Dwa Oświecenia. Polacy, Żydzi i ich drogi do nowoczesności

(A. n.) Zgasły w tych dniach M. Samelson, Doktor Med:, Chir: i Akuszerji (którego ojciec ś. p. Szymon Samelson, wsławiwszy się obok bogobojnego i cnotliwego postępowania, sztuką lekarską jaką przez kilkadziesiąt lat praktykował w Krakowie i Lublinie, był nadwornym rzeczywistym Konsyljarzem w Bogu spocz: Króla Polskiego Stanisława Augusta, o którym wreszcie patrjarchalnym lekarzu, słynący w święcie uczonym Polak-Izraelila Eliasz w swojem wybornem religijno-filozoficzno-fizycznem dziele, pod tytułem: Sefer habrita chlubnie wspomina), przepędził lat kilkanaście w stolicy tutejszej z przykładną dla cierpiącej ludzkości pracowitością, która w ostatniem półroczu odnosiła się wyłącznie do rannych obroń, ców kraju.— Skromny, dobroczynny i wylany szczególniej dla ubogich bliźnich, zbyt wczesnem, bo w 37 roku życia swego przeniesieniem się do wieczności , pogrążył ich w smutek i żałobę. Wymiar nagrody i kary w przybytku wieczności, jakkolwiek jego tryb i stosunek, są dla ograniczonego umysłu ludzkiego niepojęte; jest jednak tak zbawienną i niezawodną prawdą, iż zaprzeczenie jej zniszczyłoby wszelkie zasady religji, ludzkości i rozumu , naprowadziłoby na równie straszne jak niegodziwe wypieranie się sprawiedliwości, a tem samem istnienia Boga. — Jeśli zatem ludzie bogobojni i cnotliwi mogą być pewnymi, iż w wyższych sferach zbiorą drogie plony nasion na tym padole rzuconych, tedy niezawodnie najoblitszego wtem udziału spodziewać się mogą ci, co swoją sztuką niosą nam ulgę w cierpieniach, często nawet zawczesnej nas wyrywając śmierci, ci szczególniej lekarze, co dzierżąc obok uzdatnienia i pilności serce tkliwe, przyjazne i miłosierne, stają się godnymi tytułu dobroczyńców rodu ludzkiego. Zgasły dla nas rodaku! ktokolwiek znał cię z bliska , wie dobrze, że należysz do rzędu tych ostatnich, i że teraz, kiedy umysł nasz trapi się nagłą i nieodżałowaną stratą ciebie, zasłużona dusza twoja raduje się dla nas niepojętą i wiecznie-trwałą nagrodą swoja.— Rzetelne to przekonanie zdoła zapewne ulżyć ciężkiemu zmartwieniu równie cnotliwej i znakomitej twej rodziny, jak wszystkich twoich przyjaciół i znajomych. Toż przekonanie i mnie węzłami przyjaźni i wdzięczności z tobą szanowny ziomku i spółwyznawco! szczerze związanego, tak silnie w tej chwili wzrusza, iż z gorzką łzą żalu spływa się słodka łza pociechy. Błogosławiony cieniu! ta ręka, która przed 10ciądopiero dniami w twojej żywej jeszcze obecności iza wspólnem życzeniem naszem zrobiła pierwszy rys wyszłej dziś na świat pracy ku obronie znękanych ziomków, ta ręka co z sercem zakrwawionem pomogła dnia 2 nieść drogie zwłoki twoje na wieczny spoczynek, ta sama drżąca ręka kreśli teraz te kilka słabych odcieni duszy rozrzewnionej. Warszawa dnia 4 Maja 1831 r. Tugendhold.