Dwa Oświecenia. Polacy, Żydzi i ich drogi do nowoczesności

Odpowiedź autorowi bezimiennego pisemka Żydzi i judaizm w Siedlcach wydrukowanego dana przez Samuela Baum w Krakowie w drukarni Akademii, 1821. [3] W każdym przedmiocie, choć na pierwszy rzut oka wcale nie potrzebnym w świecie być zdającym się, zawsze znaleźć można coś użytecznego. Nieposłuszeństwo Adama przykazaniu Bożemu, największe w naturze zburzenie sprawując, pomieszało razem dobre ze złem, nie ma zatem złego, które by z cokolwiek dobrem połączone nie było, złe więc pomimo tego, że jest złem, ma przynajmniej ten pożytek, że w miarę szkodliwości swej, powiększa wartość znajdującego się obok siebie dobrego, którego korzyści najlepiej poznanymi bywają, gdy porównywanymi są z tymi szkodliwościami. Tę prawdę znajdujemy stwierdzoną tak w świecie fizycznym, jako i w świecie uczonym. Meksykanie obfitując w złoto, póty cenić nie umieli tego wielkiego skarbu, który na dzwonki i inne fraszki europejskie lekkomyślnie zamieniali, póki z podlejszymi nie poznali się kruszcami. Każde zaś w literaturze zjawiające się dziwactwo im więcej jest nudne, tym bardziej powiększa szacunek dzieł światłych. [4] Zaszczyt ten ujęty równie być nie może autorowi wylęgnionego niedawno w Siedlcach pisemka nazwanego Żydzi i Judaizm, które ze względu niedorzeczności zawartych w nim uwag, szacunek dzieł mądrych aż do największego stopnia świętości podnosi. Rozważanie więc myśli tegoż autora będzie przedmiotem niniejszego pisma, które, choć go ten sam może czeka los, co nadmienionego dziełka, szanownej publiczności przedstawić ośmielam się. Dziełko jest sokiem wyciśnionym z starożytnych bajek, którymi głowa tegoż autora napełniona jest. Rozpoczyna on rozprawę swoją uwagą, że sposób myślenia Żydów skojarzyć się nie daje ze sposobem myślenia Chrześcijan. „Żydzi, mówi tenże autor, oczekują przybycia swego Mesjasza, który ich z niewoli wyprowadzi i wielkie Królestwo Judy na upadku państw innych narodów zbuduje”. Postępując dalej tenże Rektor Akademii Pacanowskiej tak dalece mniemaniom swym [s. 5] popuścił cugle, że śmiał podać za rzecz prawdziwą, iż Żydzi dzieci Chrześcijanskie potajemnie porywać, zamordować i krwi onychże w swoim nie kiszonym chlebie nazwanym macą pożywać zwykli. Ta uwaga jest punktem środkowym, wedle którego dalsze jego argumenty obracają się, dowodzi atoli, że Żydzi są największymi nieprzyjaciółmi Chrześcijan, których oszukiwania i krzywdzenia, nie tylko że za przestępstwa nie mają, ale owszem jeszcze za przykazanie Boskie uważają i na poparcie tego przytacza liczne wyjątki z różnych ksiąg Żydowskich. Otóż krótki opis obejmujący całą walkę odprawioną przeciw Żydom przez tego błędnego rycerza, który idąc śladem patrona swego Don Quiszotta, zamki na powietrzu zbudować usiłuje. Nim do rozbioru rzeczy przystąpią, wprzód ciebie światły Mężu (!!!) spytam się, czyliś widział wszystkie te księgi, co powołujesz? Widziałeś komentarz Majmonidesa na Talmud, Traktat Sanhedryn? Policzyłeś rzetelnie traktatu tego folia? Zaiste! Komentarz Majmonidesowaski jedynie w głowie twojej istnieć może, ale na jawie pewnie go [s. 6] nie widziałeś, ani tez powołanej przez ciebie karty setnej dwudziestej pierwszej Talmudu Traktatu Sanhedryn, który w całości liczy 113 kart, szkoda, że w twojej licznej bibliotece, z której te światłe myśli czerpane są, brakuje pisma Serafinowicza, znalazłbyś tu nieprzebrany skład podobnych niedorzeczności, którymi byś dzieło twoje znacznie pomnożyć mógł; ale bądź cierpliwym, usłyszysz prawdziwe zdanie naszego Talmudu, Majmonidesa i innych autorów względem stosunków między Żydami, a innymi wyznaniami, te dopiero z letargu cię wyprowadzą, i razem z Hiobem rzekniesz „Boże, odpuść mi! Poznaję błąd mowy mojej!” Mili i szanowni Chrześcijanie! Wiecie, że stary Testament podany został zgromadzonemu razem ludowi naszemu przez jednego Mojżesza; Wasza zaś Ewangelia ogłoszona została światu przez kilku wysłanych Apostołów. [s. 7] A że więc każda strona do swego dawnego stosować się powinna zwyczaju, nie chciejcie zatem oczekiwać ode mnie w piśmie niniejszym jakowej apologii wiary Żydowskiej, dźwięk mowy Apostolskiej noszącej, uniewinnienie współwyznawców moich i oczyszczenie ich z najstraszniejszych i najobrzydliwszych kalumniów, jest też jedynym zamiarem moim, czym niemałą czynię, spodziewam się, posługę nie tylko nam, ale oraz i Wam, co równie pragniecie połączenia podzielonych dotąd umysłów w jedno towarzystwo, pomimo różności wyznań członków jego, do jednego celu, którym jest szczęśliwość całego rodu ludzkiego, zmierzające, a lubo znając sam słabość swoją, niedołężnemu temuż płodowi memu, tak wielkiego obiecywać nie mogę skutku, to przynajmniej spodziewam się, że się stanie bodźcem dla innych osób z większymi ode mnie talentami, i onych do doskonalszej zachęci pracy. Bywały niegdyś czasy, w których słowa Tolerancji całkiem nie znano, ileż bowiem od początku zaszczepienia w Europie Wiary Chrześcijańskiej, której najgłówniejszą jest zasadą miłość wszystkich, nawet i nieprzyjaciół: Żydzi w tej części świata nie doświadczali prześladowań? I lubo nieco innego, jak tylko mniemana wówczas powszechnie słuszność uiszczenia na Żydach krzywd Chrystusowi uczynionych, straszny ten ogień rozniecała, zawsze jednak na usprawiedliwienie [s. 8] srogości tak nielitościwego z nimi postępowania, rozmaite wynajdywane bywały pozory. Z tego to źródła wypływają owe obrzydłe Żydów obwinienia o zabójstwa Dzieci Chrześcijańskich, znieważenie Hostii świętej, trucie rzek i źródeł i t.p., o których krwawych [s. 9] skutkach całkiem milczeć należy, aby nie razić czułych serc cnotliwych i światłych Chrześcijan, którzy niczego bardziej nie pragnął, jak tylko, aby owe srogości ród ludzki hańbiące w zapomnieniu pogrzebane zostały. Bóg miłosierny, Ojciec wspólny wszystkich narodów, pozwolił nam doczekać się czasu, w którym powszechnie uznano za niesprawiedliwość karanie na pokoleniu teraz w Europie żyjącym występku popełnionego przez jego poprzedników przed blisko 20 wiekami na Azjatyckich brzegach Śródziemnego Morza, i w którym spełnione są słowa Proroka: „Miano cię za ludożercę i wytępiciela narodów. Tego ohydnego zarzutu więcej nie usłyszysz i urągania ludów ponosić nie będziesz” (Ezech. 36: 13, 15). Ta wielka odmiana rzeczy w przeciągu czasu pół wieku, każe nam od nieskończonej łaski Najwyższego Stwórcy jeszcze więcej oczekiwać. Sztuka lekarska ma równe skutki w świecie moralnym, jak w świecie fizycznym; ile ciału zranionemu już początkowe skutki [s. 10] lekarskie zwrotu czasem dawnej swojej całości zapewniają, tak też lekarstwo moralne znane pod nazwiskiem prawdy i wynalezione przez doświadczonego Lekarza nazwanego Oświatą, pocieszyć i zapewnić nas powinno o szczęśliwym dokonaniu z czasem dzieła swego, lecz nic nagle stać się nie może, bo owoce i rośliny stopniami tylko dojrzewają. Opuśćmy całkiem grube potwarze powołanym dziełem objęte, które jako w obecnym czasie żadnego waloru nie mające, nie wartają zatrudnienia naszego onychże rozważeniem i ograniczmy się jedynie do mniejszych zarzutów tyczących się nienawiści ku Chrześcijanom, o co tenże autor Żydów przed światem oskarża. Nienawiść, jeżeli tak pospolicie, z namiętności powstaje, nie może w pożyciu towarzyskim szkodzić, bo z czymże innym porównana być może namiętność, jak tylko z mgłą, która powstaje i niknie. Nadto zaś nie powstaje ona nigdy z elementów, ale z pewnego czynu będącego powodem namiętności. A gdy wykonanie i zaniechanie tego czynu jest w mocy człowieka, więc też od człowieka zawisło dać okazję do namiętności i wynikającej z niej nienawiści lub nie. Ale gorzej, gdy przypuszczamy, ze nienawiść ugruntowana jest na zasadach religii. Śledzenie więc okoliczności tej będzie przedmiotem niniejszego pisma, które dla dokładniejszego wyjaśnienia rozbieramy na trzy kwestie. Najprzód jak w względzie religijnym uważać powinni Żydzi innego wyznani ludzi? Czyli, jaśniej mówiąc, jeżeli nie wyznający prawa Mojżeszowego, podług mniemania Żydów, spodziewać się mogą wiecznej szczęśliwości, lub nie? Po wtóre, jakie jest ich zdanie w szczególności o Chrześcijanach, nareszcie Po trzecie, czyli przyjęte przez Żydów w względzie religijnym maksymy, szkodliwymi być mogą w pożyciu towarzyskim, lub nie? Przede wszystkim przyznać mi wypada, że u nas Żydów ten szkodliwy jest zwyczaj, że pisanie dzieł częstokroć miane jest za rzemiosło, w którym autorowie, sami wydrukowane przez siebie książki po domach na sprzedaż roznosząc, cokolwiek mniej dla siebie znajdują upodlenia, jak w prostym żebractwie. I stąd zjawiają się często te dziwotwory, z których prócz korzyści samych autorów, powszechność najmniejszego nie ma pożytku. Zamawiam więc sobie, że w tej rozprawie naszej jedynie pisma Starego Testamentu, Talmud i inne powszechne przez Żydów za księgi naukowe przyjęte dzieła, służyć nam będą za podstawę i tak: Co do pierwszej kwestii, wystawimy [s. 12] za wzór Hioba, o którym wiemy, że nie był Żydem, nie był obrzezanym, nie był z plemienia Jakuba, nie znał prawa Mojżeszowego, gdy nie miał żadnego związku z Izraelitami żyjąc w odległym od ich ziemi kraju, nazwanym podług zdania jednych Trakonita w Mezopotamii, a innych (którego i Eichorn trzyma się) Gota w Arabii, a przecie jest przez Proroka Ezechiela w rozdz. 14 w. 14 i 20 w poczcie ludzi cnotliwych razem z Noahem i Danielem umieszczony, a nawet przez Boga samego, tak jak Mojżesz i Patriarchowie chlubnym nazwiskiem – sługą Bożym – nazwany (vide Job 4-7 et 20). Stąd więc przekonujemy się, iż Żydzi wyznania prawa Mojżeszowego, które li tylko ich wiąże, dla osób ich wiary nie wyznających, jeżeli tylko za przykładem Hioba postępują, nie uważają za warunek, pod którym wiecznej szczęśliwości dostąpić można. Tu zapewne niejeden spyta się: gdy inne narody zbawionymi być mogą bez prawa Mojżeszowego, dlaczegoż jedynie Żydzi zobowiązanymi być mają starym Testamentem do tylu przykazań, które zbytecznym tylko zdają się być ciężarem innym narodom wcale nieznanym? Na to jest bardzo jasna odpowiedź. Znajdujemy w starym Testamencie szczególne przykazania dla Lewitów, inne znowu szczególne dla Kapłanów, które pospolitych Izraelitów nie obowiązują. Gdy więc z dwunastu pokoleń jeden naród składających [s. 15] jedno pokolenie, a zatem dwunasta część narodu, może mieć oddzielne obowiązki, a z tego jednego pokolenia jedna familia znowu oddzielne, już dziwić się nam nie należy różnicy w liczbie przykazań między całymi narodami. Mnogość bowiem obowiązków religijnych nie jest ciężarem, ale raczej dobrodziejstwem, bo przez to człowiekowi niejedna otworzona zostaje droga do zjednania sobie łaski Stwórcy. Wszak człowiek tylko raz jeden w całym życiu obrzezanym bywa, Bogu zaś tylko jeden dzień w tygodniu święcić nakazano; niepodobno zaś, ażeby człowiek bez ustanku stawał z workiem pieniędzy w ręku i jałmużny rozdawał, im więcej przeto człowiek ma obowiązków religijnych, tym łatwiej mu co moment stać się Bogu posłusznym w pełnieniu jeśli nie tego, to innego obowiązku, dosyć, że łaska Najwyższego żadnemu narodowi nie jest niedostępna, i owszem, inne narody mniej od Żydów mając obowiązków, mniej też mają okazji do obrażania Boga i mniej są wystawieni na utratę łaski jego. Teraz postępujmy dalej do rozwiązania powtórnej kwestii. To, co wyżej o innych mówiono narodach, koniecznie i o Chrześcijanach rozumieć się powinno, bo dlaczego nie? Wszak wszystkie te dobre przymioty, które Hiobowi przyznane są, a mianowicie nabożność, sprawiedliwość, bogobojność i strzeżenie się złego są najpierwszymi zasadami religii Chrześcijańskiej. Nie czczą Chrześcija[s. 14]nie Jowisza, Neptuna, Merkurego, owszem wyznają Boga żywego, jedynego, wiecznego, nieskończonego, wszechmocnego, którego i my Izraelici w innej sobie nie wyobrażamy postaci. Twierdzenie zaś że pewnego czasu zjawił się Bóg w postaci człowieka, acz przez nas Izraelitów nie są przyjęte, wielkiej i nieskończonej Boga doskonałości nic nie ujmuje. Z jakiejże więc przyczyny moglibyśmy wyłączyć Chrześcijan z uczestnictwa zgotowanej całemu narodowi ludzkiemu szczęśliwości? Sprawiedliwość gruntuje się na prawdzie, a prawda jest nieodmienną. To, co w dawniejszych czasach było prawdą, ciągle nią bywało, bywa i być nigdy nie przestanie, więc jest i sprawiedliwość w zasadach swych nieodmienną. A zatem te same wrota, które przed Hiobem były otwarte, zamkniętymi być nie mogą przed nikim, co tylko za jego śladem postępuje. Z boleścią serca jednak wspomnieć mi tu wypada, że nader wielko wpływ zjawiających się od lat kilku pism ulotnych, malują Żydów jako skrytych i nieubłaganych nieprzyjaciół tych wszystkich, co ich wiary nie wyznają, z których jeden autor wymieniając maksymy nazwane podług jego wyrazu antysocjalne nauki ksiąg żydowskich, podaje, że Talmud zakazując rabunek Kussa – co on tłumaczy nie wyznającego wiary żydowskiej – pozwala utajenie zguby jego przez Żyda znalezionej. Lecz następująca uwaga wyjaśni najdostateczniej mylność tłumaczenia powołane[s. 15]go wyjątku Talmudu i przydanego niewłaściwie wyrazowi Kussy znaczenia, wszystkich jednego wyznania ludzi, nie wyłączając i Chrześcijan. Bóg nakazawszy Mojżeszowi wytępienie ludów w ziemi Izraelitom obiecanej zamieszkałych, zlecił mu jak najmocniej szanować narody w sąsiedztwie tejże ziemi znajdujących się, to jest Moabitów, Amonitów, Idumejczyków i Egipcjanów, od których wszelką żywność, a nawet i wody za pieniądze kupować nakazał. Gdy jednak wszystkie narody, ile się dotyczy bałwochwalstwa w niczym od siebie nie różniły się, śledzić nam więc trzeba przyczyny postępowania tak ostrego z jednymi, a łagodnego z drugimi? Musi to więc być nie bałwochwalstwo, co Bóg przez Izraelitów na tych ludach karać postanowił. Ludzie nie są stworzeni, ażeby żyjąc jak zwierzęta, majtek i życie sobie wydzierali, lecz żeby dobrymi obyczajami łączyli się, jedno towarzystwo stanowili, nawzajem wspierali się i we wszystkim sobie dopomagali. Złe obyczaje, porządek w pożyciu towarzyskim niszczące, których charakterami są nierozsądne życie, gwałty i bezprawie przez możniejszych słabszym wyrządzone, a w ogólności deptanie nogami praw ludzkości, sprzeciwiają się wielkiemu zamiarowi Najwyższego Stwórcy, które bardziej aniżeli bałwochwalstwo gniew jego wzniecają, te więc były przyczyną zgu-[s. 16]by pokolenia Noaha przez potop świata, Sodomy i Gomory przez Aniołów od Boga zesłanych, jako też i tych ludów przez Izraelitów. I tych to ludów całkowite wytępienie bez zostawienia nawet jednego człowieka przy życiu był nakaz od Boga przez Mojżesza Izraelitom kilka razy powtórzony, z dodaniem tej groźby, że ci, którzy od nich szanowani będą, staną im się z czasem kolcami w oczach i prześladowcami na tej samej ziemi (numer 33 w.55). Jakoż groźba ta ziściła się, bo Izraelici cierpiąc tez ludy w pewnych zdobytej ziemi powiatach, najniepocieszniejsze za życia Jozuego odebrali zapowiedzenie, że od nich zawsze w największych zawsze doznawać będą klęsk i onych nigdy nie pozbędą się (Judices [Sędziów] 2 w. 3). Te ostatki wyklętych od Boga ludów odpowiadały szczerze swemu powołaniu, istniały zawsze w tejże ziemi, a za czasów niewoli Babilońskiej zajęły całą okolicę Samarii. Izraelitom zaś, w czym tylko mogły, dokuczać nie przestawały i ci to ludzie przeszkadzali Ezdraszowi i Nehemiaszowi po powrocie ich z niewoli Babilońskiej budowy Kościoła Jerozolimskiego, oni najjadowitsze na swym na Izraelów złorzeczeniem, skłoniło Aswera do cofnięcia danego przez Cyrusa pozwolenia tegoż Kościoła budowy. Oni u Aleksandra Macedońskiego wyjednali dla siebie pozwolenie stawienia na górze Garyzym drugiego Kościoła podobnego Jerozolimskiemu i ci, złączywszy się z kolonistami sprowadzonymi przez Krola Assyryj-[s. 17]skiego z Kraju Kussy czyli Kuty i w tejże samej okolicy osadzonymi (vid II Reg. 7 w. 24) stały się z nimi jednym narodem pod wspólnym nazwiskiem Kussym, o których dążności do wprowadzenia chytrymi sposobami Izraelitów w rozmaite błędy religijne za Makabejczyków, gdy otwarcie szkodzić im nie mogli, liczne w Talmudzie wymienione są przypadki i wzajemna między Izraelitami a temiż Kussami nienawiść była przez dzieci od ojców odziedziczona. Nie dziwuję się błędowi przyjętemu przez tegoż Autora w nadaniu znaczenia fałszywego wyrazowi Kussy, rozciągając go do wszelkich bez wyjęcia religii Żydowskiej nie wyznających ludzi, bo w tym usprawiedliwić go może nieznajomość nazwisk starożytnych ludów krajów wschodnich. Ale tym więcej zastanowić się należy, że jego własna uwaga z tego błędu nie wyprowadziła go. Wszak sam mówi, że pozwolenie utajenia zguby Chrześcijanina przez Żyda znalezionej gruntuje się, podług mniemania Talmudystów, na przykazaniu Bożym objętym w słowach „Masz wytępić wszystkie narody, które ci Bóg twój oddaje, nad którymi litować się nie masz” (Deut. 7 w. 16), wnioskując, że tego to całkiem zagładzić wolno, tym bardziej krzywdzić i oszukiwać można. Obstając zatem przy tym pryncypium, powinniśmy także i odwrotnie wnioskować, to jest, że kogo zagła-[s. 18]dzić nie wolno, także krzywdzić i oszukiwać nie godzi się. Niechże pokaże przynajmniej ślad pobłażania Izraelitom tracenia zaczepnie narodów obcego wyznania, prócz dawnych mieszkańców Syrii. Zastanówmy się, jaka oszczędność w rozlewaniu krwi obcych narodów nawet w czasie wojny Izraelitom w starym Testamencie polecona jest, gdy przy oblężeniu miasta przed rozpoczęciem kroków nieprzyjacielskich nakazano wprzód wezwać mieszkańców do pokoju, a przyjmujących tak życie jako i majątek szanować. (vid. Deut. 20 w. 10 i 11) Król Izraelitów mając przez Proroka nieprzyjaciół swych cudownym sposobem omamionych do swej stolicy sprowadzonych, pytając tegoż Proroka, czyli przeciw nim użyć może prawa wojny, odebrał zaprzeczającą odpowiedź w wyrazach, co orężem tylko twym zabierasz, bić ci wolno (II Reg. 6 w. 22). Gdy więc tak jasną jest rzeczą, że zabójstwo popełnione przez Izraelitę na człowieku jakiegokolwiek bądź wyznania jest zbrodnią, jakże więc z argumentem tegoż samego autora zgadzać się może twierdzenie jego własne, tyczące się zguby Chrześcijanina przez Żyda znalezionej? Żebym zaś nie dał powodu do mniemania, że jedynie definicjami i naciągnieniem słów Talmudu zarzut ten uniewinnić usiłuję, przywodzę wyraźne przepisy względem teraźniej-[s. 19] szych czasów ludzi nie wyznających wiary Żydowskiej. Najprzód. Majmonidesa w dziele Jad Hahzaka Rozd. 8 tytule Nyzke Mamon, gdzie pisze, że ludy, między którymi teraz żyjemy, mają prawdziwe wyobrażenie o istności Boga i ich obrządki wkładają na nich obowiązek zwrócenia obcej zguby i wynagrodzenia szkody w majątku innego wyrządzonej; więc jesteśmy obowiązani zachować im wzajemność. Po wtóre Talmudu Jerozolimskiego Traktatu Baba maya Rozd. 2 przytaczającego, że Rabi Szymon ben Szatach znalazłszy drogi kamień osadzony w ubiorze konia kupionego od obcego wyznańca, którego szacunku przy kupnie obie strony nie znały, oddał go sprzedającemu, mówiąc „Konia tylko kupiłem, ale nie diament”. Po trzecie. Midrasz Tehilim Nr 12 podobneż zdarzenie przytacza. Po czwarte. Jalkut Szymony księgi III Nr 505 przywodzącego zdarzenie, jako jeden wyznał przed jednym uczonym, iż sprzedawszy obcemu wyznańcowi daktyle, odmierzył mu je w ciemnym miejscu i skrzywdził go w mierze, potem kupił za też pieniądze oliwy i pękło naczynie, któremu ów uczony odpowiedział: widzisz, jak Bóg sprawiedliwie sądzi, zakazał bo-[s. 19]wiem krzywdzić bliźniego, a wszyscy ludzie są bliźnimi, a zatem nikogo krzywdzić nie godzi się. Po piąte. Talmudu Babilońskiego Traktatu Gitym Rozd. 5 nakazującego żywić ubogich innych wyznań razem ze swymi. Nie widzę więc potrzeby dalszego dowodzenia przedmiotu tego. Spodziewam się, że te wyjątki dosyć będą na zaspokojenie autora i na przekonanie go, że Talmud żydowski nie tchnie tym duchem nienawiści ku innym wyznańcom, jak on mieni, że zatem w religii Żydowskiej nie ma żadnych maksym, z których by w pożyciu towarzyskim czego szkodliwego obawiać się należało. Ale mówi Autor Siedlecki: jako że można polegać na ich przysiędze, gdy ta dyspensowana być może? Lecz prócz tego, że twierdzenie to jest próżną wieścią, że przez autora wcale udowodnione nie jest, okażę jasnymi dowodami fałsz jego. Talmud Traktat Nedarym fol. 65 mówi wyraźnie, że Król Sedechiasz zgrzeszył i ściągnął na siebie gniew Boży tym, iż Nabuchodozorowi wbrew wykonanej mu przysięgi stał się wiarołomnym. Jeżeliby więc przysięga mogła być przez dyspensę rozwiązaną, czemuż Sedechiasz nie udał się do tego sposobu? I cóż mu za nagłą było potrzebą gwałcić przysięgę, od której dyspensa wcale mu nie była za trudną? Dlaczegóż Izraelici z Jozuem nie używali dyspensy [s. 21] na przysięgę wykonaną mężom Gibon na którą tak mocno utyskiwali? Oczekiwanie przez Żydów przybycia Mesjasza w żadnym względzie nie może być szkodliwym, gdy w oczekiwaniu tym wszystkie klęski z największą cierpliwością spokojnie ponosić zwykli. Nie rokują oni sobie upadku innych Państw, jak autor mówi, jedynie szczęśliwości zwiastowanej przez Proroka Izajasza w Rozd. 2, że wszystkie narzędzia wojenne zagubione zostaną i naród narodu prześladować przestanie, do tej to pomyślności oni wzdychają, i ta jedynie nadzieja osładza im życie w największych ich cierpieniach. Czyliż może utyskiwanie nad teraźniejszym losem i cieszenie się lepszą przyszłością być wzięte za niegodziwość? Człowiek względem człowieka jest zwierciadłem – mówi pewny Filozof – w którym nie inna człowiekowi widzieć się daje twarz, jak tylko swej własnej podobna, nadaremnie szukać od znękanego przytłumienia w sobie nieukontentowania, tak dalece, ażeby mimowolnie na twarzy nie malowało się. Następnie przywiedziony przez tego samego autora, na udowodnienie, jak podle inne narody przez Żydów cenione są, wyjątek jakowejś księgi „Wy jesteście ludźmi, inne [s. 22] narody nie są ludźmi etc. jest równie bardzo fałszywie tłumaczony. Nie wiem nawet, co powodowało autora do szukania tego wyjątku po pokątnych i mniej wiadomych księgach, gdy ten sam wyjątek, lecz w innej myśli i bez niedorzecznych jego dodatków znajduje się w Talmudzie w Traktacie Jewamoth fol. 61? Talmud atoli ściąga się w tym miejscu do pewnego wyrazu pisma świętego, i ma najszczególniej na celu wyjaśnienie nieporządku mowy prawidłom gramatycznym sprzeciwiającego się, który w tym wyrazie postrzec się daje, wyjaśnienie tego wyjątku wymaga rozwodzenia się nieco nad pewnymi prawidłami gramatyki hebrajskiej. Jeden ze znanych mi w Gramatyce względów sprawujących odmianę w rzeczowniku, jest liczba. Każdy bowiem rzeczownik obok innych względów gramatycznych mających swe właściwe znamiona, wskazuje w swym zakończeniu, czyli przedmiot objęty tymże rzeczownikiem jest liczby pojedynczej, czy mnogiej. Człowiek ma w języku hebrajskim cztery imiona nazwane podług Kopczyńskiego bliskoznaczne, z których trzy wyrażanymi być mogą tak w liczbie pojedynczej, jako i w iczbie mnogiej, jako to: 1) ISZ w liczbie pojedynczej, ISZYM w liczbie mnogiej; 2)ENOSZ w liczbie pojedynczej, ENOSZYM w liczbie mnogiej; 3) GEWER w liczbie pojedynczej, GE-[s. 22]WORYM w liczbie mnogiej, zaś 4) ADAM wyraża się jedynie w liczbie pojedynczej, a nigdy w liczbie mnogiej. Słowo zaś ATEM jest w języku hebrajskim zaimkiem osobistym rodzaju męskiego liczby mnogiej, połączonym ze słowem posiłkowym jest, znaczy zatem wy jesteście. Talmud powołuje tu wyraz w Proroctwach Ezechiela Rozd. 34 w. 31 następującej osnowy „WETEM CONY etc. ADAM ATEM”, co znaczy literalnie: Wy jednak owczęta moje, wy jesteście adam (człowiekiem) kogoż nie uderzy w oczy ten dziwny sposób mówienia, gdzie rzeczownik w liczbie pojedynczej adam (człowiek) połączony jest z zaimkiem w liczbie mnogiej ATEM (wy jesteście),co na pierwszy rzut oka wielkim zdaje się być błędem, mówić bowiem zwykło się albo jesteś człowiekiem, albo jesteście ludźmi. Ta więc niedokładność jest w powołanym wyjątku bardzo dobrze wyjaśniona, lecz do zrozumienia tegoż wyjaśnienia należą jeszcze następujące uwagi. Między różnymi rodzajami imion znany jeden rodzaj pod nazwiskiem imię zbiorowe (nomen collectivum) oznaczające kilka przedmiotów wchodzących w jeden zbiór, np. KAHAŁ (zgromadzenie), AM (lud), GOJ (naród) i t.p. Takowe imię zbiorowe połączone bywa z zaimkiem lub przymiotnikiem czasem liczby pojedynczej, czasem liczby mnogiej, czasem zaś z dwoma przymiotnikami lub zaimkami, z których jeden będzie liczby pojedynczej, a jeden liczby mnogiej. Nie chcę tu długo nudzić Czytelnika przykładami, znajdzie to wszystko kiedyś w gramatyce polsko-hebrajskiej, która teraz pod moim piórem właśnie na dokończeniu znajduje się. Imiona zwierząt pojedyncze używanymi czasem bywają za imiona zbiorowe, np. słowo hebrajskie SZOR może znaczyć pojedynczy wół oraz i kilka wołów razem w jeden zbiór wchodzących, trzeba jednak wiedzieć, kiedy do wyrażenia kilka wołów używane być musi imię w liczbie mnogiej SZORYM (woły), a kiedy w liczbie pojedynczej w własności imienia zbiorowego, atoli gdy mówimy o kilku wołach, które żadnej z sobą łączności nie mają, tedy wyraża się imię w liczbie mnogiej, imię zaś zbiorowe w ten czas tylko używane bywa, gdy ten zbiór, o którym mówi się, ma w pewnym względzie z sobą jaką łączność, to jest, gdy się mówi albo o pewnym gatunku wołów, np. o ukraińskich, szwajcarskich lub tyrolskich, albo o pewnym stadzie, albo nareszcie o kilku wołach jednego właściciela. Za pomocą więc tychże uwag stanie nam się powyższy wyjątek zrozumiałym. Talmud atoli, chcąc pogodzić z prawidłami gramatycznymi powołany wyraz pisma święte-[s. 25]go, bierze rzeczownika ADAM w liczbie pojedynczej za imię zbiorowe, którego łączenie z zaimkiem liczby mnogiej podług powyższej uwagi bynajmniej nie ubliża dobremu porządkowi w związku tych dwojga części mowy. Lecz tu jeszcze jedno pytanie jest do rozwiązania, atoli, wszak by myśl tego wyrazu była zrozumialszą, gdyby zamiast imienia zbiorowego użyte było imię właściwe w liczbie mnogiej, np. ISZYM, ENOSZYM lub GEWORYM i na co ten rzadki i niezrozumiały wyraz ADAM? Na to odpowiada Talmud, że między tymi dwoma wyrazami jest wielka różnica, ponieważ przez imię właściwe w liczbie mnogiej oznaczony byłby zbiór ludzi żadnej łączności ze sobą nie mających, a zatem składających się z osób rozmaitych narodów. Aże zaś Prorok z tej przez siebie ludowi zapowiadanej łaski Bożej, wyłączonymi mieć chciał czcicielów bałwana Moloch, Bela i innych, więc był przymuszony używać imienia zbiorowego, które określa pewnego gatunku ludzi łączność ze sobą mających, to jest wielbicielów prawdziwego Boga, i ta myśl jest objęta w krótkich słowach Talmudu „W wyrazie adam wy tylko objęci jesteście, ale nie wszystkie narody świata w ogólności”. Niechże teraz kto z tych słów wyciśnie choć jednej kropli obelżywości na Chrześcijan, i gdzież w tych słowach jest myśl autora, jakoby Żydzi wszystkich ludzi ich wiary nie wyznających za ludzi nie uważali? Oto takie [s. 26] wyjątki z Talmudu źle zrozumiane i fałszywie tłumaczone posłużyły zawsze zniechęconym na Żydów za pozory do wzbudzenia na nich wzgardy Chrześcijan, w których oczach za nieubłaganych nieprzyjaciół wystawić ich starali się. Nie będę się sprzeczał, ażeby który z ciemnych autorów naszych ten sam błąd w tłumaczeniu tegoż wyjątku jak autor Siedlecki przyjąwszy, podobneż niedorzeczności w te słowa nie włożył, lecz zastrzegłem sobie raz, ażeby takie dzieła nie stanowiły dowodu, dosyć, że jest każdemu wskazana droga do znalezienia wyjątku tego w Talmudzie, kto zechce może śledzić, czyli tam dodatek jaki znajdzie. teraz wracam do dalszego ciągu rzeczy. Oskarża się Żydów, że zaniechawszy rzemiosła jęli się wszyscy handlu i szynku. To oskarżenie zdaje się wprawdzie być słusznym, ale rzućmy oko na dawne czasy, powtarzajmy sobie te najgłośniejsze zarzuty, które za Zygmunta pierwszego po Izbie Sejmowej rozlegały się, że Żydzi wszystkie rzemiosła Chrześcijanom wydarli i pod siebie zagarnęli. Czyliż się dziwić nie należy tak wielkiej sprzeczności zdań czasów dawnych ze zdaniami czasów teraźniejszych? Przez kilka wieków zakazały ustawy krajowe Żydom po miastach sprawowanie kunsztów i rzemiosł, których paktami zawartymi z miastami pozwolonych nie mają. Ta sama ustawa została już za czasów Stanisława Augusta kilka razy odnowiona; [s. 27] jakże im więc teraz zarzuty mogą być czynione o zaniechanie rzemiosł, od których nie co innego, jak tylko prawa, ręce ich oderwały? Prawda, że w teraźniejszym czasie prawo to nie obowiązuje, ale trwające ciągle ograniczenie Żydów w lokacji zawsze im nie dopuszcza korzystania z rzemiosł, skoro swych rękodzieł wystawić nie mogą w miejscach publicznych na sprzedaż. Przeczyć nie można, bo jest rzeczą oczywistą, że włościanie kraju tutejszego są biedni. Przyznać równie należy, że ta klasa bardzo jest skłonna do niewstrzemięźliwości w używaniu trunków. Przypuścić także można, że druga okoliczność jest przyczyną pierwszej. lecz z tego wszystkiego nie wypływa, że Żydzi są sprawcami niedoli włościan, bo dotąd jeszcze nie przekonaliśmy się, że trunek włościaninowi mniej szkodzi, gdy go odbiera z rąk brata swojego, aniżeli, gdy mu go Żyd nalewa. Owszem, widzimy obszerne dominia w Polsce, w których karczmy i szynkownie od wieków Chrześcijanami obsadzone są, a włościanie przeto lepiej się nie mają, najprędzej zdaje się to być skutkiem nader wielkiej tej klasy ludzi prostoty, której nałóg ten pospolicie zwykł towarzyszyć. Po tyloletniej pracy nad poprawieniem losu włościan, przez właściwą do tego wyznaczoną Komisją łożonej, widząc teraźniejszy stan włościan usamowolnionych, niedawno w Ty-[s. 28]godniku Warszawskim określony, oszczędzę wszelkiego usprawiedliwienia względem zaniechania przez Żydów pracy rolniczej. Nadto zaś kiedyż rolnik przy obowiązkach pańszczyzny naturalnej bądź pieniężnej i innych ciężarach, mógł się obejść bez zapomożenia w sprzężaju, ziarnie i w sprzętach gospodarczych? Takowego zapomożenia Żyd poświęcający się pracy rolniczej od nikogo spodziewać się nie będzie mógł, cóż więc jeszcze pozostaje do mówienia względem zaniechania przez Żydów tej gałęzi zarobku? Strój Żydowski nie ma żadnego związku z religią. Nie mają Żydzi ani od Mojżesza, ani od Patriarchów zostawionych modelów, podług których ich suknie urządzone być by musiały. Ich różnienie się w ubiorze od Chrześcijan jest także skutkiem starych praw. Musieli bowiem Żydzi w dawnych czasach używać w Polsce stroju tego samego, co Chrześcijanie, gdy kilkakrotnie konstytucjami Sejmowymi powtarzana ustawa nakazała im różnić się w powierzchownym stroju od Chrześcijan, czego jeszcze więcej dowodzą listy Kardynała Komendoniego, który zwiedzając kraje Polskie za Zygmunta Augusta donosi, że wówczas Chrześcijanina od Żyda po powierzchownym ubiorze rozróżniać nie było mu podobno. Ile zaś Żydzi w początku ubolewali nad nakazaną sobie odmiana dawnego stroju, widząc w tym cehcę publicznej wzgardy i znie-[s. 29]wagi, tym więcej znaleźli później w nowym swym ubiorze nowe korzyści. Widzimy bowiem i w tych czasach wiele starozakonnych małą religią swoją ceniących, którym strój Chrześcijański służył za zasłonę, pod którą tam, gdzie znanymi nie są, śmiało religię swoją gwałcić mogą, bez obawy zarzutów, którymi by Żyd w zwykłym kształcie i ubiorze nawet od Chrześcijan obsypanym został. Bo wystawmy sobie Chrześcijanina mającego religią za podstawę moralności ludzkiej, którego oczy razi widzenie którego bądź kolwiek wyznańca zabłąkającego się przeciw religii swej; wystawmy sobie takiego Żyda w oberży przy stole zastawnionym potrawami, których Daniel z swymi towarzyszami w Babilonii z stołu tamecznego Króla przyjąć wzbraniał się, jakieżby też jego przy wstępie pierwsze były słowa? Zapewne tej samej osnowy, co orzeczony na Adama wyrok kary za pożywanie zakazanego mu owocu, które zdołałby ten ostry apetyt na zawsze w nim przytłumić. Otóż to jedynie Żydów od tych sukni, których teraz używają przywiązuje, ale nie mniemanie, że czarna kapota zbawia, a granatowy frak potępia. Inny zaś autor heroicznie przeciw Żydom występujący mówi: „Cóż dobrego obiecywać sobie można od ludzi tak bardzo do swych zwyczajów przylgnionych, że najmniejszej zmianie, chociaż w rzeczach nie tyczących się religii, jak np. zmianie rzemyczka u trzewi-[s. 30]ka, Talmud nawet z poświęceniem życia oprzeć mu się każe. Ale niech ten autor pozwoli sobie uczynić małą modyfikację. Słowa atoli chociaż w rzeczach nie tyczących się religii, są zmyślone, prawda, że Żydzi mają za ścisły obowiązek zachowywania religii swej, i raczej wszelkie klęski znieść, aniżeli opuścić najmniejszej rzeczy, chociaż zdającej się być małej wagi, lecz wyraz rzemyczka u trzewika, niech mu nie będzie powodem do mniemania, że ścisłość ta rozciąga się także do pospolitych zwyczajów żadnego związku z obrządkami religijnymi nie mających. Nie mogę nawet wierzyć, ażeby Chrześcijanie sami nie uznali ważności tej nauki, która w tych słowach objęta jest, gdy pożytek onejże doświadczony został w czasach niezbyt dawnych. Kiedyż bowiem poprawy religii do dobrego prowadziły? Od czego się zaczęła znana w Historii reforma religii Chrześcijańskiej, jeżeli nie od rzeczy wydających się być małoznaczącymi? I do jakiego rozdzielenia umysłów oraz do jakich krwawych wypadków nie prowadziła? Zaiste! Religia jest święta i nietykalna, każda ceremonia ma swe skutki moralne, nie do nas ma wglądać w wielkie i niedocieczone tajemnice Boga, których rozum ludzki objąć nie jest w stanie, stosujmy się raczej do słowa pisma świętego. Bóg jest w niebie, a ty na ziemi, więc niech twe słowa będą skromne (Ecclessiast: 5 w. 1). [s. 31] Szczególne zdarzenie dało mi niedawno z największym ukontentowaniem poznać zgodne z tą uwagą zdanie znakomitego Męża słynącego z wysokich cnót Pasterskich połączonych z najwyborniejszymi talentami Członka najwyższej w kraju Władzy politycznej, który w roku 1819 przeniósł się do wieczności. JW. Malczewski Arcybiskup Warszawski i Senator Królestwa Polskiego ożywiony uczuciem ludzkości poświęcił się najgorliwiej pracy nad poprawieniem obecnego stanu i stosunków kraju tego mieszkańców wyznania Mojżeszowego. Mężowi tylu wysokimi przymiotami obdarzonemu nie zbywało zapewne na środkach do dokonania tego wielkiego dzieła godnego jego wysokiemu urodzeniu i stopniowi piastowanego urzędu, na którym obficie uzbierane zasługi nieśmiertelnym go uczyniły. Ale on w swym przedsięwzięciu łączył dobro powszechne z tym, co sprawiedliwość i ludzkość na korzyść przez ucisk i wzgardę poniżonego ludu wskazują. Spodziewał się więc najpewniejszą do tego celu mieć sobie wskazaną drogę od osoby tego samego wyznania liczącej się. Wezwał zatem listem swym datowanym w Warszawie dnia 21 stycznia 1816 roku jednego sobie znajomego i uczonego Izraelitę za granicą do wypracowania w tym przedmiocie planu i onego sobie nadesłania. Na nieszczęście jednak trafił na jednego nowego fasonu Izraelitę, stojącego na czele nowej Synagogi łączącej w sobie [s. 32] ludzi, u których cywilizacja do tak wysokiego doszła już stopnia, że żadnego skrupułu nie mają w używaniu mięsa wieprzowego i paleniu lulki w Szabas. Zwyczajem tych ludzi, którzy w materii swego nowego wynalazku z wyniosłym tonem mówić lubią, ów mędrzec wiele tym wyzwaniem sobie podchlebiając, wypracował projekt, w którym rozmaite umieścił środki zmierzające do pogodzenia starego Testamentu z nowym Testamentem, a nie szczędząc niczego, co tylko należy do krasomówstwa, dowodził doświadczeniem na sobie samym uczynionym, że wszystkie obrządku nazwane przez niego ceremonialne, aczkolwiek są w starym Testamencie nakazane, śmiało w teraźniejszym czasie dyspensowanymi być mogą. I tym planem bardzo wiele dumie swej obiecywał, w czym jednak bardzo zawiódł się. Jak bowiem pośrednictwo między starym a nowym Testamentem wylęgnione w duchu smakującym w odmianach i poprawach religijnych trafić miało do gustu Prałata Katolickiego, który podobne myśli potępia? Wszak cywilizacja gruntuje się na moralności i dobrych obyczajach, które są płodami religii, czyliż więc nie jest największym szaleństwem chcieć stawić budowę cywilizacji na zwalisku religii? Gdy więc niewidzenie przez lat kilka, ażeby z tego planu korzystano, naszemu projektantowi jaśnie poznać dało, iż jego dzieło, którego uwagi zdaniu każdego cnotliwego człowieka sprzeciwiają się, jest wzgardzone, nie umiał lepiej dogodzić swej wyniosłości, jak [s. 33] przez ogłoszenie drukiem swych zwodniczych myśli, które razem z listem pomienionym w języku Francuskim pisanym, a na język niemiecki przełożonym, w Sierpniu 1819 roku na jaw wyszły. Oddajmy Przewielebnym Stróżom religii sprawiedliwie im należną pochwałę, że ich pilne oko czuwa nad tym najdroższym skarbem, oddalając swą czystą nauką wszelkie błędy od granic krajów Polskich! Dobrzy Hebrajczykowie! nie wiedzieliście, że taka straszna burza wisi nad wami, że jeden z odszczepieńców waszych usiłuje wydrzeć wam tę jedyną relikwią, która po utracie bogatej spuścizny od Ojców waszych odziedziczonej, która wam jeszcze pozostała się, jeden Biskup katolicki uratował wam ją, nie będąc nawet oto od was proszony, ale słuchając głosu własnego sumienia swego. Obsypujcie pogrobowiec jego różami! Oddajcie hołd uszanowania jego drogiemu cieniowi! Zasyłajcie tysiączne dzieki Boku, którego wszechmocność tę burzę od was odwróciła! Uwielbiajcie Rząd, którego opieka nad wami czuwa! Kochajcie Chrześcijan! Dajcie im dowody waszego ich jako bliźnich swych poważania i bądźcie pewni odbierania od nich wzajemności. Na pożegnaniu Szanownych Czytelników znajduję być rzeczą słuszną jeszcze dodać: ponieważ wszystkie w tym krótkim czasie przeciwko Żydom wyszłe pisma zwykły kończyć się krytyką przeciw istniejącym w kraju urządze-[s. 34]niom, i z nowymi jakoby do ich poprawy projektami, w których jeden autor nawet tak daleko zapuścił się, że śmiał radzić Rządowi wygnanie Żydów do granic Tartarii – za tym jednak przykładem ja iść nie mogę, bo do pierwszego brakuje mi zuchwałości, a do drugiego śmiałości, znam ja dobrze sposób myślenia braci moich. Szanują oni Rząd, szanują ustawy jego, dziękują oni za wszystko, co jest dla nich dobrem, a nie narzekają na niepomyślność. Jedno tylko, nad którym mocno ubolewam, jest to, że tym ulotnym pismom właśnie jak grad padającym, tama założona nie zostaje. Zastanowić się należy, jak te czarne kolory, którymi w tych pismach Żydzi odrysowani są, imaginacją pospolitości zapałają, jak serce jej jątrzą, i jak niespokojną ją czynią. Cóż też myśli człowiek mniej oświecony, człowiek, który każdemu pismu byle tylko drukowanemu przyznaje walor świętej Ewangelii i wierzy wszystkiemu, co mu donosi; cóż człowiek taki myśli, czytając w pisemku autora Siedleckiego o zabójstwie dzieci Chrześcijańskich, czym tenże autor Żydom tak piękne daje zalety? Jak go to nie czyni niespokojnym o drogie życie lubego dziecięcia swego, którego w swym wyobrażeniu widzi ginącego pod najokrutniejszymi Żydów razami? Jakże się spodziewać można, ażeby człowiek z takim uczuciem, kiedy sercu swemu przepuścić mógł myśl przyjazną człowiekowi, którego imię jest mu strasznym i ob-[s. 35]mierzłem? Zaiste! Te nader szkodliwe pisma niszczą oczywiście najlepsze dzieło Rządu, którego dążeniem jest do zjednoczenia wszystkich umysłów zostających pod jego opieką mieszkańców. Żydzi są utworzeni z tej samej masy, co inny mieszkańcy, z którymi jednym powietrzem oddychają i w jednym klimacie żyją. Mogą być nakłonieni do wszystkiego, co tylko Rząd innych mieszkańców kraju wymaga, i ani religia, ani zwyczaje temu nie są na zawadzie, wszystkie zaś przeciw temu stawiające się przeszkody są łatwe do uprzątnienia, ale najtrudniejsze są te, które powstają z pism sprawujących tak wielkie zaburzenie w umysłach ludzkich. Jakiekolwiek więc Rząd postanowi środki do zamierzonego przez siebie w tym względzie celu, zacząć powinien od zakazania na dal podobnych pism. Większa daleko panowała w dawniejszych czasach nienawiść między Katolikami a Protestantami, głośniejsze nierównie bywały wówczas narzekania pierwszych przeciwko drugim, rozważmy tylko uwagi uczynione przez Piotra Skargę nad porównaniem Protestantów z Żydami, jednak oddalenie wszelkich uprzedzeń wszystkim mniemanym dawno szkodliwościom położyło koniec; dla czegóż powątpiewać mamy o skutkowaniu tego samego na Żydach? [36] Wszystkie te szkodliwości, jakich od Żydów doznawać chciano, trwać mogą tylko póty, póki z towarzystwa ludzkiego wypchnięci będą. Nie są oni jednak tak zaślepieni, ażeby nie poznali wartości rzemiosł i kunsztów i onych nie przekładali nad swe przemysły i spekulacje, których korzyści są szczupłe, a do tego jeszcze i nie są pewne. Trzeba tylko, aby im najprzód ułatwiona była droga prowadząca do nabycia nauki tychże rzemiosł i kunsztów, po wtóre zaś, aby im otworzone były widoki zapewniające możność z nich korzystania. Ta uwaga zawiera w sobie cały sposób reformy Żydów i oszczędza śledzenie innych środków, skuteczne tej uwagi rozwinięcie pokaże z czasem tych, których wygnanie do granic Tartarii niedawno radzono, umieszczonych w rzędzie użytecznych krajowi mieszkańców. 11