Dwa Oświecenia. Polacy, Żydzi i ich drogi do nowoczesności

PODOLANKA WYCHOWANA W STANIE NATURY ZYCIE i PRZYPADKI SWOIE OPISUIĄCA we LWOWIE 1784. DEDYKACYA Dedykacya iest to rozumna, przymówka Autora, aby co wziął za to, ze napisał Xiążkę. Tę część Wymowy składały przed tym Herbarze; Dziś Tey ustawy na tym się zasadzaią , aby wystawiaiąc wietkie cnoty, a nadewszystko szczodrobliwość Mecenasa, dać mu iak naylepiey poznać, ile cenić powinien Uczoną pracę, na którey się Imię yego mieści Częstokroć iednak wdzięczność za odebrane łaski, bywa powodem Autorowi, aby sę Dedykacyą wypłacił Wdzięczność, iest to piękny przymiot Duszy, osobliwie gdy oświadczenie, iest nową przymówką aby nam więcey czyniono Kiedy mniey by to Autorów, bardziey jch poważano, i hoynieysi byli Mecenasi, nieci nadzieia iż Ich Imiona przeydą z Książką do Potomności Teraz nie ieden z Literatów utyskuie na to, że próżno w Dedykacyi wystawiał szczodrobliwość. Aby bez zawodu przypisać Xiążkę, trzebaby wprzód wniyśc w interesa, i poznać dobrze możność, i hoynośc Protektorów. Autorowie dzisieysi spuszczaią się na los; nic dziwnego, że z Kredytorami czekaią długo przed pokotem, i z równym nie ukontentowaniem, iak tamci, powracaią do domu. Nie chcąc doznawać podobnego niesmaku chwalić darmo nikogo nie myślę, i dla tego nawet na czele Dedykacyi moiey nie kładę żadnego imienia. PRZEDMOWA. Kto ma mało do mówienia, a chciałby długo gadać, nie zaraz zaczyna od rzeczy; dla tego i ia kładę Przedmowę. Ta, bywa pospolicie naytrudnieyszym Rozdziałem Xiążki; bo w niey Autor to tylko pokazuie, że ma wielki przymiot Wieku naszego gadania długo o niczym. Przedmowy, i Xiążki, są iak materye fabryczne, króre coraz bardziey w podleyszym wychodzą gatunku. Od tego czasu iak kilka tylko głów dobrze myśleć poczęło, upadł handel głodnych Autorow, bo zepsuł się czytelnik , tak iak smak zwykł się psować po dobrym obiedzie, iż krzywo patrzemy na niesmaczne potrawy. Wywiędły literat trzyma długo rozumny swoy towar. Nie mogąc go się pozbyć narzeka na los PRZEDMOWA los ludzi uczonych, a ieżeli znaydzie iaki sposob dccishienia się do druku, zachwala iak może w Przedmowie, obiecując cos pięknego, i nowego w swey Xiążce. Co do mnie, nie zamierzam ciekawości Czytelnika mego; ani sie chwalę, ani upokarzam, ani nawet narzekam na to, iakoby przyjaciele moi wykradli mi to Pismo, albo Xięgarze mimo wiedzy podali ie do druku, Pisałam, i kazałam sama drukować, tak iak ci wszyscy robią, których skromność żali sie na niedyskretnych Przyiacioł, i na łakomych Xięgarzów. To zaś było mi naywiększą pobudką, iż Xiążka iest iak płeć nasza; Nie każda z Kobiet w żyli kim się podoba, ale każda znaydzie takiego, który się dziwi iey wdziękom. Gdybym chciała mieć wiele Czytelników dosyćby było położyć przy tytule Xiążki, żę iest zakazana. Młodzież, która takie tylko Xiążki czyta, poszłaby iak na lep do mnie, ale nadto iestem szczera; Ostrzegam, iż kto lubi gorszące Xiążki, znudzi się nad moią, bo w niey nic nie znaydzie coby go zepsuło. Jakkolwiek bądź, nie mam iednak serca spalic co sie napisało. Jeżeli Czytelnik poziewać będzie, wolno mu toż samo uczynić, coby zrobił z Kompanią, która go nudzi. Chociaż przyrównałam Xiążki do płci naszey, wolność iednak w obraniu nie czyni takiey zazdrości , iaka miedzy nami bywa. Niechay że Mądrzy nie narzekaią na wielość Xiążek; Chcieć aby samym tylko dobrze myślącym wolno było pisać, iest to zakładać monopol na rozum. Świat Uczony podzielić można na kilka millionow ludzi, którzy piszą, i rozumieią, iż potomność wybawiać im będzie Kolosy, na kilka tysięcy, którzy te Pisma. drukuią, i PRZEDMOWA i przedaią, i na kilka set, którzy ie czytaią. chce się każdy zabawić, zrobi się Xiążka; trzeba nauczyć kogo , zrobi się druga, tizeba poradzie, pocieizyc, źrebi się trzecia, i czwarta; trzeba kogo pochwalić, albo poganić, zrobi się piąta; trzeba iesć, ä rękami niechce się pracować, zrobi się szósta, siódma, dziesiątą. P. Joung w Nocach swoich, radby z niektóremi Xiążkami toż samo uczynić, co się siło z Biblioteką Alexandryiską Prawda, że tym spolobeni prędkoby się świat mądry wyczyścił, ale chęć pisania bedac choroba w ludziach, trzeba by co wiek , à może i prędzey, nowe zapalać sirny. A do tego Kray nasz nie tak był łatwy iak insze w paleniu Pisma, i ich Autorow. Niema więc lepszego sposobu, iako ie zosiawić mułom, czas to zagubię w pleśni, tak iak Kalendarze którć z Rokiem ustaią. Przy takiey., ustawiczney odmianie, i Konsumpcyi Xiążek , niechay tie rie dziwi Czytelnik że tylko tytuły ich znayduie odmienne. Autorowie nasi przepisuią iedni drugich, a inszy porządek słów, który daią cudzey rzeczy, inszy początek albo koniec, czyni inszą kombinacyą, a zatym inszą Xiążkę.. Ja sama wyznaie, iż pisząc o sobie, wiele myśli brałam z iednego bezmiennego Autora, i z inszych Xiążek. niech sądzi Czytelnik żem dosyć szczera, bo pospolicie o tym sie nic nie mówi. A chociaż Xiążka moia iest iak sedra kawka przybrana w cudze pióra, może iednak będzie ieszcze taki, który ią i z własnych nawet piór odrze, a sobie przyprawi. Tak by był człowiek zostawiony samey naturze, iest pytanie równie pożyteczne, iak to, o co się długo Mędrcy kłócili, aby wiedzieć . iakiby byt Rodzay ludzi, gdyby był Adam nie grzeszył. Wick im sz porzuciwszy szkolne spory o tym, Czego me rozumiał, albo wiedzieć nie mógł, ma ieszcze ciekawość badania, czyli człowiek zostawiony samey naturze chodziłby iak zwierzęta nś czterech nogach, albo czyby go włos okrywał iak Niedźwiedźa i Małpę, i byłby lepszy od ludzi żyiących w społeczeństwie. Orangutany i Pongosy Bohatyrowie wielu pism wieku naszego, Mędrcy dowodzą, iź te stworzenia są godni Przodkowie nasi. Czytanie o tym zacnym rodzeństwie Pismo, którego Autor maluie człowieka w stane natury nie byłam kontenta z wyprowadzenia rodu mego. Wychowana na osobnym mieyscu, i po większey Zwierzęta naypoiętnieysze do człowieka. Prośbie dziesiątym do Mowy r. między ludźmi. Kar: azg. edycyi Geneweni części zostawioną naturze, umyślna opisać przypadki moie. Wielu ludzi Pisało o sobie ; i chociaż to tylko czytamy, co obcięli aby nas doszto, ukrywaiic co nagannego było, p zękonany ledn k będzie czytelnik, iź wstyd bynaymnieyby mię nie wstrzymał wyznać, żem była Pongosem, albo Orang Outangiem chodzącym na czterech nogach, gdyby byłą prawda co Mędrcy nasi piszą Urodziłam śię na Podolu , w tey części Woiewodztwa, krora odpadła od Polski. Chłopka daleko od wsi maiąca chatę, karmiła mię do lat dwóch skończonych, pilnie przestrzegaiąc tego, abym nigdy nie słyszała mówiących. Przyszedłszy do rozumu, obaczyłam się w wielkiey Piwnicy z dziedziuchem iednego prawie co ia wieku. Ta piwnica była murowana , w około zabita blachą żelazną, mając cztery okna u góry, przez które tyle wchodziło światła , ile potrzeba było , aby dobrze rozeznać rzeczy. Poczwara iakaś, skurą twarz i ciało okryta maiąca, raz na dzień wchodząc do nas na czterech nogach nauczyła nas w dzieciństwie szukać pożywienia w Koszyku, który sig spuszczał z góry. Napoy mieliśmy w Wanenie, która także codzień podnosiła sig i spuszczała z odmienioną wodą. Przepędziliśmy wiek nasz dziecinny skacząc, biegaiąc, i i graiąc z sobą. Naywieksza radość była na ten czas, kiedy spuszcał Koszyk. Mogliśmy iuż wzaiemnie myśli nasze tłumaczyć. Nie wielkie poznanie, mało potrzebowało słów do wyrażenia myśli. Skłonienie rożne głową i oczami , rękami i nogami były mową naszą, a czego temi znakami trudno było okazać, glos formował słowa poprostu wydane z gardła, których uloźenji było na kształt nie miłego piska niektórych zwierząt. Młodzieniec, któregom nazywała Ao, co znaczyło w naszym ięzyku kochanek, przyszedłszy do lat około dwudziestu począł mi oświadczać przyiaźń swoią. Coś nas zastanowilo patrząc na siebie, ale serca nasze czyste nie znaydowały nic nieprzystoynego w tym, co nam dała natura. Podobni do owych dzieci, które żyiąc w stanie niewinności nie znaią ieszcze wstydu; bawią się z sobą , i z Matką, biią się wzaiemnie, i takie żarty robią, iakieby obrażały ludzi, którym wstyd, i poznanie każe odwracać, albo mrużyć oczy. Wielkie pomieszanie sprawowałam memu Ao, który wzaiemnie czynił mig czasem niespokoyną. Czegoś nam nie dostawało do do naszego uszcześliwienia. Ja częstokroć zbladłam, a biedny Ao zdawał się smutny. W tym stanie będąc raz dtużey, przystąpił Ao do mnie, i począł mi nadzwyczay przyjaźń swą oświadczać. Porzuciłam go, widząc, iz koszyk (co sie dotąd nigdy me trafiało) drugi raz dnia tego spuszczał sigi Zamiast pożywienia znaleźliśmy wodę rumianą, która tak była słodka i smaczna , żeśmy ią oboie wypili. w krótkim Czasie sen nas nadzwyczany opanował. Obudzona nazaiutrz obaczyłam piwnicę kratą przez środek przedzieloną, i nas odłączonych od siebie. Ta odmiana trwogę iakąś w oboygti nas sprawiła. Gdy zdaleka poglądamy na śiebie, nndszedł czas kiedy ordynaryinie spuszczał się koszyk z Żywnością, dwa osobne koszyki, i dwoie naczynia z wodą z iedney i z drugiey strony kraty spuściły się. W obydwóch jedno było iedzenie i równa prawie miara. Ucieszeni tym nowym porządkiem zapomnieliśmy na czas o odłączeniu naszym. W tym stanie żyliśmy prżeż czas iakiś dosyć spokoynie. Ż tym wszysikim brała nas ciekawość pytać się wzaiemnie , kto wystawił naszą piwnicę ? na co nas odłączył od siebie? iaki nasz początek skąd mamy życie? co iesteśmy ? na co żyiemy i co się z nami stanie? Ao, maiąc bystrzeyszy rozum, tak raz mówić do mnie zaczął; Ta piwnica nie zrobiła się sama, doskonalszy Ao, nż my zbudował ią i on zapewne! iaźe sig spuszczać koszykom, które naszywką. Jeżeli się nam nie pokazuie, znać ii nie ma potrzeby, abyśmy go widzieli dosyć go poznaiemy z iego chleba wody i piwnicy. Nie zaprzątaymy sobie głowy dociekaniem tego, czego on niechce abyśmy wiedzieli. Nie możemy wystawić podobney piwnicy żym ż w tey, w ktorey on nas osadził, i jedzmy spokoynie chleb, który nam posyła. Z tym wszystkim od tego czasu iak nas odłączono wesołość nasza ustałą z bieganiem , i pasowaniem się z sobą. Jednego poranku spuszczono w koszyku moim pieska, a w drugim który był dla Ao, małpę. Te dwote tworzenia dawały nam rożne myśli. Widzieliśmy iakieś podobieństwo do nas, z tym wszystkim nie tak doskonałe były, iak my oboie. Ao długo się im przypatrując te stworzenia, rzekł do mnie, są podleysze od nas. Ten, który stworzył tych brzydkich ludzi, nie iest tak doskonały, iak ten , który nas stworzył. Zapewne nasza piwnica musi mieć dwóch Panów. Pies i małpa uciekały od nas z początku, wkrotce Jednak głód ie przymusił szukać z rąk naszych pożywienia. Oswoiwłzy się igrały Z sobą i z nami. Małpa przeciskała się przez krate , i częścią u mnie, częstej u Ao z pieskiem się bawiła. Przez kilka dni piesek ieść nie chciał chleba ; był smutny, nie igrał z małpą, i cisnął się do mnie, abym go nosiła. Jednego poranku postrzegałam, iz się nie ruszał. Krzyknęłam, tak iuz będąc przywiązana do niego, iak Damy nasze wielkiego świata. Wzięłam go na ręce i przytulając do siebie, rozgrzewałam mniemaiąc, iż tym sposobem przywrócę mu życie. Podałam go potym przez kratę kochankowi memu, który widząc cierpienie moie okazał wiele czułości W kilka dni potym psuć się począł piesek. Przymuszeni wgc byliśmy odłożyć go na stronę, a gdy smród co raz się bardziey powiększał , trzeba go było daley ieszcze odsunąć. Nakoniec znieść me mogąc przeraźliwego smrodu, położył go Ao w mieyscu naturalnego z nas odchodu. Uważaliśmy codzień co się z nim stame. Niezliczone mnostwo robaków, które się z ciała iego wylęgły, wielkie nam sprawiło podziwienie. Nie widzieliśmy inney przyczyny, dlaczego piesek w takim stanie zostawał, i tak prędko przemienił się w inną postać, z życia przechodząc do śmierci, którąśmy nazywali smrodem , tylko tę iednę, iź ieść nie chciał chleba. Jedzmy, rzekłam do mego kochanka , gdy sie spuściły koszyki, aby z nami smrod to samo nie uczynił, co zrobił z pieskiem. Poznanie śmierci, gorycz nam przyniosło i pomięszalo spokoyność naszą. Wewnętrzne uczucie zdawało sig nam przepowiadać toż samo nieszczęście. Pan tey piwnicy którego nazywać będę Hrabią, uważał przez szparę to wszystko, cokolwiek robiliśmy. Widząc nàs załęjjidnych, kazał spuścić w koszyki róże którey zapach sprawuiąc w nas nadzwyczayne uczucie, byliśmy iak w zachwyceniu dziwiąc się tey fraszcze natury. Wzięłam ią pierwsza z uszanowaniem, i nasycona miłym zapachem podałam kochankowi. Ten podobnie zasyciwszy się iey wonnością, oddał ią nizad, gdy na przemian z rąk do rąk przechodziła, we dwie godziny zupełnie zwiędła. Ta iey odmiana dała nam do myślenia, iż smrod był tego przyczyną. Ao żałuiąc iey, rzekł do mnie; Nie wszitko iest dobre, co Pan naszey piwnicy robi, kiedy pozwał, aby smrod psuł, tak piękne rzeczy, iak to było stworzenie. Spuszczono nam potym papugę, którey piękność niewypowiedzianie nas zdziwiła. Rozumieliśmy, iż to był sam Pan naszey piwnicy. Ptak strachaiąc się podlatywać począł, ń lot iego nam nieznaiomy , był przyczyną, żeśmy go szanowali iak Pana naszey piwnicy. Ao postrzegłszy, iź począł chleb dziobać w koszyku, rzekł do mnie: to stworzenie nie iest Panem naszym, ponieważ boi się się smrodu, i ie chleb iak my, aby sig z nim toź samo nie stało , co z pieskiem. Papuga śpiewać poczta piosnkę, którey kilka razy sluchaiąc z ciekawością nauczyłam sig. Gdy sig koszyki powracały do góry, na iednym z nich siedząc papuga powróciła sig tam zkąd ią spuszczono. Nazaiutrz w koszyku moim znalazłam zwierciadło, którego blask mocno mię zdziwił, i napełnił boiaźnią. Obaczywszy w nim iakąś osobę, byłam długo w zapomnieniu, i nierychłom postrzegła, iź ta osoba toź samo co ia robiła. Ośmieliłam się podnieść zwierciadło, a nie widząc w koszyku prócz chleba, domyśliłam się, iż ta osoba iest w samym zwierciedle. Obróciłam ie ku kracie pokazuiąc kochankowi memu. Ten widząc twarz swoią, i rozumieiąc , iż miałam ńowego kompana, uderzył mocno ręką, i stłukł zwierciadło na kilka kawałków. Jeden z nich upadł na iego stronę. Ao podniosł go , odskrobał żywe śrebro paznokciem, ś szkło stało sig przezroczyste. Rzeki więc do mnie w te slowa: Pan naszey piwnicy robi wielkie rzeczy Z niczego. Schowałam ieden kawałek Zwierciadła, który był potym dla mnie wielkim skarbem, gdym poznała, iż w nim nie kto inny, inny, le twarz moia pokazywała sig częsło bawiłam sig tym szkielkiem. Byłam wesoła widząc, iż twarz moia piękną się pokazuie. A obaczywszy czasem zmienienie, zakopałam sie w piwnicy, niechcąc się pokazywać kochankowi. Udawałam słabość, migrenę, spazmy wapory. Już na ten czas miałam ton Dam modnych, i chociaż nie znałam tych wyrazów, pierwszą iednak myślą moią było, abym się podobała Ao, i złożyła na slabość tg odmianę w twarzy, która ml sig samey nie podobała. i Małpa, którąśmy mieli dla naszey rozrywki, powróciła się także w koszyku. Ao był odtąd posępny , i zatopiony w myślach czasem iak w rozpacz iaką wpadaiąc rzucał się na kratę, i szukał mieysca, którędyby się mógł dostać do mnie. Widząc , iż wszystkie usiłowania były nadaremne, począł z całey siły wyłamywać kratę. Hrabia w dziurze sklepienia , przez którą spuszczały się koszyki, kazał sztucznie ognie zapalić. Kilka wężow racowych spadło nam na głowę z trzaskiem nadzwyczaynym i wielką nas bojaźnią napełniły. Gdy to wszystko ustalo, Przyiacielu! rzekłam do mego kochanka. Pan poznaie wszystko , widzi wszystko, słyszy wszystko. Wyznaczywszy tobie i mnie granice, niechce, abyś ie przechodził. Zyimy odłączeni, kiedy się tak Panu podoba, i nic gniewaymy go, kiedy sig tym uiaźa. Nazaiutrz nie widać było koszyków. Poczęliśmy oboie przeraźliwie krzyczeć. Ah! mówiłam do Ao : Pan naszey piwnicy rozgniewany na nas, nie daie nam chleba; chce aby smrod w proch nas obrocił Gdym te słowa kończyła, spuściły sig koszyki, a zamiast chleba ordynaryinego , iak nam dotąd, dawano, znaleźliśmy insze iakieś iedzenie podobne do chleba , ale daleko smacznieysze. Jak tylko byliśmy nasyceni, sen nas nadzwyczayny ogarnął. W tym śnie wyciągniono mię z piwnicy,i zaniesiono do iakiegoś pokoiu Obudziwszy się zdziwionam była, widząc się w iaśnieyszym daleka mieyscu niź nasza piwnica. Podziw iema mo,e pomieszał nadzwyczayny smutek, nie widząc mego kochanka; Poczęłam wołać na niego przeraźliwym głosem. Natychmiast muzyka slyszeć sig dała, którey melodya uspokoiła nieco pomieszame moie. Wkrótce piwnica, którey sig dotąd z podziwieniem przypatrywałam , z dwóch stron się otworzyła. Obaczyłam człowieka wchodzącego z nakrytą głową, pióra iakieś maiącgo na wierzchu, całe zaś ciało, prócz rąk i twarzy, przykryte. Trzymał chleb w rękach; Bą i po to i podaiąc wskazywał, abym przystąpiła. Uciętym początku , ale na koniec odważyłam się odebrać, i pobiegłam do kąta. Chociaż ten człowiek był iuż sędziwy, coś iednak nadżwyczaynego uczułam w sercu moim. Zniknął mi z oczu, a ia tym czasem wszędzie szukać poczęłam, gdzieby się ta nowa piwnica otwierała. Nie mogąc dociec dziwowłam się, iakim sposobem wszedł do innie, ś stąd wniostam sobie, iż ten Człowiek musi być Panem naszych koszyków. Pamiętaiąc na to , co mi Ao powiadał , o dobroci iego , cieszyłam się tą myślą, iż dla tego mię wyciągnąć kazał z piwnicy, aby mię zachował od smrodu. A tak poczęłam więcey mieć ufności, i byłam spokoynieyszą. We dwie godziny znowu się pokazał Hrabia, nierównie iak pierwey przyiemnieyszy oczom moim. Wyszłam ku niemu skacząc w około, abym przez te znaki okazała mu radość moią. Z twarzy iego widać było, ukontentowanie źe mię widział wesołą, Nabierałam coraz większey śmiałości. Hrabia dał nu iabłko , sam zaś ieść począł drugie. Ośmieliłam się skosztować tego owocu , i ziadłam go z wielką chciwością. Postać Hrabiego podobna do postaci Ao, pióra które miał na kapeluszu, podobne do piór XX pior papugi, zmnieyszały we mnie podziwienie i boiaźń. Przystąpilam do niego z większą śmiałością, i rozumieiąc źe mu hołd winny oddam, zaczęłam śpiewać piosnkę, którey się nauczyłam od papugi. Hrabia kazał mię ubrać w suknie, ściągnąć sznurowką, i uczesać włosy. Ubiór ten dodawał mi wiele wdzięków, dla tey przyczyny łatwom się przyuczyła do noszenia sukien, które w początkach były dla mnie nieznośne. Starania które czynił Hrabia, poiętliwość, którą mię obdarzyła natura, ustawiczna uśilność , abym się podobała , polłużyły mi do tego , iź w kilka miesięcy rozumiałam ięzyk Polski, mogłam nim mówić, i pisać. Hrabia oświecał moy rozum tysiącznemi wiadomościami. Obcuiąc ustawicznie ze mną, coraz bardziey sposobił mię do poznania rzeczy, które mię otaczały. Dnia iednego ułożył sobie , aby mi pokazał widowisko natury. Kazał mi się dzień cały w tym pokoiu bawić, który na to wyznaczył, i zkąd widzieć miałam nie znane do tąd rzeczy. Nie wiedząc o tym iego zamyśle, przepędziłam z nim dzień cały. Nazaiutrz, iak tylko świtać poczęło, obudził nię , i kazał posadzić w krześle , daiąc znak swoim slużącym. Natychmiast, drzwi wielkie z dwóch stron otworzyły aig i uderzył mię w oczy blask, pięknego światła, Ah ! krzyknęłam do niego z ukontentowaniem: iakże piękna piwnica! Ptaki, i zieloność kończyły to weyzrzenie , które pięknością swoią nowe sprawuiąc podziwienie , porywały do siebie zmydy moie. Ale niedługo cieszyłam się tym zachwyceniem , Hrabia spoyzrzawszy na zegarek , uderzył nogi o ziermę , w tym momencie , ściany się p.i koiu zamknęły , zniknęło wszystko z oczu , ś ia pomieszana spytałam się, cyl by ta piękna piwnica była iego, i tyśiączne inne zadawałam mu pytania. Nauczył mię, iż kto inny iest tey piwnicy Panem, którego on sam wielbi, i za Pana swego uznaie. D ł mi jakiekolwiek na ten czas wyobrażenie o Naywyźszey istności, i upewnił mię , iż często cieszyć się będę podobnym widokiem, który mię tak mocno porywał do siebie. Dnia naznaczonego widzieć słońce obudził mię Hrabia przed świtem, Weszłiśmy do iednego ogrodu, zasadzonego wszędzie Lentami ; Rodzay ten niewinny stworzeń źyiłcych, powiększał wdzięki swoie, kroplami rosy obsicie z Nieba spadaiącey. Co tylko mię otaczało, było podziwięniem. ce drzewami zasadzone , których gałęzie zdawały mi się wisieć na powietrzu, porywały wały do siebie oczy moie. Rozumiałam, iź ie Hrabia przybrał w suknie pięknieysze jeszcze od tych , które na sobie nosił. Widok iasnego horyzontu, wspaniałość piękney piwnicy, i okazałość rzeczy, na którem patrzała , napełniały duszę moią szacunkiem, zmięszanym z podziwiemem i bojaźnią: Ale iakźem się zadziwiła, obaczywszy słońce? Pełna uszanowania ku niemu, biorąc go za Pana piękney piwnicy , poczęłam mu wyrządzać cześć osobliwszą, którą okazać chciałam skakaniem. Hrabia poznał błąd moy. Gwiazda, którą widzisz, rzekł do mnie, nie iest Panem piwnicy, ale pochodnią świata, i oycem czterech części roku. Zaprowadził mię potym do domu, podobnego prawie do owey piwnicy, w którey byłam wychowana. Dziwiło mię moero , iź ludzie wolą raczey mięszkać w piwnicach zewsząd zamkniętych, i uleponych z ziemi, niżeli w tak piękney piwnicy, iaki iest świat, tak iasne i wysokie sklepienie maiący , iakie są obłoki. Coź to ? rzekłam do niego, gniewasz się na Pana tak piękney piwnicy ? kiedy wolisz mieszkać między kamieniami, niż patrzyć na tak piękne cuda, któremi on oczy twoie bawi? Wypogodzone Niebo Zachmurzyło sig w iednym momencie. Upatrywałam tu i owdzie, iak gęste i czarne chmury posuwały się , i iedne za drugiemi następowały. Gdy się ćmić coraz bardziey poczęło, rzeklam do Hrabiego : twoia piękna piwnica psuie się, iuż nie widzę ani twego słońca , ani sklepienia iey iasnego. Trwalsza iest ta, w którey byłam wychowana. Czyliź smród mięsza się także do rządu świata tego? W tym hałas straszny , i przerażaiący uszy dał się słyszeć, cała piwnica zdawała się , iakby była w ogniu. Ah! zawołałam, smród, twoie slońce pochłonął. Grzmot, i deszcz, coraz się bardziey powiększał. Drżałam Z boiaźni to słysząc. Sztuczne ognie, które widziałam będąc ieszcze w więzieniu były prawie niczym, względem ognia, którym atmosfera pałała. Hrabia roźnemi sposobami cieszył mię i uspokaiał. Pytałam się go , dla czegoby Pan iego piwnicy tak mocno ludzi straszył? Dla tego, odpowiedział mi, wydaie ten łoskot, ażeby skropił wodą chleb, który iemy. Czyliż może to, c y nazywasz grzmotem, sprawić smrod łudź o n ? Bez wątpienia, odpowiedział Hrabia, leżeliby w kogo uderzył. Co rok wygubią iakie sto ludzi, pali domy nasze , zwala kominy, a nayczęściey uderza w wieże. Dla czegóż ty sig nie boisz tego łoskotu, który który smród dać może ludziom? Coź chcesz, ieszcze , abym czynił? przeszkodzić nie mogę skutkom natury. Trzeba to spokoynie przyiąć, czemu zapobiedz nie można. Ustała burza, słońce się pokazało daleko iaśnieysze. Pytałam się Hrabiego , czemu ten ogień pozwala , aby go zasłaniały chmury ? Ta gwiazda, rzekł do mnie, sama iest przyczyny hałasu, któryś dopiero slyszała. Tak piękne stworzenie , a tyle czyni złego? Jeszcze ono więcey złego robi, iednakże filozofowie nasi Angielscy powiadaią, że iest naylepsze ze wszystkich, które mogły być stworzone. Wyszliśmy na dwór, Hrabia postrzegł ptaka iakiegoś siedzącego na drzewie, wziął kiy długi łoskotu strasznego narobił, a ptak upadł na ziemię. Hałas, który wyszedł z iego kiia i płomień , o ziemię mną uderzyły , przyszedłszy do siebie , rzekłam do niego : Jakże iesteś straszny ; Grzmot twóy bardziey mię przeraził, niż ten, którym slyszała. Rzuć od siebie ten kiy, który tak wielki robi łoikot. Ale coż to? smród opanował ptaka , czemuż tak zły ięstes ? coź ci złego uczyniło to niewinne stworzenie ? — Chcę go zieść , odpowiedział Hrabia.— Nie powiadałżeś mi, iż życie iest stan naydoskonalszy ? dla czegóż rzecz tak doskonałą w nic w nic obracasz? —Bo iestem łakomy i chce dogodzić mey żądzy. Dałżeś życie temu stworzeniu? Nie , ma go z rąk Naywyższego Pana Jakże chcesz odbierać ma życie , kiedyś mu go nie dal ? Pozwoliłże ci to Pan twóy ? Nie obrażaszże go przez to? Zaczęłam potym rzewliwie płakać, Hrabia, aby mig uspokoil spytai się czegobym, płakała? Dla tego, rzekłam , iż ty iesteś złośliwy , bo twoim ogniem z kiia, możesz ze mną toż samo uczynić , coś zrobił z tamtym stworzeniem. Nie boy się, rzekł do mnie ; życie twoie iest mi bardzo miłe. A wiele mi dawał przyczyn , aby się usprawiedliwił przedemną, jednakże żadna z nich nie mogła mię uspokoić. Naygruntownieysza ta była , iż on iest mocnieyszy. Weszliśmy potym do ogrodu, w ktotym zapach, ak bywa po deszczu, nierównie się większy rozchodził. Nie śmiałam ruszyć nogą, postrzegłszy, iż kilka robaków przez nieostroźność zdeptałam. Z boiaźnią postępuiąc , czemuż, rzekłam do Hrabiego , idziesz tak nieuważnie , nie patrząc pod nogi, za każdym krokiem zadaiesz smrod żyiącym stworzeniom. Maszźe ieszcze iakie przyczyny, abyś usprawiedliwił twoie okrucieństwo? Tak iest, odpowiedział Hrabia. Cała natura własną się utrzymuie zgubą, rozmnożyła na ziemi niezliczone mnostwo istności , które utrzymuią życie swoie utratą życia drugich ; Zguba iednych staie się pokarmem, i wzrostem dla drugich; Każdy rodzaj tak iest rozmnożony , iż obawiać się nie potrzeba, aby kiedy zaginął. Robastwo, które depcę, iest tylko punktem nieskończoney linii, iaką iest: świat cały. Słowa twoie, rzekłam, są próżną mową, nigdy nie uwierzę , abyś był sprawiedliwy. Gubisz część tego robactwa , i źle robiąc rozumiesz , iź czynisz łaskę tym, których wytępić nie moźesz. Dobrodzieystwa twoie są osobliwsze. Dał mi i na to dosyć przyczyn, ażeby mi wyłożył swoy sposob myślenia. Z tym wszystkim, postępki iego mocno mi się nie podobały, bardzo mało dobrego widziałam w iego piwnicy, owszeni przeciwnie, wiele złych rzeczy , à co większa , w mm samyrn. Słońce poczęło mi się naprzykrzać, Coż to? rzekłam do Hrabiego: twoie slońce przykrość mi czyni, niełt tak dobre, iakem sądziła o n.m, ponieważ blaskiem su oim staie się dla mi ie nieznośne. Weszliśmy do Pałacu, przybliżyłam się do zwierciadła, W którym postrzegłszy twarz moią zmienioną, spytałam się mego Opiekuna s tak (nazywałam Hrabiego) iakaby tego była przyczyna? dowiedziałam się od niego, iż słońce twarz mi opaliło, i płeć moię zepsuło. Rozgniewana tym przypadkiem, odtąd znienawidziłam słońce. Na pół godziny przed zachodem, zaprowadził mię Hrabia do ogrodu. Obaczyłam iak slońce kończyło bieg swoy, i coraz bardziey w oczah moich rosło, Czasem promienie swoie ożywiając rzucało ie na ziemię, i cale w ogniu, poglądaiąc niby na nas zdawało się, iż nas porzuca z żalem. Z przeciwney strony mieysca tego postrzegłam wschodzącą gwiazdę, daleko przyiemnieyszą i łagodnieyszą. Mogłam nie mrużąc oka , patrzyć na błask iey umiarkowany. Spoyzrzawszy wyźey, obaczyłam to sklepienie , na którym wisiały płomienie , i światła bałwany, przykryte potym wilgotną i ciemną zasłoną. Jakże dopiero byłam zadziwiona, znagła postrzegłszy złotych gwiazd milliony , które się przebiiały przez ciemną zailonę. Ah ! Opiekunie móy łaskawy zawołałam, także twoia piwnica iest piękna! iak sklepienie iey iskry obsypały ! iak Pan twóy iest potężny , we dnie i w nocy ! iaka spokoyność panuie w tey piwnicy. Jakże miłe iest to powietrze chłodne, które biorę w siebie ! to iego powiewanie, ożywia móy móy oddech, liścia, drzew twoich maią się do spoczynku, Ptaki twoie ustały śpiewać swe piosnki, milczenie ich coś ma w sobie skrytego. Odeszłam od siebie, maiąc zmysly upoione roskoszą, gdy znagla wrzask przeraźliwy ptaków nocnych , obił się o uszy moie. Strwożona tym hałasem , spytalam się Hrabiego, zkądby ten wrzask przerazliwy pochodził. Są to ptaki, rzecze do mnie , które ludzie zowią ptakami smrodu. Dlaczegóż Pan twóy stworzył ie, aby mieszały spokoyność nocną? Twoie puhacze , postołki, sowy, niedopyrze są stworzenia okropne. Opiekun móy wyłożył mi iak mądre iest rozrządzenie Naywyźszey Istności, względem wszystkich stworzeń, chciał mi dać poznać, iż te nawet ptaki, są ozdobą iego piwnicy. Ale ia wrzasku ich cierpieć nie mogąc, uciekłam do pałacu. Nazaiutrz Hrabia wdział na siebie suknie, które się mocno świeciły. Nie mogłam utrzymać w sobie śmiechu, patrząc na niego, gdy się ubierał. Miał kieszeń czarną, w którą włożył włosy. Głowa iego była posypana prochem białym. Ciekawość mię wzięła spytać się go, coby znaczył ten proch biały? Iest to mąka, rzecze, z którey się chleb robi. To więc dla uszanowania Pana piwnicy, sypiesz proch chlebowy na twoie włosy ? Nie, odpowiedział Hrabia, czynię to dla przypodobania się ludziom , a naybardziey Damom. Aiboź to Damy lubią białe włosy?—Owszem przeciwnie, nie kochaią iuż tych męszczyzn, którym włosy zbielcie. Nie rozumiem tego? Powiadasz iź sypiesz proch biały na włosy twoie , abyś ie pmielił, i podobał się Damom, à znowu mówisz iż kobiety nie lubią białych włosow ? Wyłożył mi Hrabia, iak lata czynią w mis różnicę i odmiemaią kolor włosow naszych. Poznałam rożne stopnie wieku ludzkiego, ś zcąd przyznać nwiialam, iź kobiety sprawiedliwie czynią, gdy nie kochaią starych, bo ich iest wina, iż maią białe włosy. Zastanowiwszy sie potym nad sobą, rzekłam do Hrabiego: toż i ia będę starą?— Tak iest, odpowiedział; Ah ! tym gorzey! Nie iestże to iedno z naywiększych nieszczęść, które ma w sobie twoia piwnica? To złe iest daleko nieznośniejsze, dla piękney Damy , aniżeli smród sam, którego się lękaią. Miał ieszcze kii pod swoią suknią, który wisiał z lewego boku. Spytałam się go, coby znaczył ten rożen czarny , którym on tył sobie odsłaniał. Iest to szpada, rzecze, sztylet ostry, który smród daie ludziom. Ah ! na coż to nosisz przy sobie ? Na to, abym się z tego szczycił, bo samym tylko Szlachetnym osobom wolno iest nosić ten Oręż, aby go zażywali w potrzebie. —Jakaż może być tego potrzeba ? — Przedtym broniąc lig starzy i młodzi nosili ten Oręż przy boku, daiąc przez to poznać, iż zawsze gotowi byli do boiu , że waleczności swoiey winni rozprzestrzenienie granic, i ubespieczemc maiątku swego. Teraz znmiałł pałasza, z z odmiennym stroiem nastała szpada , którey używamy albo dla okazałości, albo dla tego, śbySmy się wspolnie kłuli o rzecz śmiechu godną, mówiąc: honor móy tego wyciąga. Ah ! okrutniku ! trzebaż, abyś się dopuszczal takiey zbrodni! masz u tyłu twego szpadę, grzmot na końcu kiia, któremi smród zadaiesz; czyiiż ci się smród podoba? kiedy go tak łatwo inszym daiesz. —Nie, owszem boię się go równie iako i ty. Wyłożył mi potym , co to iest punkt honoru, iakim sposobem można się przystoynie zarzynać, i co iest okazyą poiedynków. Poznałam dzikość ludzi żyiących w społeczeństwie, źe są poczwary, które miłość własna, i pycha przyswoiła. Przerwała nam dalszą rozmowę Żona kmiecia która pod ten czas weszła. Tg Nie Niewiasta trzymała na rękach swoich szmatę, z którey wyłaziła głowa, podobna nieco do głowy ludzkiey. i Twarz iey tak była czarna, źem się wstrzymać nie mogła, abym się nie spytała, coby tego była za przyczyna. Powiedziano mi, iż słońce tak ią opaliło. Powtórnie więc rozgniewałam się na słońce. Pytałam się potym, co za figurkę okręconą w szmatę trzymała na rękach? Powiedziano mi, iź piastuie dziecię. Coź to za dziecię, rzekłam z podziwieniem, nie ma ani nóg , ani łapek? Nauczono mię, iź to iest zwyczay polerownych Narodów, dusić dzieci, w pieluchach. Osądziłam u siebie, iź te polerowne Narody, są dzikie i barbarzyńskie. Hrabia zaprowadził mię potym na folwark, gdzie obaczyłam wiele stworzeń rożnego rodzaiu , na które patrząc z wielkim ukontentowaniem uważałam ich skład , i odmienność. Kogut w pośrzodku kur zdawał mi się być nayprzyiemnieyszy. Postać iego i chód wspaniały, mocno mię bawiły. Odwróciłam się na bok, slysząc ryczenie jakiegoś stworzenia, Hrabia mi powiedział, iź to zwierzę zwało się osłem. Pospolicie maią go ludzie za naygłupsze ze wszystkich zwierząt. Poznałam, że iego brzydkość, czyni go głupim u ludzi. Ty widzę z powierzchowności sądzisz o rzeczach, rzekłam do Hrabiego. Skład ciała , który ci sig nie podoba, ie£t u ciebie głupstwem. Tak iest, odpowiedział ; czgstokroć nawet o ludziach sądziemy z sukni, którą noszą na sobie. Iest pewny rodzay okrycia, nń który patrzyć niechcemy , dla tego , iż pod taką suknią wystawuiemy sobie człowieka nieumiejętnego. Ci, którym sig zdaie , iż lepiey myślą iak świat cały , gardzą takiemi ludźmi, pierwey niż ich poznaią. A częstokroć rozum , tak iak dobry rodzay drzewa, pod grubą sig korą ukrywa , gdy przeciwnie złoto i iedwabie slużą często za plaszczyk, którym sig zaslania głupstwo. Obaczyłam potym dwoie wielkich zwierząt, przywiązanych do małey, ale piękney piwnicy. Hrabia przystąpił do nich , przez co mig niezmiernie zmieszał. Te zwierzęta , chociaż były tłuste, i wysokie, dały się głaskać. Hrabia kazał mi wniść do małey piwnicy, którą nazwał karetą. Com tylko tam weszła, poczęły natychmiast zwierzęta biegać z moią piwnicą. Rozumiałam, że lecę po powietrzu. Wszystko uciekało przedemną, a to mig tak mocno zmięszało iż krzyczeć ze wszystkich sił poczęłam. Hrabia głos moy usłyszawszy , kazał zatrzymać piwnicę. Wyszłam z niey z wielką radością, skarżąc się na niego, iź mię przestraszył. Opiekun móy , aby mię uspokoił, mówił , iź te zwierzęta , i piwnica , są dla wygody ludzkiey. Ale to wszystko, co mi długo powiadał, było nadaremne. Kto ma zdrowe nogi, mówiłam, nie potrzebuie cudzych. Dziwuię się, iak mogą ludzie podawać sig na niebespieczeństwo, gdy z tey piwnicy łamią sobie nogi i ręce. Z tym wszysikim do kaźdey rzeczy przyuczyłam się pomału. Podobała mi się ta piwnica, i te zwierzęta; poznałam ich pożytki, które przynoszą ludziom, i takie do nich zabrałam przywiązańie . takie maią pospolicie młodzi Panowie, Officyerowie, i Prałaci. Poszłam potym z Hrabią tam, gdzie wiele było małych piwnic, które mieysce wsią nazywano. Obaczyłam wiele dziwnych ludzi , którzy mię przestraszyli. Jedni byli bez ręki, drudzy bez nogi, inni bez oczu, ieden z nich siedział w mieyscu. O Niebo, co za brzydcy ludzie, rzekłam do siebie. Zatrzymaliśmy się przez czas nieiaki na tym mieyscu. Człowiek, który nie miał ręki, postępuiąc zwolna, przyszedł do Hrabiego prosić go, aby mu dał pieniędzy, bo od dwóch dni iuż, iak powiadał, nie iadł. Hrabia dał mu trzy złote. Dla czegóż Pan iego, spytałam sig, nie daie mu chleba? W tym tym obrociwszy się na stronę, obaczyłam piwnicę pełną chleba, zawołałam owego nędznego człowieka, pokazuiąc mu iż ma dla siebie żywność. Przyjacielu, rzekłam, oto chleb, o który prosisz. Hrabia poznał moią omyłkę. Rozumiesz źe, rzeki do mnie, iż wolno iest temu człowiekowi, bezkarnie brać ztąd chleb dla siebie? gdyby to uczynił, danoby mu smród zaraz. Jakże? nie mowiłżeś mi potyle razy , że człowiek nie iedząc chleba w smród wpada?— Prawda , odpowiedział mi na to, Za coź teraz mowisz , żeby mu smród zadano, gdyby się odważył brać chleb z tey piwnicy? Dał mi poznać Hrabia początki ustanowienia społeczeństwa ludzkiego, ubespieczenie własności każdego, przez Prawa, które pod utratą życia przy kazuią, nie brać nic nikomu, i swoim sig kontentować majątkiem. Któż te prawa stanowił, spytalam go się? My sami ludzie, odpowiedział mi, dla spokoyności naszey. Sam więc takie stanowisz Prawa, które smród zadaią? nie rozumiem tego. Ten ubogi człowiek, rzekł Hrabia, iezeli chce chleba, muśi pracować, tak iak rzemieślnicy, i kmieć, któregoś żonę widziała. Jakże ma pracować, kiedy iednę tylko ma rękę? Coźbyś sam robił, gdybyś był iak on bez ręki? Będąc kaleką, powinien prosić o iałmużnę , którą mu da każdy z ochotą. — Czyż zawsze dostanie dostanie tey iałmużny kiedy potrzebnie ? Czasem odmówią mu i nic nie dodanie. Ah ! iesteś okrutny ! Wiesz , is ten czlowiet nie może sobie zarobić na chleb, i cobyś miał uprzedzić iego potrzeby daiąc mu wspomożenie, zapominasz o nim tak, iżby zginął, gdyby sam nie cisnął się do ciebie, żebrząc miłosierdzia, i nędzą swoią wzruszaiąc w tobie litość, Nie iestże to ochydą dla ludzi, zostawiać nieszcześliwych w Ranie ich nędzy ! Nie wstydziszźe się widzieć ich w ostatniey niedoli, noszących z sobą swóy ucisk i nieszczęście? pokazuiących stargane siły, albo zwątlone chorobą, i te rany oczom twoim wystawuiących, na które patrząc wzdryga się natura? Przyznay, iż twarde serce maią ludzie w twoiey piwnicy. Pod ten sam czas ślepy graiąc na lirze, zbliżył się do nas prosząc o iałmużnę. Dla czego ten człowiek , rzekłam do Hrabiego, nie maiąc oczu gra na lirze? czyliż kontent iest z tego, że nic nie widzi , i woli być ślepym, niż używać oczu? Nie , odpowiedział Hrabia, gra dla tego, aby nas pobudził do litości. —Jakże, toż ieszcze nie iesteś czuły ni iego nieszczęście ? Trzebaź w tobie wzbudzać litość wesołością i żalem osobliwszym sposobem iesteś milosierny. Idąc daley drogą weszlismy do lasa. Prosiłam mego Opiekuna , aby zszedł nieco tę stronę. Przechodziłam się przez niejaki czas po tym mieyscu roskosznym, którego chłód, piękność, iakieś milczenie, porywały mię do siebie. Uczułam w sobie , ii las iest mieyscem naysposobnieyszym do tego , aby sig zastanowić nad sobą, i zebrać roztargnione myśli. Miła osobność zapraszała mię, abym się tam została. Opowiedziałam Opiekunowi memu chęć zostania w tym lesie. Pan twoiey piwnicy zrobił to mieysce dla ludzi, dla czegóż opuszczaią ie i robią sobie mieszkanie w kamieniach, na kształt iaszczurek i swierczków. Z niewypowiedzianym żalem przyszło mi sig rozdawać z tym lasem. Powróciliśmy do Pałacu, gdzie sioł był zastawiony róźnemi potrawami, które wydawały zapach podobny do gniącego ciała. Wzdrygnęłam sig pytając , coby znaczyło to przygotowanie, które widziałam przed sobą. Iest to móy obiad, odpowiedział Hrabia. To, cielęca głowa ; to , sztuka mięsa ; w tym naczyniu, iest stipa , to zaś, co przy niey stoi, iest pośladek barani. Nś drugim końcu pasztet z grzybami , cielęciną, i karczochami. Zdziwiło mię to , widząc Hrabiego zimną krwią wyliczaiącego te potrawy, Zadziwiona takim obiadem, rzekłam z z czułością do niego: Ah ! okrutniku ! także śmiesz pożerać te stworzenia, którym Pan twóy dał życie, gubisz ie umyślnie dlatego, ażebyś niemi brzuch twóy naładował. Jakże być moźesz tak dziki, abyś pozwalał na rzeź niewinnych bydląt, i patrzał sam na te okrucieństwa obojętnym okiem? Rozśmiał sig Hrabia. To, co cię dziwi, iest rzecz tak u nas pospolita , iż równie patrzemy na nią, iak na wodę, która płynie w rzece. Iest takich kilka mieysc w każdym większym mieście, gdzie wystawuią na widok ćwierci bydląt krwią oblane , i odarte ze skóry. Jatki nasze zarażaią powietrze trupem rożnego rodzaiu zwierząt. Zarzynamy tysiące wołów , cieląt, baranów, i całą prawie naturę bardziey dla zbytku, iak dla utrzymania życia naszego. Alboź ci dała natura te zwierzęta na to , abyś ie pożerał? Owszem, natura nam dała chleb i owoce ; ale niechcąc na nie pracować, przyjęliśmy dzikość tygrysow i wilków, które poźeraią inne niewinne stworzenia. O! iakże dobre wzory wybrałeś dla siebie ! Ale iak mogą być ludzie tak dzicy , iż zarźynaią niewinne stworzenia, iakie są baranki? Po wszystkich miastach, i po wsiach wszystkich prawie , są tacy ludzie, których rzemiosło iest, zarzynać bydlęta różnego rodzaiu. Kupują ie na ten koniec, i ta ręka, którą przedtym przedtym lizał niewinny baranek, gardło mu podrzyna. Wół wypracowany w pługu, idzie pod młot rzeźnika , którym go zabiie . Damy nasze, które się tak mocno szczycą czułością, miiaią jatki bez żadney litości. Widok tych trupów , członki ich obumarłe , krew, która się zewsząd sączy, bynaymniey ie nie przeraża. A gdyby w Warszawie takie były mieysca, w których by toż samo robiono z ludźmi , co robią z zwierzętami, czyli Damy twoie tak czułe przechodziłyby tamtędy z podobną spokoynością? Co innego iest widzieć człowieka. Delikatność Dam naszych patrzyćby im nie dała na to, bez litości. Czemuż nie maią podobnego serca ku biednym barankom, które się okrywają wełną, Rozumiesz źe, iż ta litość byłaby nimey chwalebną, gdyby ią okazywały nąd każdym stworzeniem żyiącym? Nie rozumiey kochanko, aby Damy nasze do samych tylko ludzi, rozciągały swą litość, Lubią z natury odmianę, à przez, to łatwo przywiązwa się do innych stworzeń, i większe wnich miewaią upodobanie, niż w tym , coby sprawiedliwiey kochać powinny. Ni mówię nic o mężach, którzy pospolicie nie są milszemi bestyikami dla nich, iak papuga, kanarek, lub piesek ; Czyha nie umieraią z żalu, gdy iednemu z tych stworzeń stanie się co złego, a tym bardziey gdy zdechnie. Twoie Damy , iak widzę, nad temi. stworzeniami okazuią litość , których nie iedzą. Ale coż za przyczyna, że nie iedzą piesków, coż iest lepszego piesek od wołu, cielęcia i baranka, iź z tamtym się pieszczą, a te wyrzynaią ? Ponieważ do takich potraw nie iesteśmy przyuczeni. Przodkowie nasi iedli częstokroć naybrzydsze potrawy, ale psów nigdy nie jadali. Zdaie mi się iź tylko samo przyzwyczaienie czyni różnicę między tobą i samoiedem. Przyznay, iż iesteś dzikszy, niż tamte nieoświecone Narody, one pożeraią nieprzyiacioły swoie, ty zarzynasz niewinne stworzenia bez litości, i śmiesz ie pożerać, bez żadnego wstrętu. Mnieysze daleko iest okrucieństwo paść się nieżyjącym stworzeniem, iak zabiiać ie, dogadzając swemu obźarstwu. Hrabia mięszał do potraw mięsnych proszki, i iakąś wodę, które nrszywał pieprzem, solą, i oćtem. Pytałam się dla czego każdy kawałek mięsa kładł w proszek soli i pieprzu ? Bez tey przyprawy, odpowiedział, mięso nie miałoby tyle smaku, i tyle ostrości, żeby przyiemne było w ustach. Ah ! kochany przyacielu ! nie widziszże , iź natura nie dla ciebie stworzyła mięso, ponieważ bez soli i pieprzu, usta twoie i ięzyk, nie znayduią żadnego smaku. Język twóy iest iak piwniczny, który ci natura dała, abyś próbował co służy żołądkowi twemu. Przyprawą mięsa oszukuiesz twego piwnicznego, i rozumiesz, iż oszukuiąc naturę, czynisz to, co ci ona każę. Widzę, iż ludzie twoiey piwnicy są bezrozumni. Strwożona tą krwawą ucztą, prosiłam Hrabiego, aby mi opowiedział nazwiska tych wszystkich potraw szkaradnych, które były na stole. Jakże nazywasz tę rzadką polewkę, która iest w wielkim naczyniu, którey zapach i para oddech we mnie tamuie ?— iest to wygotowany sok z tego kawałka wołu, który widzisz na drugiey stronie. Zrobiono go przy ogniu długo warząc. — Jakże? toż rozumiesz, iż ogień nie zepsuł tego mięsa, i nie skaził tego istoty odmieniaiąc kolor? Ten sos wyciśniony, nie sprawisz strasznego wzburzenia w żołądku twoim, i nie żółtawi tam kwasu , który cię wzbudzać będzie do dzikości i okrucieństwa, i nadgryzie zdrowie twoie ? Mocno Mocno się dziwuię, iź do tak podeszłego wieku przychodzisz, mając pożywienie z zgniłych potraw, i zepsutego ciała. Obaczyłam kiszki. Z czegóż te rurki czarne, spytalam się Hrabiego? iest to mieszanka, odpowiedział mi, krwi bydląt z ich tłustością, do czego kładzie sie także wiele soli , pieprzu, i korzeni.— Zadrżałam na to. Ah! czyż nie dosyć masz na tym, iź iesz ciało zwierząt, trzebaż ieszcze abyś pił to, co ie ożywia? Jakże! to ten sok czerwony, który płynie w ich żyłach, gasi w tobie pragnienie? Ah ! okrutniku , czemużeś mig me zostawił w moiey piwnicy? Drżę z boiaźni widząc iź żyć musze w pośrzod tych ludzi, którzy się tak obrzydliwemi potrawami karmią. Każdy połmisek nowe iakieś oznaczał okrucieństwo Ale kiszki , i głowa cielęca, naybardziey mig przerażały. Jakże moźesz znaydowaé smak w takim paszkudztwie, iake ma w sobie głowa? Połykasz wszystko ; mózg nawet tego stworzenia , iego początek czucia i ruchania sig, iest twoią potrawą. — Tak odpowiedział Hrabia iemy głowę, nogi, łapy, ięzyk , uszy oczy, serce , płuca, wnętrzności, a czasem i serć z łaski naszych Kucharzów, kiedy kiedy sig opiią. —— Jeszźe także świnię , to zwierzę tak brzydkie , i źęiące paskudztwem ? Ciało iego tłuszcz , krew, ielita, są iadłem bardzo smacznym dla nas. Wszystkie stworzenia staią sig pokarmem dla ludzi. Jemy te robaki, które pływaią w wodzie, żaby, węże, ślimaki, żółwie, — Są także Narody , które iedzą psy, konie, wilki, koty, i inne brzydkie stworzenia. —— Niemasz brzydszego nad ciebie , odpowiedziałam , który to wszystko pożerasz. Zastawiono stoł inszemi potrawami. Obaczyłam koty odarte ze skory i spalone, ptaki, koguty, kury. Te stworzenia tak przyiemne oczom, gdym ie żyiące widziała na folwarku, były szkaradne, i obrzydzenie mi sprawowały. Moy Opiekun z wielką spokoynością odcinał nogi, i skrzydła tych bestyi, i iadł te ćwierci ponadcinane, i cuchnące z wielkim apetytem. Nasyciwszy się dał znak. Zdieto wszystkie połmiski z stołu i znowu go inszemi potrawami zastawiono. Już to trzeci raz widziałam taką odmianę półmisków. Zadziwiona takim zbytkiem zawołałam: O! Przyiacielu, ile przyprawy, ile okrucieństwa, aby uspokoić twóy apetyt! widziałam na stole twoim tyle potraw, ileby dosyć było było aby nasycić to, co ty wsią zowiesz. Nie ma końca twemu obiadowi? Jakimże sposobem twoy żołądek, który nie iest większy iak kieszeń u sukni, może to w sobie pomieścić ? iak sig nie rozpękne od tych potraw , któremiś go nadział? Smród cig opanuie, bardzo sig boię o ciebie. W tym trzecim daniu , nayznacznieysza była łopatka iakiegoś bydlęcia czarna iak sadza w kominie. Rozumiałam, iż móy Opiekun wszystko odda nazad co ma w żołądku , gdy mu przyniesiono tg ćwierć szkaradną, i okopciałą; Alem sig zadziwiła, widząc go iż sig wziął do noża , począł rznąć tg łopatkę , położył kawał iey na talerz, i jadł z niewypowiedzianym obżarstwem. —— Coź to ? rzekłam do niego , ty iesz to brzydkie ścierwo? czyiaż to iest noga?— Iest to łopatka Świnia którą zwiemy szynką. — Ale czemuż iest tak czarna? — Bo wieszarny to mięso w kominie, aby ie dym oczernił. — Toż iesz także i dym? — Nie, ale dla tego to robiemy, Ażeby dym wchodząc w dziurki tego mięsa, mógł ie nadpsuć, a to nadpsucie smak nam sprawuie,i zaostrza apetyt. Dał mi trochę mleczka, które ia znalazłam, iżby mogło być dosyc dobre, ale było nadpalone. i dis t go że było zepsute i nadpalone, i ie podobne było do owey i ewey łopatki, mówił iż było bardzo smaczne. Zadziwiona rożnym mięsiwem, którym brzuch swoy ładował Hrabia, rzekłam do niego: Te damy, o których ty powiadasz, iż są czułe i delikatne, iakże się odważyć mogą przystąpić do ciebie, na ten czas gdy iesz swoy obiad? Gdybyś miał w swoiey kieszeni bulion, głowę cielęcą, mleczko spalone, kapłuna, pieprz, sol, kiszki, zapach tych rzeczy , nie byłżeby dla nich nieznośny ? —Nic pewnieyszego, ponieważ znieść nawet nie mogą oddechu pieska małego, któremu pozwalają ieść mięso.— A czemuż znieść mogą bez obrzydzenia twoy oddech. Dla tego, że my na dwóch nogach chodziemy. Złą przyczynę dał mi Hrabia. Nie maiąc prawdziwey , można częstokroć fałszywą odbyć cudze pytanie. Zdięto półmiski, i iuż więcey nie widziałam mięsiwa. Zastawiono kwiaty, porcelany , zwierciadła , i inne bagatele , których ieść nie można było. Te fraszki miały na sobie owoce, a takie przybranie stokt nazywano wetami. Jadłam owoce, i znalazłam ie bardzo smaczne. Lubię twoy obiad natenczas, gdy go składaią wety. — W ten czas też odpowiedział Hrabia, przyiaźń się nasza odzywa, i żarty wesołe słyszeć się daią. W ten czas człowiek przywrócony nieiako do stanu natury, bawi się słodkim wyobrażeniem wolności, którą utracił. W samey rzeczy, Opiekun moy zdał mi się być na ten czas weselszy , a przeciwnie był smutny, i zachowuiący milczenie, przez wszystkek czas, kiedy iadł mięso. Radość iego przyszła razem z wetami, i stał się dla mnie na ten czas daleko przyiemnieyszym. Cała ta ceremonia obiadu była dla mnie bardzo nudna. Trzy chłopcy dobrego wzrostu służyli nam z wielką usilnością, i jakąś boiaźnią. Spytałam się Hrabiego, jeżeliby ci ludzie byli iego Synowie? Nie odpowiedział są to słudzy moi, którym płacę, aby mi służyli. — Coź im daiesz za to aby ci służyli ? — Ta wielka piwnica rzekł do mnie, nie iest taka iak twoia. Jedni maią iey maleńki iaki kawałek, drudzy zaś nic nie maią. Ci którzy maią kilka linii prostych, lub krzywych, albo też płaskich tey piwnicy, są bogi. Ci zaś którzy nic nie maią, są ubodzy. Tacy się poświęcaią nà to, aby źadosyć czynili, wygodzie, i wymysłom bogatych, tym końcem, aby pieniądze mieli. Pieniądze są metalem rzadkim, i szkodliwym, za który dostać można wszystkiego , czego kto pragnie. — Podobały mi się mocno pieniądze , chociaż więcey ie cenić nie umiałem, iak ściany moiey dawney piwnicy. Hrabia wyłożył mi układ swoy ekonomiczny , dał mi coźkolwiek poznać skarb i dochody wielkiey piwnicy , ale z tego wszystkiego wniostani sobie, iż pieniądze były nieszczęściem ludzkim. Jak tylko wstał od stołu, ieden z tych Chłopców, którzy mu służyli, przyniosł czarną iakąś polewkę w małym naczyniu. Spytałam się coby to było? Hrabia mię nauczył, iż to iest kawa, owoc, który sig u nas nie rodzi, ale go kupuiemy z trzeciey albo czwartey reki, aby nam drożey przychodził. Palemy go nayprzod , potym w proch obracamy, i ten proch gotuiemy w wodzie. Damy nasze leczą sig tą kawą na migrenę, ale często sig trafia, iż nie będąc w czasie, i do smaku zrobiona, sprawuie im migrenę. Wziął potym białą iakąś bryłkę, i wrzucił do kawy. Spytałam sig dlaczegoby to robił? Dał mi skosztować tey słodyczy, którą nazywał cukrem. Kawa, z którey ia skosztowawszy połknąć nie mogłam iest mowi gorzka i przykra, dlatego mieszamy do niey cukier, sprowadzony z Gdańska, płacąc drogo i towar, i komorę, która nas zdziera. Przodkowie nasi nie znali tego wydatku , ale my więcey sobie narobiwszy potrzeb, obeyść sig nie możemy bez niego. Ile przyprawy ! Zawołałam aby dogodzić zbytkowi. Nie potrzebuie tych wymysłów natura. Jeszcze Hrabia nie wypił swoiey kawy, gdy drugi Chłopiec przyniósł mu na długim kiiu iakieś naczynie małe, które napchał zielem. Hrabia wziął ieden koniec kiia tego w zęby, a do naczynia przysunął zapaloną świecę. Przelękłam się niezmiernie postrzegłszy , iż dym wybuchał mu z gęby. Skoczyłam do niego na ratunek krzycząc ile sił mieć mogłam. Hrabia wyiął kiy z gęby , i dym natychmiast ustat. Ah ! Kochanku! coż robiłeś, że z ust twoich iak z komina dym gęsty wychodził? Rozśmiat się Hrabia, i nauczył mię , iż to był tytuń, który kurzą ludzie, aby im więcey lub mniey zawracał głowę. Dla czegóż myiesz gębę ? spytałam się potym. Bo każdy dym robi sadze. Kominy chędożemy wiechami, a gębę płoczemy wodą. Wyszliśmy potym do Ogrodu. Mieysce to to tak przyiemne pierwey oczom moim, zdało mi sig w ten czas posępne, i iakąś wymuszoną postać mające. Las, którym widziała , zgasił ten blask okazałości, która mig pierwey uderzyła w oczy. Postrzegłszy człowieka, który dwoma nożami razem spoionemi , odcinał gałęzie , przystąpiłam do niego, pytając sig Eralgo , za coby tak kaleczył drzewa?—chcę odpowiedział, aby taki kształt miały , iaki im pospolicie daią. Ten wymysł Sztuki zdał mi sig śmieszny. Dziwuię się, tź trzymasz tym końcem ludzi, aby psuli to, co ci pięknego natura daie. Odwróciłam sig w inną stronę, pytaiąc sig grzebiących w ziemi, coby robili. Powiedziano mi, iż chcą, aby na tym mieyscu , rosła trawa drobna. Widziałam darnie , które tam sadzono. Ta robota zdała mi sig byc poźytecznieyszą, niż obcinanie gałęzi, na które długo pracuie natura. Obok tego mieysca widziałam ludzi z nożami na długich kiiach osadzonemi, wyrzynaiących trawg, i z korzeniem ią wydzieraiących. Coź to? zawołałam, tg trawg, którą gdzie indziey cbciałbys rozkrzewić , wytgpiasz w tym mieyscu?—Tak iest. Tam chcg aby zielona trawa bawiła oczy, dla tego lą sa dzić kaźg, ponieważ sig sama nie krzewi, tu zaś chcg , aby ziemia bez trawy została , i dla tego kaźg ią wytępiać, aby nie wschodziła.— — Widzę iź gust twoy iest przeciwny naturze. Niewolisz ią, aby rodziła tam gdzie czczość ziemi czyni ią niepłodnej tu zaś gdzie iest buyna, chcesz w niey przytłumić płodność, aby czczą zostala. Wspomniałam na ten czas Opiekunowi memu o owym lesie miłym , w którym równie oboie tyle podżegaliśmy wdzięków, o owych drzewach częścią wysmukłych, częścią spuszczaiących ku ziemi gałęzie, aby cieniem i zasłoną dawàly przytulenie błąkaiącemu się zwierzowi ; o owych ścieszkach krętych, które nie żelazo, ale chód zwierząt i ludzi porobił, o owym strumyku szemrzącym , o owych wzgórkach pokrytych młodocianym drzewem. Hrabia aby mi pokazał, co sztuka robi ż naturą, zaprowadził mię tam, gdzie woda wytryskała do góry. Prawda, źe to mię bawiło; ale nie zdawało mi się, aby ten bieg wody mógł być tak naturalny, iak gdy strumyk ciężarem swojm spływa. Kanał który miał w Ogrodzie, nie był tak czystym kryształem , iak gdy zatrzymany w biegu swoim strumyk wzdymaiącsię, czyste czyni z siebie zwierciadło; Drzewa iego były nikłe , i podobne do takich wyrodków, iakie są między ludźmi, którym nędza uróść nie dala. Na wszystkich roślinach Ogrodu Hrabiego widać było macochy rękę, Itéra około nich chodziła. Nie bardzo ukontentowany z mowy moiey, zbyt wczas, rzeki do mnie, przeymuiesz ton Dam modnych, gdy w kaźdey rzeczy znayduiesz jakąś naganę. Usiadłszy raz do stołu , gdym iadła z wielką chciwością, wstrzymał mię pokilka razy Opiekun, mówiąc: Potrawy i napóy, które tu widzisz, są dla nasycenia żołądka; z tym wszystkim zwyczay tak każę, aby zachować przystoyną oboiętność. Jedzenie, iako wszystkie inne rzeczy, ma u nas swoie ustawy , które przepisala delikatność nasza, i według których poslępuiemy sobie. Siadamy do stołu, ale me w ten czas, kiedy nam głód dokucza. Zegar rządzi nami, i żołądkiem naszym. częstokroć z przymusu ieść potrzeba, aby dać poznać, iź nam smakuią cudze potrawy. A przeciwnie chocby nam naybardziey głód dokuczał, trzeba się pokazywać z wielką oboiętnością. Przedtym Damy nasze tak były wstrzemięźliwe , iż nigdy ieść nie zaczęły, aź ie pokilka razy proszono. Zwyczay ten w wielu się ieszcze mieyscach utrzymuie. Gospodarz prosi gości, éby iedli i pili, chcąc okazać ludzkość , i dać dowod , iż rad iest w domu swoim. Przystoyność z naszey strony wyciąga, abyśmy nie byli nieuproszeni. — Toż u ciebie przystoyność tak kaźe, abyś obciążał żołądek, iedzac więcey iak potrzebuje Natura ? i udawał człowieka obojętnego na ten Czas, kiedy ci głód dokucza? Twoia przystoyność iełt śmieszna. Chcesz się inaczey pokazywać na oko, iak iesteś wewnętrznie. Na coź ten przymus Natury? Nauczył mię potym Hrabia, co to iest spełniać zdrowie przyiacioł. Wino , które nam zawraca głowę, psuie krew, i podagrę czyni, iest napoiem , który drogo płaciemy i sprowadzamy z daleka. Niedawno był zwyczay, poty pić nim zdrowie przyiacioł, póki tylko siły trzymać siç na nogach pozwalały. Ten napoy rozrozniał nas i godził, leczył i zabiiał, ćmił rozum, i wymownemi czynił. Dziś zrażeni przykładem trzeźwego Króla, nie znamy wesołey uczty , chyba czasem w Piotrkowie, albo w Lublinie, złorzeczemy mu za to, i przeklęstwo nasze dotąd się na Nim prawdzi. sa) Od tego bowiem czasu straciliśmy wesołość dawną, à inne życie inny wprowadziło sposob myślenia. Hrabia sa) O ty ! na Polskim co osiadłszy Tronie. Wzgardziłeś miodem i nie lubisz wina, Cierpisz piiaństwo że w ostatnim zgonie. Z Ciebie gust Xiążek, a piwnic ruina. Tyś Naród z kuflów, szklenic, beczek, złupił. Bodaieś w życiu nigdy się nie upił. Hrabia, wyieźdźaiąc do Wioski, którą miał w bliskości , wziął mię takźe ź sobą. Widziałam wiele zboża, około którego krzątali sig ludzie bardzo znużeni. Jeden z nich który nic nie robił, kazał im naywięcey pracować. Uważałam, iak się go bali, a bardziey tego, co trzymał w rękach, na kształt dwóch kiiow związanych. Czemuż ten okrutnik, spytałam się, sam nie skosztuie tey pracy, do którey inszych napędza? Oh! Przyiacielu, iak serce twoie iest nieczułe na to; Takaż to litość twoia , o którey mi mówiłeś, gdym ci wyrzucała okrucieństwo nad zwierzętami? Także ią rozciągasz do podobnych tobie? Nie dosyć, źe się pasiesz krwią niewinnych bydląt trzebaź ieszcze , aby chleb twoy był zmieszany z potem równych tobie w naturze ? Nie mogłam poiąć, iak ieden człowiek może drugiego przyniewolić do pracy. Coż ęobisz Kochanku, aby ci ludzie w taką się podawali niewolą? — Daię im kawałek ziemi, około którey równie pracować muszą , aby się mogli wyżywić. — Toż za ten kawałek ziemi tak ciężko pracuią? Odbierz nazad twóy dar okrutny, lepiey dla nich będzie, gdy cię opuszczą, i poydą gdzie in dziey szukać pożywienia.—Każę ich ścigać wszędzie, bo są moi poddani. — Któż ci to prawo dał nad równemi tobie? Moźeszż być być bespieczny w twoiey piwnicy, przeciw rozpaczy tych nędznych?— Są na to prawa i kary , odpowiedział Hrabia. Człowiek wkładaiąc jarzmo na zwierzęta przyuczył się pomału i sam ie nosić. Ta piwnica, w ktorey mieszkasz ze mną, tych ludzi ręką stanęła. Te bydlęta, które mi slużą do pożywienia, ich pracą są wychowane. Ten ogrod, który nas bawi, iest skropiony ich, potem, gdy go zasadzali. A chociaż wszystko co mam ich pracy winienem, mogę jednak czynić z niemi co mi się podoba, cały ich maiątek iest moim, sprawiać się nikomu nie będę , gdy im wszystkko odbiorę. — O ! okrutniku, nie masz takiego prawa. Serce chyba twoie stanowi takie okrucieństwo. pozwoliłam żalowi memu wszystko wyburzyć, co mi przyszłodo głowy. Hrabia się na to roześmiał. Poznałam iż są Ludzie , którzy źyią w wygodach, drudzy zaś dla tego pracuią, aby pierwsi nic nie robili. Powrociwszy do domu zastaliśmy wiele skrzyń na śrzodku dziedzińca, które znoszono do iedney piwnicy. Hrabia to obaczywszy , rzekł do mnie: Widzsz Kochanko, w co się obraca zboże, około którego z tak wielką pracą chodzą poddani moi Rozumiałam iź rzecz iakaś osobliwsza była, godna znoiu tych nędznych ludzi. Z wielką ciekawością spytałam się , coby w tych skrzyniach było? — To, skazuiąc na iakieś brzydkie robaki, są minogi , tu w tym naczyniu Sardele , tu : Śledzie , tu : Salsesony , tu Kawa, tu: Cukier, tu rożne Korzenie, tu; Sery Limburskie, Holenderskie, Szwaycarskie, Parmezany, tu: Oliwa Prowancka, tu: Piwo Angielskie, tu: Wino Champańskie, Burgońskie , Ryńskie , Cypryiskie , Malaga .... tu: Woda Spaska, Salcerska Egierska . . . które nam każą pić Doktorowie, gdy się nam zdaie , iż chorujemy, tu ; ... Przerwałam Hrabiemu , pytaiąc się nacoby się to wszystko przydało. Jakiem zdziwiona była uyrzawszy, iż te wszystkie rzeczy były, aby zieść i wypić. Więc brzuch twóy, rzekłam, pochłonie to wszystko zboże, któreby wystarczyło wyżywić owych nędznych ludzi? Rozumieszże, iż zbytek twóy nie iest przyczyną nędzy tych ludzi ubogich? Gdyby zamiast wody, którą tu ubodzy piią, szukał każdy dla siebie tey , która płynie w tych krajach, zkąd te sprowadzono wymysły, miałźebyś na ten czas tyle nawet chleba, abyś się wyżywił? Hrabia był, iak my zowiemy , grzeczny dla dla kobiet, ktokolwiek iest taki, przyuczy sie nie uważać na ich zrzędy. Zieżdżano się iak rzadkie iakie zwie Z dwóch Karet wysiadło pięć Dam, Ciekawość iest łechcenie naywię Te Da Nazaiutrz kazał wieść rozsiać po całey okolicy , iź przybyła do niego Panienka z Nowey Zemli. Słyszano iuż coś wszędzie o mnie , bo pospolicie wiedzą niektórzy lepiey , co się w cudzym domu dzieie, aniżeli u siebie. zewsząd , aby mię widzieć , rzę. które mocno były ciekawe, aby mię oglądać , które płci naszey dokucza, my nayprzod się zadziwiły, widząc mię żem była pięknieysza niż one. Zaczęła się rozmowa, zamykaiąca cały inwentarz stroiu, który miałam na sobie, Każda coś mi naymilszego powiedziała. Jedna mię z nich spytała , iak mi się podoba Polska ? Druga — kazała mi się dziwić gustowney sukni, którą miała na sobie, Stara Podczaszyna rozmawiała zemną o waporach, i spasmach, a potym o piesku swoim, iź był bardzo rozumny. Naymlodsza z nich prosiła mię o radę , iakimby sposobem dać poznać Rodzicom , aby ią za mąż wydali. Mam iuż kochanka, ale się z nim widywać me mogę, ani pisać do niego. Zdziwiło mię to , iż potrzeba przypominać Rodzicom, śby córkę wydali za maź, która niechce długo zostawać Panną. Koniec naszey rozmowy były słowa przerywane żadnego z sobą zwiąsku niemaiące. Czasem uśmiech, czasem westchnienie, a nayczęściey Wachlarz rozmawiał za nich. Każda miała słabe zdrowie , każda ieździła szukać go za granicę, i powróciła z obietnicą prędkiego znowu powrotu. s Gdyśmy się dobrze nanudziły , poczęło coraz więcey przybywać gości. Po długich ukłonach , i rzadko przerywanym milczeniu , podzieliła się Kompania na kilka mnieyszych, siadaiąc około stolików. Każdy wziął w ręce , iakieś kawałki papieru, bardzo brzydko namalowane. Bawiono się niemi przez trzy godziny, przewracaiąc ie z wielką uwagą. Przechodziłam się z iednego mieysca nś drugie uważaiąc coby to było. U iednego stolika cztery osoby , między któremi był oraz Hrabia, głębokie zachowały milczenie ; Widać było na twarzy każdego, iż coś wielkiego myśli ; czasem tylko powtarzał to, iakieś dzikie słowa : trefle. . . . carreau .... atout devoir .... deux d honneur .... trois levées .... au cri ... . Partie .... Robert .... Przeszłam się ztamtąd do drugiego stolika, gdzie mi się zdała Kompania weselsza. Obaczyłam kupę złota z którey ubywało i przybywało. Każdy twarz inszą prezentował na przemiany bladł, albo się rumienił. Gdy kupa złotą znaczniey się powiększać poczęła, ieden rozgniewany poszedł narzekaiąc , iż go piątka trzy razy oszukała. Ten gniewał się o coś na Króla ; tamten rozdarł Asa. Koniec tego wszystkie.go był taki, iż nie kontenci z siebie witali wszyscy z mieysc swoich. Gdy się roziechała Kompania , spytałam się Hrabiego , coby to były za głupie Kobiety? — Są to Damy modne daiące ton wszędzie w posiedzeniach, i znaiące się na dobrym guście stroiu. Powinnaś mieć sobie za honor, źe ci oddały wizytę. — Coź to za honor, tysiąc głupstw nagadać, i tyle śmiesznych zadać pytania , ieżeli Damy w moim kraiu ubieraią się à la Malboroug? ieżeli chłopcy są grzecznieysi i ładnieysi ? ieżeli pieski są piękne? ieżeli chce się nauczyć nuty na piesnkę, którą śpiewała piastunka Delfina?.. Twoie Damy modne są śmieszne głowy; bardziey mi się podobała żona twego kmiecia, która ma staranie o wychowaniu swoich dzieci, i o swoich kroyach. Czymże się zaprzątaią twoie Damy modne? — Niczym , toż samo robią po wszystkich domach, co robiły u ciebie. W domu swoim nudzą, sobą, dla tego rzucaią to więzienie, i szukaią gdzie indziey dla siebie rozrywki.—Jakaż dla nich rozrywka odpowiedziałam ieźeli się tak wszgdzie bawią iak u mnie, ich zabawa iest nudna,i przymuszona wesołość. Spytałam sie potym Hrabiego, iakieby to były Xiążki brzydko malowane , któro przewracano przez trzy godziny. — Są to powiedział mi Xiążki, które nas uczą iak mamy być oszustami, iak mamy tracić czas, pieniądze, i honor, a Xiążkami, które masz w swoiey Bibliotece. Pan Podstoli , którego czytałam niedawno, więcey by mię zabawił, niż twoie brzydkie karty. Tenże to sam zrobił twoie karty, który tę Xiążkę nspisał? Nie, odpowiedział Hrabia, Autor tego pisma ma piękne przymioty umysłu, ten zaś, który zrobił karty, iest człowiek bardzo pospolity. Każdy chwali staroświeckie obyczaie, które w tym Dziele yndzi odmalowane, iednakźe iest mało ta często przyprowadzili nas do tego , iź się zabiiamy. — Czegóż się bawicie tak szkodliwemi Xiążkami? Dlatego, aby się rozerwać, kradnąc grzecznie jeden drugiemu pieniądze. Chęć zapaloną do gry, iest skłonnością uczciwego oszusta, — Czemuż się nie bawisz temi Polacy albo czytali o Przodkach swoich, albo Buchali , gdy im o nich mowiono.; Nie znano tey nudney zabawy , która się stała teraz powszechną dla każdego wieku i stanu. Dzieci bawią się kartami. slisi nasi graią w nie, wysiadłszy na brzeg Wisły. Żołnierze w swoich Koszarach, Officierowie w swoich schadzkach, nakoniec od bogatych Prałatów ta piękna zabawka przeszła aź do nayuboźszych krat Klasztornych, i nie ma tak głupiego, któryby na tey Xiążce czytać iakokolwiek nie umiał. Można mówić, iż Autor tey zabazgraney Xiążki uczynił się nieśmiertelnym. Zgromadza ludzi do siebie, zaprząta ich myśli, sprawuie im iakąś rozrywkę, i bardziey ich ciągnie do siebie, niż wszystkie Xiążki, które dotąd wyszły. Moda która nam odmienia stróy, pomieszkanie, i sposob myślenia , wprowadziła także zagraniczne figury ; Na mieysce Panfilów, Kinalów, Kralek, nadały Asy, Damy, Walety. Chapanka ustąpiła Lombrowi, Bisz Faraonowi; Jeszcze mieyscami, po głębokich Prowincyach, Pikieta, i Kasztelan, utrzymuie dawne Tuzy, i Panfile , przybrane w ferezye flangreckie ; Ale tam, gdzie ton dobry przeszedł iuż z Paryża ; nayprzod Tryseta , potym Lombr, teraz Wilk Angielski, wprowadził : Pique Trefle, zamiast Wina Żołędzi. Nie mogłam inaczey osądzić u siebie , tylko że ludzie tacy są bardzo głupi, którzy większą część życia swego tracą na przewracaniu Waletów Pikowych, i treflowych, i o nie się czasem zabiiiaią. Czterech potym młodych Kawalerów przybyło , oddaiąc Wizytę Hrabiemu, wchodząc trzymali iedną nogę z przodu , a drugą z tyłu, zgięli się nakształt obręczy, przystąpili do Hrabiego, i przytknąwszy twarz swoią do twarzy iego, odstąpili na krok. Jeden z nich rzekł tonem htuiącym się: Ah kochany Hrabio! iakźe moźesz żyć tak samotnie? czyż się godzi tak osieść na wsi, aby nie myśleć o tym mieyscu uciech i wszelkich zabaw iakim iest Warszawa?Obrociwszy się potym do mnie: Tenże to (rzecze) zagraniczny kleynocik ? Dalibóg piękna .... Obskoczyli mię w koło, zadaiąe iednym tchem tysiąc pytań. Wieszże Pani: (rzekł do mnie ieden) iak u nas w Warszawie drogo popłaca piękność? Jak grzeczni chłopcy? iak źyiemy Jans saçon? Hrabio! iakźe ci się udaie to ładne stworzenie? Powiadano nam iż iest z Nowey Zemii. Ten kray nie iestże blisko Georgii , gdzie się rodzą naypięknieysze dziewczęta ? Muszę tam iechać .... Takie stworzenia warte są ciekawości ludzkiey. . . Dałbym połowę ni piątku mego, gdyby przyłączyć można Kray ten do Polski. . . Wielka szkoda , żig Przodkowie nasi, zwycięstwa swoie obracali ku północney stronie, chciało im się morza, zamiast skarbu , który, mieli przed sobą. .. . Powiedzże mi moia Bogini ; iestże tam wiele grzecznych chłopców?—Nie słyszałażeś czego o Warszawie , iak się tam bawi młodzież? Rzadko się teraz was zawadzi, nie ma iuż Sarmatyzmu , wszystko iest w tonie Paryskim. . . . Coż ci się zdaią fontizie zamiast sprzęczek u moich trzewików?. . . Tę Kamizelkę mam od iedney Markizy dobrey moiey przyiaciolki z Paryża . .. Ah iakieź tam mody... Przywiozłem z soba kilka nayświeższych; iuż ie Dziewczęta noszą.— Nic na to wszystko nie odpowiedziałam temu Jegomości. Jednakże on rozumiał, iż się do sytu nagadał. Drugi maiąc fizyonomią człowieka głęboko uczonego, przystąpił do mnie, i tak mówić począł : Rymopisowie siebielubni słodkopłodnemi Rymoplotami wielbią Krasnotwarze Boginie. Nie iestem skrzydłoruchy, abym wbiwszy się w szumnodumne wyrazy Kwiatorodny uwił ci bukiet. Ale czytałem w Xięgopisach Nowożytnych, iż ludzkolubność daie im przytułek cnotorodney wolnomyślności. Niech podłomyślni żyią Xięgokractwem, ia w zaciszku sercowędną oddaiąc czołobitność, na śpiżokutym, i niebotycznym Ostrosłupie Pamiętnika twego umieszczę. b) Miałam iuż odepchnąć, od siebie tego waryata , gdy tym czasem trzeci przystąpił, gadaiąc mi o modach. Podczas bytności moiey w Paryżu naymodnieyszy był kolor Pchły, po którym w krotce nalepił kolor Pchły w połogu, nie długo potym łayno gęsie podobało się całemu Narodowi, ś od Francuzów i nam się Polakom dosłało. Zarzucono łayno gęsie , iak nastało błoto Paryzkie. Po nim kaka Delfina zdobiło naymodnieysze Damy. Teraz Malboroug ton daie ; iednakże korrespondent móy donosi mi z Paryża, iż w krotce mamy się spodziewać świeższey mody. Długo ieszcze prawiąc mi o równie ciekawych rzeczach iak iest łayno gęsie, i kaka Delfina, skończył na tym, iź chcąc być dobrze upudrowanym, trzeba aby sam pył pudru iak naydelikatnieyszy padał na fryzurę. Czwarty, który ustawicznie wzdychał, przystąpił do mnie mówiąc: Serce moie sb) Wszystkie te słowa są wyięte z wierszow iednego Poety, i teraźnieyszych niektórych Autorów. wstrzymać w sobie nie może, nayźywszego uczucia , które mu sprawuią twe wdzięki.... Tyś Pani życia moiego... Niechay umieram u nóg twoich.... Nie ma równey piękności pod slońcem . . . Uroda twoia Pani warta iest odbierać hołd od świata całego... Żywość cezu twoich gasi nayźywsze światło gwiazd świetnych. Co za rączka Co za nóżka?. . . co . . ab ! umieram gdy patrzę na ciebie. . . Cóż to nic mi nie odpowiadasz na to Bogini moia? Maszźe iakowe skrupuły, które cię wstrzymuią? Ah nie bądź tak okrutna nad tym, który ci serce swoie oddaie . .. Ty szczególnie władać nim będziesz ; dla ciebie żyć i umierać pragnę. Tysiąc ieszcze głupstw podobnych ci ichmość powiedziawszy, odjechali, rozumieiąc iż to , co do mnie prawili, głowę mi przewróciło. Spytałam się Hrabiego , iakieby to były półgłówki? — Są to Kawalerowie z dobranych kompanii, i bardzo pięknie umieiący ie bawić. Twoia piwnica ma też wiele w sobie podobnie zabawnych iudzi? — Większa część młodych rozumie, iż przez te przysady podoba się Damom. Uczy się tych dziwactw, albo za granicą od lekkomyślnych Francuzów, albo się też i w kraiu sposobi, na głupich w podobnym rodzaiu Poprawia się iednak z wiekiem, albo na ten czas, gdy widzi, iż z tego słuszni ludzie szydzą. Jakimże to ięzykiem mówił do mnie jeden? rozumiałam iź miał pomieszane zmysły, prawiąc mi iakieś androny. — Są to nowe słowa Polskie na które się teraz pospolicie sadzą piszący, niekontenci z tych, które są w używaniu. Przytułek zdał im się lepiey brzmieć, niż; przytulenie; Krasnotwarzy więcey znaczyć niż urodziwy. Ludzkolubność mocniey wyrażać niż: ludzkość albo miłość ludzkości. Zbogacenie mowy przez wynaydowanie słów takich których nasz ięzyk nie ma, iest bardzo chwalebne ; ale mnożyć nowe zamiast tych, które są w używaniu, mamy za bakalarstwo. Wizyty, które nam oddawano, mnie i Hrabiego nudzić zaczęły, kazał więc , aby iuż nie przyimowano gości. Odźwierny odsyłał wszystkich , powiadaiąc iź Pana nie ma w domu. Nie wiedziałam ieszcze, iż tym sposobem można sig pozbyć gości, i źa to kłamliwo iest exkuza ludzi wielkiego świata. Zostawszy sama z moim Opiekunem, nie byłam bez rozrywki. Przyniesiono Gazetę, którą mi, Hrabia tłumaczył, ponieważ była w Francuskim ięzyku. Zdziwiłam się słuchaiąc Cesarzowa Jmość wyiechała dla odmiany powietrza........... Królowa Jmość iest od drugiego miesiąca w ciąży. ... Sułtan wszedł do Seraiu. i Xiąże Stathuder dostał kataru.. . . Baron Kugenstein powrócił do Kraiu swego , po kilkoletniey podroży. ... Don Xavèrio Machabeo Antonio Santchez de la Cerdaoscanos y chantrava riosy bedulos, nakrył głowę w przytomności Króla Katolickiego. Lord Rosbibrotown otrzymał podwiązkę od Nayiaśnieyszego Pana..... Jmość Pani Joanna Franciszka de Coup te en lair Margrabina de Coutrechamp umarła w dobrach swoich dziedzicznych w Gaskonii ia tego miesiąca roku wieku swego 87 iest ostatnia z domu de Courte saille. .... Xiężna de Wirwurdwen powiła Corkę którey dano imiona Chrystyna — Teressa Karolina Marianna Pentecote — Joujo Anastasia........... Te głupstwa zdawały mi się osobliwsze w swoim gatunku. Spytałam się Hrabiego; Dla czegoby czas proźno tracono pisząc takie dzieciństwa — Interessuie nas to mocno wiedzieć o tym wszystkim, cokolwiek się przytrafi ludziom znacznieyszego urodzenia Którzyż to są ludzie znacznieyszego urodzenia ; spytałam sig Hrabiego? alboź nie wszyscy iednym się sposobem rodzą ? Wszakżeś mi powiedział, iż wszyscy ludzie pochodzą od iednego człowieka — Tak ale nie wszyscy mamy Przodków którychby sława spływała na potomków ; Tacy tylko są Szlachetnego urodzenia. Każdy im cześć oddaie, dla dawności Imienia, które noszą na sobie — Ludzie w twoiey piwnicy są śmieszni. Szanuią syna dla tego , że miał poczciwego Oyca. Znać iż nie stoią o to, aby sig każdy starał być poczciwym. Cóż uczynił Don Xaverio—Machabeo Antonio — Sanchez — de la Cerda — los — canosy chantra varios y bedulos , źe was obchodzi wiedzieć , iż nakrył głowę ? Albo źe Pani Joanna Franciszka źe 87 roku wieku swego umarła ? — Prawda, ale Gazeta de Courteen lair Margrabina de Courte — champ, iest iak furman z Warszawy do Krakowa , czy z ciężarem, czy prożno, musi powracać. Ta piękna piwnica, iey zieloność, i drzewa, coraz bardziey ozdobę swoią tracić poczęły. Deszcze wielkie opuściły się, rzadko widzieć było pogodę; słońce krocey iak przed tym świeciło. Zimne wiatry wygnały łagodny Zefir, a z nim wszystkie owady zniknęły Ta odmiana smutek we mnie sprawiła. Rzekłam więc do Hrabiego : Twoią piękną piwnicę smród opanuie. Twóy Pan, zapewne myśli ią zepsuć, albo też nie chce iuż więcey o niey mieć starania. Nie lękay się kochanko, odpowiedział Hrabia , nastaie brzydka pora roku. Wyłożył mi potym odmiany czterech części roku, które następuią po sobie. Wkrótce Piwnica stała się pustą. Ptastwo otępiało. Strumyki, których hałas mocno mi się podobał, stanęły w biegu. Płatki białe padaiące na ziemię , przykryły ią. Wiatry codzienne i przeraźliwe , zmieniły naturę; Ah ! Opiekunie, toż tylko do czasu, który prędko przeminął, zapatrywałeś się, na piękność twoiey piwnicy? Jakąż ci uciechę przynieść może ta białość okrywaiąca ziemię? i te zimna, które cię wpgdzaią do twoiey lepianki? Pocieszył mię Hrabia nadzielą przyszłey wiosny, a naybardziey tym , iż każda pota pora roku, ma swoie uciechy. Gdy raz siedziemy około komina, w którym z ciekawości uważałam ogień, iak drwa pożerał, dano nam znać o gościach. Wybiegłam z Hrabią, na hałas, który się stał na dziedzińcu. Kilkoro rozmaitych zwierząt, przywiązanych do koni, stanęło przed Pałacem. Nastał natychmiast brzęk, który nas głuszył A nayprzod z Wieloryba wyszedł iakiś Kawaler, witaiąc się z Hrabią, potym z Orła z Łabędzia, z Bociana, i z Jaia czterech wyskoczyło. Weszliśmy do pokoiu , ia w wielkim zadumieniu z tego, com widziała, oni zaś opowiadaiąc przypadek Hrabiemu, który się , im zdarzył w drodze. Dowiedziałam się , iź iednego z nich siedzącego w Gryfie spotkało nieszczęście , iź potłukł się szkaradnie, i złamał sobie nogę. Ciekawość mię brała spytać się , iaka gwałtowna potrzeba przynagliła ich do tey podroży , alem się dowiedziała z ich dalszey mowy, iź dla rozrywki, chcąc zażyć sannę y , wyiechali odmrażać ręce , i łamać nogi. Uspokoiłam się na tym ; widząc iuż tyle razy równie wielkie głupstwa, które się trzymały głów ludzkich. Goście nasi uproszeni od Hrabiego zostali do iutra. Cała rozmowa, ponieważ sam Hrabia lubił polowanie, była o łowach. Zgodzili się wszyscy polować nazaiutrz. Hrabia uczynił do tego wszelkie rozrządzenia. Przez całą noc gadano o tym, czego zrozumieć nie mogłam, slyszałam słowa czgsto powtarzane : miot. . . trop . . . farba . .. trąba ... soki . . . kita . .. osmyk. . . . Domyślałam się , iź to był ięzyk myśliwski. Nauczono mig, źe sig nie mówi bekas tłusty , ale oblany zaiąc skromny, Kuropatwa piczna .. . Dziwowałam się, iak można było tak długo rozmawiać o tym, co mig iuż nudziło. Jeden z Kawalerów opowiadał przypadki , ile razy potykał sig z Niedźwiedziem, iak zręcznie i odważnie z łap mu się wymknął, iak go ten gonił, iak on uciekał, ile dzików z rąk iego poległo, ile razów śmiertelnych poniosł na polowaniu. Ah ! kochany Opiekunie! zawołałam, gdy goście spać poszli, rzegoż życie twoie wystawiać masz na niebespieczeństwo ? Poczęłam go prosić i zaklinać, aby został w domu. Hrabia aby mię uspokoił, nie bóy sig rzecze kochanko, iest to sztuka myśliwska łgać, iak kto może naylepiey. Ledwie świtać poczęło, Opiekun móy chcąc abym nabrała takiego przywiązania do łowów , iakie maią niektóre Damy nasze , namówił mię , abym z nim iechała , źe zaś miał staranie o zdrowiu moim, kazał przynieść dla mnie iakieś zwierzę , abym ie włożyła na siebie, spytałam sig, coby to było? — Powiedziano mi, iż to są skóry z lisów pobitych , które odarto , aby się odziewać niemi. — Zadrżałam na te słowa. Jakże się nie wzdrygasz brać to na siebie, co ci przypomina gwałt twóy i okrucieństwo ? Gdybyś widział kogo odzianego skórą, którąby zdarł z człowieka podobnym prawem przemocy, czylibyś nie zadrżał na to okrucieństwo ? — Natura , odpowiedział Hrabia, stwarzaiąc człowieka bez odzienia , dała mu dowcip, aby szukał okrycia, zdzieraiąc ie ze Zwierząt. Wełna daie nam suknie , skóry odarte z wołow i koni obuwie, z psów, sarn, ieleni, łosiow mamy rękawiczki , i meble do siedzenia , z lisów, wilków , niedźwiedziów. kotów, i innych dzikich zwierząt, futra. Ten który ma pięknieysze skóry zwierzęce, i z lepszey wełny suknie, zadziera głowę do góry, i chce aby mu się bardziey kłaniano. Jakoż pospolicie bardziey tego poważamy, który się okrywa rysiami, niż tego, który ma na sobie barany. — Wielką masz przyczynę pysznić się z cudzey skóry. Kawka w pawich piórach iest twoim obrazem. Pozwoliłam prawda, aby mię okryto lisami, gdy mi mróz dokuczać począł, ale poiąć tego nie mogłam, iąk się można z cudzey skóry pysznić. Naypierwsza rzecz, którąm widziała przy przyiechawszy do lasu były sieci, i ludzie bardzo mizernie okryci, których łaiano o to, iź zacierali ręce, i tupali nogami. Kazano im dać cicho, i zwierza nie straszyć. Jeden na koniu marie na sobie iakies rzemienie , trzymał kilka wiązek psów i coś do nich rozprawiał. Weszłam w las z Hrabią , który wziął z sobą kiy, podobny do owego, skąd puszczał pioruny. Usłyszałam nayprzod, iź ktoś przeraźliwie beknął, potym krzyczeć począł, i często powtarzać: Wahias: . . W krotce zaczęły psy szczekać. Spytałam się Hrabiego, dla czegoby szczekały ? — Nauczył mig, iź tylko przy domu psy szczekaią, w kniei zaś graią, wkrotce zaczęły się pioruny. Mnie boiaźń brała nadzwyczayna , a gdy się oglądam w itg strong, którgdym przyszła z Hrabią, huk piorunu o ziemię mną uderzył. Przyszłam do siebie, a o kilka kroków obaczyłam zwierzę iakieś, które sobą tłukło. Hrabia bił ie nogami, wielką radość pokazuiąc w twarzy. Narzekałam na siebie, źem śig dala namówić na to okrucieństwo. Ręce , i twarz Hrabiego, krwią tego zwierzęcia zbroczone, czyniły go oczom moim poczwarą. Czekałam końca z wielkim upragnieniem. Przecięż noc nadchodząca , odłączyły nas od tego zgiełku psów i ludzi, Przyiechałam do domu zgłodniała , i przeięta zimnem , przeświadczona u siebie , iż połowa nie iesi iedną z naygłupszych uciech. We dwie godziny po przyieździe naszym, z wrzątkiem i ustawicznym beczeniem powróciła cała kompania. Wyszłam z Hrabią oglądać zwierzynę. Gdy lię iey przypatruję, ieden z służących Hrabiego szepnął mi do ucha , abym upatrzywszy Pana w dobrym humorze , powiedziała mu , iź poiedynek uplątany w sieciach, wybiwszy się, zabił na śmierć chłopa. Krzyknęłam na to; Hrabia uwiadomiony, zdał się bydź dosyć czuły; Naybardziey iednak żałowano zab tego Zagrała. Był to naylepszy ogar, który pierwszy poprawiał w kniei, iak psy ucięły. sc) Nazaiutrz goście pożegnali się z nami. Hrabia chociaż był bardziey staroświecki, niż modnego świata człowiek, wiele iednak widząc we mnie do poprawy, umyślił lia lać się o iaką słuszną kobietę, któraby mi inspirowała (tak mówią) sentymenta wielkiego świata, uczyła maniery, i tey skromności, którą maią Damy dobrze wychowane. ) Wyraz myśliwski, chcąc powiedzieć; pierwszy trop znalazł, gdy go inne psy straciły. Przypadek zdarzył, iź Pani Gentilavnour przeieźdzaiąca tamtędy, znaioma Pani Podczaszynie, podjęła się bydź moią Guwernantką. Ta Madam lubo z twarzy iey smutek iakiś czytać można było , tak iednak udawała welbłą, zabawną, i wiele gadającą, iż nam oboygu przypadła mocno do serca. Umiała iakokolwiek nasz ięzyk, a błędy , które czyniła s iak zwyczay mamy Polacy , śmiać sig z źle mówiących były dla mnie rozrywką. Pani Gentilamour (nie chwaląc się) znalazła we mnie Panienkę powolną, i zdatną do wszystkiego. Zaczęłyśmy naukę od ukłonu, stawiania nóg, i okazywania wdzięków. Nauczyłam się wkrotce drgać, iak robią niektóre Damy, kiedy się kłaniaią, posuwać nogi, poglądać z oka z przymileniem, wzdychać w zamyśleniu, uśmiechać się wdzięcznie, trzymać ręce iak naynaturalniey przed sobą, podawać ie z wdziękami do pocałowania, zwiiać i rozwiiać wachlarz, i nim całą konwersacyą odprawiać. Pani Gentilainour opowiedziała mi wszystkie pożytki które przynosi uroda. Poznałam, żem iest szczęśliwą, że wolno mi było gardzić wszystkim, i o nic wigcey nie stać, bo wszystko usłąpić powinno urodzie, która pospolicie bywa naypierwszym celem wy Śmiey się WPanna z tego (mówiła do mnie) co ci kto prawić będzie, iż Edukacya płci naszey zależy nä tym, aby z przymiotami ciała, łączyć duszy i serca Naypierwsze staranie nasze to bydź powinno, aby się podobać płci męskiey. Powierzchowność, która teraz naybardziey zastanawia oczy, iest pierwszyni wstępem do przypodobania się. Dama, która chce grać wielką, rolę i odbierać hółd od wiebicielów , którzy ią otaczać maią , starać się powinna o to , aby ią suknia w niczym nie pokrzywdzała. Ta modnie, i gustownie zrobiona, daie ton w naypierwszych posiedzeniach, obraca na siebie oczy, ciągnie za sobą orszak adoratorów, i suszy serca rywalek zazdrosnych. Stuka podobania się , nowe coraz wynayduiąc mody, tyle slownik stroiu naszego powiększyła, iź trzeba na to głowy spokoyney, i niczym więcey nie zaprzątnioney ażeby wszystko spamiętać. Gniewa mię to, gdy styszę w tym Kraiu mówiących,, Córkg, moia niech zna go „ spodarstwo, niech będzie dobrą żoną, i ,, dobrą matką.,, Piękny sposob życia dla Dam dobrze urodzonych ! ośieść na Wsi iak kmiotka , znosić dziwactwa Męża , i męczyć się z motłochem dzieci. Dama znaiąca urodzenie swoie, do tego się zawczasu sposobić powinna, aby żyć mogła na wielkim święcie, poznała gust dobry w Ekwipażach , stroiach , meblach, i pomięszkaniu; umiała bawić siebie., i liczną kompanią. Ah ! iak w tym Kraiu są mizerne zabawki ! Szczęśliwy, kto źyie w Paryżu! wielość rozrywek, na które się tam dowcip ludzki sili, ledwie tyle czasu pozwala, aby się zastanowię nad ich wyborem. Damy nasze nie znają innego zatrudnienia, tylko gotowalnią, słodkie posiedzenie i Teatr. Częsłe opisywanie wygodnego życia W Paryżu sprawily we mnie chęć osobliwszą, abym kiedyżkolwiek oglądać mogła to mieysce uciech i roskoszy, im mniey widziałam dli subie nadziei, tym bardziey do mego wzdychać poczęłam. Przyiaciołka mola stworzona do rady, taką mi w pomieszaniu moim dawała: Póki zostaiesz pod władzą Opiekuna , trzeba udawać we wszystkim obojętność. Stan Panieński iest stanem przymusu i niewoli. Słodziemy go sobie nadzieią przysziego pestanowienia , i nadgradzamy tę niewolą samowładnością, poszedłszy za mąż. Gdy cię los w tym stanie umieści, staray się zaraz W pierwszych początkach przewrócić głowę Mężowi. Wciągay go w niepotrzebne wydatki ; Obrzydzay mu gospodarstwo, i życie wieyskie, ciągniy go do Warszawy, à ztamtąd iak zakosztuie cóźkolwiek rozrywek, łatwiey się nakłonić, aby porzucił swóy Kray dziki , i iechał do Paryża. Jeżeli mimo tego twardym się pokaźe , (iak bywa wielu Mężów ) Żona dobrze edukowana znaydzie i ta to sposoby. Częste migreny , spazmy i wapory, które udawać potrzeba, są naymocnieyszym dla Mężów attakiem ; a umizg slodki, i prezent dla Doktora, dokaźe na koniec reszty. Wpanie Hrabio (odpowie Doktór domowy) zdrowie mości Dobrodzieiki iest delikatne. Powietrze Kraiowe wcale tey nie sluży. Trzeba rozrywek, bo to ieden iest sposób uleczenia spazmów. Życzyłbym, aby Pani iechała do Sjpa , Rada domowego Doktora iest iak wyrok Boźyszcza. Gdy go zatrwoży niebespieczeństwem życia twego, naślesz ieszcze przyiaciołki swoie, które podobnie iak ty myśląc, suszyć będą głowę Mężowi nie słuchaiąc tego wszystkiego, co on o intelekach domowych prawić im będzie. Po dasz mu nakoniec proiekt, iż ponieważ interesa domowe wyciągaią iego bytności, znaydziesz sobie iakiego przyiaciela, z którym tę podroż nudną odprawisz. Mężowie nie bardzo radzi stuchać takich proiektów. leit to dla nich bodziec, mocno poruszaiący. Przystanie na wszystko Pan Mąż, byleby ten przyiaciel nie iechał do Spa. Jak tylko tego dokażesz, łatwiey ci będzie wyciągnąć go ztamtąd. Poiedzio dokąd ci się podoba , gdy wpadać znowu poczniesz w Spazmy i wapory, albo mu pogrozisz rozwodem. Pani Gentilamour do tey nauki o wielkim świecie , i dobrym sposobie życia, chciała była łączyć czytanie Dzieł Teatralnych , i nayzabawnicyszych Romansów, ale nieumieiętnosć ięzyka, była mi na przeszkodzie. Poznałam iednak z opowiadania iey, co to iest bohaski sentyment, i heroiczna intryga miłości, a ztąd tak wielką chęć do czytania Dzieł podobnych zabrałam, iż imaginacya moia napełniona była męstwem Julianny, statecznością Heloizy, rozrzewnianiem się Pani de Wolmar, i długim doświadczaniem Anieli. Przez miesiąc ieden ciesząc się ssodkim obcowaniem Pani Gentilamour, iedney nocy iią,i cokolwiek mogłam piieć droźszego 2 su z sukien, utraciłam. Ta Dama, iak dowiedzieliśmy się potym, miała swoie różne przypadki, nayznakomitsze te były, iź przy iechała z Paryża z iednym Kawalerem Polskim powracającym z Woiażu; od niego uszła z iednym Kapitanem, który ią porzucił. w drodze powracając do Kraiu swego. To było przyczyną smutku, który w niey upatrywałam, a rozpacz i potrzeba, przynagliły ią zostać Guwernantką. Ale iak tylko powzięła wiadomość o swoim Kochanku porzuciła Dom nasz, i udała się za nim do Chersonu. Zostałam sama. Hrabia znudziwszy sobie życie wieyskie , umyślił iechać do Warszawy. Przystałam na to chętnie, bo mi o tym kilka razy przyiaciołka moia mówiła, iź tylko urodę mieć potrzeba, aby się podobać w Warszawie. Po kilku dniaeh podróży, obaczyłam na iednym popasie, sześciu wielkich chłopców, ubranych w iednakowe suknie. Każdy z nich miał kiy, podobny do tego , którym Hrabia, zabił był ptaka, i zwierza na polowaniu. Ci Jchmość gadali z dziewczętami, które zdawały mi się iź niebardzo uważały na wstyd, i mówiły co się im podobało. Ci ludzie, rzekłam do Hrabiego, inaczey myślą, iak ty, zdaie mi się, iź nisi kochaią Pana twoiey piwnicy, bo za każdym słowem próżno go wzywaią, i bluźnią przeciw niemu. Są to ludzie (odpowiedział Hrabia) płatni za to, aby zabijali naszych nieprzyjaciół, i aby służyli próżności Monarchów, którzy wyrzynaią iednę część rodzaiu ludzkiego, aby to pokazali przed światem, iż maią w sobie dumę. — Robisz źe toź samo Z twemi nieprzyjaciółmi? — Nigdy. Ta niesprawiedliwość samym tylko Monarchom iest Zostawiona. Cóż to są twoi Monarchowie? — Są obrazy Pana moiey piwninicy. — Ten Pan ma teź także ludzi płatnych , aby zabiiali inszych, i krzywdę im robili?— Nie. Znamy go naybardziey z Jego dobrodzieystw, które na nas zlewa. —— Czemuż obrazy iego tyle złego robią? Twoia piwnica iest szkaradna, gdy wolno w niey zabiiać ludzi. Wiele teź ich na raz ieden ginie? — Czasem czterdzieści tysięcy w iednę godzinę. —O! Nieba, jakże ci ludzie śmieią tak ciężko gniewać Pana twoiey piwnicy ? — Owszem, idą prosto do Świątnicy iego, zbroczeni krwią braci swoich , aby mu śpiewaiąc podziękowali, iż im dopomogł do takiey rzezi. — Cóż mowisz ? Nie wierzę temu aby Pan tak dobry miał złym ludziom dopomagać do tego okrucieństwa. Częstoż się zdarza, iż się tak zabiiacie ?— Insze Insze Narody regularnie prawie co lat dziesięć. My Polacy ile razy nam Król umrze ; ale też za to, źeśmy się częściey niechcieli zabiiać, zabrano nam Kray, i nie pozwolono trzymać wiele tych ludzi, którzyby wyrzynali nieprzyiacioł naszych.— Czemuż ci ludzie wystawuią życie swoie aby ich zabiiano? — Oni mówią iź to czynią dla honoru , ale naypewniey dla tego, iź nie maią pieniędzy, i aby mieli piętnaście groszy na dzień, przyimuią służbę na tak długi czas, póki mieć będą siły. Za te piętnaście groszy zabiiaią inszych, albo teź ich insi zabiiaią, a iak doydą starości, każą im chodzić o proszonym chlebie. — Czemuż nie porzucaią tego rzemiesła zabijania ludzi?— Nie mogą tego czynić, boby ich bito rózgami , a przedtym i śmiercią nawet karano. Ah ! przyznay , źe iesteście poczwary , i okrutniki. Jakże Pan twoiey piwnicy iest dobry , że tak złym ludziom daie pożywienie ! A dziewczęta idą teź na woynę ? — Nie, ale takie, iak tu widzisz, Zabiiaią tych żołnierzy inszym sposobem. — Cóż mówisz? a to iak bydźmoźe? Abyś to lepiey poznała, trzeba nayprzód wiedzieć , że nasza piwnica iest tak wielka, iż iey nie znamy ieszcze rozległości, mimo zapewnienia nawet, wiele iest proszków w ziemi. Jeden człowiek bardziey szalony iak odważny , puścił sig nń morze, aby sig po nim błąkał, odkrył część iedną naszey piwnicy, która była nieznana, z tamtąd mamy złoto, pieprz, i chorobę , którey dostać można obcuiąc z Dziewczętami, a te zarażone, daią truciznę swoim kochankom. — Cóż robił ten błąkacz po morzu? Poco się tam puszczal ? — Szukał pieprzu, i złota. —Pieprzu ? tego brzydkiego proszku, który ty kładziesz na stół, abyś sobie nim palił wnętrzności? Jakże? toż trzeba było dla pieprzu zarażać tyle ludzi ? Posyłaszże ieszcze do tego kraiu, zkąd ta wyszła choroba? — Ten tułacz wysłany był z takiego Kraiu, który z naszym żadnego nie ma związku. Powróciwszy, przywiózł z sobą zarazę , którą z złotem zarwał, i dał ią tym , którzy go wysłali. Od nich dostały bliźsze Narody , a nam Dewotka powracając z Rzymu przyniosla do Krakowa, sd) Nie ma teraz Kraiu, gdzieby to nieszczęście nie było iuż znane, iednakże w Państwach Chrześciańskich naybardziey się rozszerzyło. Religia potępia wprawdzie ten nierząd, ale Politycy nasi powiadaią, iż maiąc kilkanaście tysięcy w iednym mieście takich chłopców, iakich tu widzisz, którym sig nie każą żenić, i tyleż sd) Za Jana Olbrachta 1493. iak świadczy Miechowita i po nim Bieliki. młodzieży, która źyie w rospuście, i niechce się żenić, trzeba pozwolić nà to, aby stg więcey złego nie działo. — A cóż może bydź gorszego nad taką rospustę? Czemuż się nie starał, abyś to złe odwrócił. —— Gdzie indziey daią na to wielką baczność, u nas zaś wolno zarażać się , i potym zarażać. Zamiast Szpitalu ubożsi idą leżeć w gnoiu, a ztamtąd rzadko kto przychodzi do zdrowia. Młodzież nieuważna lgnie iak na lep do tego nieszczęścia , i albo straci życie, albo się w czasie stanie niezdolną do postanowienia. — A kiedy zarażone dziewczęta zarażaią swego kochanka , cóż im za to robią? — Nic, bo wiele Rusznych kobiet trzebaby także karać. Czasem ie ochłoszczą za to, źe się nieprzystoynie sprawuią, a pospolicie mn ie y dbamy o to. Naywigksza kara iest, wzgarda, która pokazuremy ku nierządnym kobietom. — A ci Męszczyźni, którzy przyprowadzaią dziewczęta do takiego nierządu, bywaią też także karani ? Nie , nam męszczyznom wolno zarażać iak się nam podoba.— Któż widział podobną niesprawiedliwość? Nie iestźe to rzećzą oczywistą, źe męszczyźni są tego przyczyną, iż się staią dziewczęta nierządnicami. —Prawda, ale cóż z tego?— Maszże kawałek zdrowego rozsądku? Chcesz, ażeby dziewczęta były rostropnieysze , niż ci, którzy a ie ie kuszą , i używają różnych sposobów ni podstęp. Iesteś niesprawiedliwy , gniewa mię twóy nierozum. Twoie przyczyny , które mi daiesz, tuoie złoto i pieprz, twoie grzmoty, twoie złe Xiążki zabazgrane, które zwiesz kartami, są tego dowodem. Przeieżdzaiąc przez las, ośmiu ludzi obskoczyło nas, z grzmotami kieszonkowemi, zatrzymując konie, i chcąc nas zabić, Hrabia oddał im worek z pieniędzmi. Plądrowali wszędzie , zdarli ze mnie kleynoty, i obnażywszy nas prawie, życzyli nam szczęśliwey podróży. Przyszedłszy do siebie ze strachu, spytałam się, coby to była za grzeczność? i iacy ludzie ? którzy z zbrodnią tak pięknie umieią łączyć obyczayne słowa. . . , Są to (powiedział mi Hrabia) złoczyńcy , którzy zatrzymuią podróźnych zabiiaią, albo ich ze wszystkiego obdzierają. Czemuż ci ludzie, którzy za piętnaście groszy zabiiaią niewinnych , nie pilnują tego , abyś był beśpieczny w podróży? dziewczynę , maiącą twarz mocno podziurawioną. Spytałam się, dla czegoby twarz iey tak była zeszpecona. Powiedziano mi, iź choroba wszystkich prawie ludzi tak szpeci. Ta nowma niezmiernie mig martwiła. Byłam ładna, do tego iako kobieta, sprawiedliwiem się trwożyła. To nieszczeście (rzekłam do Hrabiego) czyliź także pochodzi z tego kraiu zkąd złoto? i tamta zaraza? — Nie. Byliśmy długo w wielkiey nieumiejętności; chętka otrzeć coźkolwiek rozum przez Naukę rachunków, wiedzieć iak się to dzieie, aby dwa i dwa czyniły cztery , tudzież chwalebne usiłowanie, aby kształtnie napisać cyfrę, zaprowadziły nas do nieszczęśliwey Arabii, gdzie nauczyliśmy się bazgrać piękne figury : Mdycyi , Substrakcyi. . à Nauczyciele nasi dali nam ospę. — Zdaie mi się, iź twoia umieiętność zawsze cię drogo kosztuie; poznaiesz ze szkodą , co to bydź uczonym , drogo zapłaciłeś złoto , pieprz, i Arytmetykę, se) A przewozu na Wiśle , czterech ludzi podobnych z miny do tych, którzy nas spotkali w lesie, kazali nam stanąć. Wszędzie plądrowali, iak pierwsi, ale nie mieli ani grzmotu przy sobie , ani się pytali o pieniądze. Przeyrzawszy wszystko, kazali nam iechać. Spytałam się dla czego ci złodzieie nic nam nie wzięli ?— Nie są to złodzieie , odpowiedział Hrabia, ale celnicy posiawiem na traktach ,so) Ta choroba nieznana przedtym w Europie przy szla do nas od Arabów, którzy osiedli byli Hiszpanią. ktach, aby przeglądali, ieźeli kto nie wieze rzeczy Prawem zakazanych, iakie są: tytuń i tabaka. Nauczył mię Hrabia, co to są Komory, na co ustanowione, co handel, i co monopol, Poznałam pożytek handlu , ale mi dziwno było, iak z nim można pogodzić monopol, i Komory , z których naywięcey źli ludzie zwykli profitować. Mnogość ludzi, których obaczyłam wiechawszy do Warszawy, i wysokość Domów krzywo postawionych, nie tak mię dziwiły, iak piękność tych piwnic, które Hrabia nazywał karetą. Cóż to są Panowie ? spytalam się, tak bogato ubrani, z których ieden siedzi wysoko, i pogania konie, a drudzy stoią za piwnicą?—Są to chłopi ze wśi, których Pan przystroił, aby mu się bardziey kłaniano — Ten Pan iest śmieszny , kiedy rozumie , iż bardziey bogato ubrani ludzie, czynią go godnieyszym. Daley uiechawszy, obaczyłam człowieka letko ubranego, z piórami wielkiemi na głowie; Tak pilny miał interes, że biegł co mógł wyskoczyć. Spytałam się, coby to by i za kawaler? — Iest to Laufer, który powinien biegać przed Karetą prędzey niż konie. Płaci mu Pan za to, aby wiedzieli ludzie, iż lepiey iest ieździć, niź zływać nogi. Za ośm dukatów na miesiąc, zostanie wkrotce kaleką. Patrz (rzekł do mnie) skazuiąc w inszą stronę palcem. — Cóź robią ci ludzie?— Iest to lektyka , w którey niosą hayducy swego Pàna,który nie chce chodzić, choc ma zdrowe nogi. —Ah ! zły człowiecze, lakii małż wzgląd na podobnych do siebie, kiedy ich używasz do naypodleyszych usiug ? Jakże śmiesz tym sposobem znieważać rodzay ludzki. Wjechałam nakoniec do demu, który naiął Hrabia, ale tak ogłuszon a hałasem tego Miasta, i złym powietrzem tak zarażona , źęm wpadła w chorobg. Ciężkość głowy, i nudności, które mi dokuczały, były przyczyną, iż mniemał Hrabia , źe będę miała ospę. Podał po Doktora , który przyszedł wykwintnie ubrany; usiadł przy mnie , oparł się przez nietaki czas na lasce z złotą gałką, odpowiedział mi, iak wielkie ma zatrudnienia, i wtrącał umyślnie imiona wielkich Panów, aby mi dał poznać, iź wszędzie iest używany; Wracam teraz od Xięcia . ... gardło moie daię, iź zginie w apoplexyi, ieźeli nie będzie sobie dawał więcey agitacyi; trzebaby, aby tarł piłą, bo to iest naylepsza fatyga. W kozie wszyscy maią dobrą dygestyą. Takby nam żyć potrzeba. Panu Staroście .... Nakazałem pić wody Spaskie , nie masz sposobu pozbycia się zdrowych pacyentów , iak kazać im pić wody. Pani Podczaszyna.... iest dziwnie dobre stworzenie , zdrowo przyiechawszy ze Wśi, zaczęła tu chorowaćna wapory, ordynowałem iey pigułki rozwalniarące i ochładzające ; mam za to od niey dwieście czerwonych złotych na rok. Pani Starościna ... iest w słanie bardzo krytycznym, piesek iey złomał nogę, to iey dało okazyą, iż po kilkd razy wpadła w mdłości, bardzo niebespieczne, ten tylko moment ma wolny, kiedy łaie slużących. Pani Podkomorzynie .... powietrze Polskie nie duży, radaby iechać do Paryża, ale Mąż grubianin sprzeciwia się temu: co za imaginacya ? trzymać przy sobie żonę. Po tey rozmowie , wziął mię Doktór za rękę macał ią przez czas iakiś, i dosyć długo rozciągnął się z mową o macaniu pulsu , o cyrkulacyi krwie w żyłach, ale to nic mi nie pomogło. Nakazał Doktór domowe lekarstwo, którego opis podano do Apteki. Hrabia zatrudniony na ow czas, zapomniał mię nauczyć, iakim sposobem bierze to lekarstwo chory.; Weronika garderobiana moia przyszła do mnie z narzędziem, które ia wzięłam za grzmot kieszonkowy, bo było podobne do tego, co Hrabia nazywał krucicą. Przelękłam się niewypowiedzianie, pytając iey , jeżeliby po to przyszła, aby mi smród zadała. — Nie, Pani. To nie śmierdzi. Wchodzi tu rumianek; zapach iego nie iest odraźaiący dla tych, którzy go lubią. Trzeba wziąść to lekarstwo prędzey póki iest ciepłe. Rozumiałam, iż tę polewkę trzeba było wypić. Już zaczęłam mieć się do tey uczty , gdy tym czascm wszedł Hrabia , i obaczywszy przyczynę moiey niespokoyności, wyłożył mi potrzebę tego lekarstwa, z czego, się robi , i iakim sposobem brać ie potrzeba. —Przez tę rurkę wlewa się w wnętrzności dekokt, który ściąga humory i chłodzi. Damy, aby były pięknieysze, biotą po kilka takich lekarstw na dzień. Stolnikowa, którąś widziała wczora, postrzeglszy w zwierciedle, iż iey płeć ustawicznie śniedziała , brała co dwie godziny przez całą dobę. Będąc w Więzieniu u ciebie, nie potrzebowałam nigdy tego wymysłu. Dałaż ci natura te sikawki? — Nie, ale nas nauczyła iść przykładem bociana ; kiedy ten Ptak ma zatwardzenie, leci do stawu, szuka wody stoiącey ; aby się uleczył, połykaiąc iey tyle, iak miarkuie potrzebę, ogrzewa w wolu, wścibia swóy dziob pod ogon, i wlewa tę ciepłą wodę w kiszki. — Twoie wróble, woły, barany, robiąż toż sa samo?— Nie. — Czemuż choesz to naśladować, co podobno dobre iest dla iednego rodzaju stworzenia ? Nie chciałam żadnym sposobem pozwolić nato, aby mi dano lekarstwo. Hrabia choisi mig uiąć tym, iż płeć w twarzy, hanie się delikatnieyszą; że oczy moie będą miały wyraz daleko słodszy. Ale źe mi aę to zdało przeciwne naturze zezwolić żadną miarą nie chciałam. Przyszłam do zdrowia, i miałam płeć daleko delikatnieyszą niż Pani Stolnikowa, która iey szukała w tak brzydkim dekokcie. Po obiedzie wszedłszy do Gabinetu Hrabiego , obaczyłam różne Kopersztychy , tak malowane , iakem ia chodziła w więzieniu. Na iednym była ładna dziewczyna, ś do niey łabędź bardzo się przytulał. Cóż to za poczwara, spytałam się Hrabiego? — Iest to Jowisz pod postacią łabędzia , który się kochał w Ledzie. Grecy i Rzymianie mieli go za Boga , i opisali wszystkie iego nierządy, a my oświeceni prawdziwą Wiarą, kaźemy ie malować , i wieszamy na ścianach. O i poczwaro bezwstydna ! Jakże to poiednasz z tym , cóś mi mówił; iż wstyd każę nam nosić odzienie ? Jakże na takie gwałcenie natury możesz patrzyć z upodobaniem ? Jak się nie boisz żeby młodzież twoja patrząc na tę nagość, nie stała się bezwstydną?—Owszem czyniemy to tym końcem, aby ich oczy za młodu się przyuczyły patrzyć na nagość. filozofowie nasi powiadają: iź to iest naylepszy sposob, utrzymać młodzież w stanie niewinności. — Odwróciłam się, niechcąc sobie dać wyperswadować, aby to było rzeczą niewinną. Z drugiey strony widziałam jakiegoś człowieka, który miał na sobie kosz, ó z mego widać było twarz ładney dziewczyny. Podpis był iakiś trudny do przeczytania : Provision Üusznych lu sor the Convent. Hrabia mi powiedział , iż to znaczy : Prowizja do Konwentu. Rozśmiałam się na to, ale mię dziwiło, iż takie głupstwa bawią ludzi. Nie macieź Czarneckich, Sobieskich, Zamoyskich, Tarnowskich, Chodkiewiczów, i innych, o których mi powiadałeś ; aby ci zdobili wasze pokoie ? czemuż , zsiniali tych zgorszeń, me kaźesz malować, owey cnotliwey Zemboczyńiki, którą wstyd i wierność ku Mężowi, przez czas długi trzymały na wieży ? ss) ss) Za panowania Bolesława Śmiano (mówi Hrabia był znany w Warszawie z tego, iż miał do miliona intraty, iak tylko przyiechal, przyiaciele iego podali do Gazet, ii: jm Pim Hrabia . . . Przybył ào tey Stolicy. Pan który z icitlkiemi przymiotami umyßi,;. czy oraz i dary fortuny Kilku Poetów opisało ten przyiazd, odebrał nawet kilka Xiążek z Dedykacyami, w których Autorowie oświadczyli się, iź to ich wstrzymuie od pisania Dziel pożytecznych, źe nie ma I żadnego w Warszawie, któryby umiał nadgradzać talenta, oprocz Domu jaśnie możnego Hrabiego . . . który dziedzicznym Przodkom smoich spadkiem, kocha Nauki, I ludzi uczonych. Przeczytał to Hrabia, rozśmiał się, nie dał nic, i śmiał się nawet z Satyr, które za to w krotce napisano. Poczęliśmy oddawać wizyty prywatne, bo Hrabia nie chcial, aby o nim wiedziano , iź był w Warszawie, i wolał strof zapłacić, za to, że się nie meldował u Rogatek , niż ogłosić swóy przyiazd , o którym iuż wszędzie wiedziano. Będąc raz in cognito cognito u Neybertowy na kawie , widziałam tam wiele bogato ubranych po Polsku z półzapuszczoną głową, i z ogolonemi wąsami. Spytałam się, coby to byli za Jchmość,i za co im odarto wąsy, stróy Pollki zostawuiąc ? — Nie znam ich odpowiedział Hrabia, ale iak się domyślam, są to Jursyści, ludzie Prawni, którzy się tą cechą różnią od inszych, iź maą ogolone wąsy. Są nam potrzebni, aby nas kłócili i godzili. Zowiemy ich Patronami , bo ich wzywamy do zawikłania naszego maiątku, tłumaczenia Prawa iak nam się podoba, i wybiegów rozumnych, aby przedłużyć kłótnią, i odwlec do czasu sprawiedliwość. — Twoia Warszawa iest śmieszna, trzymać takich ludzi, i płacić im za to. Hrabia chciał mi pokazać, piękne mieysca, które są w bliskości Warszawy. Doieżdżaiąc do Woli postrzegam ludzi zbiegaiących się, i powracających nazad. Widowiskiem był Pan Chorąży zabity , którego blisko drogi wrzucano do dołu. Z głowy iego wybuchała ieszcze krew spiekła, i całą twarz oblewaiąc, czyniła poczwarę niepodobną do postaci ludzkiey. Wzięła rmę słabość i nie przyszłam do siebie aż w Ogrodzie , dokąd mię kazał zanieść Opiekun. Powiedziano mu, iż zaboyca , był Pan Szambelan, człowiek grzeczny, dobrze edukowany , i wielki przyiaciel Pana Chorążego. Względy większe u Damy, naypierwszey Mydlarki Warszawskiey, uraziły Pana Szambelana, który widząc sig być pokrzywdzonym na honorze wyzwał rywala na poiedynek, i miał Szczęście zabić go przy świadkach. — Jakże ! to ten Pan Szambelan grzeczny tak powiadasz) i dobrze edukowany, miał tak dzikie serce , iż zimną krwią zabił przyiaciela swego? Toż u ciebie honor wyciąga tego, aby być zaboycą? Prawa twoie przeciw męźoboystwu czyliż nie przywiązuią do Osoby zaboycy niesławę, oprócz kary śmierci? Nie każde zaboystwo ściąga na siebie niesławę , (odpowiedział Hrabia.) Zabić kogo niespodziewanie, iest zbrodnią, ale zabić w poiedynku zaprosiwszy przeciwnika swego z wieiką ludzkością, i manierą na plac; mieć przyiacioł, którzyby do tego dopomogli przytomnością swoią, i zachęcę I stjem, iest u Woyskowych ludzi cnotą męstwa, i waleczności; a sami tylko Woyskowi ludzie znaią, co iest punkt honoru, i iak go bronić potrzeba. Ci nauczyli nas, iż trącenie nieostrożne ręką, albo nogą, słowo iakie oboiętne, obstawanie przy prawdzie kiedy kto kłamie, pierwszeństwo w tańcu, niegrzeczne przegrywanie w karty, są obrazą honoru, którey delikatność scierpieć nie powinna. Szambelan widząc się w podobnym przypadku z wszeiką grzecznością wziąwszy za rękę przyiaciela swego, ścisnął go, i powiedział mu do ucha, iż go czeka iutro pod Wolą. Pan Szambelan znał wszysikie ustawy grzeczności. Przodkowie nasi nie byli tak manierni. Przeciwnik dostał wpysk, i oddał, leżeli mógł, nie czekaiąc długo, i nie naznaczaiąc mieysca. Z tym wszystkim Pan Chorąży nie chciałby był tak prędko dla pięknych oczów leżeć przy drodze w Woli, Miał sobie za żart słowa Pana Szambelana, ale nazaiutrz Koledzy iego, służby z nim odprawować nie chcieli, iako z człowiekiem, który ani chciał Zatkać, ani chciał być zabity. Wzgarda którą odniost, przymusiła go , iż napisał bilet do Przyiaciela swego , oznaymuiąć mu w iak naygrzecznieyszych wyrazach, iż ma intencyą dnia iutrzeyszego zabić go pod Wolą, prosił go zatym, aby tam przyjechał o godzinie w pół doosmey z rana. Przeciwny los inaczey sporządził. Pan Chorąży został na placu, a Pan Szambelan ma strzaskaną rękę, ale żyć będzie. Jakże pozwalaiz, aby ten zaboyca żył na świecie? — Owszem takim ludziom czyniemy wszelkie przysługi, i staramy się o bespieczeństwo dla nich. Pan Szambelan powrociwszy do Warszawy, szczycić się będzie z męstwa swego; Damy miley na niego poglądać będą, i będzie miał wolność dawać każdemu okazyą do kłótni, bo każdy wie o tym, iź dobrze strzela. — O! iak twóy punkt honoru (zawołałam) iest szczerym głupstwem ! iak każdy męszczyzna iest obrany z rozumu, kiedy się biie o swoią kochankę, która go nie kocha, podobnie iak i kobieta, gdy w rozpacz wpada, widząc niewierność tego, który iey nie kochał. Nazaiutrz wyiechawszy na spacer, obaczyłam wielki tłum ludzi, a w pośrzod nich był iakiś człowiek, maiąc w tył związane ręce , i bez czapki choć było zimno. Xiądz coś mówił do niego, ale go nie mógł pocieszyć. Przy nim był drugi także związany , maiąc lat blilko pięćdziesiąt; ten nie bardzo uważał na to, co do niego gadano. Ciekawość mię wzięła spytać się coby to była za Ceremonia ? — Są to winowaycy, których maią tracić ; Starszy kradł całe życie , i obdzierał w lesie, młodszy zaś był żołnierzem, i nie dał się bić kiiem po plecach. Coź to? (rzekłam do Hrabiego) tu tracą człowieka za to , źe się nie da bić kiiem po plecach? — Żołnierz choćby go naybardziey bito, nie powinien się bronić. Jak tylko uchwyci rękami, za kiy , którym go Kapral biie , zaraz go sądzą na śmierć. Dla czegóż nie karzą śmiercią tych, którzy się zabiiaią o twoie karty, albo o kochanki? Toż mniey u ciebie iest zabić człowieka, aniżeli nie dać się bić kiiem po plecach? Nie ma sprawiedliwości, ani Praw rozumnych w twoiey Piwnicy. Wielka mię wzięła ciekawość, widzieć, iak ci iudzie zginą ? zrozumialam że to musi bardzo bawić oczy, gdy tyle ludzi ze wsząd się zbiegało. Hrabia kazał, aby poiazd szedł za tłumem. Assystuiący do tey ceremonii, rozmawiali z sobą o dzielności kata , iak gładko ścina głowy, iak zręcznie wplata w koło, i iak umieiętnie ćwiertuie. Kazano wniść na drabinę harcowi ; Gdy iuż był na ostatnim szczeblu, zawołano, pardon. Na te słowa lud pokazał wielką radość; serce także moie czule przyięło tę wesołą nowinę. Starzec zlazł z drabiny na ziemię. W krotce potym kazano młodemu, aby uklęknął z zawiązanemi oczami. Patrzałam z ciekawością, czekaiąc, iak zawołaią pardon w tym trzech żołnierzy z kiiami piorunowemi przystąpiwszy do niego , iak im znak dano pioruny swoie wypuścili w niego. Upadł na ziemię krwią zbroczony. A ci którzy go zabili, powrócili się nazad, z muzyką , i wielkim hałasem. To widowisko było dla mnie nieznośne. Po kilka razy w mdłość wpadłam. Hrabia dał mi wódki serdeczney. Ledwie przylałam do siebie powrociwszy do domu. Ah! twoi ludzie, (rzekłam do Hrabiego) są okrutni. Patrzą z ukontentowaniem na tak okropne widowisko. Jakże można pogodzić tg ciekawość dziką, z radością, którą okazali na pardon dany pierwszemu winowaycy. Dla czego iednemu darowano, ś drugi choć nic złego me zrobił społeczeńsiwu, iest zabity ? Bo pierwszy miał krewnych bogatych , a drugi był ubogi. — Rozumiem. Ü was tylko ten , co iest nędzny odbiera karę, on iest dla Doktorów, aby na nim czynili doświadczenia, i dla Prawa, aby na ukaraniu iego, pokazać surowość bezwzględną. Karzesz tego, co przestępuie Prawa źołnierskie , a tym przepuszczasz, którzy zdradzaią Oyczyznę. Dla rozrywki otworzyłam okno, chcąc się przypatrzyć ludziom, którzy ustawicznie szli tam, i nazad. Widziałam Karyolkę , w którey siedział młody iakiś Kawaler, i sam sie powoził. Spytałam sig, coby to był za ieden ieden ?—Iest to ptaszek, który wyrwał się z klatki; miody człowiek, który kontent że skończył Edukacyą ; ieździ w karyolce, i rostrąca ludzi, ale wkrótce będzie chodził piechotą, iak się zruynuie. — Nie zrozumiałam co mi powiedziano. Cóż nazywasz kończyć Edukacyą? spytałam sig Hrabiego. Dawniey (odpowiedział mi) co innego to słowo znaczyło. Młody wychowany w domu od cnotliwych Rodziców, na wzór ich, zaszczepiał W sercu lwoim cnoty : Religii, i Obywatelstwa. Oddany do Szkół pod cnotliwemi Nauczycielami uczył sig, iak ma służyć Naywyższemu, bydź pożytecznym Oyczyźnie , i współziomkom, Teraz w wymykach wychowane dziecię, gdy wszystkie przywary Rodziców, domowych, i znajomych sobie przeymie, daią mu Cudzoziemca, aby go nauczył gadać inszym ięzykiem. Od niego nauczy sig ganić swóy Kray , wzdychać do cudzego, śmiać sig z Religii, zbytkować , à tak wychowany , albo w Kraiu zaczyna być nieużytecznym Polakiem, i niszczyć maiątek, który Przodkowie iego z pracą zebrali, albo iedzię za granicę, gubić sig do reszty. Czemuż Rodzice są tak odrodni, iż spłodziwszy dziecię, sami ie nie Edukuią?— Maią zatrudnienia swoie . . . Matki Czarneckiego, Sobieskiego, Chodkiewicza, Tarnowskiego, Zamoyskiego, żyły na ten czas, kiedy nie było ieszcze w Kraiu Opery, Redut, i Asamblów. Opera, i Reduta , s. wielkie zatrudnienia. Jeżeli żyły na Wsi, przedtym lubiono gospodarstwo i dzieci, teraz nie lubią gospodarstwa i dzieci.— Cóź robią? — Nudzą sobą, i iadą do Warszawy. —A dzieci? Dzieci oddaią na naukę pospolicie tam, gdzie długo obieraiąc naygorzey trafiaią. Nayczęsciey szukaią przychodniów , którzy się włóczą po świecie, bo Polak choćby był naylepszy, tę zawsze ma wadę, że iest Polakiem. Lubiemy Francuzów. Ci Cudzoziemcy wiedząc , ii ich poważamy , nie pytaiąc się o ich urodzenie, i nie znaiąc dobrze ich sposobu myślenia, rzucaią swoią Oyczyznę, i idą tam płuc za pieniądze dzieci, gdzie im wigeey dr.ią. Aźe w ich Kraiu slyną Nauki, rozumiemy, iź każdy Francuz iest człowiek uczony, i zdatny do wpaiania w umysł dzieci naszych Religii , którey częstokroć nie ma miłości Oyczyzny, gdy sam dla zysku Kray swóy opuszcza, statku , gdy sam się tuła po świecie , i wiadomości rzeczy Kraiowych , gdy iest przychodniem. — Tacy Rodzice mogą się spodziewać, iź dzieci ich, iak ten Kawaler, będą roztrącać ludzi Karyolkami. Przyniesiono nam Bilet pogrzebowy ; Hrabia chcąc mię ugruntować w Religii, o itórey codzień dawał mi Naukę , poszedł zemną do Kościoła. Ściany obite były Kilem, na którym gdzieniegdzie były po przypinane papiery , nakształt iasełek, które ieszcze po Kościołach robią. Na iednyrn papierze była głowa barania, wilcze mająca zęby, a w nich ogon kozi prosto obrócony do patrzących, w zielonym Polu Na drugim papierze , były kiszki nie dobrze wymyte, a przy nich ręka z faierką W Polu żółtym. Na trzecim, pięć głów bez mózgu, w Polu czerwonym. Na ostatnin były trzy kawki, z których dwie trzymał W rękach Geniusz Cyrulicki, trzecia zas leżała iego Przybytku, iego lichtarzach, i ubiorze Kościelnym? Chceszźe aby i on dzielił z tobą smutek, który masz z utraty tego człowieka? Powiedziałeś mi, że Pan twóy uniżył się do nayniźszego stopnia pokory dla nas , jakże tę znaki pychy twoiey pojednasz z iego na dole. Spytałam się, coby te papiery znaczyły. Są to Herby zmarłego, odpowiedział Hrabia, i różne zpowinowacenia jego familii. Wyłożył ini te dzieciństwa , które Ambicya wynalazła dla tego, aby sig pysznić, i gardzić inszemi. — Cóz za koniec masz w tym, iż Naywyższemu Panu kładziesz te znaki próżności twoiey nà iego Nauką, i Narodzeniem? Cliceszźe się natrząsać ż Niego , kładąc smrodliwe trupy blisko Jego Ołtarza, maiące przy sobie znaki próźney pychy, przez Nadgrobki rznięte w Marmurze, gdy tym czasem Ołtarz Jego proste składa drzewo? Przyniesiono na koniec umarłego w bogatey trumnie. Po odprawioney ceremonii, wyszło Kazanie, w którym tak odmalowane były sprawy Nieboszczyka, iż go uczyniono nie tylko Wielkim, ale cudownym człowiekiem. Początek Kazania był od słów, których nikt nie rozumiał; Nie wiem dla czego poczynał od słów takich , których większa część słuchacza rozumieć nie mogła, chciał iednak aby go rozumiano. Powiedziawszy coś po łacinie, stanął zamyślony przez czas nieiaki , splunął dwa razy , potym zawołał : Zasłony śmierci rozciągnione w tey Świątnicy ; Pochodnie pogrzebowe ; ta okrutna pompa ; te łzy i łkania (nie prawda nikt nie płakał) te głosy melodyine (a muzyka była szkaradna) są ostatnie usługi, które oddaiemy Świętey Pamięci jaśnie Wielmożnemu j. M. Panu Dziwosławowi , na Wielkich i małych Puharołykach Puharołykowskiemu Podkomorzemu aktualnemu Wendeńskiemu, Kawalerowi wstąg: pstrey i zieloney. Wspomniawszy o Eneaszu, Faetoncie, Pegazie, Bucefalu , i Fenixie , powiedział z każdego Poety wiersz iaki. Na koniec, gdy wyczerpał wszystkie zrzodła Retoryczne Mówca pogrzebowy, zaczął wyprowadzać od czasów Popiela pierwszego Genealogią imienia Jaśnie Wielmożnych Puharołykowskich. Zbigniew Fiaromysł Puharołykowski, był naypierwsizym Konfidentem Xiążęcia w Kruszwicy isziewomysł Puharołykawsiki Syn Jego Mąż godny wieczney pamięci, sławił się mężnie orężem, rozcinaiąc pierwszego szczura, który sig targnął na Nayiaśnieyszego Pana, à z tey ka , ten, drugiego , drugi, trzeciego aż do Otvego nà Wielkiego Dziwosława Puharołykowskiego który tam aż z Bolesławem Śmiałym u zimne się Kraie Moskwy zapędził, gdzie ludzie iaskołczym sposobem na zimę obumieraią, i poty wiosinę nie przychodzą do siebie, aż sopel z lodu, który się robi każdemu u nosa, zupełnie nie stopnieie. sg) Pożnieysize Wieki, są pełne dzieł walecznych, tegoż Prześwietnego Imienia, które chcąc wyliczać, słowa moia nie miałaby końca; Podżtny do właściwych pothwał, Swiętey Pamięci si. IV. si. M. Pana Eztuosława, na Wielkich i Małych Puharołykach Puharołykawskiego Podkomorzego aktualnego sg) Kolucki o Boleslawie Śmiałym. Seymy iak insi, gdy mu co obiecano Kto iv miłości bliźniego goretszy ? s i to bay ka, nikomu nic dobrego nie uczynił sKtn nakoniec iv litości nad nędzą ludzką czulszy? Nie dał i szeląga na Dzieciątko Jezus, chociaż był Orderowym jasnieiesz teraz w Przybytku Jłatey Świętey Pamięci W. Dziwosławie na Wielkich i Małych Puharołykach Puharołykowski, Podkomorzy aktualny Wendeński: Kawalerze Wstąg Pstrey , i Zieloney , Amen. Po Mowie Pogrzebowey, schowano Jaśnie Wielmożnego Podkomorzego. Wierni Chrześcianie, aby zachowali pamiątkę Kościoła Epdauru, matą zwyczay, dawać posadzkę w Świątnicy z Kalwaryi, i kości trupów. Obaczyłam Nadgrobek, który stał wyrżnięty z marmuru maiąc napis złoty, pierwszy wiersz zamiast czterech liter, miał tylko trzy : D. O. M. Hrabia ie tłumaczył według swego zdania ; Potym były iakieś Wiersze łacińskie, których Hrabia początek tylko czytał. Ja tym czasem bawiłam się uwaźaiąc strukturę tego Nadgrobku. białe a trzymaiąc trąbę głosiła wielkie czyny zmarłego Bohatyra. Dwa Gieniitsae trzymali chuiłki poda ąc e Oyczystnie, która pd figurą kobiety płakała tak wielkiey straty w Osobie Dziwosława Puharołykowskiego. Przeszłam potym wzdłuż przez Kościół którego ściany okryte były Nadgrobkami podobnych ludzi , lak był S. P. Dziwosław Puharołykowski. Ci Bohtyrowie po śmierci, niczym nieznani za życia, blisko Ołtarzów mieysce swoic mieli, Ah ! c ź za próżność, mieścić posągi ludzkie w Świątnicy, i obok ie stawiać z Naywyższym? Wyszedłszy z Kościoła, spotkałam grono dzieci, które szły na pogrzeb równego im wieku dziecięcia. Brat małey dziewczynki, którą niesiono, skakał z radości, wołając : Siostrzyczka idzie do Nieba. Ciekawość nas wzięła poyść za temi dziećmi; .Weszliśmy do Kościoła. Hrabia przybliżył się do tego chłopczyka, pytaiąc się go, czegoby sę tak mocno cieszył ? — Mam przyczynę , odpowiedziało dziecię: Siostrzyczka idzie do Nieba. Mama mi powiedziała, iź tam iey będzie dobrze, i Że cieszyć się będzie z Panem Bogiem a ia kocham bardzo Pana Boga. Sprawiedliwie mówisz moie dziecię (rzekł Hrabia) godzien iest tego, abyś go mocno kochał. Patrz (rzekł daley do mnie) iak dzieci Warszawskie są rostropne ! Podobały mi się te słowa dziecięcia, spytałam się: ieżeliby chciał poyść za swoią Siostrzyczką do Nieba?— Z całego serca odpowiedziało dziecię. — Poczekayże , zaraz ią tam poprowadzą. Gdy się skończyły Pogrzebowe Pieśni, zaprowadzono umarłe dziecie do grobu wykopanego na Cmentarzu , i ziemią przysypano. Dziecko tym zadziwione, uciekać poczęło , i krzyczeć. Niechcę iść do takiego Nieba. Ah ! moia Siostrzyczko, bardzo cię żałuię. Mama skłamała przedemną, iuż iey więcey nigdy nie będę wierzył. Patrz, rzekłam do Opiekuna, iź dzieci wasze są iak Papugi, które nauczono gadać. Na cóż ie oszukiwać? jeżeli chcecie aby były rzetelne , przykład wasz i słowa nauczą ie wszystkiego. Sprzykrzyły mi się Pogrzeby. Hrabia dla rozrywki zaprowadził mię na Teatr. Wchodząc dobył dukata, za który dano mu dwa papierki, które odebrał od nas stoiący przy drzwiach. Podmodo się płótno. Obaczyłam wzgórek zrobiony z tarcic, a z oboch stron parawany, na których brzydko były były malowane drzewa , i budynki. Te Salę kończyło wielkie prześcieradło, źle także namalowane, i w kilku mieyscach przetarte. Niebo było reprezentowane z papieru błękitnego, który zawieszono na sznurach, rak praczki wieszaią susząc bieliznę. Widziałam slońce, które zrobione było z pochodni wladzoney w latarnią. Pokazał się potym Ogród , ale niepodobny do nayhchszego lądu. Wózek, który za płótnem woźtino , żywica miałko utarta zapalona od pochodni, i raca z szmermelem, czyniły grzmot, łyskawicę i pioruny. Prawdziwych ia się boię, ale z takich śmieiąc się rzekłam do Hrabiego : Twoi ludzie są iak dzieci, które lada fraszka zabawi. Gdym gadała odwróciwszy się, zniknął Ogród, a na iego mieysce pokazał sę Pałac. Na mieyscu Pałacu, wkrótce pokazało się Morze , którego sale były zrobione z papieru. W okręcie który ieden tylko miał brzeg, po papierowym morzu , płynęła młoda dziewczyna, która śpiewała iak ptaszek w klatce. Nayśmieśnieysza zaś rzecz była, słyszeć tam ludzi zamiast gadania śpiewaiących. Jeden z nich płakał a śpiewał, drugi skazany był na śmierć, a śpiewał, trzeci się gniewał a śpiewał, kichał, poziewał, kaszlał, śpiewaiąc. Ci ludzie są śmieszni, rzekłam. Ja na ten czas tylko śpiewam, kiedym iest wesola. Dano znak młotkiem, obaczyłam Piekło lepiey oświecone, niż sala Perozyego. Wszyscy potępieńcy, wychodzili bardzo kontenci, że byli w piekle. Diabli tańcowali lepiey nź Tancmistrze Warszawscy. Dziewczęta staly z obuch stron pieklą malowane iak Indyanki, nąd niemi zaś ubrani jak Aniołowie pokazali się na powietrzu, przywiązani do sznura. Potym to wszystko zniknęło. Spuszczono płotno. A ludzie klaskali w ręce. To mię zaś naybardziey dziwiło, iż wielu patrzało na to przez szkiełka. Spytałam się Hrabiego, coby to było? Są to młodzi ludzie, którzy dobry wzrok maiąc, udaią że go zepsuli, długim czytaniem. Ale kiedy nikt na nich me patrzy, nie potrzebują szkiełka. Był taki czas, kiedy cała prawie Warszawa krótki wzrok miała , i ieden waryat tuteyszy, uleczył ią szczęśliwie v zamiast szkiełka patrząc przez bót dziurawy. Szyderstwo zawstydza młodych , i poprawia. Waryat ów wigcey dokazał, niż zdrowy rozum. Wychodząc z Teatru, slyszałam rozmawiaiącego iednego Pana, który miał na sobie wstęgę, z iakimś człowiekiem, który nie nie miał wstęgi, i nie był tak dobrze ubrany : „Symfonia pierwsza, była bardzo piękna. Machali smyczkami, ledwie ich doyrzec można było. Muzyka huczna, zawsze iest dobra. Ah! widziałem takie Opery , na które konie wchodzą, bardzo ie lubię, i chciałbym, aby ie zawsze grano, kocham się w koniach , mocno mię to bawi, gdy na nię patrzę, .. Szkoda , źe na ten Teatr nie wchodzą konie. Tu tylko pokazuią piekło, umarłych, ich wieczerzę, Posągi gadaiące. Czemu nie grad Alexandra Wielkiego w szklaney kuli spuszczaiącego się do morza , albo iak na swoim Bucefalu ścigaiąc Persy, nie oparł się aź koniach; Kto się zna na szabli Polskiey, za Przemysława Pierwszego naszego Xiążęcia sh) Pan (odpowiedział ten co me miał Wstęgi na sobie ) umie doskonale starożytne obce , i domowe Dzieie. Ja też także znam się na na tym, ma wielu rzeczy wiadomość. Słyszałam źe w domu Hrabiego gadano o "Msry ładney. Same nazwisko ciekawość we mnie sprawilo. Prosiłam się na to naboźeństwo. Hrabia zezwolił, aby tam był ze mną incognito. Nie ma większey zazdrości, iak s1) Wincenty Kadłubek, i Miechowita. iak w Płci naszey, gdy widziemy , iż iest iaka ładnieysza , i źe się gustowniey ubierze. Gniewałam się na siebie, żem tam weszła , gdzie naypierwsze urody, naywykwintniey były ubrane. Usiadłam w kącie , przypatruiąc sg pięknemu światu; Zdało mi się iednak, żem była na Komedyi. Jeden przez cały czas coś szeptał do ucha, drugi się kłaniał na wszylłkie strony. Ten patrzył przez lornietkę. Ten całował w rękę. Ta się kłaniała od gęby. Msza się kończyła, a nikt na nią nie patrzał. Nim się piękności wysypały z ławek , kilku młodych stanęło u drzwi Kościelnych, aby widzieć mogli wychodzące Damy. Wyszłam i ia z Hrabią, który narzekał na to, iż Kościół stał się mieyscem rozrywki, i tandetą na twarzy ładne. Powracaiąc z tamtąd, kilka kalek złożonych niemocą widziałam na Ulicy. Ich nędza, złe okrycie na mróz , barłóg , na którym leżeli, lgk wzruszaiący litość, przenikały do serca. Jakże moźesz (rzeklain do Hrabiego) patrzyć na tak okropny stan podobnych tobie? Czemuż tych ludzi rzucasz na ulicy pod czas naytęższego zimna ? — Nędznych liczba ieii tak wielka, iź trudno mieć staranie o wszystkich. Szpitale wystawione dla nich, są mieysca gdzie ie składamy, nie tak tak dla ith wygody, iak dla naszey delikatności, aby nie patrzyć na nędze. W większym niedostatku, iak go tu widzisz, zostawiony tam nędzny, czeka tylko śmierci, aby skończyła iego goryczy. Nie długo iey wzywa nadaremnie. Powietrze zgniłe, które tam oddychać musi, niedostatek i bieda , kończą to życie, którego nie doznał slodyczy. Ah okrutni ! Serca wasze są dziksze od tygrysów drapieżnych. Jakże! śmiesz chwalić z ludzkości wiek ten, w którym żyiesz ? Twoia dzicz zdaie się mieć więcey litości, gdy zabiia słabych i starych, aby nie cierpieli nędzy. Wzruszylam temi słowy Opiekuna. Kazał kilku nędznych zanieść do Szpitala, i zapłacić tym, którzy mniey ieszcze litości maiąc, kradną dochody szpitalów, i niedbaią o nędznych, którzy ich Karaniu są poruczeni. Dano znać iż ktoś przyiechał. Obaczyłam z okna piękną Karetę, i ludzi dobrze ubranych. Będąc w negliżu wbiegłam do naybliższego pokoiu.—Ah ! Hrabio ! czyż się godzi tak kryć przed przyiaciołmi! (rzeki gość wchodzący , maiąc na sobie Wstęgę) Po wielu pytaniach, które czynił Opiekunowi cichszym trochę głosem, i ogladaiąc się na wszystkie strony, zmiłuy się, rzecze , iestem w Wielkiey potrzebie, pożycz mi trzech tysięcy Czerwonych złotych, oddrm za naypierwszą odezwą. Dam kartę iako . . . . Nie dał tnu daley mówić Hrabia, ale dobywszy worka , co mi (rzekł do niego) potrzeby moie użyczyć pozwalaią , ofiaruię W. Panu bez pretensyi oddania. Przyiął z podziękowaniem Pan Orderowy, i wyiechał. Coź to? (spytałam się z podziwieniem Opiekuna) ten bogaty śmieie się z ciebie, gdy narzeka na nędzę? Jakimże czołem Śmie wydzierać ten grosz, któryby się dosiał prawdziwey potrzebie. Któż widział nędzę tak bogato ubraną Kochanko ! odpowiedział Hrabia, ta bogata nędza, trzyma się wielu Panów w tym Mieście. Patrząc na nich, rozumiałabyś, iż maią kusry ładowane złotem, z tym wszysrkim, to nawet. Co się na nich błyszczy, iest cudze. Dukaty, które z wielką oboiętnością stawiaią lik kartę, są reszty zruynowanych cudzych fortunek. Jeżdżą kosztowme, udaią wesołych, a nędza ściga ich wszędzie, izgryzota trapi ich seret w pośrzód naywiększych uciech. Z czegoź źyią ci ludzie? i czym się utrzymuią w tym hanie mniemanego Pdństwa?—Naywigcey o tym myślą, gdzieby pożyczyć pieniędzy. Mają na to Plenipotentów swoich, takich ludzi , którzy sig wywiaduią, kto ma pieniądze. Tych powinność kłamać imieniem Panów swoich; wyliczać ich wielkie dobra, zaręczać za ich rzetelność, obiecywać różne korzyści, i łatwowiernych łowić.—Jahźe moźcsz wzru szać się proźbą tych ludzi, ń byc nieczułym na nędzę prawdziwych ubogich? Czemu cierpisz takich, którzy straciwszy swóy maiątek , o tym myślą , aby i ciebie iakim sposobem wyzuli z twego? Wszedł na te słowa iakiś mizernie ubrany po Polsku. Z twarzy iego czytałam wielki smutek. Przywitał go Opiekun, pytaiąc coby porabiał w Warszawie.— Tułam się po świecie (odpowiedział ) straciwszy fortunkę.— A to iakim sposobem?— Przeklęci facyendarze ! wyzuli mię ze wszystkiego. Interes Przyiaciela mego wprowadził mię w dom iednego z tych uczciwych oszustów. Gdzież W. Pan masz Dobra? spytał się, — Powiedziałem. — Nie chciałbyś ie sprzedać? Nie.—A gdyby W Panu dobrze zapłacono? — Przedałbym. — Proszę o Inwentarz. Dałem.— Za dwadzieścia tysięcy Intraty, które czynią Dobra W. Pana , masz czterdzieści i dwa, w Dobrach moich na Pograniczu. Łakomstwo nieszczgsliwe uwiodło mię, H i ze i ze wszystkiego wyzuło. Uczyniliśmy donacyą, on mnie , ia iemu ; On kontent, źe mię oszukał, ia źem zyskał. Wyiechałem z Warszawy, przebierając się do Dóbr nowo nabytych. Sto mil Kraiu przebywszy, zastałem tam pełno kredytorów , i kilku współ Kolegów , którzy równie iak ia, z nabyty donacyą tychże Dóbr ziechali się. Kłótnia, bitwa między nami. Każdy się bierze do Posessyi, i każdemu coś się dostało. W tym zamieszaniu ia źwawiey chodząc koło interessu mego, dostałem sromotnie batogami. Trzeba było nakoniec wyiechać, uczyniwszy Manifest, o wiolencyą Dóbr, i Osoby moiey. Powróciwszy do domu, zastałem dobra moie w trzecich iuż rękach ; chcę nazad wniść w posessyą, nie dopuszczono. Manifestuię się, iadę nakoniec do Warszawy, chodzę codzień do tego, co mię złupił, ale próżno ; bo wszelkie nadzieje zniknęły. On sam co milionami facyendowal, został teraz gałganem. Nie mogłam wytrzymać daley, patrząc na żal tego człowieka. Czemuż nie szukasz sprawiedliwości ? — Sprawiedliwość ? (odpowiedział) któż ią znaydzie w takim stanie nędzy w iakim ia zostaię, maiąc do czynienia z możnemi wykrętarzami. Ulitował się Hrabia nad nędzą tego człowieka , dał mu mu kilkadziesiąt czerwonych złotych , obiecał mu dopomagać, ciesząc go, iź póki Sprawiedliwość siedzi na Tronie, nie powinien tracić odzyskania swoiey fortunki; tak w lepszym humorze odszedł ow nieborak. Nazaiutrz spodziewaiąc się Gości, kazał mię Opiekun ubrać iak była moda. łWiałim fryzurę, która mi zasłaniała uszy , i czyniła mię głuchą Na głowie leżał Kapelusz wstążkami powikłany, (chociaż to było w zimie) ale tak wielki, iź brzeg tylko ieden mógł się pomieścić, cały zaś utrzymywał się z tyłu na wiolach do góry podniesionych , ś to mię czyniło podobną do wiewiórki, kiedy się ogonem przykryie. Rozumiałam, źe pudło iakie dźwigam na karku. Wsadzono potym na mnie iakieś obręcze , aby mię tłukły po nogach; a na włożono Suknią, tak długą i szeroką, źe się na łokieć włóczyła za mną, a dla tego że się za mną włóczyła, mowiono , źe była dobrze zrobiona. Dano mi potym trzewiki z iakiemiś korkami, abym sobie wykręcała nogi. Rozumiałam, że mię dla żartu tak ustroiono. Przyszedłszy do zwierciadła, przelękłam się siebie samey, widząc iź z iedney i Z drugiey strony, przybyło nu bokow po półtora łokcia. Chciałam wrzystko zrzucić, ale mię wstrzymano. Rozgniewana, gdy ćhcę prgdko iść do Opiekuna, aby mig kazał rozebrać, uwięzłam z obręczami we drzwiach. Na śmiech stoiących około mnie przybiegłszy Hrabia, uspokoił rozruch, i kazał mi, abym usiadła. Wszystkie krzesła, które były przedtym przestrone, tak potym staly się szczupłe dla mnie, iź żadnym sposobem usieść w nich nie mogłam. Nauczono mię, abym siadała bokiem, a tak dopiero, nakształt podróżnych, którzy z przy wiązanemi tłomokami siadaią zmordowani , usiadłam z moią kulbaką , przypatruje się iey z wielką ciekawością. Cożto! srzekłam nakoniec do Opiekuna) takie dziwastwa są u ciebie gustownym ubiorem? Rozumieszźe, żeś mi przydał wdzięków, zrobiwszy ze mnie Statuę ledwie się ruszyć mogącą? Głowa moia, nie lestźe teraz trzy razy większa iak by la przedtym? Alboź mi nie mówiłeś, iź piękność iest pewną proporcyą członków do siebie? Cóż za proporcyą widzisz zrostu mego, do tey wypukłości boków, albo tego gmachu na głowie, do szczupłości stanu? Uśmiechnął się Opiekun; i lubo chciał mi wyperswadować, źem była dobrze ubrana, nie nie dał iednak żadney przyczyny , tylko źe to była moda tak się ubierać. Chociaż stroy modny (przydał daley) czyni czasem krzywdę Damom, tak iednak są przywiązane do niego, iż wolą być modnie choć nie do twarzy ubrane, aniżeli do twarzy, a odstępować mody. Nauczył mię potym, co pospolicie daie początek modzie. Ten, co pierwszy z Męszczyzn zaczął chwalić Kobietę z szczupłości, był przyczyną, iż druga, która miała tuszą, a chciała, żeby iey mówiono, iź iest szczupłego stanu, włożyła na siebie takie obręcze, aby w nich iak lipa strzyźona w Wachlarz, maiąc biodra wypukłe, uięła otyłośći, i szczupleyszą się wydawała. Ładna twarz iaka, ten tylko defekt maiąca, iż iey czoło nisko zarastało, zrobiła ie modnym; a wkrótce wszystkie siały tam włosy , gdzie ich nie było, i wyrywały, kiedy znowu moda czół wysokich nastała. Prawda iż odmienny skład twarzy, odmiennego i stosuiącego się do siebie wyciąga stroiu; ale chęć być ładną, czyni Damy nasze tak zazdrosne,iż radeby odebrać inszym wszystkie ozdoby, a umieścić ie wszystkie sobie. Damy nasze są iak ludzie przemyślni, którzy się wszystkiego chwytaią, chcąc trafić na naypokupnieyszy towar. Znaiąc to do nich, chwalemy ich wymysły, a przyuczone odbierać od nas pochwały, za każdy nowy ubiór, samę się wzaiemne wielbią, kiedy się zdarzy, iź żaden z Męszczyzn , nie miał na to oka. To początek dało rozmowom, które pospolicie miewaią z sobą w posiedzeniach. Twoie Damy są podobne do owey liszki, która nie maiąc ogona, radziła inszym, aby były kuse, twierdząc iź ogon wyszedł iuż z mody. Czegóż tak łatwo chwytaią sig nowych wymyliów? Nie ma źadney rzeczy , któraby bard iey podlegała odmianie, iak moda Dam naszych. Gdyby kto chciał pisać Historyą Rewolucyi Kołpaczków, Kornetów głębokich i płaskich, wielkich i małych , z skrzydłami, i bez strzydeł, Kitek, Bukietów, fryzur niskich, wysokich, i różnego kształtu Chustek , Wstążek, Piór, Siatek, Kapeluszów rozmaitego gatunku, koloru, i wielkości, a nawet i Okrętów z masztami, które noszono na głowach, zrobiłby Xiążkę prawda iż naynudnieyszą, ałe większą ieszcze, iak iest Zwierciadło Przykładów, Pytałam się potym Opiekuna, iakby sig to wszystko nazywało , co na mnie włożono. To pokazuiąc na iakieś rzadkie płotno zowię się Gaza, która dla tego, że na raz tylko ieden sluży , i źe iey nie robią w Kraiu, weszła teraz w modę. Damy nasze lubią takie materye, które są słabe, drogie, i z obcych Kraiow. To: wskazuiąc na suknią iest Chińszczyzna , o kilka tysięcy mil sprowadzona do Francyi, à z tamtąd drożey od nas kupowana. To: Bransoletki z pereł, które się także o kilka tysięcy mil poławiaią w morzu. Robią ie w Paryżu, albo w Londynie , bo tam są naylepsi złotnicy. To: Rękawek z Kóz d Angola, które nam przychodzą z Afryki. To: co nazywasz obręcze, iest rogówką, którą naylepiey robią w Paryżu, To: Pończochy iedwabne , fabryki Lyońskiey. To: Są trzewiki modne, z podpisem drukowanym naylepszego szewca w Paryżu. ... Cożto! zawołałam, (przerywaiąc mowę Hrabiemu) Twoie Damy, w to tylko się stroią, co iest za granicą, i na to obracaią pieniądze, aby sprowadzały zbytki, ubożąc Kray , i niszcząc Mężów ? — Tak (odpowiedział Opiekun,) ze wszystkich czterech części Świata zwożą nam produkta, aby służyły do stroiu Dam naszych. Każdy oprócz tego Kray Europy , daie nam swoią osobliwość. Z Moskwy , i Laponii mamy futra drogie. Z Turcyi różne materye , chustki, i iedwabie. Z Nie Z Niemiec różne bagatele w złocie i innych metalach. Z Francyi wszystkie mody, i gustowne materye. Z Anglii Meble, Kanapy, Krzesła, Zegary, Zegarki, i Karety. Z Holandyi płotno , bo nasze choć cienkie , i dosyć go mamy , nie iest iednak do gustu, dla tego, źe Kratowe. Z Hiszpanii Włoch, Portugalii. . ., Nie mogąc nic dostać do stroiu, sprowadzamy : Wina, Owoce, Makarony, Sety, Oliwy, Jedwabie, Wełny.... Prawo Oszczędności zakazało nam niektórych zbytków, aleśmy sobie to zostawili, bez czegobyśmy się obeszli, i co nas naybardziey ruynuie. Nie mogłam poiąć, iak tyle potrzetcm wystarczały pieniądze w Kraiu, który iak mi powiadał Opiekun nie ma swoich szyb złotych, ale z samego tylko Handlu zboża, i wołow utrzymuie się, dzieląc prawie przez połowę zysk z Komorą, która go uciska. Sciągniona sznorowką tracić pocięłam cerę. Hrabia kazał przynieść iakieś pudełko z prochem czerwonym, i potrzeć mi tvrn prochem iagody. Ah ! Przyiacielu (zawołam gdy mi podano zwierciadło) coź za poczwarę kazałeś zrobić ze mnie? — Iest to rusi (odpowiedział) który wszystkie prawie Damy kładą na twarz, aby były brzydsze. i prędzey się zestarzały. Ta farba psuie im płeć, i skorę na twarzy, robi zmarszczki, i obsypuie krostami, ale źe moda teń taka, aby żadna Dama nie miała płci delikatney z natury, dla tego się zawczasu poczynaią malować.— Ah ! moy Opiekunie, pozwolże mi, abym raczey była bladą, a niżeli iak upiór, albo iak rozpalona mocnemi trunkami. Nie wiedziałam iakby zdiąć z siebie tę maskę. W tym pomieszaniu moim dano znać, iż przyiechali Goście. Opiekun moy odebrał dnia tego wizytę od szesciuset dwudziestu pięciu Szambelanow, dwochset piętnastu Generałów, czterechset czterdziestu ośmiu leit Kapitanow bez służby, piędziesiąt sześciu Stolników Parnawskich, dwudziestu siedmiu Wendeńskich , trzydziestu pięciu Bracia wikich. . . Oprócz Podkomorzych, Podstolich , Podczaszych, innych Urzędników Zagranicznych Powiatów. Gdy się drzwi nasze zamknęły, i ci Jchmość zaspokoili się z wizytami swemi, spytałam się Opiekuna, coby byli za ludzie— to Szlachta dobrze urodzona, która się wstydzi, gdy ią kto po imieniu zowie. Każdy woli bydź Urzędnikiem papierowym, i za to zapłacić, aby był Panem Szambelanem, Generałem Kapitanem., niź poprostu kończyć się na ski. — Alboż u ciebie kupuią Urzędy? Powiadałeś mi, iź ie zaslużonym rozdaią.— Niektórzy tą drogą idą, ale gdy więcey iest ludzi pysznych, niż znaków do okazania ich pychy , wynaleziono Urzędy nic nie znaczące, które pyszni kupuią, a mądrzy ztąd profituią. Ci ludzie są śmieszni; szczycą się z tego co za pieniądze kupili. Coź znaczy, iź ci pierwsi goście mieli twarze zamyślonych ludzi, i o takich rzeczach rozmawiali z tobą, których ia nie rozumiałam?.— iest to zwyczay taki, i ton ludzi Dworskich. Udają Polityków; chcąc w nas wmówić, iż znaią naylepiey Interesa Dworów cudzoziemskich, iź myślą o Oyczyznie , dla tego zawsze coś sekretnego wyroszą z Gabinetu, zawsze z Ministrami Cudzoziemskiemi korresponduią, a w samey rzeczy tyle znaią, ile Zawadzki Odźwierny. Widziałaś ich dosyć uniżonych ; Z ntźszemi od siebie są zuchwali, à gdy na kogo Król łaskawym okiem spoyzrzy , uniżaią się przed nim aź do podłości. Ci ludzie Dworscy są Panami swego ruszenia, swoich oczu, swoiey twarzy , udaią iź niaią głęboki rozum, iź są niedościgli w swoich myślach, ukry waią podstęp uczyniony przez siebie, kontenci Z nieszczęścia nieprzyiacioł swoich, przymuszaią swoy humor, ukrywaią swoie skłonności, idą idą przeciwko Tereu Twemu, mówią, i czynią przeciwko wewnętrznemu uczuciu—Ah! iakźe możesz obcować z takiemi? Oddano list Hrabiemu, którego podpis byt osobliwszy. Jaśnie Wielmożnemu .... Czytając ten podpis, spytałam sę Opiekuna, coby to znaczyło? Nauczył mię iak się podpisuie do każdego, według urodzenia i stanu, w którym zostaie. Do Szlachcica bez. Urzędu pisze się: Memu Wielce jmci Panu, i liratu. Do Urzędnika. Wielmożnemu Do wiekszego Pana : jaśnie Wielmożnemu. Do Xiążęci Jaśnie Oświeconemu. — Dla czegóż cięrpisz te kłamstwa ? — Iest to zwyczay dla uczynienia różnicy, między ludźmi różnego majątku, i różnego urodzenia Dlaczegóż to, co ty nazywasz Tytułem, ięst tak śmieszne? Czyliż wszedzie term śmiesznemi nazwiskami, różnią się od siebie ludzie ? — Co u nas Jaśnie Wielmożny to gdzie indziey zowią Wasza Wyborność Jaśnie Oświecony; Wasza Wysokość: Przedtym Biskupow zwano Zbysia Wielkość. Kardynałowie dotąd zachowuią tytuł Waszey Naywyższości. Papieże Waszey Świątobliwości. Królowie Waszego Majestatu. — Jakie piszesz do twego Kmiecia? — Do chłopa pisze się Pracowitemu. — Moim zdaniem, ten tytuł nayprzyzwoiciey iest dany, i rozumiem iż nim bardziey sig twoy kmieć szczycić powinien niź ty, źe cię zowią Jaśnie Wielmożnym. Gdyby mi przyszło obierać , wolałabym aby mi pisano: Pracowitey, niż jaśnie Wielmożney próżniaczce. List Który odebrał Opiekun był od Ekonoma, z Dóbr Jego. Donosił mu, iż w dzień Odpustu spaliły się Stodoły, i Obory. Ten pożar tak był wielki, iź na kilkadziesiąt tysięcy poniósł szkody. Hrabia był z liczby tych ludzi, których w pierwszym nawet momencie naywiększy przypadek nie zmiesza. Trzeba nam wyieżdżać z Warszawy (rzekł do mnie niestrwożony) Szkoda, którą ponioslem w Dobrach moich, zmnieyszyła dochody moie. Gdy mi powiedział cały ten przypadek, poczęłam rzewliwie płakać. Hrabia wziął to za dowód przywiązania mego do siebie. Byłam nadto szczera, abym go tym mniemaniem łudziła. Płakałam bo mi żal było porzucać Warszawę. Już miałam moie znaiomostki. Weronika przekupiona, oddawała Bilety słodkie, i odnosiła. Dawano dla mnie obiady, i tańce, na których źe Hrabia nie chciał bywać, radzono mi, abym się wybiła z pod Opieki iego , i obrała sobie głupiego męża, bo taki nayprędzey fortunę zrobi. Odstąpiłam wszystkiego, dla iakiegoś wewnętrznego szacunku, Który miałam ku Hrabiemu, nie nie maiąc go za Opiekuna, ale raczey za kochaiącego Oyca. Wyjechaliśmy z Warszawy w pierwszych początkach wiosny, kiedy pospolicie naygorsze bywają drogi. Hrabia , który długo bawił za Granicą, i zwiedził różne strony, narzekał na ten nieporządek w Kraiu. Maciey stary klął, i kilka razy przewrócił. Nocleg jeden mieliśmy bardzo niewygodny. Ludzie czarni, i brodaci, przyięli nas do domu swego, który zwano Karczmą. Wchodząc słabość mię wzięła od smrodu, który się od nich rozchodził. Cóż to za śmierdzące stworzenia? spytałam się Opiekuna.— Są to Żydzi, których my trzymamy po Wsiach, dla niewygody przeieżdżaiących, a po Miastach aby zarażali złym powietrzem, i oszukiwali ludzi. Dziedzic tey Wsi ma z nich pożytek, bo mu płacą za to, aby oszukiwali yego poddanych.— Ten Dziedzic musi bydź bez miłosierdzia, że trzyma na to takich hultaiów. Dla czego biedni ludzie daią się zwodzić tym łotrom? — Widzisz ten napóy podobny do wody ? smak iego i zapach odraża od siebie, iednakźe Chłopi aby zapomnieli o nędzy, która ich trapi, piią go , bo im zawraca głowę , i czyni na czas wesołemi.—Ta ich mniemana wesołość wesołość, iakże długo trwać może ?— W kilka godzin przychodzą do siebie, ale na ten czas są nierównie w nędznieyszym stanie. Ten napóy pali im wnętrzności, czym ich niesposobnemi do pracy , i cały ich maiątek oddaie żydom. Umiera też który z tego napoiu? Bardzo czedo się trafia iż umierają? — Cóż za to robią Żydom? Nic. Wolno im łudzić wszelkiemi sposobami. Maią na to muzykę , która biednych ciągnie do karczmy, a tam iak wnidą, trudno iest, aby się wstrzymali od tego trunku. Niechże nakoniec piią, ale za cóż maią płacić tym hultaiom, którzy ich nęcą?— Bo Panu trzeba pieniędzy, który na to trzyma Żydów, aby chłopów zdzierali. Ah! iak taki Pan iest okrutny; Widzę iż Chłop biedny nie iest u niego człowiekiem. Czemuż nie wypędzicie z Kraiu tych ludzi, którzy z oszukania , i krzywdy ludzkiey żyią Owszem nadaiemy im wielkie swobody, osadzamy niemi Miasta , aby ie zaludniali.—Cóż ci z tego przyidzie, iż powiększasz liczbę hultaiow? Nie lepiey żeby było takiemi ludźmi iak kmieć twóy, osadzać Miasta?— Tacy są nad to poczciwi, nie zdadzą się do handlu. Nasi tylko Przekupnie i Żydzi umieią oszukiwać. Dla czegóż Żydów nie obrocisz do Roli? Jakiż pożytek w tym znayduiesz aby cię oszukiwali ? Bo nam winni wielkie pieniądze, a i przenosząc ich z Miasta, ten dług musiałby przepaść.— Wypłacaiąż wam to, co są winni?— Nie; nayczęściey się trafia iż wszystko przepada. — O ! iak dobrze ukarani iesteście, za krzywdę Chłopów waszych ! Niechay was oszukuią, niech rozbiiaią, łupią Kościoły, fałszuią wam pieniądze, zarażaią powietrze , są to korzyści, które odnosicie za waszą opiekę nad niemi. Przepędziłam tę noc w wielkiey trwodze. Dalsza podróż nasza była pomyślna. Przyiechawszy do domu, Hrabia gospodarstwem swoim przywrócił dobra do dawnego stanu. Wiosna była pogodna, łąki i pola wzięły na siebie przyiemną barwę. Drzewa poczęły się rozwiiać; Ptastwo śpiewaniem ożywiało Naturę. Domyślałam się , iź ta pora iest czasem, który Opatrzność naznaczyła Stworzeniom, aby zażywały pieszczot. Za stanawiaiąc się nad tym, wpadałam w nie spokoynosć. Często Ao ha myśl hii przychodził. Nie śmiałam iednak spytać się, gdzieby się obracał. Pomieszanie moie dało poznać Hrabisemu stan , w którym zostawałam. Życzyłabyś sobie (spytał się) oglądać twego współwychowańca ? Rumieniec, a po nim bladość, wydały serce moie, nie długo iednak byłam w tym ponuestaniu. Zaprowadził mię Hrabia do szpary przez którą którą patrzał, co się dzieie w piwnicy. Obaczyłam z wielkim ukontentowaniem biednego Ao , który zdawał się bydź zamyślony , i iakby coś wielkiego w głowie swoiey układał. W wieczor dano mu na sen, wyniesiono z piwnicy, i osadzono w tym pokoiu, w którym ia byłam. Nazaiutrz z rana weszlismv oboie z Hrabią. Ao nie był tak zadziwiony widząc nas, iakia, kiedym pierwszy raz obaczyła Hrabiego. Przypatruiąc mu się, widziałam iako rumieniec, który miał na twarzy co moment się odmieniał. Serce iego czuło nayżywsze wzruszenia , ale stróy który na sobie miałam, czyniąc mię odmienną, poznać mu nie dał swoiey kochanki. Za miesiąc umiał Ao iakokolwiek nasz ięzyk. Przyuczył się do sukien, które na niego włożono. Te wszystkie cuda Natury, które mię porywały do siebie, nie tak go mocno dziwiły. Nauczony Prawd Wiary, poddał swóy rozum pod niedościgłość Taiemnic. Rozmawiał o Bogu z wielkim uszanowaniem. Nie pisał o nim iak nasi Teologowie , ale tak go sobie wystawiał, iak iest sam w sobie niepoięty , i godzien naywiększego uszanowania. Pismo S. (mówił) iest nakształt kiia który który dał Bóg w ręce ślepych aby się nim podpierali. Teologowie, zamiast używania go do chodu, kłócić się poczęli o długość, i grubość iego. Naostatek biiąc się nim, cały rodzay ludzki wmieszali w swą bitwę. Hrabia oświecaiąc rozum iego, opowiadał mu zdania filozofów naszych. Twóy Sokrat (rzekł do Opiekuna mego) iest ieden z ludzi, który mi się podoba. On szczegulnie nie miał głupstwa, aby zostawiał zdania swoie o tych rzeczach, których nie mógł dociec. Lubię tę filozofią która kształci obyczaie, i uczy bydź poczciwym. Twóy Plato, i Arystoteles. są zapalone głowy, dawali tego przyczyny, czego nie dociekali. Godni Nauczyciele filozofów naszych, którzy się wstydzą wyznać to, czego nieumieią. Zdanie ich o początku świata, o duszy, o człowieku... Są głupstwa godne tych ludzi, którzy się temu tak długo dziwili. Cóż moźesz stanowić o Świecie, kiedy nie znasz nawet siebie samego? Twoi Stoicy są próżnieysze ieszcze głowy. Chcąc wyperswadować iż można się śmiać w nędzy, bydź nieczułym na obelgę, niewdzięczność, i stratę wszystkiego, patrzyć zimną krwią na śmierć, iako na rzecz oboiętną, która ani trwoży, ani kontentuie, bydź mocnieyszym nad powaby uciech, i nad postrach bólu, nie czuć gdyby cię palono żelazem, ani dać znaku uczucia łzami, albo iękiem etn. Jakie głupstwo dawać to słabey naturze. i Twoi Cynicy, których sam nazywasz psami gryzącemi, warciż są twego wspomnienia? Coś lepiey myslał Epikur, ieżeli w uspokoieniu wewnętrznym i ukontentowaniu umysłu, szukał uszczęśliwienia ; podobny iednak do twoich późnieyszych Pisarzów, którzy chcą cię nauczyć z Xiążki iak masz bydź szczęśliwym. Demokryt i Heraklit, oba dziwaki, ieden się śmiał drugi płakał, oba warci politowania i śmiechu. Pochwała twoich Mędrków iest w tych słowach , które z nich ieden powiedział; iż nie ma nic tak szkaradnego, i tak głupiego, coby nie wyszło kiedy z ust iakiego filozofa. Tyle bałamuctw zostawionych od pierwszych Nauczycielów twoich, trzymały w pętach twóy rozum. Twoia filozofia, którąś czynił służebnicą Wiary, stała się samowładną Panią twego umysłu. Podciągaiąc pod siebie rzeczy Boskie, uzbroiła cię przeciw Bratu twemu, którego zdanie odmienne od twego, ścigałeś karą i prześladowaniem. Twoie poźnieysze światła, które tak wielbisz czymże ci dopomogły, abyś był poczciwszym. Wiry Świat tworzące, Matery subtelna , są dziwastwa równie śmiechu godne iak Monady składaiące dusze i ciała. Cóż nakoniec osobliwszego w twoim nawet Newtonie? Podobało ci się że cię bawi iak dziecię Kulami ciał Niebieskich które osadził w czczości, i które iednak nadal moc wzaiemną wywieraią na siebie. Toź u ciebie iest filozof, który się ugania za cackiem próżnych rzeczy albo niedościgłych iego rozumowi? Czemuż się nie starasz bydź codzień lepszym? Teraz niedowiarstwo i rozwiozłość, bierze na siebie imię twoiey filozofii, oszukuie twoie Prawodawstwo, wzrusza spokoyność, i śmieie się Z Wyroków Prawdy nieodmienney; Nieumieiętność w którey zostaiesz (rzekł Hrabia przerywaiąc mu mowę) czyni ci wstręt od tego, co rozum ludzki zdobi. Jakże możesz poczytać to za nic, co człowieka różni od nierozumnych stworzeń? Te Sekreta Natury docieczone od ludzi, i piękne wynalazki, któremi się wiek nasz szczyci, zabezpieczenie dla potomności tego wszystkiego, co się roić może w głowie każdego z Mędrców naszych, przez wynalazek pisania, i druku, nie iest że iedną z naywiększych korzyści dla Rodzaiu ludzkiego, które ubeśpieczaią na zawsze stan rozumu naszego? Widzisz tę broń, która cię ogromnym czyni nieprzyiaciołom twoim , i niesie postrach w naydalsze strony świata. To złączenie nayodlegleyszych Kraiow przez żeglugę, którą wsprta wiadomość obrotu ciał niebieskich, i wynalezienie igły magnesowey. Tak odpowiedział Ao, twoia umieiętność podobna do welkiey loteryi, w którey więcey iest fałszywych biletów, niżeli prawdziwych; aby że wyszły, trzeba wszystkie wyciągnąć a porachowawszy, iak drogo zapłaciłeś fałszywe , wieleź ci staie wszysktiego? ze wszyitkich powieści ludzkich, zda mi się iż ta iest nayprawdziwsza, że Bożek nieprzyiaciel IpOsidyności ludzkiey , był wynalazcą umieiętności waszey. Twoia Astronomia tak potrzebna, iak powiadasz, do twoiey szkodliwey żeglugi, początek swoy wzięła od zabobonow; i próżnością Twoia filozofia maiąc za przewodnika próżną ciekawość, na wieleż niebezpieczeństw wystawia cię w pośrzod dróg fałszywych? Przez wiele błędów tysiąc razy szkodliwszych, iak ci iest pożyteczna prawda, trzeba abyś przeszedł. n.Ź ci się światło iakie ukaźe. Twoiey Geometryi początek dało łakomstwo. Wymowie pycha, gniew, podchlebstwo , i kłamstwo. Cóż maią w sobie Dzieie ludzkie , które ty zowiesz Historyą? Są to daty porządnie ułożone: przełożone: prześladowania, rzezi i okrucieństw. Zdaie się, iż twoi Historycy tego się naybardziey Strzegli , aby ci nic nie wspomnieli o uczynkach ludzkości. Twoia umieiętnosć leczenia chorob, więcey zgubiła ludzi, iak wyrwała oł śmierci. Wszystkie twoie usiłowania, które natęża pycha, abyś się tak mowisz, oświecił, wyciągnęły z stanu szczęśliwey umieiętności w którey cię Mądrość Wieczna osadziła. Gruba zasłona, którą Naywyższa Istność pokrywa Sprawy swoie, przestrzega cię dotąd, iż nie dla próżnych badań chciała cię mieć na świecie. Twoy świat daleko był lepszy, iak wyszedł z Twórczey eki, aniźeii dziś po odmianie rozumu , bo ludzie szczęsliwiey żyli w prostocie Natury. Niż Sztuka wykształciła sposób myślenia, nauczyła nim nos ludzkość używać słów zmyślonych, obyczaie były wprawdzie grube, ale naturalne, i różność postępków oznaczała za pierwszym, weyrzenięm różnicę charakteru. Prawda iż Natura ludzka nie była w sobie lepsza, ale ludzie znaydowali beśpieczeństwo, maiąc łatwość dociekania wzaiemnie skrytości Swoich, ą ten stan którego teraz nie znasz szacunku, wstrzymywał ich od wielu występków. Teraz gdy głębokie dociekania, i gust delikatnieyszy Sztuce podobania się przepisały ustawy. Obyczaie ludzkie wzięły na siebie obłudną iednakowość, i wszyscy takiemi się pokazuią iak kruszcze w iedną formę odlane. Zawsze mowisz : grzeczność tego wyciąga obyczayność także, zawsze idziesz za zwyczaiem a nigdy za własnym dowcipem, i dobrą od Natury skłonnością. Nikt teź nie śmie takim się pokazać, iakim ieił w sobie. A tym Ihm le rzęczy , moźesz że widzieć z kim masz do czynienia? Musisz czekać okoliczności, to iest tego czasu, kiedy nierychło będzie, ponieważ dla tych samych okoliczności, naybardziey ci zależało na tym, abyś poznał człowieka. Patrz na ten orszak występków, który się ciągnie za tą niepewnością? Niema mź więcey prawdziwcy przyiaźni, nie ma rzetelnego szacunku, ani zaufania stałego. Podeyrzenia , trwogi, lękania się oziębłość, tosc, nienawiść, zdrada, kryią się ustawicznie pod tą zasłoną grzeczności przysposobioney. si) Prawie myślał iak Rousseau w Mowie o Naukach. Prawodawcy twoi wyciągnęli człowieka z stanu Natury, ale ich Prawa zaćmiły rozum iego. Oświecay go nie tą próżną umiejętnością, za którą się uganiasz, ale poznaniem prawdziwego dobra, wygodzisz występki i zbrodnie, których pohamować nie moźesz, nowemi coraz ustawami. Rozumiałam, że wiele dokazuiesz, gdy dla dobra społeczeństwa twego chcesz, aby Kat targał członki i wnętrzności braci twoich Cóż czynisz? Oto karzesz kilku złoczyńców głupich, a zapobiedz nie moźesz, aby rozumnieysi nie znaleźli sposobu bezkarnie dopuszczać się zbrodni. Człowiek niaiary obrot, tysiąc niegodziwości popełnia, nic się nie boiąc twego miecza, ani twoiey sprawiedliwości. Swoi oz cy ludzie, których ty przez wzgardę zowiesz barbarzyńcami, są szczęśliwsi daleko od ciebie. Jedno tylko złe iest może u nich, które widzieć się nawet daie między bydlętami, iż się czasem biią o płeć żeńską. sk) Podbiiaiąc Amerykę. Nie daymy nawet, żebyśmy się zabiiali o to; Nie iestże cos słuszniey bić się o kobiety, niż o te szyby złote, zaktóreś wyrżnął ośmnaście milionów niewinnych Indyanow. sk) Na cóż twóy pieprz, za który się topisz, i zarażasz szkorbutem, niż o twoie brody, za które przeszło trzy miliony ludzi wspólnie się wyrżnęło. Niż za twoie Szkolne głupstwa, któreś podciągał pod Wiarę, za któreś tyle razy zbroczył krwią ziemię, i tyle stosów popalił. Alę mi sie zdaie, iż ludzie źyiący w prostocie swoiey, mniey nawet iak teraz, biliby się o płeć Niewieścią. Tak bowiem żyiąc, nie mieliby tych dziwactw, które się trzymają polerownych Narodów względem wdzięków i piękności kobiet. Powiedz mi kto był pierwszy tak głupi, któremu się zdało, iż iedna kobieta iest pięknieysza od drugiey? Oczy moie, (odpowiedział Hrabia) pewne ułożenie członków, cera twarzy, płeć delikatna, wzrost i kształt ciała, to czyni piękność. Mylisz się. Nie masz tego od Natury, ponieważ te wdzięki nie wszystkim się powszechnie podobaią. U ciebie nie wiele tuszy nos mały trochę zadarty, czyni Ludwik VII. Król Francuski kazał sobie ogolić brodę. Żona iego Eleonora z Domu Akwitańskiego szydziła z niego. To było przyczyną, iż stanął rozwód między niemi. Eleonora poszła za Henryka Xiążęcia Normandyi, który potym został Królem Angielskim, i wziął w posagu po Żonie Prowincye Piktawią, i Gwiennę. A to dało początek, Woynie, która prawie przez trzysta lat niszczyła Francyą. Sainte soix pisze, iż przeszło trzy miliony Francuzów z tey przyczyny zginęło. co ty zowiesz cudem piękności; Wkrotce ten cud piękności ustaie. Szaleiesz za oczami czarnemi, pociągłym nosem, okrągłą lub pociągłą twarzą. Dziwastwo mody nastaiącey rządzi Imaginacyą twoią. W Holandyi massa ciała nad zwyczay miękkiego, piersi wielkie, i dwie przyklepane łopatki, zawracaią głowę Holendrowi. W Niemczech szyia na pięć calów niżey się kończąca, i na pięć calow wyżey Zaczynaiąca sę iak ordynaryina, sześćdziesiąt i dwa Herby Szlachectwa, głupim czynią Barona. Ten gust piękności odmienia się, według różności klimatu każdego Kraiu. Są nawet tacy, co szaleią za takiemi twarzami, które ty nazywasz szpetne. Wszystkie Kobiety są ładne. A ieżeli Oczy twoie krzywe nie widzą tego, nie skarż się ną naturę, ale na twoie modne dziwactwa. Jakże iedna Kobieta ma ci się zdawać pięknieysza od drugiey, kiedy twarz tylko samą widzisz. Oko, Nos, Wargi, mogąż bydź całą pięknością Kobiety? Nie twarzy ładnych, à reszta ciała szpetna dla kalectwa. Natura daje tym, które ty nazywasz brzydkiemi, wdzięki, i inne przymioty, które przechodzą twą mniemaną piękność. Gdyby ten Prawodawca który przepisał *) Likurg. pierwszy aby dziewczęta i chłopcy nago z sobą publicznie igrały, zdarł teraz suknie z tych, które ty nazywasz pięknemi, iakbyś na ten czas postrzegł oszukanie twoie. Może twoie piękności byłyby nayszpetnieysze, a brzydkie twarze inaczeyby się wydały. Moźesz źe widzieć te garby, które poduszki, i podkradane sznurówki , od nayumieiętnieyszey ręki krawca, tak dobrze zasłaniaią. Idź za twemi pięknościami do gotowalni, abyś się przypatrzył wdziękom ich przysposobionym. Twoy Kmieć iest roztropnieyszy. Kilka dni temu, iak mówiłem do niego: Twota Gospodyni ieit straszliwie czarna.— Nepahriywa na i AIąs:i .sTi tre, odpowiedział prostak, moią żoną, i iest iak piękna dla mnie niby Xiężna. Przepędziliśmy w domu Hrabiego całą wiosnę. Jajiwszei z tun rozmawiaiąc. Ao zaś częścią zt H na winiąc się nad każdą rzeczą. częścią zatrudniony czytaniem. Hrabia był dla nas iak Oyciec nayukochańszy, bardziey iednak przywiązanie swoie do mnie, okazywał. Byłabym zupłnie szczęśliwa, gdyby iakaś niespokoyność nie mieszała była czasem uszczęśliwienia mego. Jednego wieczora gdy Ao żwawiey powlhiwał przeciw przesądom urodzenia. Bardziey mię to dziwi, rzekł rzekł Hrabia, iż dziecię z nieprawego łoża, choćby nawet Oyca dobrego urodzenia miało, nie iest Szlachetne. Owszem ten nieszczęsny owoc uciechy Rodziców, iest wystawiony na wzgardę. Prawo odsadza go od maiątku, który Prawem Natury spływa na niego. Ale to Prawo nie tłumi we mnie glosu Natury, odzywaiącego się w sercu moim. Podź do mnie kochana Marysiu; uściskay Oyca twego. Porwał mię w tym na łono swoie, i całuiąc oblał lice moie łzami. Odeszłam od siebie na te słowa. Zdawało mi się nayprzód, iż sen iakiś miły łudzi zmysły roku życia iego pomarł. Że go wzil moie. Postrzegłszy łzy Hrabiego, Ah! moy kochany Oycze! (zawołałam łzami także zalana) iasca? Goryczą słowa te napełniły serce moie. To wewnętrzne uczucie, które miałam od pierwszego widzenia twey twarzy, był głos Natury odzywaiący się we mnie, iż iesteś Oycem moim, O! iak szczęśliwa iestem mieć tak dobrego, i tak słodkiego Oyca. Po długich ściskaniach, i dowich radosnym łkaniem przerwanych, opowiedział m Oyciec, iakie miał powody, aby mię razem z Ao w iedney piwnicy wychował. Dowiedziałam się iż Ao był Szlachetnego urodzenia , którego Rodzice wyszedłszy do ubóstwa, w pierwszvm sie siebie, Oyciec Chrzesny, i cożkolwiek z Rodzicami iego spokrewniony. We cztery lata, (rzekł daley Oyciec móy skazuiąc na mnie) urodziło się to biedne stworzenie. Ocalaiąc honor iey Matki, musiałem ukrywać Jey przyiście na świat, przez dwa roki chowałem ią u chłopki, a potym razem z tobą, miałem staranie o iey wychowaniu. N iymusza zabawa dla mnie, było patrzyć na was, i uważać człowieka zostawionego Naturze. spostrzegłszy, iż ta mocniey w was odżywić Się poczuła, przerwałem przyiaźń waszą, oddalaiąc iedno od drugiego. Widzę teraz, iż Opatrzność przeznaczyła iedno drugiemu, serca wasze skłaniaiąc do siebie, złączcie się z sobą kochane dzieci, ta z serca przychylam się do żądań waszych. Po ślubie Mąż móy nie odmienił sposobu życia. Cokolwiek mu czasu zbywało od gospodarstwa, do którego sposobił go pomału móy Oyciec, łożył na czytanie Xiążek, i uczenie się łacińskiego Języka. W krótkim czasie umiał go tyle ile potrzeba do zrozumienia Xiążek. Oyciec moy miał Bibliotekę, w którey były wszystkie prawie naszych Polaków Pisma. W tey nayczęsciey Mąż móy przesiadywał. Weszłam raz z Oycem, abym go wyciągnęła pod wieczorną porę przeyść się razem z nami. Wszczęła się mowa mowa o Pismach naszych Polaków. móy w kilku słowach dawał zdanie swoie o każdym Autorze i Piśmie. Kopernik którego nam obce Narody zazdroszczą iest zaszczytem imienia Polskiego. Trzeba na to długiego wieku, aby się równy iemu urodził. Godzien większey pamiątki iak ma w Toruniu; Z tym wszystkim i tę, nie od Narodu swego ale od iednego z zacnych Ziomków odebrał. Filozofia ciekawa powszechna. Godny zabytek glupstwa wieku, w ktorym pisano. Wiele równych filozofów, znalazłem zbutwiałych. Świat o nich zapomniał, bardziey, iak o ich Bożku Arystotelesie. Orzechowski ieden z naylepszych Mówców naywymównieyszy, gdy mu szło o Żonę Któż wie, ieźeli Wiek nasz nie będzie miał równie temu wymownych. Jana Długosza XIII. Xiąg Historyi Polskiey w zabobonach i nieporządku rzeczy równa się Kadłubowi, i Kołuckiemu. Winniśmy Warszewickiemu odkrycie przyczyn, dla których to Pismo wstrzymane było w druku. Bardzo pilnie (powiada) pisał Zrzodła, Rzeki, Drogi, Przeyścia, o czym nie nieprzyjaciel wiedzieć nie powinien. Macieia Miechowity Kronika Polska. Iest którey przepisany Długosz. Nic iednak o nim nie wspominał. Tak robią wszyscy, którzy żyią z drugich; Filipa Króla Macedońskiego i Alexandra Syna iego, uczynili Polakami; a Marcin Kromer, sprawiedliwie nazwany Liwiuszem Polskim. Blażowski tłomacz iego, wzór dobrego tłumaczenia, nieznany był tym, którzy tłumaczyli Belizaryusza, Monteskiusza, Telemaka, Focyona, Inkasy, Jawne wyznanie Woltera, i głupie Awantury Arabskie. Insi Kronikarze Królestwa Polskiego, oprocz Eneasza Sylwiusza, Ezopa nie Historyka, ieden drugiego przepisywali. Z tym wszystkim miło mi iest czytać Historyą Narodu naszego. Są to Dzieie nayspokoynieyszego ludu w Świecie. Nie ma w nich ani rzezi S. Bartłomieia. ani Nieszporów Sycyliyskich; ani podbicia Ameryki ani Wycięcie Hugonotow za Karola IX Wyrżnięcie wszystkich Francuzow, którzy byli w Sycylii. Voltaire rachuie 18,000,000. Indyanow wyciętych. ani Albingensów, ani Husytów, i Zyzki ani Anabaptystow, ani Krucyaty ani Ludwików XI. Krystyernów i Kromwelow. Dykcyonarz slużący do poznania Historyi Naturalney. Dzieło wielce ciekawe i pożyteczne Ado A literą A. znnydziesz Pszczoły, dla tego, źe w Francuzkim ięzyku pszczoła od tey się litery zaczyna. Trzebaby nayprzod uczyć się po frartculku, a kto ten ięzyk umie, obeyść się może bez tego Dzieła wielce ciekawego i pożytecznego, którego ciekawość i pożytek naylepszy pozna młodzież czytaiąc bez ogrodki, o Koniu pod literą: C. Historya Naturalna Krolestwa Polskiego. Głtplłwozn Octavo majori. O Sanie Rzece. Która w Wisłę wpada pod Sandomierzem tak Autor mówi Tam gdzie upada w Dniestr poławiała się Pstrągi łokciowe. Pod litera. P. mówi o gadzinie lataiącey; którą gdy Szlachcic iedeń ciął szablą, z sykiem wielkim poleciała w trzcinę. Szlachcic zad znalazł głownią w pochwach stopniała. Oprócz Woien O Ziemię Świętą, które wypleniały Europę, były ieszcze Krucyaty nakazane ni wytępienie Heretyków. W tych wspolnie, wyrzynali się Chrześcianie. Sam Autor na Polesiu widział podobną gadzinę. Jan Przez piętnaście lat ci fanatycy wyrzynali bez litości współziomków swoich. Jan Kochanowski, Xiążę Poetów naszych; Nie ma nic rownego iego Trenom, w Mikołaiu, Pietrze , i Jędrzeiu. Sarbiewski równy pierwszemu słynie nawet u postronnych. Janicki słodki w swych Elegiach. Konarski miał serce Obywatela, i rozum Ministra. Pisał Wiersze ale nie był Poetą. Żyiących Poetów opuszczam. Mało iest, którychbym chwalił. Jeden tylko Autor Myszeidos z iasności, i wdzięku, iest u mnie naypierwszym Poetą. Dwóch bezimiennych, Więcey maią ognia, ale iednemu żołć i niewdzięczność, drugiemu wolność w żartach wiele czyni krzywdy. Przerwał tu mowę Oyciec móy, wychwala iąc inne ieszcze niektóre Pisma, Sprzeczka trwała długo. Ja tym czasem bawiłam się czytaniem tytułów Xiąg tam będących. Apollo Chrześciański Oyczystą Arfę przebierający w Krakowie 1697. Seym piekielny, i straszliwy Examen Xiążęcia piekielnego. Popielec bez pyłu skazanie Pogrzebowe Fenix Fenix cnoty, mądrości i honoru, szczęśliwą prostotą z śmiertelnych popiołów dla wieczney Potomków pamięci wylatuiący to iest: Mowa Pogrzebowa. Troiaki pokłon Kaznodzieyski, w trzyletnich Kazaniach oddany, z przydatkiem tragedyi o Męce Pańskiey na Kazaniu Passyi Postnych rozłożoney, w Sandomierzu 1739. Woysko nowo rekrutowanych affektów. Pełnia żalów przy dopełnionym życia biegu, z Oyczystego na Empireyskie Niebo przeniesiona. Brat Tatar, albo liga Psa z Wilkiem. Rzewno słodki głos łabędzia umierającego, czyli o Męce Jezusa Chrystusa. Heco, albo zaiączek pod borem Zastrońskim. Wóz do Wieczności o czterech kołach z przydatkiem dyszla dobrey intencyi. Kamień Czeski w Koronie Polskiey osadzony, to lest Jadwiga Święta. albo 64. Epigrammatów, Mydło na obmycie zmazy grzechowey. Płaszczyk niedostroioney Damie, na obnażone piersi. Heretyckie Czemu, przez Katolickie , zbite. O wszystkich rzeczach, i niektórych innych K Ta Xiążka iest w łacińskim ięzyku: De omnibus rebus Słońce na horyzoncie, albo Tomasz S. z Akwinu. Gody Baranka Apokaliptycznego w Krakowie 1711. Pikieta niestateczney fortuny, to iest o Szweckiey woynie w Polszcze. Trąba do rozproszonych od obozu przeciw Kozakom. Poswarek wina z wodą. Jako w Niebie, tak i na ziemi, z Xiąg X. Jeremiasza Drexeliusza. Ołtarzyk złoty, albo Ofiary wonne, to iest: modlitwy. Wieża Dawidowa na teraźnieyszą woynę Turecką w Wilnie 1586. Posteriora Polityczne, albo Prawda widoczna w teraźnieyszym Rzeczypospositey Stanie w Krakowie 1699. Ordynans od naywyższych Maiestatów Pana w drogę szczęśliwey wieczności Chorążemu Pancernemu Woysk Koronnych wydany, Roku którego Bóg w ludzkim ciele exultavit ut gigas ad currendam viam 1746. Gdy ustała sprzeczka, rzuciłam te androny. Mąż móy zarzucił takie Nauki, które bawią umysł nakształt dziecinnego cacka. Naymilsza dla niego była zabawa, dochodzić tych rzeczy, z których pożytek iaki spływa na rodzay ludzki. Wieś Oyca mego była nad rzeką, która psuła brzegi. Tamy Są dziełem kosztownym. Mąż móy znalazł inszy sposób, iź woda składała muł u brzegu, mnieyszym nierównie kosztem.Drzewa sadzone z Ziarek posianych dziki wydawały owoc, zaszczepiaiąc ie kilka razy, Kasztany nawet dzikie odmieniły się w słodkie, i wszelki owoc stał się smacznieyszy. Balon Pana Mottgolfier do tey przyprowadził dolkonałości, iż gaz nie był tak kosztowny. Kray zyskał na mnieyszey liczbie koni. Poczta scała się prędsza, i nie płacono tak drogo od listów. Konduktory takie wynalazł, iź w nie tylko pioruny biły, à nie w domy im przyległe. Całą wieś uczynił bespieczną od pożaru nie iak Mylord Mahon, którego sekret długo oczekiwany więceyby kosztował, niż dom, który ocalić potrzeba. Wynalazł Konduktory deszczu, podczas panuiącey posuszy. Sposob długiego utrzymywania Ognia, z oszczędzeniem drew i węgli ziemnych. A gdy coraz więcey do podobnych rzeczy umyli swóy obraca, Stan móy przerwał m te zabawki, Zostałam przy nadziei. Wystawuiąc sobie wszystkie powinności, które się w krotce ziać miały na mnie, w wielkiey byłam niespokoyności. Mąż móy, i Oyciec czyli mię, iż imię matki oslodzi te wszystkie goryczy, których doznawaią Rodzice w wychowaniu swych dzieci. Naywięcey jednak Pani Starościna sąsiadka nasza pomogła do uspokoienia mego. Nie bóy sig przyiaciołko, rzekła raz do mnie rozmawiaiąc na osobności; powinności Matek nie tak są ciężkie, iak ie sobie wystawiasz. Jedna tylko iest dla nas przykrość, pozbyć sję szczęśliwie ciężaru. Póki dziecię lest w niemowlęcym wieku, Mamka i Piastunka zaiłąpi troskliwość, i niewczasy , których doznaią Matki nadto troskhwe około płodu swego. Śmiałam się z tego co mi radzono, aby nie powiiać i nie Łołysać dzieci. Wszystkich nas powiiano; Kto ma być kaleką, będzie i bez pieluch, a kto łłabego mózgu, będzie cierpiał zawrót głowy, choćby go nie kołysano. Moie dzieci są Rabę, ale to maią ze mnie, a z pięciorga które powiiano, dwoie tylko doRałokalećtwa. Radzono mi, aby ie nie wodzić na palkach, nie Ruchałam tych dziwaćtw, dziecię , które trzymaią, nie tak często upada. W drugim roku zaczęły wymawiać. Miałam piastunkę stworzoną do dzieci, nie łamała im ięzyka trudnemi Rowami. Dzieci maią swóy ięzyk : piapta, lulu, caca, lia, chy, lala, gaga, ziuziu, prędzey wymawiaią niż gdyby ie uczono mówić, iak my gadamy. Córki moie od czwartego roku zaczęły nosić sznurówki. Stan Stan piękny, iest iedna z naypotrżebniey szych rzeczy dla Dziewcząt. Pomału wprawiły się w mocne sznurowame, i tak cienkie były iak lalki. Obydwie zaś tak dobrze były edukowane , iź nudziły iuż sobą na Wieś:, nie maią, nikogo w sąsieaztwie, z kimby rozumnie obcować mogły. Córki sąsiadek moich nic więcey nie umiały, iak gadać o tym, czym, się bawią chłopianki. Gospodarstwo nie iest zabawą Dam dobrze urodzonych; dla tego ia kazałam uczyć ie Muzyki, tańcu rysunkow; Umiały Geografią, Historyą, Matematykę, i Chimią; znały wszystkie dzieła Teatralne, wszystkie Romanse, i tak dobrze o Rządzie politycznym gadały, iź każdy im przyznał , źe miały rozum Ministra. Ż tym wszystkim starsza wpadla w defekt, iż iey z ust czuć było, musiałam ią wepchnąć do Klasztoru. Młodszą żaś Pan Bóg zabrał do chwały swoiey. Z Chłopcami mniey ieszcze miałam kłopotu. Chowały się między kobietami, bo te naylepiey dbaią o wygody dziecinne. Kazałam ie czasem wprowadzić do siebie, aby się uśmiać iak z małpek które igraią. Gdy się naprzykrzyli, odestałam do kobiet. W czwartym roku dostałam Dyrektora bardzo dobrego, trzymał ich groźno, i nie pozwalał pustoty. Nauczyli się w domu czytać, umieli na pamięć całą Xiążkę: Krótkie zebranie wszystkich scyencyi i całą Gramatykę od deszczki do deszczki. Byli w Szkołach lat dziesięć. Naystarszy mało umial po łacinie, ale że miał krzywe nogi, taka figura nie zda się na Świat, użyłam wiele kłopotu, niżem go wpędziła do Klasztoru. Młodszy miał ochotę do Stanu Duchownego, ale dla Wuia, który był w Woysku, uczyniłam go żołnierzem. Naymłodszy nie chce tey partyi, którą mu proponuię, musi siedzieć w domu, i nie dam nic, póki się nie namyśli bydź posłusznym Matce. Nie wiedziałam ieszcze co to bydź Matką, iednakźe mowa Pani Starościny nie bardzo mi przypadła do serca. Głos natury przemógł nad wszystkie rady, które mi dawano. Karmiłam sama dzieci. Kochałam ie coraz bardziey, i te wzaiemnie kochały mię, nie dzieląc serca swego między Matkę Mamkę. Byłam zdrowsza niż te które nie karmią, płeć twarzy lepiey się utrzymywała, i dzieci moie nie wyssały złych skłonności, które się pospolicie zdarzatą w kobietach tego rodzaiu. Mąż móy nie chciał iść za przykładem okrutnym, powiiać i kołysać dzieci, Koszyk był zamiast kolebki, worek natkany suchym liściem zamiast pierznika. Cyrkulacya krwie i humorów była wolnieysza, dziecię było zdrowe, i bez kalectwa. Gdy syn móy począł się dźwigać, zamiast pałkowy które odeymuią dziecięciu śtnia śmiałość, aby się o swoiey mocy trzymało na nogach, kazałam go sadzać na ziemi, aby się czołgał. Natura śmieie się z tego wszystkiego, (mówił Mąż moy) co wymyli ludzki wznawia. Małpy zaczynaią chodzić bez pasków ; Dzicy ludzie , i te stworzenia , uczą nas, co mamy robić z dziećmi. Córki moie nie znały nigdy sznurówek. Były zdrowe, i talia przyszła z wiekiem. Nie chciałam, aby ciasne sznurowania wprawiały ie w kalectwo, odeymowały cerę, i niezdatnemi czyniły do postanowienia. Dla tey przyczyny nigdy Doktór w domu moim nie postał. Dzieci moie nie były tak mądre, iak Pani Starościny, bo do dwunastu lat uczyły się swego ięzyka, i obcych ze zwyczaiu. Grammatyka i Xiążka dla Dzieci wysuszyłyby może były młody mózg dziecinny. Małpięta nie mogą wyrównać starym. Szczenię nie ma rozumu psa starego; Natura we wszystkich młodych stworzeniach iest swywolna. Kotek swywoluiąc łapie myszkę, i moim dzieciom ze swywolą przyszła umiejętność kilku języków. Doznałam iż dzieci nayżywsze, staią się potym nayrozumnieysze. Na cóż poprawiać Naturę, chcąc ie skromnemi czynić? Pani Starościna tego dokazała, ale za to chore i głupie, choć przy wielkiey nauce, miała dzieci. Jeżeli syn twóy rzekł raz do mnie na mnie Mąż iest nadto rospustny, zawołay Doktora, kaź mu krew puścić, a to albo go poskromi, albo zabiie. W dwónastym roku, Mąż móy dawał każdemu w ręce kawałek papieru, i ołowek, pokazuiąc iak się pisze A. Gdy się nauczyły malować tę figurę, powiedział im że to iest a. To zrobił z inszemi literami, a tak razem nauczyli się czytać i pisać. Edukacya, którą im dawał, nie była z Xiążki, naśladował małpy, biorąc wszędzie z sobą dzieci tak iak te prowadzą za sobą małpięta. Edukacya iest naśladowanie cnoty, i dobrego. Nigdy dziecię nie będzie insze, tylko takie, iakie miało przed sobą wzory. Mąż moy, dla starości Oyca naszego, zatrudniał sę gospodarstwem; Nie mogąc mieć tyle trolkliwości, ile potrzeba, około wychowania dzieci, znalazł Nauczyciela Człowieka poczciwego, i oświeconego, Polaka, nie Francuza. Kochał go iak Dzieci swoie; Nadgradzał prace iego, i nie patrzał nigdy na niego takim okiem, iak patrzą pospolicie nś Guwernera Był Przyiacielem, nie domownikiem. Ten nasz Przyiaciel obcował z dziećmi, dawał im naylepsze Xiążki, i wprawiał ie w gust czytania Zrobiłem wszystko (rzekł do nas) gdy iuż tego dokazał. W Nauce Historyi, którą im dawał, nie słyszał nigdy o Imionach Bohatyrów naszych , którzy nakształt zbóyców, wyrzynali rodzay ludzki. Alexandra Syna Filippa, nie zwał nigdy wielkim. Owszem pamięć iego ochydzał, i tych wszystkich, którzy przelewali krew braci swoich. Tytus, Marek Aureliusz, Ludwik XII. Henryk IV. Kazimierz sprawiedliwy, Batory , i Stanisław Leszczyński, byli Jego prawdziwi Bohatyrowie, tych dobroczynność, Religią, ludzkość, i słodycz serca, żywymi malował kolorami. Za przykład dobroci serca, i darowania urazy, wysławiał im Stanisława Augusta. Zamiast Geografii, pisania Hotentotów, Irokoarów, Monomotapów, Madagaskarczyków, prowadził dzieci moie, po mizernych chatach chłopskich, wpaiał w nich miłość, i uszanowanie ku swoim karmicielom. Oto są rzecze ludzie podobni do was godni waszego uszanowania, których Dziadowie wasi mieli za niewolników, czyniąc się Panami ich życia, i maiątku. Imię wasze, chociaż Szlachetne, wyszło z ich rodu. Glina dala początek waszey, i ich familii. Hetman Wielki Koronny, Oyciec Prapradziada waszego, chodził za pługiem iak oni. Porzucił go, kiedy może Oyczyzna potrzebowała pomocy. Synom Jego zamiast przypiecka dostało się krzesło w Senacie. Mylicie się, ieźeli rozumiecie, iż Krew wasza inną ma farbę, iak cały rodzay ludzki; Buławy i Krzesła, któremi Dom wasz się zaszczyca, niechay wam nie odeymuiąrąk dopracowania na chieb, i ilużema Oyczyznie kiedy tego będzie potrzeba. Dzieci moie nie jeździły o pięćset mil, aby się zarażały chorobą, która przyszła z złotem, i pieprzem, aby się nauczyły zbytku, przeięły dziwaćtwa obcych młokosów, obrzydziły sobie Oyczyznę, i przyiechawszy do Domu, nudziły sobą, choruiąc na spazmy, i wzdychaiąc zaKraiem, w którym się nie rodziły Mąż móy starał się o to, aby im dać poznać, lak naylepięy Kray własny. Znał wiele zacnych ludzi, którzy nie byli 2a granicą, a miano ich powszechnie za rozumnych, dobrych Obywatelów, i r.ayzdatnieyszych do wsz.elki.ch uslyg Oyczyzny. Córki moie w domu uroiły, i nie znasv Klasztoru. Nauka dla dziewcząt, smawiał Mąż móy) iest niepotrzebna. Natura iest ich Mistrzym, a poznanie świata kształci ich powierzchowność. Nie znały inszych Xiążek, oprócz nabożnych, i Magazynu Pani de Beaumont. Romanse i Dzieła Teatralne zaraźaią spazmami, i waporami. Wiadomość Geograsii ciągnie za Granicę. Historya czyni ie śmiesznemi w posiedzeniach, gdzie chcą uchodzić za uczone głowy. Nie uczyły sig Chim.ii, bo w dobrym gospodarstwie znalazły sekret naylepszy robienia złota. Wycho Wychowane na Wsi, nie wzdychały za wielkim Światem, a przyuczone zawsze czym się zatrudniać, nie nudziły sobą, i były dobre mi Żonami.Gdy przyszedł wiek zdatny do obrania sobie stanu , Mąż móy i ia, nie byliśmy przeciwni skłonnościom dzieci naszych. Do nas należało kierować niemi w wieku ich młodym. Dziecię, które przeciw woli Rodziców czyni dla siebie postanowienie, iest równie Źle zażyte w młodości, iak Rodzice są okrutni, którzy ie niewolą do tego, co iest przeciwne ich sercu. Naystarszy wziął Zonę z małym posagiem, ale cnotliwą i kochaiącą, szczęsiiwszy od Brata, który się ożenił z bogatą, ale z wielkim posagiem wziął oraz wielkie chimery. Naymłodszy iest żołnierzem, i dobrym, bo z swego powołania. Niech się żeni iak mu się podoba; wolność, którą mu daiemy, uczyni go rostropnieyszym w obraniu sobie przyiąciela. Ze wszystkich Córek, żadna nie poszła do Klasztoru. Nie żebyśmy ten stan im obrzydzali, ale dzieci kochane od Rodziców, nie maią przyczyny obrzydzać sobie życie, i szukać schronienia w Klasztorze. Ich posag był mały, ale Mężowie tak mysleli, iak nasz Syn naystarszy. Zapędziłam się daleko, mówiąc o wychowaniu i postanowieniu dzieci naszych. Wracam się do tego, na czym ułożyłam sobie zakończyć, i co mię równie obchodzi. oyciec moy oslabiony wiekiem, czekał spokoynie końca życia swego. Zamknęłam oczy iego rękami memi. Strata tak dobrego Oyca , była pierwszym w życiu dła mnie nieszczgsciem. Żal nasz kończył się w sercu, i w przysłudze, którą Religia każę. Pogrzeb był bez katafalków, bez Herbów, bez Pochwał, i wszelkich okazałości. Nie kazał sobie robić nadgrobku, iak Pan Podkomorzy Wendeński. Byłżem użytecznieyszy (mówił do X. Plebana) niż chłopek móy, który pracuiac przez całe życie, aby żywił mnie i siebie, wycięczył siły swoie, i poszedł prędzey do grobu? Jednakże pamięć prac, i imienia iego pogrzebiona razem z nim w dole Śmieie się Natura z próżności, chcacey zatrzeć siady, które po sobie zostawili ludzie wychodzący z równości. Prawa iey wielowładne równaią wszystkich, gdy sie życie kończy. . . Śmierć Oyca przypadła w dziesiątym roku zamęścia mego. Zostałam dziedziczką przez ugodę z Sukcessorami, ieszcze za życia Oyca, tey Wsi, w którey on mięszkał. Zatrudniona staraniem około dzieci moich, gospodarstwem domowym, uszczęśliwi poddanych, i slużących, nie nudziłam sobą na Wsi, i nie ciągnęłam Męża do Warszawy. Wieś ma swoie rozrywki dla tych, którzy sobą nudzić nie umieią. Mąż móy zatrudniony Rolnictwem, oddał mi rząd wewnętrzny domu. Na mieyscu meblów starych i bogatych, dałam proste, ale wygodne. Powiększylam folwark, a zamiast Kur, i Kaczek Indyiskich, Pawiow, Łabędzi, i Wron Amerykańskich, rozmnożyłam drób czyniący pożytek , którego wychowame było łatwieysze. Ogród kuchenny nie wystarczał na wygody nasze , przyłączyłam do niego parter, a grządki porządnie porobione tak go przyiemnym czyniły, iak był przed tym wysadzony trawą, i usypany tłuczonemi kamykami różnego koloru. Hałas folwarczny był dla mnie miłym. Koguty pieiące, ryczące bydło, źąprząganie wozów, gwar powracaiących z pol robotników, czyniły Dom móy weselszy, mź był przed tym, maiąc lakąś ponurą wspaniałość.Domownicy siużą dobrze, kiedy im dobrze płacą, iednakźe dobre serce, które im okazywałam, ochotnieyszemi ich czyniło do uslug. Dzieliłam z niemi ich radość, i ich umartwienia, wypytuiącsię o ich potrze maiątek, i dzieci, a z strony ich tyle doznałam serca, iż na sknienie moie domy . ślali się, cobym chciała, aby było zrobione, i Cały Dwór nasz składał się z dwóch lo kaiow i trzech Kobiet. Każde z nich za trzeciey uslużyło. Starałam się zawczasu, aby ie Lakierni uczynić. Nie brałam Lekarzów, iak robią w Warszawie, znaiących iuż służbę, ta iest hultaiów, graiących w karty przed pokoiem po całych nocach, i doświadczonych filutów, którzy przechodząc z mieysca na rnieysce, z każdego domu, gdzie nużyli, przejęli wady i slużących i Panów, którzy nie maią innego sposobu do życia, tylko służyć całemu światu, à do żadnego Pana szczerze się nie przywiązać, Ludzie, których Mąż móy obierał, byli młodzi, czerstwi, i wzięci od Rodziców, nie gwałtem , ale od takich, którzy się dopraszali o to. Dawnieysi słudzy i ia sama z wielką cierpliwością przez dni kilka, uczyliśmy ich slużby, która tak była regularna, tak prosta, i łatwa, że się w nią wkrótce wprawiali. Mąż móy nie ubierał się trzy razy na dzień, nie odmieniał fryzury, nie dawał częstych rozkazów, i danych nie odmieniał. Nie szukano go u koni, i u psów z workiem od pudru, albo z kawą i fayką po szpalerach w Ogrodzie. Ja miałam zwyczay krótko się bawić u gotowalni. Służąca z przywiązania ku mnie, radaby była iak naylepiey do twarzy mię ubrać. Nie zrzędziłam na nią, nie zrzucałam z głowy, nie bawiłam się z pieskiem, nie kładłam bieli ant raśwyiie znaczyłam żył ołówkiem, i nie sadziłam wlosow na czole, gdzie ich nie zasiała natura. Dzieci nioie wprawione były, aby się samę ubierały, a służąca pomagała tylko, i poprawiała, co sie iey zdawało. Stan ludzi służących ztąd ieszcze byt słodki, iż w domu swoim nie mieli tyle wygód. Miałam iednak na to baczność, aby się nie stali gnuśnemi, i z próżnowania nie nabrali szkodhwych nałogów. Praca dla nich taż sama prawie była, iaką mieli w domu Rodziców swoich. Zdawało im się, iź w tym tylko odmienili Oyca i Matkę, iż maiętnieyszym służyli; dla tey przyczyny, nie wstydzili się pracy, i dawnego życia wieylkiego, a odellani do domu na gospodarstwo po śmierci łwoicb Rodziców, przenosili lian Kmiecy, nad życie tułaiących się po święcie Lokaiow. Jedney tylko doznawałam niewygody na wsi, iź żyć nie mogłam z sąsiedztwem. Pani Podczaszyna puściła dobra swoie w dzierżawę, a potym w zastaw, i żyła w Warszawie na wielkim świecie. Pan Starosta narobiwszy długów, poiechał z żoną dla menażu do Paryża, Z tym a ztamtąd do Włoch, zostawiwszy dobra Plenipotentowi, który ie zniszczył, i bardziey ieszcze zawikłał Pan Szambelan, w nadziei urzędu, i Wstęgi; siedział od dawna w Warszawie, a dobra iego zatradowano. Państwo Podkomorstwo dwadzieścia lat przeżywszysz sobą, pokłócili się o pieska, i wydawszy sobie pozwy do rozwodu wyiachali oboie do Konsystorża. Pan Wicesregent z urzędu swego iedździł po Trybunatach, Kondescensyach , Tradycyach, Kompromisach. Nie lubił gospodarstwa. Trybunały, Kondescensye, i Kompromisy więcey czynią, iak Wioska. Z tym wszysłkim słodziłam sobie życie samotne, zastanawiaiąc śię nad sposobem myślenia naszych Sąsiadów. Dom Pani Starościny, póki była sąsiadką moią, był mieyscem krytyki, obmowy, i plotek. Ta zaraza opuściła naszą okolicę, przeszła z nią do Warszawy, i opanowała niektóre domy, gdzie naymiley iey gadać o ludziach, i zmiatać językiem, iak mówi Poeta, cudzą sławę, ss) Przyiaźń P. Starosty ustała, iak zowią, z ludzkością; kto chce mieć przyiacioł, powinien im zawsze pożyczać, Mąż móy przestąpił to Prawo przyiaźni. Pan Szambelan, filozof z Wielkiego Świata, gardził pospolitym sposobem myślenia,zgodzić się z nim nie mogłam względem niektórych obowiązków małżeńskich, z których się śmiano, iak mi powiadał, w Warszawie. Ta przywara wieyska, iak zwał Pan Szambelan. którey się ciężko pozbyć, chyba na Wielkim Świecie, było to, co na Parafii zowiemy cnotą małżeńską. Nie pociągniona przykładem Wielkiego Świata, do modnego życia, miałam sobie za naypierwszą powinność, kochać po Parafiańsku Męża, i to przywiązanie z życiem chyba utracę. ... a gdy starsze przywędrują lata, Cudzą sławę nabożnym językiem umiała. KONIEC.