Dwa Oświecenia. Polacy, Żydzi i ich drogi do nowoczesności

RZECZ W języku Hebrayskim przez starego Izraelitę w małém miasteczku Polskiém osiadłego wypracowana, a przez syna tegoż w ięzyku Polskim przerobiona. MYŚLI ŻAŁOBNE SAMOTNEGO STARCA NA ZGON WIELKOPOMNEY PAMIĘCI NAYJAŚNIEYSZEGO ALEXANDRA Igo CESARZA WSZECH ROSSYI I KRÓLA POLSKIEGO. I. Szerzy się na całey kuli ziemskiéy, twoia nielitościwa śmierci wszystko ogarniaiąca władza, iak bystrego potoku woda porywcza. W wściekłym zapędzie swoim podkopuie ona i obala wszystko co spotyka, niszczy równie zbrodni siedliska, iak świątynie Pańskie, porywa z sobą równie krzewy iadowite, iak rośliny zbawiennym sokiem napoione i kwiaty balsamicznéy woni [?] równie niedostepnych stepów iaskrawe piaski, iak okazałe niwy zieloną szatą przyozdobione, iak błogosławione pola zasoby życia na łonie swoiém pielęgnuiące. - Ty podobnież okrutna śmierci, miotasz kosą twoią na wszystko co życiem oddycha, pochłaniasz obok zbrodniarzy, cnot miłośników; obok ciemiężycieli bliźnich, dobroczynnych rodu ludzkiego Opiekunów. Nie wzrusza cię żałosny ięk powagi godnéy sędziwości, ani rzewne kwilenie się niemowlęcia. II. Jeśli miecz twóy obosieczny, ciągłego broczenia się w krwi ludzkiéy łaknie, czemuż nie gasisz pragnienia iego wśród zgrai bezbożnych, wśród nawału burzycieli pokoiu i szczęścia świata? Czemuż nie oszczędzasz ty garstki Cnotliwych? Przebóg! Na iaką śmiałaś się targnąć ofiarę? Na kogo wyrwałaś zamach świętobóyczy? Cóż znaczy ten smętny odgłos żałobnych płaczów, które słyszeć się daią równie w pałacach Monarchów, iak i w lepiankach kmiotków? Cóż znaczy ten kir czarny, który okrywa Ołtarze i Trony? Z kądże pochodzą te prawdziwego żalu i rozpaczy szlochania, które się wdzieraią do odludnego tego zakątku, kędy ostatki smutny siwizny przepędzam? Ah sroga nowości! Tyś to, okrutna śmierci, wydarłaś światu wspaniałego Dawcę pokoiu, wydarłaś maiestatowi ziemskiemu nayświetnieyszą Ozdobę, wydarłaś milionom ludzi dobrotliwego Oyca. - [str. 2] III. Myśl moia w okropny żałości pogrążona pragnąc wydobyć z kąd pociechę, a przynaymniy ulżyć sobie smutku przez wolnieysze wylanie się, cofa się wstecz w odległe starożytności wieki. - Lecz dokąd sięgasz myśli smutna? gdzie się gubisz i czego szukasz? Na co wzbiiasz się do nieszczęsnych Grecyi Epok? Chceszli mnie pocieszyć, lub podobieństwo téy straty okazać? - „J ALEXANDER WIELKI w młodym wieku żyć przestał” - O myśli ponura! zamiast ukoienia żalu, głębiéy ieszcze zraniłaś me serce. Jakże równać można płomień wszystko pożeraiący z dobroczynném ciepłem Słońca, które wszystko gdzie tylko dosięga, oświeca, uprzyiemnia, użyźnia. - IV. O marności opinii ludzkiéy, który z dwóch ALEXANDRÓW słuszniéysze ma prawo do przydomku WIELKIEGO? Czy pierwszy, który mimo Arystotelesów nauki, mimo Dyogenesów przykłady i napomnienia, pałał zuchwałą żądzą zagarnienia całego świata krain, który i własnych poddanych i ościenne narody ciągłém woiowaniem trudził i gnębił, który puściwszy cugle chuciom rozhukanym, przypieczętował panowanie swoie grabieży i okrucieństwa zgrozą. - Czyli raczéy drugi, który w nagłéy tylko potrzebie, w świętéy sprawie całéy Europy podniósł oręż Bohaterski. Czy ten którego wzniosła potęga mądrości geniuszem połączona, naywalnieyszą była sprężyną do skruszenia świętokradzkiéy przemocy, które wszystkie niemal mocarstwa niewolniczemi krępowała pęty; przemocy, która przeiąwszy się Nabuchodonozora grzeszniczą zauchwałością ąmiała iak on bluźnierczemi wyrzec usty: „Bóg w niebie a ia na ziemi”. Słowem, czy ten nie zasługuie raczéy na przydomek WIELKIEGO, który po świetnych i dla ludzkości niezbędnych zwycięztwach, staie się węgielnym kamieniem trwałego pokoiu, naydroższym węzłem światowego przymierza, Aniołem opiekuńczym religii, oświaty, nauk, sztuk pięknych, przemysłu i rolnictwa! V. Otwórzmy świętą księgę pisma Bożego, zobaczmy co mów i prawych Królach mędrzec panuiący i duchem Biskim natchnoiny - „Świetna uprzeymość na obliczu Monarchy życia dodaie, łaska iego równa się dobroczynnéy rosie. „Jak wysokość nieba i głębia ziemi, tak serca Monarchów są niedocieczone.” [str. 3] Wy współczesne rodu ludzkiego plemienia, któreście własnemi oczyma widziały spoczywaiącego teraz w Bogu Monarchę naszego, wy późnieysze pokolenia, co mniey szczęśliwe w słabych rysach ludzkiego pędzla wspaniały JEGO obraz zobaczycie, któreż to z was wszystkich ośmieli się zaprzeczyć, ża pomienione słowa święte do tegoż zgasłego Pana naszego zupełnie zastosować można? Azaliż nie potwierdzaią téy prawdy owo szlachetne serce zniewalaiące i maiestatyczne wdzięki na obliczu Jego rozlane? owa oycowska łaskawość która była mowy i czynów iego duszą? owa niedocieczona mądrość i wspaniałomyślność, którym lud zwyciężony winien był swóy swobodny, którym państwo zdobyte i na ostateczny upadek wystawione, winno swe umieszczenie w rzędzie królestw świata. VI. I taki okrutna śmierci, śmiałaś wydrzeć światy wspaniały Wzór rządzącego Geniuszu! także to poważyłaś się pozbawić ludy niezliczone tak troskliwego Oyca: czemuż uniewinniasz zamach ten świętobóyczy? Zstąp do piekielnych państwa twoich lochów, zasięgniy tam przewrotnéy samego Lucypera rady i śmiéy w czémkolwiek usprawiedliwić czyn tak srogi. Lecz... z kądże pochodzi ten dreszcz, który mnie wskroś przenika? z kądże to nagłe zachwianie, któremu ledwie oprzeć się mogę? Czy ty wszechwładna żyiących niesczycielko dotykasz mnie wpływem odgrażaiącym? Chceszże abym się ciebie lękał i abym umilkł? O zaiste, twardy ten szron głowę moią bielący, gęsta ta mgła która wzrok móy okrywa, te marszczki i to drżenia ciała moiego, zwiastuią mi blizką Tobie uległość. Lecz czy zdoła boiaźń ze wszystkimi towarzyszącymi iéy straszydłami i tam władzę swoią rozpostrzéć, gdzie bolesne rozczulenie umysłem włada, gdzie żal niewymówny serce tłoczy? O nielitościwa śmierci! czyż możesz nakazać milczenie rozpaczy synowskiéy? rozpaczy wzmagaiącéy się co chwila na okropne wspomnienie, że iednym srogim zamachem miliony ludzi sierotami uczyniłaś! Ach i ja do poddaych zgasłego Monarchy należący, i ia starzec zgrzybiały sierotą zostałem, i ia biedny przed wieczném oczu zamknięciém patrzyć muszę na iuż osierociałe dziatki moie. VII. Stoiąc iuż nad brzegiem grobu, tknięty powszechnym ziomków żalem, wzruszony spółwyznawców ubolewaniem, niczego lękać się nie potrzebuię i nie mogę. Czuię raczéy wzrastaiącą we mnie odwagę ku silnieyszemu wynurzeniu słusznych żalów przeciw tobie sprzysiężona istot żyiących zgubicielko. Słuchay więc ostatniego wybuchu zbolałego serca – jeśliś zawistném patrzyła okiem na TEGO, który przez ustalenie pokoiu, całą znąkaną Europę krzepiąc, położył tamę zsiadłemu pastwieniu się twoiemu nad krwią ludzką, iuż na polach bi-[str. 4]twy stósami trupów naieżonych, iuż też wsród murów oblężonych, gdzie katusze głodu z iędzą rozpaczy połączone, nayokropnieyszą wylęgaią ostateczność i do samobóystwa wiodą; czy mogłaś dla zemsty twoiéy, większéy pragnąć ofiary nad tę, którą uyrzałaś w straszném nieszczęściu, iakie dotknęła niedawno stolicy wiekopomnego Monarchy naszego; w nieszczęściu, które o tyle Oycowskie Jego serce zranić, o ile tobie złośliwą roskosz sprawić musiało. Czemuż po tak ogromnéy klęsce niepozwoliłaś nam dłużéy przynaymniéy cieszyć się wspaniałym widokiem TEGO, który iedynie dla pocieszenia ludzi, iedynie dla panowania nad sercami okazał się bydź stworzonym. O poczwaro z wszelkiego miłosierdzia wyzuta, iakżeś mogła zagasić wśród biegu swoiego dobroczynne słońce, które różnym klimatom, różnego wyznania narodom, dni pogodnych sprawiło, i po którego wzmagaiących się promieniach, tyle milionów ludzi, znawiennieysze doyrzewanie spólnego szczęścia sobie obiecywało. VIII. „Przestań szemrać starcze wielkością żalu obłąkany, uważay na głos odpowiedni tego, przeciw któremu zbyt śmiało powstałeś. Ja Anioł zniszczenia, pod którego śmiertelnemi razami pokolenia giną po pokoleniach, nie woli swoiéy, ale świętych wyroków Przedwiecznego iestem wykonywaczem. Dobre i złe są skutkami naywyższéy Jego sprawiedliwości, są owocem nieprzebranéy Jego dobroci. Dla samych niebian drogi boskie są niedościgłe, iakże ie oko ludzkie śmie przeniknąć? IX. „Biada tym śmiertelnym, co rażeni fałszywym blaskiem przesadzonych badań, co błąkaiąc się po bezdrożach niedowiarastwa, bluźnierskim odzywaią się głosem, „iakże Istota naylitościwsza zdoła złe lub kary zsyłać i iaką ona ztąd korzyść odnosi? „Lecz czemuż nie oburzaią się na widok rozgniewanego Oyca, który ukochane dziecię swoie ostro napomina, lub własną ręką karci? Czemuż nie dziwią się lekarzowi, który wycięczonego słabością i cierpieniaem, groźno zniewala do zażycia goryczy pełnego napoiu, lub kiedy miotanego srogim bólem, nowym dręczyć każe? X. „Obraca się w nieustannym ruchu cudowne przyrodzenia koło, na odwiecznéy osi twórczą ręką zdziałanéy. Równie porządne iego krążenie, iak chwilowe wystąpienia z karbów mu wskazanych, iesy potrzebném do utrzymania ogólnéy całośc. Umysł ludzki zbyt [str. 5] ograniczony niech się nie kusi o dochodzenie tego, co dobroczynna prawica Naywyższego zasłoną tayemnicy pokryła. Prawdziwa szczęśliwość śmiertelnika na tém si ę zasadza, aby postępuiąc na drodze wiary i oświaty, troskliwie zachował węzeł zbawienny, iakim te święte cór niebios, winny bydź skoiarzone. Wszystko co iest ziemskiém, rozwiązaniu uledz musi, to zaś co nie eist zmysłowém, nigdy nie ginie, ale powraca do wysokiego źrzódła, zkąd wypłynęło. XI. „Posuwaią się powolnym lub szybkim krokiem do państwa moiego, równie obciążeni i wieku brzemieniem, iak młodości kwiatem uwieńczeni. Człowiek zarpzumiały szuka wszędzie przyczyny naturalnéy, ale zapomina, że Ten, co saméy naturze nadał własnościutwarzania przyczyn, może iéy nakazać przyśpieszenie ich lub wstrzymanie. Często cnotliwy pada ofiarą za grzechy innych, nieraz miecz móy przecina drogi wątek życia, sprawiedliwego, zostawuiąc zbrodnią zakalanych. Na widok tego oburza się i bluźni człowiek ograniczony, bo nie uważa, że i w tém dla niego niepoiętém zdarzeniu, okazuie się wymiar naywyższéy sprawiedliwości. XII. „Tak iest! śmierć dla cnotliwego nie iest niczém inném iak odmianą przwdziwie szczęśliwą. Dusza iego uwalniaiąc się od bolesnego dla niéy nieprawości widoku, przeniesioną zostaie do siedliska wieczności, gdzie niebieską bez przerwy poi się rozkoszą. Ci zaś, za ktrych winę dusza czysta zbyt wcześnie świat opuściła, nietylko pozbawieni zostali dobroczynnych skutków prawego iéy działania, nietylko że postradali w niéy wzór uszczęśliwiaiącego postępowania, ale nadto ciężka na nich ciąży odpowiedzialność za wczesne oderwanie cnoty od wysiewu, przynoszącego obfitsze plony nagrody. Niech drżą na to wspomnienie źli i niech szukaią ocalenia w szczeréy skrusze i rzeztelnéy poprawie. XIII. „Jeśli wchodzenie w siebie i spieszny powrót na drogę cnoty, świętą iest powinnością rodziny po wczesnéy rodziców utracie, do iakiéy wzrasta święta ta powinność, gdy liczne ludy powszechnego w młodym wieku postradaią Oyca. Niech straszna ta przygoda ocuci z letargu światowości, i tego co na wysokiém zasiada mieyscu, i tego co pod niską przemieszkuie strzechą. Niech każdy wznosząc ku sprawiedliwemu [str. 6] niebu oko łzą żalu zroszone, do rzeteléy poprawy wzbudzonym zostanie. Ty zaś starcze co zuchwałemi słowy wyrzucałeś mi zagaszenie wśród biegu dobroczynnego ALEXANDRA słońca, które i twoich ożywiało spółwyznawców; pomniy ze drżeniem na Stego proroka, który do grzesznego Izraela, w te odezwał się słowa: „Na ten czas, mówi Pan przedwieczny, sprawię, zeyście słońca w południe, i zaćmię ziemię w dzień iasności. Obrócę święta wasze w żałobę, a wszelkie pieśni w smętne narzekania.” XIV. „Stało się... straszne spełnienie świętéy przepowiedni iuż nastąpiło. Niech więc ludy osierociałe z sercem skruszoném przebaczenia błagaiąc, usiłuią stać się godnemi nowego Oyca i Pana, którym ich Bóg litościwy w wspaniałym BRACIE pierwszego obdarza. Tą iedynie prawą dążnością, acz w małéy tylko cząstce, wypłacać się mogą z zaciągnionego długu wdzęczności u zgasłego Monarchy, którego wielkie cnoty nie mogły bydź na tym padole płaczu wynagrodzone. „Ten w Oycowskiey trzymał berło dłoni I trwałem szczęściem pokrzepiał narody, Wyrwał znękany lud z ostatniéy toni; Wyższéy nad ziemską godzien iest nagrody. Tam, gdzie na widok Boskiéy świetności, Samego słońca światło blednieie, W świętym przybytku szczęsnéy wieczności, Tam ALEXANDRA dusza iaśnieie.” XV. Ustał głos posła Bożego... mocny iego dźwięk wdzieraiąc się do duszy i serca, orzeźwił siły moie wiekiem zwątlone, słodką mnie pociechą napoił. Wy szanowni słynących Sarmatów potomkowie! Wy również kochani spółwyznawcy! nie pogardzaycie otwartém wynurzeniem wzruszonego starca. Ocieraymy sobie wzaiemnie łzy słusznym żalem wyciskane, ubiegaymi się razem zasłużyć na trwałą pociechę, któréy nam Niebo łaskawie udziela. Nich żyie w sercach naszych droga pamięć wspólnego Oyca, którego stratę i obce z nami [str. 7] opłakuią narody. Polecaymy synom naszym aby i oni dzieciom i wnukom swoim, a ci naypóźnieyszym ich potomkom świętą tę powinność iako nieoszacowaną puściznę zostawili. My zaś teraz żyiący uczestnicy niezliczonych dobrodziéystw woelkopomnego ALEXANDRA, staraymy się obwiiać JEGO nieśmiertelności palmę, niezwiędłemi kwiaty wdzięczności, któréy należny dowód w synowskiem posłuszeństwie ku wspaniałemu Jego BRATU miłościwie nam panuiącemu okazać winniśmy. Korzmy się przed wiecznemi Boga wyroki i zasyłaymy do niego gorące modły nasze: XVI. Boże Przedwieczny! Panie i Oycze całego stworzenia! Rzuć litościwém okiem na miliony dzieci twoich z niedoścignionéy świętéy woli Twoiéy w smtku i żałobiepogrążonych. Wysłuchay szczerych błagań naszych za wieczną szczęśliwość TEGO, który długo namiestniczą władzę Twoią na wielkiey przestrzeni ziemi, święcie wykonywał, który w prawach swoich przestrzegał nas o ścisłe dopełnianie Twoich, który postępuiąc w ślady przez Ciebie wskazane, nie przestawał czynić nam dobrze, i drugim po Tobie naylitościwszy Twórco! stał się Oycem naszym. Dozwól, aby anielska JEGO dusza wiecznie na łonie Twoiem spoczywaiąc, uyrzała w nas i w naypóźnieyszych potomkach naszych, pokolenia nieograniczoney Twéy łaski godne, Jemu sczzerze błogosławiące, Rządem Wysokiéy Rodziny Jego uszcześliwione. XVII. Ty Panie! którego słuszny gniew w oka mgnieniu przemiia, a łaskawość ciągle się odradza, przyym nayczulsze nasze dziękczynienia za słodką pociechę, którą Oycowska Twa ręka śpiesznie nam użyczyła, i która nieodżałowanéy stracie odpowiada. Ledwie nas święte wyroki Twoie nagłem zgaszeniem dobroczynnego ALEXANDRA słońca w żałobną ciemość pogrążyły, iużci wzrok nasz zachwycasz urokiem zorzy, nowego, w równéy świetności wschodzącego słońca. Zaledwo rzewne łzy głębokiego żalu posępne oczy nasze zalały, iużci słodka łza pociechy do nich się mięsza. Sączą się teraz łży świętsze, łzy wdzięczności, którą dusze nasze iak nayżywiéy są przeniknione. XVIII. Naywyższy Królu wszech Królów! Racz przez nieograniczoną łaskę Twoią utrzymać pod tarczą wszechwładnéy Twéy potęgi panuiącego nam teraz Monarchę, [str. 8] który dziedzicząc cnoty i władzę wiekopomnego ALEXANDRA, Tegoż ku szczęściu naszemu przedsięwzięte dzieła, oycowską troskliwością uzupełnić zmierza. Ulecz zakrwawione serca nasze, przez użyczenie szczęśliwego w naydłuższe lata panowanie Nayiaśnieyszemu MIKOŁAIOWI I. Cesarzowi Rossy i Królowi naszemu, przez długie w kwitnącéy czerstwości zachowanie na téy ziemi Nayiaśnieyszego Jego BRATA, którego wielkość duszy nayświetniéy teraz całemu światu obiawioną została, a w którym stroskana Polska, wspaniałego po Monarsze swoim upartuie Opiekuna prawdziwego iéy dobra i pokoiu! Oby Tron godnych Piotra wielkiego potomków, nie przestał bydź dla panuiących wzorem naywyższéy świetności, a dla cnotliwych poddanych oycowskiém schronieniem! 3