Dwa Oświecenia. Polacy, Żydzi i ich drogi do nowoczesności

UWAGI nad teraźniejszym stanem starozakonnych POD WZGLĘDEM policyjno-lekarskim przez B. R. Lekarza praktykującego w Warszawie W WARSZAWIE, w drukarni pod firmą maxym. Chmielewskiego przy ulicy senatorskey Nr. 463. 1842. Za pozwoleniem Cenzury Rządowej. Wielmożnemu Mathiasowi Rosen Prezydującemu w dozorze bóżniczym okręgów warszawskich, członkowi delegacyi opiekuńczej domu przytułku dla biednych starozakonnych W DOWÓD GŁĘBOKIEGO SZACUNKU PRACĘ NINIEJSZĄ poświęca Autor Do czytelnika. Niektóre obrządki religijne, zwyczaje i obyczaje Starozakonnych nader szkodliwy wpływ wywierają na ich zdrowie, podkopując i niszcząc je, a często nawet sprowadzają niebezpieczeństwa które grożą utratą życia. Objaśnić w tym względzie ogół myślących Starozakonnych, wykazać grożące im niebezpieczeństwa, określić wierny obraz nieszczęść, jaki codziennie lekarzowi się przedstawia, a nakoniec przysposobić umysł ich do przyjęcia z wdzięcznością pomocy w tej mierze troskliwego Rządu, jest dążeniem niniejszej rzeczy. Oby tylko Współwyznawcy moi przekonani byli, że dążenia te mają li za cel polepszenie ich bytu fizycznego, bez nadwerężenia przepisów religijnych; że się gruntują na wieloletniem a bardzo smutnem doświadczeniu, i że nakoniec wtedy dopiero nadzieja zakwitnie, że zdrowsze dusze chętniej zamieszkiwać będą zdrowe ciała. B. R. Lek Prak. w Warszawie. Obrządki religijne, moralność, stan cywilizacyi narodu, jego zwyczaje i obyczaje, małżeństwa i stosunki familijne, sposób życia, mianowicie zaś pokarmy, mieszkanie, odzież i t. p. wywierają mocny wpływ na zdrowie składających społeczeństwa członków. Prawda ta doświadczeniem wieków i historyą świata udowodniona, zwracała i zwraca zawsze i wszędzie baczność troskliwych rządów, które nie opuszczają żadnej sposobności, aby wszystkie te stosunki w sposób korzystny na stan zdrowia narodu zwracać, a pochodzące ztąd przeszkody usuwać, Z tego źródła powstała Policya lekarska, zajmująca się wyśledzeniem i usunięciem przyczyn wpływających w sposób szkodliwy na zdrowie ogółu. Błogie w kraju widzimy tych urządzeń skutki, kwitnący stan szpitalów, troskliwy ich zarząd, czystość wzorowa, opieka ojcowskiego Rządu w przypadku klęsk i chorób ogólnych, są owocem wykształcenia sztuki lekarskiej i starań mających w ręku ster zarządu lekarskiego! Półtora przeszło miliona starozakonnych różniących się od krajowców religią, mową, zwyczajami i obyczajami, sposobem życia, nie może dostatecznie z tego dobra korzystać. Jakkolwiek ludność ta ulega równie jak inni mieszkańcy ogólnym przepisom policyjno-lekarskim, działa jednak różnica wymienionych stosunków w właściwy a szkodliwy sposób na ich zdrowie, a tem samem wymaga niezbędnie osobnej policji lekarskiej, któraby na właściwą naturę tych stosunków i ich szkodliwości dzielnie wpływać mogła. Jak wielka tego jest potrzeba niechaj przekona następujące określenie szkodliwych wpływów, które okropnie niszczą zdrowie starozakonnych. AKT OBRZEZANIA. Pierwotne i najświętsze przykazanie Boskie, charakteryzujące i odróżniające starozakonnych od innych narodów, które każdy bezwarunkowo wypełnić musi i wypełnia, sprowadza niebezpieczeństwa, które grożą nietylko długotrwałemi chorobami ale nawet śmiercią nowonarodzonym dzieciom płci męzkiej. Przyczyny szkodliwe nie leżą w naturze samego przykazania, ale w złem i nierozważnem pojęciu towarzyszących mu okoliczności. Operacya obrzezania składa się z trzech aktów: ujęcie i oderznięcie części nadskórka ostrym nożem (po heb. Mila); rozdarcie pozostałych blaszek nadskórka paznogciami operatora (po heb Prya); wyssanie świeżej rany ustami operatora (po heb. Mecica). Wykonywają ją osoby znani z nauki (Talmudu) i z pobożności, lecz bez najmniejszej znajomości anatomicznej części którą operować mają, ani niebezpieczeństw, które przez operacyę tę sprowadzone być mogą. Grozi bowiem nietylko cała operacya, ale nawet każdy z pojedynczych aktów niebezpieczeństwami, nie urojonemi, ale dostatecznie udowodnionemi znaczną liczbą smutnych wypadków. Operacya sama przez się jest niebezpieczną, gdy ma być wykonaną ósmego dnia na dzieciach wcześnie urodzonych lub z jakiejkolwiek przyczyny słabowitych. Wykładacze religii przewidując to nakazują sami aby w podobnych przypadkach odłożyć operacyę do późniejszego czasu. Gdy jednak przykaz ten już z pobożności, już też z niewiadomości dostatecznie nie bywa wypełnianym, powinnaby policya lekarska na to baczyć, aby żadne wcześnie urodzone lub słabowite dziecię, nie pierwej ulegało tej operacyi, aż po nabyciu więcej siły i zdrowia, co tylko lekarz najwłaściwiej osądzić może. W pierwszym akcie może operator nieświadomy budowy anatomicznej członka i skutków operacyi wiele złego narobić. Mianowicie zdarzyć się może że odejmie wspólnie z nadskórkiem część żołędzi. Mocny krwotok, zapalenie, ropienie a nawet gangrena bywa skutkiem podobnego wypadku, a obrażenie części tak drażliwej najgwałtowniejsze konwulsye sprowadzić może. W drugim akcie oprócz rozdarcia zbyt głębokiego, mocnego krwotoku i konwulsji, może jeszcze nastąpić zarażenie dziecka, jeżeli palce operatora są siedliskiem jakiej choroby zaraźliwej, np. świerzby. Największe jednak złe następuje w skutku wykonania trzeciego aktu tej operacyi, to jest w skutku wyssania świeżej rany ustami operatora, jeżeli takowe są siedliskiem wrzodów wenerycznych lub szkorbutu. Tysiące niewinnych dzieci pada ofiarą zarazy wenerycznej, która przez usta jednego operatora rozszerzoną zostaje! Prawda ta jest dobrze znana lekarzom praktykującym między starozakonnymi, dodam tylko spostrzeżenie professora Doktora Bierkowskiego w Krakowie, który w przeciągu dwóch lat widział 100 dzieci tym sposobem zarażonych! Podobne niebezpieczeństwo grozi operatorom, gdy operują dzieci zrodzone z rodziców wenerycznych; jakkolwiek w tym przypadku zaraza rzadziej się przytrafia. Tak wielkie niebezpieczeństwa, grożące utratą nietylko zdrowia ale nawet życia nowonarodzonym dzieciom płci męzkiej, wymagają koniecznie: aby lekarz policyjny był obecny przy każdem obrzezaniu; aby lekarz policyjny przekonał się przed operacyą o stanie zdrowia dziecka; aby tylko kwalififikowani od Rządu trudnili się wykonywaniem tej operacyi; aby sami operatorowie przed operacyą ścisłej ulegali rewizyi, celem przekonania się o ich stanie zdrowia. Wszystkie tu należące przepisy mogą być z łatwością wykonane, bez nadwerężenia zasad religii. II. POGRZEBY. Przepisy religijne, stosunki polityczne w których starozakonni zostawali, a fizyczne w których jeszcze zostawają, przymuszały i przymuszają ich do prędkiego chowania umarłych. Zwyczaj tak mocno wkorzeniony, religią i czasem ustalony, a sprzeciwiający się nietylko wszelkim przepisom policyi lekarskiej, ale i uczuciom ludzkości, wymaga w celu reformy jak najściślejszego rozważania. Są one tego rodzaju że bezwarunkowo i nagle znieść ich nie można, ale tylko zmieniać i powoli usuwać. Rozważmy bliżej niektóre z tych przyczyn. — Najbliżsi krewni umarłego nie mogą tak długo jak trup zostaje w domu, ani jeść, ani pić, ani umywać się, ani nawet zwyczajnych odmawiać modłów. Okoliczności te nie dozwalają w żaden sposób żeby trup przez kilka dni pozostawał w domu. Ciasne i nieczyste mieszkania, w których nieraz kilka familii się mieści, przyśpieszając gnicie trupa, mogłyby łatwo sprowadzić szkody, które policya lekarska przewidzieć i usuwać powinna. Lecz czyliż powody te wyrównywają okropności, jakiej człowiek pozornie umarły uledz może gdy zostanie żywo zagrzebany! Żadne słowa nie są w stanie oddać wiernie okropności uczuć, które przejmują człowieka gdy będąc w letargu, słyszy płacz swych krewnych, przygotowania do pogrzebu, spuszczanie do grobu i spadającą ziemię, która go na zawsze od świata odłącza! Gdy życie i czucie wraca, jak okropna jest ciemność która go otacza, ileż męk zadaje sobie w skutku próżnych usiłowań do wydobycia się z ziemi. Wyrwane włosy, wysadzone oczy, rozdarta twarz, obgryzione palce, rozszarpana pierś, były nieraz dobitnemi dowodami podobnych usiłowań! A dusza ? ileż ona w okropnym tym stanie cierpieć musi! — Na samą myśl podobnego losu drętwieje człowiek!! Ma wprawdzie postępowanie starozakonnych z umarłymi pozór przekonania się o istotnej lub pozornej śmierci, lecz postępowanie to przeszło w czynność religijną, wykonana przez ludzi niemających żadnego wyobrażenia ani o znakach wracającego się życia, ani o sposobie ratowania pozornie umarłych. Słowem wszystko cokolwiek powiedzieć można na obronę śpiesznego chowania nie jest dostatecznem ani dla policyi lekarskiej, ani dla czucia przyjaciela ludzkości. Celem zapobieżenia złemu trzeba koniecznie ustanowić prawa, któreby zadosyć uczyniły i przepisom religijnym i policyjno-lekarskim. Są stany chorobliwe które się kończą niewątpliwą śmiercią, nie mniej są sposoby umierania, które nie zostawują najmniejszej wątpliwości że człowiek istotnie umarł. Są przeciwnie choroby i sposoby umierania, które do 20 dnia zostawują w wątpliwości czy śmierć jest istotną lub tylko pozorną. I w jednym i w drugim razie pozostawianie umarłego w domu przez czas ograniczony, byłoby niestosownem. Z tej przyczyny zwrócili lekarze uwagę Rządów na ten przedmiot ze względu na innych wyznań, i na tej zasadzie ustanowiono tak zwane domy przedpogrzebowe, w których trup dopóty zostaje, dopóki najpewniejszy znak śmierci nie okazuje się, to jest zgnilizna. W tym celu trzebaby ustanowić: aby każdy umarły ulegał najpóźniej w 2 godzinach po śmierci rewizyi przez lekarza policyjnego, któryby się przekonał tak z wejrzenia umarłego, joko też z opowiadania krewnych, a wprzypadku niepewności, ze zdania lekarza, który umarłego przed śmiercią leczył azali natura śmierci jest pewną lub wątpliwą. W pierwszym razie wystawi świadectwo z pozwoleniem rychłego chowania umarłego; wprzypadku zaś niepewności śmierci, pozornie umarły dopóty ma zostać albo w domu, gdy tego krewni wymagać będą, ale pod dozorem lekarza, albo w urządzonym na ten cel domu przedpogrzebowym, dopóki nie okaże się najpewniejszy znak istotnej śmierci, to jest zgnilizna; dom przedpogrzebowy będący pod opieką lekarza policyjnego, powinien być zaopatrzony w narzędzia i przyrządy do ratowania pozornie umarłych. Za wzór służyć mogą urządzone już domy przedpogrzebowe w niektórych miastach niemieckich jak w Wejmarze, Munichu, Augsburgu, Boinbergu,. Frankfurcie, i w wielu innych. III KĄPIELE PUBLICZNE (MIKWA). Kąpiele publiczne u Starozakonnych są nie wyczerpnanym źródłem szkodliwych wpływów na zdrowie mianowicie kobiet tego narodu. Przepisy religijne nakazują kobietom oczyszczać się przez kąpiel której woda ziemi nie opuszczała, to jest w źródle albo w rzece, po każdym odpływie miesięcznym i po połogu. Dopóki tego nie czyni uważaną jest za nieczystą, tak że niewolno jej obcować z mężem, a mąż unika nawet miejsca i rzeczy których się nieczysta żona dotykała. Późniejsze obyczaje rozszerzyły użycie tych kąpieli i do mężczyzn którzy ich używają przed modlitwą w dniach świątecznych, a tak zwani Chassydim codziennie. Żeby pojąć o ile kąpiele te szkodzić mogą, zobaczmy jakie jest ich urządzenie. Przez ciemny i wilgotny kurytarz lub sień wchodzi się do brudnej stancyi, na której ścianach pył kilkoletni połączony z wilgocią daje początek grubej i lśniącej się pleśni. W pośrodku tej stancyi prowadzą kilka lub kilkanaście wschodów ciemnych, wązkich, ślizgich, często na pół zgniłych, do ciemniejszej jamy, tak że najmniejszy promień słoneczny nigdy tam nie dochodzi. W jamie tej wyszczelonej deskami na pół zgniłemi pełnych pleśni i szlamu, znajduje się woda źródlanna, brudna, często śmierdząca, w szklance uważana prawie równająca się wodzie w błotach lub rynsztoku będącej. Woda ta zbyt rzadko wypompowaną i czyszczoną bywa. W tem mniejscu brudu, drażliwsze aniżeli kiedykolwiek na wpływy szkodliwe, mają się czyścić kobiety po połogach i po każdym odpływie miesięcznym! Opuszczając niebezpieczeństwa które grożą przy samem wchodzeniu, mianowicie przez ześlizgania się z wilgotnych, wązkich i ciemnych wschodów, zgrozy jaką przejąć musi kobietę miejsce podobniejsze do jamy zwierzęcej aniżeli do kąpieli, ileż oprócz tego chorób kobiety tu nabywają! Zaziębienia i cały szereg powstałych ztąd chorób, cierpienia maciczne, szluzotoki (białe upławy nader często się przytrafiają u kobiet starozakonnych) wszelkiego rodzaju wysypki, biorą tu swój początek. Lecz to wszystko jest niczem z okropnością której tu główne znajduje się źródło. Starozakonni należą w ogóle do ludzi trzeźwych, nieznających rozwiązłości, a pomimo tego rozszerzyła się gwałtownie między niemi zaraza weneryczna, napastując najczęściej osoby najgodniejsze znane z pobożności i moralnego prowadzenia się. Nic dość na tem, widzimy całe gminy, nawet całe miasteczka, w których niema familii wolnej od tej strasznej choroby. A najwalniejszem źródłem tego złego jest tak zwana Mikwa czyli kąpiel publiczna! Lekarze mianowicie na prowincyi zamieszkali znają, to dobrze, i tysiące by mogli dać dowodów, na potwierdzenie wyrzeczonego zdania. Lecz nietylko zaraza weneryczna, ale i inne choroby zaraźliwe, mianowicie, świerzba, parch, stały się przez to niejako dziedzicznemi chorobami starozakonnych. Smutne to położenie udowodnione tysiącami nieszczęśliwych ofiar, powinnoby nakoniec zwrócić uwagę starozakonnych i policyi lekarskiej, aby wspólnemi siłami złemu jak najlepiej zaradzić. Tym celem potrzebaby koniecznie: źle dotychczas urządzone kąpiele kassować, a na ich miejsce urządzić nowe; urządzenie nowych kąpieli może nastąpić mniej więcej w następujący sposób: woda źródlanna powinnaby napełnić obszerny kamieniami wysłany rezerwoar (jak bassin u wód mineralnych). Do niego poprowadzą szerokie, widne, kamienne wschody. Za pomocą pompy woda codziennie się wypuści, a świeża ze źródła dopłynie; w bliskości urządzony kocioł dostarczy ciepłej wody na ogrzanie wody w wannie będącej. Cały zakład powinien być dobrze oświecony, suchy, czysty i wolny od zaduchu; doświadczona posługaczka, jak np. taka, która, przez kilka lat była w szpitalu w oddziale wenerycznych lub wysypek skórnych, powinnaby jak najskrupulatniej na to baczyć, żeby żadna kobieta mająca świerzbę, parch lub inną wysypkę, nie była wprzód dopuszczona do kąpieli, póki nie okaże świadectwo od lekarza, że się z chorób tych wyleczyła. IV. WYCHOWANIE DZIECI. Stan cywilizacyi narodu, szczęście przyszłego pokolenia, jego wzrost, i chwała lub poniżenie i upadek zależy głównie od sposobu wychowania dzieci. Jak staranny ogrodnik cały czas i opiekę młodym krzewom swej szkółki poświęca, żeby kiedy piękny i doskonały owoc otrzymać, tak młode krzewy społeczeczeństw jak najstaranniej w szkółkach pielęgnowane być powinny. Jedyna nadzieja wzniesienia ducha, uszlachetnienia duszy, wykształcenia umysłu i ciała, w należytem leży wychowaniu. A jednak jak mało przedmiot ten ulega samej tylko uwadze starozakonnych! — Ich szkółki w niechlujstwie zagrzebane wydają tylko chwasty lub krzywe i skarłowaciałe krzewy! — Smutek ogarnia mą duszę widząc moralną śmierć tysiąca dzieci zadana ręką ciemnoty i fanatyzmu; gdy tymczasem gdzie indziej współwyznawcy moi stanowią epoki w naukach, sztukach pięknych i przemyśle! — A dobroczynne starania Rządu troskliwego o dobro ogółu, jakże one są źle tłomaczone, albo z całych sił fanatyzmu w pierwszym zarodku niszczone! Tak jest, wychowanie dzieci u starozakonnych jest tego rodzaju, że je cieleśnie i moralnie zabija. Na udowodnienie smutnej tej prawdy, niechaj służy co następuje. Starozakonni mają zwyczaj posyłania dzieci obojej płci po skończeniu trzeciego roku do szkółek prywatnych elementarnych, celem nauczenia się pierwszych zasad języka hebrejskiego i religii. Nic smutniejszego jak obraz podobnej szkółki. Mieści się ona w jednej często ciemnej i wilgotnej stancyjce, w której oprócz nauczyciela mieszka zazwyczaj jeszcze druga familia. Można tam widzieć kilka łóżek, dziecię w kolebce, kuchnię, brudną i pełną błota podłogę, która ledwie co dwa tygodnie rydlem czyszczoną bywa. W takim lochu nieczystości mieszczą się nieraz 30 do 50 dzieci obojej płci, jedne na ziemi inne na ławkach około długiego stołu. Nauczyciel niemający najmniejszego wyobrażenia o wychowaniu dzieci, nieznający nic więcej jak obrządki religijne i mało co języka hebrejskiego, najczęściej tylko praktycznie bez bliższej znajomości grammatyki tego języka, zajmuje się uczeniem dzieci bogatszych; pomocnik (Belfer) 16 lub 18letni młodzieniec godny swego przełożonego, uczy młodsze i uboższe dzieci; podpomocnik (Unterbelfer) 12 do 14letni chłopiec, przyprowadza i odprowadza dzieci. W takich szkółkach zanieczyszczonych wyziewami tylu dzieci, kuchnią nauczyciela, gdzie żony dwóch lub trzech familij połogi swoje odbywają, zostawają chłopcy do 7 lub 8 roku, a dziewczęta do 10 r. Przez przeciąg kilka lat niczego więcej się nie nauczają jak czytać po hebrejsku bez zrozumienia tego co czytają i cokolwiek biblii. Tak nikną najpiękniejsze lata dla wykształcenia umysłu, gdy tymczasem ciało wystawione jest na największe niebezpieczeństwa. Udzielanie się bowiem wszelkiego rodzaju zarazy z łatwością tu następuje, już to w skutku właściwej skłonności młodocianego wieku, już przez ciągłe zetknięcie się zdrowych dzieci z choremi, już nakoniec przez wspólne używanie wody do picia z jednego naczynia. Ztąd łatwo pojąć, że miejsca takie są niewyczerpanym źródłem chorób zaraźliwych i wysypek skórnych, mianowicie świerzby, parchu głowy, kołtunu, skrofułów, wrzodów skorbutycznych, zgnilizny właściwej ust i raka wodnego, a nawet choroby wenerycznej. Zdarza się bowiem nieraz że z jednej takiej szkółki przybywa do szpitala kilka a nawet kilkanaście dzieci zarażonych! Tu jest szkoła nieczystości i prawdziwego zepsucia obyczajów, przez wspólne obcowanie dzieci obojga płci, a bardziej jeszcze przez niemoralne postępowanie młodych i zepsutych pomocników (Belferów) i podpomocników; którzy zrana zajmują u dziewcząt miejsce garderobianek, ubierając i przyprowadzając je do szkoły. Brzydkie historyjki w tym względzie nic zbyt są rzadkie! Samogwałt bierze tu swój pierwszy początek. Przedmiot tak wielkiej wagi uszedł dotychczas ze wszystkiem baczności policyi lekarskiej, dla tego bezkarnie w morderczych tych jamach ginie moralność i zdrowie tysiąca dzieci, zkąd nieraz większa bywa śmiertelność tych niewinnych stworzeń aniżeliby morowa zaraza sprowadzić mogła! Pobożni i pełni fanatyzmu rodzice, nieświadomi tych skutków posyłają do szkółek drobne swe dziatki często w stanie choroby, żeby tylko jak najwcześniej je obeznać z zasadami religii i języka hebrajskiego. Nauczyciele zaś przyjmują przez chciwość jak największą ilość dzieci, bez względu na szczupłość miejsca i na zdrowie wychowańców, i dopiero dziecię do domu odsyła, gdy obarczone gorączkową chorobą już więcej na nóżkach utrzymać się nie może! SZKOŁY TALMUDYCZNE. W szóstym a najpóźniej w ósmym roku oddają starozakonni dzieci swoje na naukę talmudu. Tu nowe jest źródło zepsucia duszy i ciała młodzieży. Zagorzali fanatycy całą swą chlubę i szczęście zasadzają na tem, żeby dzieci jak najwcześniej uczyli się talmudu, nie bacząc na to, że nauka ta wymaga koniecznie dojrzalszego wieku i pojęcia. Ztąd łatwo sobie wytłómaczyć można, ile szkodzić musi podobne przesilenie władz umysłowych pod okolicznościami najszkodliwszemi jakie za sobą prowadzą miejscowość i życie siedzące. W tych bowiem szkołach dzieci 6 do 8letnie nieraz przez 14 godzin ciągle siedzą na jednem miejscu. Ztąd różnorodne cierpienia hemorroidalne, garb, plucie krwią, suchoty, hypochondrya prowadząca często do manii religijnej, a nawet zapalenie i rozmiękczenie mózgu, były już nieraz przyczyną śmierci młodzieńców, albo sprawiły że zdrowe dzieci stały się na całe życie nieszczęśliwymi i nędznymi ludźmi. — Samogwałt który w tamtych szkołach swój brał początek, znajduje tu mocny zasiłek i rzuca niejednego w najokropniejszą przepaść. Są bowiem niektóre miejsca talmudu, które traktują o czynności płciowej w całej swej nagości, łatwo przykładają się do rozdrażnienia chuci płciowej. Niech mi wolno będzie przytoczyć własne słowa jednego z tych nieszczęśliwych: »Gdy nauczyciel mój nieraz przerzucał kilka stronnic talmudu, dodając że część tę później nam wyłoży, dziwiło mnie mocno, że nigdy słowa nie dotrzymywał. Ciekawy co paragrafy te zawierają, czytywałem je w nieobecności mego nauczyciela, przesiadając nad tem często do północy. Rzecz plugawej natury bardzo mnie bawiła, a wzburzona krew do tego stopnia po położeniu się do łóżka imaginacyę moją jeszcze drażniła, że nie mogłem zasnąć póki jej nie przyniosłem ofiary z mego ciała i zdrowia!« — Młodzieniec ten w sześć tygodni po ożenieniu się umarł, będąc ofiarą nierostropnego wychowania! Miejsca zwane Beth-hamedrysz, gdzie się starsza młodzież 16 do 20letnia i żonaci zbierają na naukę talmudu, mianowicie na prowincyi, są również walnem siedliskiem zepsucia obyczajów i zdrowia. Każdemu z lekarzy zdarza się nieraz widzieć najsmutniejsze ofiary przewrotności w wychowaniu młodzieży u starozakonnych. Nie mogę opuścić tej sposobności bez wzmianki o wychowaniu dzieci u tak zwanych żydów niemieckich, to jest takich, którzy się noszą po francuzku, a którzy sami tylko po części zasługują na piękne imię ludzi ucywilizowanych. Postępując zgodnie z wiekiem, wychowując dzieci wspólnie z młodzieżą innych wyznań albo prywatnie albo w szkołach publicznych, błądzą jedynie w jednym ale zbyt ważnym punkcie, aby o nim zamilczeć. W całem tem wychowaniu pokazuje się brak duchowności, religii! — Ztąd łatwo wytłómaczyć jaki owoc być może podobnego wychowania. Lecz jeżeli brak ten mniej wydatniej się odbija u mężczyzn, nie można tego powiedzieć o wychowaniu dziewcząt. Kobieta nie może exystować bez religii, ona uszlachetnia całą jej istotę, ona nadaje jej cechę bóstwa, ona osładza życie i pociesza w każdej przygodzie! Czują one same tej potrzeby, i w późniejszym wieku albo fanatycznie rzucają się na jej łono, albo są na zawsze pozbawione, największego, najdzielniejszego lekarstwa, to jest pociechy jaką wiara tylko udzielić może! Celem zapobiegania tym nadużyciom potrzeba koniecznie: przestrzegać rodziców przez pisma o szkodliwościach i niebezpieczeństwie dla ich dzieci, które z podobnego sposobu wychowania wypadają; kassować dotychczasowe szkoły i utworzyć nowe pod przewodnictwem nauczycieli zdatnych, moralnych, przez Rząd ukwalifikowanych; niedopuszczać dzieci przed siódmym rokiem i tylko w stanie zupełnego zdrowia do uczęszczania do szkoły; stanowić osobne szkoły dla starszych dzieci celem nauczenia ich talmudu; niedozwalać uczęszczania do jednej szkoły dzieciom obojej płci; ograniczyć siały czas na naukę; utrzymywać pilny dozór nad szkołami i zwiedzać je w różnych czasach celem przekonania się o ich stanie. Wprowadzenie w użycie podobnych urządzeń mniejby może trudności znalazło, aniżeli na pozór się zdaje. Mianowicie nie trzeba się obawiać braku zdatnych i porządnych nauczycieli. Jeden z najlepszych i najużyteczniejszych zakładów naukowych dla starozakonnych, Szkoła Rabinów, stanowić będzie epokę w historyi tego narodu w kraju naszym. Jest to źródło z którego nieograniczone korzyści dla przyszłych pokoleń wypłynie, i tylko przyszłość je dostatecznie osądzić potrafi. Lecz już i teraz dobroczynny jej wpływ na cywilizacyą starozakonnych czuć się daje. Ileż z niej nie wyszło moralnych i zdatnych nauczycieli, a następnie wykształcili się na lekarzy, autorów i kupców?! Zakład ten będący pod troskliwą opieką ojcowskiego Rządu, dostarczy ilość dostateczną dobrych nauczycieli, którzy oczekiwaniom każdego przyjaciela cywilizacyi i ludzkości godnie odpowiedzą. V. BÓŻNICE. Miejsca poświęcone modlitwom i chwale Bożej, w których duch odrywając się od przedmiotów ziemskich, zajmuje się najwyższem Jestestwem, były i są u wszystkich narodów poświęcone duchem i powierzchownością. U jednych przepych budowli, jej oświecenie połączone z malarstwem, rzeźbą i muzyką, u innych ciemność i cichość ponura, skłania duszę do gorącej modlitwy i urocze niepojęte na nią wrażenie wywiera. Znali to dobrze mędrcy i prawodawcy narodów; przez co przedmiot ten był zazwyczaj równej wagi ich starań, jak prawodawstwo i polityka. Świątynia w Jerozolimie łączyła w sobie wszystko to co tylko dzielnie wpływać może na duszę ludzką wznosząc ją do pojęcia i chwalenia Jedynego Boga. — Po upadku politycznym starozakonnych znikł ich kościół, a modlitwy odprawiane bywały w ukryciu, często w miejscach najniestosowniejszych do chwały Bożej. Z upadkiem barbarzyństwa i ciemnoty, gdy tolerancya na wszystkie rozszerzyła się wyznania, zaczęli sami starozakonni myślić o stosowniejszem i godniejszym odprawianiu swych modłów. W Anglii, Francyi i w Niemczech wyraźne tego znajdujemy dowody; miejsca poświęcone modlitwom godnie tam odpowiadają swemu wzniosłemu przeznaczeniu. Zmiana ta nie rozciąga się tylko do miejscowości, ale i do istoty rzeczy. Modlitwa powinna być nietylko co do treści wzniosłą, czystą i bogobojną, ale zrozumiałą dla każdego który ją odprawia, i odprawiana w sposób przyzwoity. A jak mało jest starozakonnych którzy doskonale rozumieją swoje modlitwy; i jak przykry i nieznośny sposób ich odprawiania! Dlatego nierzadko modlą się gdzie indziej z książek do nabożeństwa tłómaczonych w językach angielskim, francuzkim lub niemieckim; kiwanie się i opryskliwe krzyki zamieniono tam na budującą spokojność, która tylko przez piękne chóry lub głos śpiewaka przerywaną zostaje. Opuszczając tu smutną stronę duchowną naszych bóżnic, brak godności i zbudowania w odprawianiu nabożeństw, zastanówmy się szczególniej na szkodliwe wpływy, które wywierają na zdrowie starozakonnych.' Bóżnice szkodzą zdrowiu przez szczupłość miejsca i przez nieczystość. — Szczupłość miejsca okazuje się mianowicie w świętach Nowego Roku i w Sądny Dzień, gdzie nietylko dorośli obojej płci, wyjąwszy dziewcząt niezamężnych, ale nawet dzieci i chorzy do bóżnicy idą. W tak przepełnionych bóżnicach, najczęściej nisko i źle zbudowanych w których się mieści wielka liczba najczęściej łojowych świec, gdzie wyziewy kilka set ludzi powiększone zostają przez ciągłe kiwanie i głośne modlenie się, powietrze tylko zepsute być może. Istotnie bywa one tak gęsie i gorące, jak w parowej łaźni. Zkąd nieraz się zdarza, że mężczyźni miewają napady apoplektyczne, kobiety mianowicie ciężarne ulegają często omdleniu a nawet i poronieniu. Spoceni łatwo ulegają zaziębieniu albo też przeciągowi powietrza, zkąd nieraz nader niebezpieczne bywają napady apoplexyi i sparaliżowania. Dodajmy do tego czarne ściany, wieloletnym pyłem pokryte, podłoga na której się znajduje gruba powłoka uformowana z błota, śliny i tym podobnych nieczystości, a łatwo sobie wystawić można, ile podobne miejsce szkodzić może, tem bardziej że wstanie chorobliwym i na czczo zostawają tu przez 6 do 12 godzin! W takich to miejscach głoszą chwałę Najwyższej Istoty we wzniosłych modłach!! Starozakonnym w Warszawie sprawiedliwy zarzut robić można, że w tym względzie niżej stoją od najlichszego miasteczka w kraju. W mieście gdzie się znajduje trzydzieści i kilka tysięcy starozakonnych niema ani jednej porządnie urządzonej bóżnicy, któraby godnie odpowiadała żądaniom XIX wieku. Wyjąwszy bóżnicy przed Żelazną Bramą i pięknej ale zbyt szczupłej w szkole Rabinów, gdzie modlitwa z chórami i nauką duchowną odprawiana bywa, stanowią wszystkie inne tak zwane Miniunim, które albo są trwałe, albo tylko zaimprowizowane na najgłówniejsze święta. Takowe łączą w sobie wszelkie wyżej oznaczone niedogodności w najwyższym stopniu i znacznie się przykładają do zrujnowania zdrowia niejednego z starozakonnych. — Przedmiot tak wielkiej wagi powinienby uledz ścisłej baczności policyi lekarskiej, a mianowicie zdałoby się: ażeby wszelkie exystujące przepisy policyjno-lekarskie względem budowli publicznych ściśle zastosowane były do nowowybudowanych bóżnic; mianowicie zaś żeby mieć wzgląd na liczbę mieszkańców i do niej obszerność zabudowania zastosować; wzbraniać wszelkiego natłoku, przez oznaczenie stałych miejsc; urządzić osobne miejsce na świece zaduszne w Sądny dzień; baczyć na utrzymanie jak największej czystości. Te są najważniejsze punkta obrządków religijnych, zwyczajów i obyczajów starozakonnych ze względu policyjno-lekarskiego, które niezbędnie znacznym zmianom i reformie uledz mogą i powinny, bez nadwerężenia religii i świętości jej przepisów.