Dwa Oświecenia. Polacy, Żydzi i ich drogi do nowoczesności

PODRÓŻ DO CIEMNOGRODU. PRZEZ autora Świstka krytycznego. W CZTERECH CZĘŚCIACH . CZĘŚĆ IV. W WARSZAWIE. nakładem N. Glucksberga, księgarza i typografa uniwersytetu 1820. Wolno drukować. W Warszawie, dnia 1. Czerwca l820. CZARNECKI c. w. m. PODRÓŻ DO CIEMNOGRODU. Żałoba Króla. Xiężniczka ogłasza sią iego opiekunką. Przyczyny wzaiemnych niesmaków. Król znienacka Ciemnogród porzuca. Wraca do niego z Xięciem Boiosławem , a Xiężniczka uchodzi. Ugoda Xiężniczki z bratem i wesele tegoż. Nazaiutrz powrotu swego od Wulkanu dość rano obudził mię Wacław mówiąc ze oczekiwanie śniadania u Wandy spać mu nie daie. Gdym go pytał o podróż iegos chętnie ci ią , rzecze , opowiem ; lecz wprzód uwiadom mię co się z tobą i Wandą przez trzy dni niebytności moiey działo. Nie długa jest to historya: oto , nazaiutrz twego wyiazdu z mieściny gdzieś nas porzucił, ia z Xięciem Boiosławem, Wanda z córkę iego do Ciemnogrodu wróciliśmy. Jak mi się zdało , Wanda, nie pomału o ciebie i o proboszcza troskliw a, bo po waszym odieżdzie, wiele nam mieszczanie tamteysi napletli baiów o niebezpieczeństwie tey podróży , o straach i duchach które me dozwalają przystępu do Wulkanu, nakoniec co nas więcey trw ożyło, o łotrach których tamteysze góry maią bydź pełne. Jest w tern wszystkiem, odpowie Wacław coś prawdy , jak się o tem dowiesz z relacyi którą wam uczynię u Wandy. Lecz cóż się dzieje u dworu? Jeśli się nie mylę, odpowiedziałem , dworski barometr jest na burzę Xiężniczka korzystaiąc z dwóch dniowey niebytnośei w stolicy , Króla i X ięcia Boiosława ( gdzie iak się wydaie nie dla słabości pozostoła ) ogłosiła odezw ę , w k tó rey niby n a m ocy te sta m e n tu Oyca deklaruje się opiekunką Króla , i Reientką państwa do nie zamierzonego czasu ; a Kanclerz podpisał tę deklaracyą. Gdyśmy tu wrócili, wziął mię do gabinetu swego Xiąże Boiosław dla porozumienia zemną względem fortyfikacyi, którerni w zm ocnię zam ek swróy zam y ślał; lecz szukaiąe p lan u zn alazł na stole dru k o w an ą deklaracyą Xiężniczki, k tó rą gdy poczęści głośno , poczęści cicho przeczytał, zaiskrzyły się oczy iego, i nigdym groźnieyszey nie widział twarzy. Uderzył u stół ręką , mówiąc : szalona iak widzę duma Xięźniczki, żye mi nie dozwoli spokoynie; i natychmiast udał się do zamku, gdzie długą miał z Królem rozmowę , a nazajutrz zrana niewidziawszy się nawet z Xiężniczką miasto porzucił , wprzód iako exekutor ostatniey woli Króla, poleciwszy Sekretarzowi Stanu któremu za pomocnika dodał świeżo tu przybyłego naszego Rządcę dóbr Królewskich, by iak nayśpieszniey kończył spis osobistego nieboszczyka Króla maiątku. Ten się daleko znacznieyszym niż mniemano bydź okazuie , bo mu ż o na , dobra gospodyni znaczne umieraiąc zostawiła kapitały, zaklinając, by ich nie ty k ał, chyba w ostatniey potrzebie. Wczem on iey woli dobeliował. Podług tedy mniemania Sekretarza Stanu dostanie się Wandzie na iey dziesiątą część, przynaymniey 20,000 dukatów o ozem się ona dowiedziawszy, zrzekła się zapisu, ale tego zrzeczenia Król, X. Boiosław a nawet Xiężniczka przyiąć niechcieli. Cóż mówisz o tem wszystkiem Wacławie ? O to nayprzód że gdybym mógł mocmeybym kochał Wandę za ten szlachetny iey postępek. Po w tó re, że X Boiosław Xiężniczkę , i Kanclerza przez kiy prędzey czy późniey przesadzi. To wyrzekłszy, wziął się do opisania wyprawy swoiey do W ulkanu. Z oznakami wielkiey radości przyięła nas W an d a, a gdy iey Wacław ofiarował zebranych kilka kamyków u szczytu W u lk an u ; kosztowały mnie ona rzecze, dość niespokoyności bym ie starow nie póki żyć będę chowała. Poczym dobywszy pięknego p u dełka , w nie ie złożyła prosząc Wacława i Proboszcza by iey dali krótkie opisanie podróży sw oiey, które dla pam iątki chce do kamyków dołączyć. W tein weszła Królew na z W ,m Koniuszym , a uściskawszy Wandę , rzekła : daruiesz mi pewnie kochanko , że zdięta ciekawością zaprosiłam się bez cerem onii na tw oie śniadanie, bo ich nie robi siostra z siostrą. Poczem zasiadłszy z nam i , prosiła Wacława by nam opow iedział zdarzenia podróży swoieyo którey jak mówiła j u ż się osobliwsze po mieście rozchodziły wieści. Zadosyć uczynił Wacław iey ciekawości wyiawszy strachy zamkowe , o których nam tylko ogólnie powiedział że go iak mniema z rąk ich wybawiły święte m odły Proboszcza. N adarem nie nalegaliśmy wszyscy o szczegóły tego co w Zam ku widzieli. Zam knął nam usta Wacław tern i słowy. Czyżbyśmy żądaniu Xiężniczki i Wandy na chwilę opierali s ię , gdybyśmy inaczey uczynić mogli ? Lecz zrobiem y to iak nam tylko wolno b ędźie i nie więcey iak o kilkotygodniową prosiem y cierpliwość. K ażdy ich dzień będzie dla mnie wiekiem , zawoła Xiężniczka , na co W . Koniuszy , Pani , może prędzey wyiawić zdołaią słudzy twoi tę taiemnicę. Nie życzę powie Wejcławr nikomu , szukać iey wyjaw ienia w Zamku ? z którego wątpię by kto inny mógł wyiść zdrowy tak cudownym iak my sposobem , a to co mówię słowem honoru zaręczam. Ta deklaracya takie wrażenie sprawiła, że Xiężniczka i W. Koniuszy przestali na zebraniu baiek iakie w okolicy o tym zamku pleciono, a któremi za ich zleceniem wnet się napełniła Ciemnogrodzka Gazeta. Wychodząc oznaymiła nam Xiężniczka, że iey wieczorne zgromadzenia od dnia tego rozpoczną się, i wezwała nas do ich uczęszczania , iak dawniey. Proboszcza zas dnia tego zaprosiła do siebie na obiad spodziewaiąc się , lecz próżnie , że się czegoś od niego o strachach wywiedzie zdoła. Zaczęła tedy od dnia tego żyć Xiężniczka po swoiemu, gdy brat iey pogrążony w żałobie odludne w dawnem swoiem pomieszkaniu prowadził życie , i dozwalał iey rządzić do woli. Niechciał się on przenieść do nieznanego dotąd sobie owego taynego appartamentu Króla, który dla niego Xiężniczka przyrządzić kazała, wprzód się pozbywszy kobiecey iego służby, umieszczeniem iey prawie całkiem przy sobie , iak mniemano , w myśli przywrócenia iey z czasem i pogrążenia brata w oycowskie nierządy. Lecz daleki był od nich ten wyśmienity X iąże, zakochany w przyszłey swoiey m ałżonce Xiężniczce D obrosław ie , a gorliw y naśladowca skrom nego obyczaiów iey Oyca. Nie widywał on nikogo w tey u s tro n i, prócz siostry Wandy , n a s , dawnych dom owych swoich i Sekretarza Stanu , co mu zdawał sprawę z rządowych czynności. Wreście przez cały czas dwóch rmesięczney żałoby, me wyszedł z pomieszkania swego, proce że się co dzień rano na modły do swiatnicy zamkowey udaw ał, gdzie znaczne rozdawał jałm użny; co nie pomału uięło mu serca ludu zbiegaiącego się tam dla widzenia nowego monarchy. Resztę dnia pędził cały zatopiony w nauce i w książkach, mianowicie świeżo nam przybyłych, które mu prawie wszystkie ofiarował Wacław, a on mu się za nie naypięknieyszym iakiego miał oddarował koniem. Pędziliśmy z nim koleyno , a to na nauce , znacznę część porankow naszych , i prawie co dzień obiadowali, Niekiedy z Sekretarzem Stanu i Wandą z którą się iak z siostrą obchodził. W net dostrzegliśmy że nauka iego zmieniła celu bo prawie zawsze zmierzała do poznania Rządu, polityki Europeyskich gabinetów. Zgoła widać było że się ile mógł do panowania sposobił. L u bił także i moralność o którey za poradą W an d y , rad z Proboszczem naszym rozmawiał. Wśród tey podufałosci nigdy nam i słowa niepowiedział o rządach siostry, a lubo te widocznie przeciwnemi były iego zasadom z dawał się patrzyć na nie oboiętnem okiem. Taką iego powolnością ośmielona Xiężniczka, a widząc namiętność iego do nauki wśród którey mniemała że nieczynnym będzie i rządzić iey dozwoli iak gnuśnieiący wśród rozwiozłości oyciec , zachęcała go do nauk wystawuiąc m u wielkie ich korzyści i szlachetna znich zab aw ę, a nieraz ztego pow odu okrywała go pochwałami w przytom ności n aszey , mówiąc ze stanie się z czasem Ciemnogrodzkim Salomonem. Gdy się tak rzeczy m iały u Dworu zabrzm iały wszystkie C iem nogrodzkie am bony protestacyą W ° K apłana i Xięcia Boiosława przeciw przywłaszczoney sobie od X ięzniczki opiece , iako bynaym niey nie stósowney do testam entu zm arłego Króla , którego byli exekutoram i , a mniey ieszcze zgodniey z praw ami i odwiecznemi zwyczaiami Gieannogrodzkiego Państw a , które pełnoletniem u Królowi nie wątpliwie przyznawały Rząd Państw a, tru d n o powiedzieć, do iakiego stopnia ten śmiały postępek oburzył dumną Xiężniczkę, co by się była gwałtownych chwyciła kroków przeciw duchowieństwu , gdyby ią od tego nie odwiedli Kanclerz i Sekretarz Stanu , przedstawiaiąc ich niebezpieczną nieprzyzwoitość , ile /.e duchowni poddani naywyźszey Władzy W° Kapłana, uledz iey w tern zdarzeniu musieli. Kanclerz zaś doradził, żeby się na wzaiem protestowała przeciyvko takowemu ogłoszeniu i do publicznego przyznania iey opieki przynagliła brata. Lecz nad ich spodziewanie odrzucił on tę propozycyą, nie daiąc się uiąć ani prośbie ani groźbom siostry: twierdząc że gdy niczego nie zaprzecza dość iey na tern bydź powinno, nie waśniąc go nadaremnie z przyszłym oycem iego. Wiem niey iadnak zaięta Xiężniczka, protestacyą takową ogłosiła Rządu im ieniem. Wie ta iedna zdarzyła się niesmaków między nią a bratem przyczyna. Z grom adziła Xiężnjiczka nayw yższą kapitułę Smorgońskiego z a konu , na którey Król iednomyślnie W ielkim M istrzem tegoż wybranym został i ogłoszony Wayęiemnieyszym P a n e m ; Xiężniczka zaś za spraw ą K anclerza protektorką i opiekunką tegoż zakonu. O czem Król przez deputacyą uwiadomiony odpowiedziałŻ e w czasie żałoby po oycu tak świetnego urzędu przyiąć n iem o że, a po iey ukończeniu zobaczy pod iakiemi w arunkam i będzie m ógł to uczynić. Nie podobała się ta odpo- Wiedź X iężniczce, ale do iey cofnięcia nakłonić nie zdołała Króla. Mniemaiac ona źe te spory z strony brata dotąd tak powolnego, pochodziły z poduszczenia Xięcia Boiosła- Wa, clóść otwarcie przeciwko niemu nie tylko gadać, ale i gotować się zaczęła. W tym widoku chcąc się zapewnić o woysku , oddała nad nim w Ciemnogrodzie komendę W . Koniuszemu , co się bez wiedzy W° H etm ana, którym był Xiąźę Boiosław stać prawnie nie mogło. Dotknął nie pomału młodego Króla i ten iey postępek, choć go przem ilczał, o który także z strony swoiey nieupominał się Xiąźe Boiosław. Oczywiście widać było że niemało kosztowało Króla sprzeciwiać się siostrze. Co się tycze Xięcia Boiosława ten pono rad w idział, że nierostropne iey postępki, co dzień więcey odstręczały od niey brata i publiczność. Ale pono nayczuley dotknięto Króla że gdy zlecił Sekretarzowi Stanu , by wybadał, iakie było siostry zdanie względem iego małżeństwa z Xiężną Dobrosławą, ta mu bez ogródki oświadczyła, iż iako opiekunka nie dopuści go , póki Król lat 20. nieukończy , a to iak twierdziła podług dobrze sobie znaney woli oyca. O czem Król uwiadomiony, zalecił Sekretarzowi by o teni więcey Xięźniczce nie gadał. Podczas kiedy się to działo , panować zaczęła w Ciemnogrodzie i okolicach sroga ospa do pomoru podobna, Xiaze Boiosław przed konany z doświadczenia o zbawiennych wakcyny skutkach , zaszczepić ią córce i iey towarzyszkom kazał, czego dopełnili pomyślnie Missyonarze nasi. Ledwie się o tern dowiedział Król , zalecił m i , bym mu przyprowadził naszego felczera, a w przytomności Wandy , dawnego swego Guwernera, Sekretarza Stanu i moiey, wprzód wziąwszy od nas słowo że mu dochowamy sekretu zaszczepić sobie krowią ospę kazał i odbył ią równie szczęśliwie iak Xiężna Dobrosława i iey towarzyszki. Za złe i to miała Xiężniczka gorliwa Ciemnogrodzianka , co iak Turcy są fatalistami i żadney przeciw zarazie nawet morowey nieużywaią ostrożności, mówiąc że temu co się dzieie zrządzenia nieba , opierać się człowiekowi niegodzi. Wszakże póżniey dowiedzieliśmy się , że poranku tego , którego sobie Król ospę zaszczepić kazał , wezwał obu wielkich astrologów i ich się zapytał, czy dzień ten do leków był pomyślny. Co mu oni zapewnili poradziwszy się gwiazd i niebios. Tak tedy pozbywszy się wielu innych przesadów równie iak Xiąźe Boiosław, tego pozbyć się nie mógł. Nadszedł nakoniec dzień ostatni żałoby, który Król strawił na modłach. Nazaiutrz rano iak się tylko wrócił z świątyni, kazał zawołać Wacława , co go nadzwyczay pomieszanym zastał, przecież z zmuszona wesołością rzekł do n ieg o : Wacławie; zaczniymy móy na świat pow rót od zwykłych ćwiczeń naszych. W tym konie swoie na plac po za zamkiem wyprowadzić k azał, a dawszy w ybór Wacław ow i, który znaiąc ie dobrze , naylepszego m u zostaw ił, zaczął z nim strzelać z łuktt i z dzirydą uganiać się ; poczem rzekł do niego , puśćm y się w zawody o iaki zechcesz zakład. Ruszyli więc razem ku drodze , co po nad rzeką do Boiosławic prowadziła. Gdy Król wyprzedził Wacława, ten zwolnił biegu , wołaiąc źe mu winszuie wygraney, ale widząc, że Król bynaymniey konia nie wstrzym yw ał puścił się w ot za nim. Gdy tak w naywiększym pędzie upadli przeszło p ó ł mili do iedynego m ostu co się na rzece znayduie, na trafili na podiazd iakich trzechset koni kawaleryi Xięcia Boiosława , który się otworzywszy po dwóch stronach drogi, zam knął się iak go tylko przebyli. Za mostem dopiero Król wstrzymał konia i skoczył z niego , toż uczynił Wacław. O n zaś dobywszy dwóch listów iednego do siostry , drugiego do Wandy rzekł: dziękuię ci przyiacielu za tę ważną przysługę ; w róć do Ciemnogrodu i odday te listy , a o więcey mnie nie pytay. Możesz w reście wszystko czegoś był św iadkiem , powiedzieć. Oddalaiąc się zadumiony Wacław , widział że harmaty na most zatoczono , i obwarowano go piechotą , w zdłuź zaś rzeki aż ku przewozowi rozwiiaiące się woysko Xięcia Boiosława. Wpół drogi spotkał W° Koniuszego na czele kilkudziesiąt iazdy , i o wszystkiem go uwiadomił. Pomieszany W. Koniuszy zapytał go co mu radzi? "Na to Wacław: o tem z Xiężniczką porozumie się należy, tymczasem ostrzegam WćPana, źe wielebyś ryzykował daley się z tak słabą posuwaiąc obroną. Udaymy się więc, rzecze , wraz do Xięźniczki Co natychmiast uczynili. Znalazł Wacław cały zamek w naywiększym zamieszaniu. Xiężniczkę zaś z Kanclerzem w appartamencie brata , przeglądających papiery iego , w których nic nieznaleźli, co by im naylżeyszą poszlakę ucieczki iego dać mogło. P rzecież przytrzymano natychmiast wszystkich ludzi Królewskich, a gdy wszedł Wacław , rzekła do niego groźnym tonem Xiężniczka: i tak to się WćPan zaprzyiaźń moią wypłacasz ? — Nie czuię się do niczego czem bym ią mógł obrazie, odpowie Wacław , a wręczaiąc iey list brata dodał, może cię Pani o tem to pismo przekona. Gdy go Xiężniczka na przemiany rumieniąc się i blednieiąc czytała ; weszła nie pomału pomieszana Wanda, którey natychmiast Wacław oddał list Króla. Lecz ona go nie otworzywszy złożyła w ręce Xiężniczki, co zniewolona tym postępkiem rzekła : widzę kochana Wando , że ty przynaymniey iesteś mi wierną przyiaciołką : lecz nadaremnie brat móy usiłuie usprawiedliwić w liście do mnie pisanym postępek , lak o n , niewdzięcznego człowieka. Zbladła na te słowa Wanda i oczy sobie zasłoniła dłonią. Przeczytała głośno Xiężniczka list do niey Króla, którym on ią zachęcał, do ułagodzenia Xiężniczki i zapewnienia iey że ią kocha i szanuie iak matkę , i ze byle ona chciała bydź taką dla niego, łatwo się wszystko między niemi ułoży. Kończąc świadczył się niebem że Wacław towarzysz oddalenia się iego nic o nim nie wiedział, iakoteż ci wszyscy co się pozostali w Ciemnogrodzie , których mianowicie zaś Wacława iey opiece polecał. Po przeczytaniu listu te g o , roziaśniła się twarz Wandy , Xiężniczka poszepneła słów kilka do ucha W. Koniuszemu , który wziąwszy za rękę Wacława wyszedł z nim z pokoiu : dokądże mnie Wacław prowadzisz rzecze ten do niego ? do pomieszkania WćPana , odpowiedział m u Koniuszy. Na co Wacław: poco ta fatyga? wiem do niego drogę, takie m am , odpowie, od Xiężniczki zlecenie. Gdy się z nim Wacław wrócił do domu , zadał po nim iako tez po mnie i proboszczu słowa ze się z niego przez godzin 24 niewychylemy. Jest to, dodał ostrożność która Xiężniczka dla bezpieczeństwa W ćPanów osadziła potrzebną. Gospodarzowi zaś naszemu po prostu zakazał by do dalszego rozkazu nie wychodził z domu. Lubo się deklaracya iego nie zdawała rozciągać do służących naszych, przecież wnet rozstawione w koło d o mu naszego warty nikogo do niego w puszczać ani wypuszczać riiechciały. Jesteśmy tedy, rzekł, Wacław do Gospodarza, niewolnikami stanu. Tym lepiey powie zona ieg o , dzień ten burzliwy spokoynie śpędziemy. Jakoż dosyć w esoło rozmawialisiny o osobliwszych zdarzeniach dnia tego , o zręczności z iaką Król wymkn ął się z C iem nogrodu niekom prom ituiąc nikogo. Nakoniec dość z g o dnie w nioskuiąc, że się niebawnie wróci do stolicy z Xięciem Boiosławem. Gdy zm ierzchło wszedł do nas Rządca Dóbr Królewskich po woyskowemu przebrany . mówiąc , zaciągnąłem się iak widzicie Panowie do woyska Xiężniczki dla waszey miłości, poczerń opowiedział n a m , o wielkich w mieście rozruchach , o furyach Xiężniczki która nie chcąc słyszeć o żadnym układzie, ostrą i pełną wymówek odpowiedź przesłała przez trębacza bratu , odrzucaiąc poradę Wandy co ofiarowała się iechać do Króla , byle z umiarkowańszą odpowiedzią, i rzecz całą ułagodzić. Nie przemilczał trwogi W ° Koniuszego i Kanclerza, którzy wstrzymywali zapędy Xiężniczki, przez obawę odwetu Xięcia Boiosława mianowicie na sobie. Zgoła , dowiedzieliśmy się że tey ieszcze nocy cały Ciemnogrodzki garnizon wzmocniony motłochem na prędce zebranym , ma obsaczyć brzegi rzeki w liczbie kilkutysięcy ludu ; że Xiężniczka tey nocy wyprawiła do klasztoru swego, nie tylko własne, ale i Królewskie skarby wypróżniwszy co do szeląga wszystkie kassy publiczne. Tak tedy , dodał odchodząc, podług wszelkiego podobieństwa Król. tu iutro obiadować będzie byle miał o czem , ale i tem u Xiąźe Boiosław zaradzi. D opełniło się nazaiutrz co do słowa przepowiedzenie ie g o , i nigdy rewolucya mniey krwawą niebyła. Jak bowiem tylko Xiążę Boiosław pierwszy z Królem most przebył, ci co mu tego bronić mieli na sam ich widok , broń przed niemi złożyli. Poczem całe woysko stoiące na brzegach rzeki za tym poszło przykładem tak dalece, iż ledwie, komendant iego W Koniuszy zdążył uciec z kilkudziesiąt stronnikami swerni do miasta, i ostrzedz Xiężniczkę o tern co się stało , pod czas kiedy Król z Xięciem Boiosławem zwolna postęwra li, wzdłuż szeregów woyska, (co walczyć z niemi miało:) wśród iego okrzyków; i tak od mostu aż do przewozu , rewia iego odbyli; nakoniec w iechali do miasta i zamku wśród tłumów ludu błogosławiącego ich powrót. Podczas kiedy Xiężniczka , przeciwną miasta bramą wyieżdzała do klasztoru, zostawiwszy w zamku Wandę, którey poleciła interessa swoie. Wpół drogi do klasztoru dokąd pędem leciała, znalazła mocny oddział Jazdy Xięcia Boiosława, który ią przepuścił bez naymnieyszey trudności. Kommendant ią tylko uwiadomił że skoro oddzielone zostaną zatrzymane tani iey bagaże i sprzęty, od tych co Królewską były własnością , odesłanemi iey zostaną, dołączył prośbę by ku temu którego z swoich sług zostawić raczyła. Co uczyniwszy iuz wolnieyszym pochodem zaiechała spokoynie do swoiego klasztoru. Wkrotce się tam i W. Koniuszy pokazał, doniosła bowiem Wanda Xiężniczce , iż za pierwszem z nią widzeniem się Król oświadczył, iż to wszystko, co się stało puszcza w niepamięć, prosząc tylko by siostra toż samo uczyniła. Trudno wyrazić radość iaką sprawił powrót Króla z Xięciem Boiosławem, którego wszyscy z uwielbieniem porównywali dawnieysze rządy z świeżemi Xiężniczki. W pierwszych zaraz dniach nowey admistracyi dały się widzić pomyślne iey skutki ; zamek oczyszczony został z pasibrzuchów, błaznów, małpiarzy. Wynadgrodzono sług starych lecz niezdatnych , a w służbę wprowadzono mało znany dotąd porządek ; zgoła pierwsze zmnieyszenie wydatków na dwór padło, co wszakże nic na okazałości nie tracąc zyskał na godności. Zaszły także zmiany w ministeryach ogólnie chwalone. W dzień wyiazdu Xiężniczki u - sunął się Kanclerz do klasztoru i urząd swóy złożył’. Sekretarz Stanu z razu następcą iego wnet i Kanclerzem został mianowany. Podskarbim , zaś Rządca D óbr Królewskich. Ministrowstwo Woyny wraz z naywyższą Woyska kommendą przywiązane do urzędu W° Hetmana , wziął na siebie Xiąże Boiosław. Ustanowiono także nieznany dotąd w tym kraiu urząd Ministra wewnętrznego i Policyi , który iakoteż Sekretarstwo Stanu , czynnym i uczeiwym ludziom oddane zostały. Ci ministrowie w wyznaczonych na to godzinach pracowali z Królem w przytomności Xięcia Boiosława, na radzie którego zupełnie on polegał. Natychmiast zaprzątnął się Xiąże Boiosław z kompletowaniem woyska Królewskiego, uporządkowaniem i ćwiczeniem tegoż Europeyskim sposobem i tym końcem rozesłał po wszystkich częściach kraiów dawnych officerów, którym za rządu Xiężniczki dom iego służył za przytułek. Z drugiey stiony zaiął się czynnie Podskarbi sprostowaniem nadużyciów , na które się był żalił od dawna przed nami , a niezwłoczne Wprowadzenie ochędóstwa do Ciemnogrodu zabezpieczenie i poprawa dróg publicznych i zaprowadzenie poczty listowey , widzie dały , ze Minister wewnętrzny nie był nieczynny. Podczas kiedy ludzie świetleysi wielbili te zmiany a stronnicy Smorgońskich prawideł ubolewali nad niemi , lud zaś to iednym to drugim potakiwał iak go nadmuchano , ciągnęły się negocyacye z Xieżniczką których Wanda była duszą. Niełatwo wszakże One przyszły do skutku bo itn wiecey znaydowała Xiężniczka powolności z strony brata i wuia , tym więcey wzrastały iey pretensye, przecież po kilkotygodniowych układach i kilkokrotnych podrużach Wandy do klasztoru Xiężniczki nastąpiła umowa, którą śmieiąc sie Xiąże Boiosław traktatom Wandy nazywał Źe się Król pierwszy uda do klasztoru Xiężniczki i prosić ią będzie o macierzyńskie iey pobłogosławienie małżeństwa swego z Xiężną Dobrosławą. Czego mu Xiężniczka dozwalaiąc, zrzecze się nad nim opieki . Ze iey równe zaszczyty u dworu iak nowey Krolowey oddawane będą , ktorey ona koronę pod czas koronacyi włoży na głowę. Zaszczyt którego acz niechętnie na prośbę brata swego ustąpił iey W. Kapłan. 3. Źe zachowa nietylko cały swoy maiątek, ale pensye i wszystkie korzyście iakie iey oyciec wyznaczył. Nakoniec ze iey stronnicy pozostaną na urzędach lub a nie wynadgrodzeni będą. Ten ostatni artykuł, któremu się naywięcey opierał Xiąże Boiosław, miał szczególniej za cel Kanclerza, ten bowiem przewidywał od śmierci Króla niechybną zmianę rzeczy, przy którey gdyby się był nawet zdołał utrzymać na urzędzie , utraciłby pod okiem Xięcia Boiosława większą część zysków iego. o tego gdy mu się i pracować niech ciało , a był zruynowany przedsięwziął zamienić kanclerstwo za bogatą portu oślego Arcykapłanią; ile że za nieboszczyka Króla miał nadzieię obie te godności połączyć: z tego powodu iak naymocniey przywiązał się do Xiężniczki którey przewidywał upadek. Przewidywał również, że ona mu ledna w nagrodę, utraconego dla niey urządu wyiednae pożądaną Arcykapłani potrafi. I tak się stało , bo Xięzniczka żadnym sposobem odstąpię Kanclerza nie chciała, Król zaś z Xięciem Boiosławern nakoniec na wszystko p rzystali, by ią ukoić. Wyświecił nam to nowy Kanclerz m ówiąc: czyż niepowinszuiecie W ćPa nowie poprzednikowi m em u nowey iego godności? na cośmy chętnie przystali i dnia ieszcze tego tę klasztorną odbyli wizytę. Gdzie Ex -Kanclerz czwałem że tak powiem przebiegłszy wszystkie duchowne Ciemnogrodzian stopnie, stanął na naywyższym; i po krótkim w klasztorze pobyciu , do ktorego świeckim przybył, wyszedł z niego Arcykapłanem. Tym czasem gdy wielkie przygotowania do małżeństwa i koronacyi Króla czyniono , w tym się tylko zm ienił tryb nasz ży cia, żeśmy się prawie co wieczór zamiast u X iężniczki zgrom adzali w dom u Xięcia Boiosława u córki iego , gdzieśmy zawsze pewni byli znaleso Króla i Wandę iakoteż samego Xiążęcia. W ieczory nasze z dobranych osób złożone , zyskały na przystoyności, a nie straciły na zabawie, bo nad iednym iak nad drugim sam X iąże c z u w a ł, co mimo powagi swoiey lubił przystoyna wesołość i do! niey młodzież Zachęcał. Napływ wszelkiego stanu ludzi na wesele i koronacyą Królewska większym był ieszcze niż na pogrzeb Oyea iego , tak d alec e, że okolice C iemnogrodu , napełnione szałasami i namiotami dość porządnym zdawały się obozem , bo rad tem czuwa nowa policya nie bez oburzęnia się na to niektórych Baronów Kilkoma dniami p i.d weselem oddał Król w towarzystwie Wandy z licznym orszakiem Dworzan i Woyska przyobiecana Xiężniczce wizytę , która go wspaniale i jprzeymie przyięła. JNazaiutrz, czego się ona niespodziewana, przybył do niey Xią - źe Boiosław z niemnieyszą niż Kroi okazałością i strażą i córkę iey swoią iako przyszłą bratowe i siostrę polecił. Ta podchlebna wizyta , pomnożyła ieszcze za manie Xiezniczki ku Wandzie, bo czuła, że ona była Wandy natchnieniem. Przybyła Xię-żniczka w wilią ślubu brata do Ciemnogrodu. Zaiechała do Zamku gdzie iak Królowa przyięta zos ta ła , a z tam tąd ią brat z całym dworem do iey odprowadził pałacu. Przepędziła ona wieczór u Xięcia Boiosława, który się świetnym ukończył balem. Obudziliśmy się nazaiutrz wśród buku dział co nam zwiastował ten dzień solenny. Wszystkie ulice stroyne b y ły , mianowicie zaś zamkowa , śklniła się bogatemi kobiercami, po wywieszanemi z okien dom ów , na których widzieć się dawały pełne kwiatów porcelanowe i bogatsze nawet naczynia podług możności każdego. Napełniał ie taki tłum ludzi, iż nam trudnobyło przecisnąć się przez niego do zamku , ktorego podwórze a nawet plac wielki zawalony znaleźliśmy suto z azyatycka stroynemi wierzchowemi końmi i dworzanami baronów. Wyszedł Król na pokoie , maiąc po prawey Xiężniczkę , a przechodząc przez sale nieco z tym i tamtym pogadawszy , udali się do zamkowey świątyni, gdzieś-, my się docisnąć niemogłi. Dnia tego był wielki obiad u dworu , dla Baronów, Arcykapłanów, Ministrów, W W . Urzędników , na który i nas zaprosić raczono. Król zasiadł we środku, po prawey iego Xiężniczka, po lewey Xiąźe Boiosław. Ten obiad acz bardzo wspaniały, porządnieyszy i lepszy niż dawnieysze dworskie był długi i nudny iak wszystkie wielkie dworskie obiady. Wytchnąwsy nieco po obiedzie, udał się Król z siostrą wśród okazałego orszaku do W ° K apłana, a z tamtąd zabrawszy go z sobą do pałacu Xięcia Boiosława gdzie si miał ślub odbyć. Tam znowu taki znaleźliśmy natłok ze się nam dostać do przygotowaney na ślub sali niepodob.no było. Pozostaliśmi więc w pokoiach świetnie i bogato stroynych, i tam powrotu nowych małżonków z godzinę czekali. Nie przestały podczas ślubu bić harmaty. Za powrotem z niego rozpoczął się bal którego wspaniałością i opisywaniem trudnić czytelnika niehędę. W net zaiaśniał lampami cały pałac i ogród Xięcia Boiosława, Pod czas wieczerzy na wielu stołach i po różnych salach zastawioney , nieznacznie wyprowadziła Xiężniczka Króla i Królowrę. W ym knął się za niemi Xiąże Bojosław , i wraz się do Zamku udali. Pozostawszy Wanda iako gospodyni krążąc z nami od stołu do stołu uprzeymie traktowała gości. Wstan o , iak się tylko wrócił Xiążę Bolosław , co po kolacyi bal z Wandą rozpoczął, i prawie do świtu na nim się zgoścmi baw ił, o którym drugą dla nich zastawiono kolacyą , a raczey śniadanie pod kurkiem iak u nas zwane. Wracaiąc do domuwidzieliśmy szczątki illuminaeyi m iasta, a na wielkim przedzamkowym placu zabytki festynu który tam ludowi iak po innych placach dawał Xiążę Boiosław , a wśród których iak nam powiedział James , dzięki zarządzeniom iego nieznany dotąd w Ciemnogrodzie panował porządek. Koronacja . Festyny w Ciemnogrodzie. P rzypadek Wacława. Nowy Konkurrent do Wandy. Wyiawienie strachów Zamkowych. Podróż po kraiu Xięcia Boiosława. Pobyt Króla u Xiężniczki. Wyiaz d teyze z K lasztoru. Dnia następnego po weselu Król i Królowa nie przyimowali nikogo, prócz swoiey rodziny z którą ten dzień spędzili. Po mieście pełno było uczt, mianowicie u nowych i dawnych Ministrów , i u znakomitych Baronów , na których można po wiedzieć że się cały zapoił Ciemnogród. Biły bowiem harmaty od 12 do agiey godziny, podczas których wszędy spełniano zdrowie nowego Monarchy , i żony iego. Wieczorem miasto było oświecone i widowiska Ciemnogrodzkie dla Indu bezpłatnie otw arte. Nazaiutrz wszyscy się do Sw iętogrodu wybierać zaczęli, gdzie we trzy dni po ślubie, odbydź się koronacya miała, a późniey dopiero nastąpić w Ciemnogrodzie festyny. Swiętogród iest porządne miasteczko Stolica W ° Lam y i udzielnego iego Państwa , które się na mil kilka w koło szerzy. Leży ono o mil sześć od Ciemnogrodu i mieć m oże do 40000 . mieszkańców , licząc w to z iakich 2000. różnego stopnia duchownych , i Bonzów , którzy w nim ciągle przebywaią. Rząd cały małego Państwa tego iako i dwór W. Kapłana z duchownych składa się. W. Lama iest naypierwszą Państwa osobą: Król mu nawet prawą rękę daie. Posiada on nieograniczoną nad duchowieństwem władzę. Zgoła iest on wyrocznią Ciemnogrodzkiey wiary. Urząd iego nigdy nie ustaie, każdy bowiem W. Kapłan następcę swego za życia mianuie , to iest w dzień nowego roku w przestworze na to u nóg W. Pagody sporządzonym pod kilku kluczami zamkniętym i pieczęciami obwarowanym składa sobie tylko znane imie tego którego za zastępcę obiera, a te ieśli mu się tak zdaie w roku przyszłym odmienia. Zaraz po zeyściu W. Lamy Naywyższe Duchowieństwo tę kryiówkę otwiera, i wraz z zgonem zmarłego istnienie nowego ogłasza. Od dawnege czasu członkowie Rodziny Królewskiey iedni po drugich posiadaj tę wysoką godność. Nieprzeszkadza im do tego małoletność, bo w tym przypadku wybrani trzey opiekunowie przez wyższe duchowieństwo , rządzą małóletnego imieniem. Świątynia na koronacyą Królów przeznaczona , iest nietylko naypierwszą , ale wraz naywiększą , naybogatszą i naywspanialszą w całem Państwie, iey lazurowata powała, złotem i gwiazdami gęsto posiana , opiera się na czterech rzędach wyniosłych słupów , blachami srebrnem i o k ry ty ch , których dzikie, lecz wydatne uwieńczenia i podstaw y, są zło ciste; ściany zaś iak powała ubarwionę ; liczne wzdłuż nich ustawione bałwany czyli pagody szklnią się złotem , szmelcem , i drogiemi kam ieniam i, mnóstwo bogatych lam p, i woniących kadzielnic, dopełnia wspaniałego tey świątyni stroiu , a iasność i szczególne ochędóstwo, blasku iey dodaie. W tey tedy świątyni na zaiutrz przybycia Króla i Krółowey którzy w raz z Xiężniczką zamieszkali w ogromnym Pałacu W. Kapłana, odbyła się ich koronacya. Nie będę opisywał szczegułów kilkogodzinnyeh iey obrządków, które dzięki gościnności W . Kapłana wygodnie z iego widzieliśmy Balkonu. Wspomnę tylko co mnie naywięcey uderzyło, to ie s t; że gdy wśród Arcykapłanów i naypierwszych m ollów , bogato i poważnie przybranych, zasiedli na dwóch wyniosłych tronach na przeciw siebie stojących Wi Lama i Xiężniczka iako W. Przeorysza przyodziane w zfote płaszcze perłami i drogiemi kamieniami o k ry te, po wielu modłach i obrzędach Król i Królowa w srebrnych staroświeckiego kroiu szatach, takoż drogiemi kamieniami nasutych , wraz do dwóch przystąpili T ronow , a ukląkłszy przed nie m i, podali na bogatych wezgłowiach W. Kapłanowi i Xiężniczce dwie koro n y , które ciz im włożyli na g ło w ę , a potem powstawszy ogłosili ich monarchami Ciemnogrodzkiemi długiego i szcząśliwego życząc im panowania, co po trzykroć powtórzyło Duchowieństwo i wszyscy przytomni w Kościele widzowie , przy odgłosie niezliczonej liczby tr ą b , kotłów , bicia dzwonów i ryku armat Dnia tego był niezm ierny u W . Lamy obiad i bal w spaniały, podczas kiedy zamożne Swiętogrodzkie duchow ieństw o (co wszystko błogosławieństwo doczesne i wieczne iak m oże naydrożey przedaie , a za pieniądze m etylko z piekieł w ybaw ia, ale i do nieba przystęp otwiera ) po bogatych dom ach swoich tę uroczystość obchodziło ucztam i , podzieliwszy między sobą niezliczonych gości na nią zgromadzonych. Takie bowiem było ich m n ó stw o , że n i e którzy nocowali pod strycham i, a nawet i w w ozach, którem i przybyli. N azaiutrz dwór w rócił do Ciemnogrodu , a myśmy ieszcze dzień ten z Xięciein Boiosławem przepędzili na Dworze W. Lamy. Zyie on niemniey iak Król okazale, bo ma niezmierne dochody i iak brat iest rząd n y , lecz nie tak surowych iak tamten obyczaiów. Pod iego opieką Świętogród iest nie tylko religii, ale i zalotności siedliskiem ; iakoż żywa postać i wesoła twarz W° Kapłana dobrze od brata młodszego, wskazuie że się bawić lubi. Zgoła wśród swoiey świętości iest on uczniem Epikura, a dwór iego i życie Ciemnogrodzkim sposobem , podobne do tego , iakie mówią że prowadził, sławny sztuk i nauk we Włoszech wskrzesiciel. nayistotnieyszym iego iest przym iotem , że czuć umie wyższość brata i we wszystkiem radom iego ulega. Z tad pochodzi, że nie iest fanatykiem i nie nadużywa duchowney wszechwładności swoiey za podporę dumnych zamysłów. Byli bowiem między poprzednikami iego do Hildebrantów podobni , co burząc poddanych przeciwko monarchom , wyłączali ich klątwami z ludzkiego towarzystwa a m aiestat tro n u u nóg deptali. Lecz od tego czasu co iedna rodzina na świeckim i duchow nym zasiada tronach , ustały te gorszące władzy duchow ney z świecką sp o ry , nie bez wielkiego przecież ostatniey dla p ierwszey ulegania ; co nic nigdy z przywłaszczeń swoich odstąpić niechce. W n et nastąpiły Ciemnogrodzkie Festyny na które się prawie wszyscy z koronacyi w rócili, naw et nasz Arystotelesowy Arcy-Kapłan co gdzie nas tylko spotkał rozmowę o nim z nami aż do znudzenia ponawiał. P ro g ram s festynów Ciemnogrodzkich ogłaszały, iż one pięć dni trw ać miały. Dzień pierwszy b y ł przeznaczony mianowicie T u rn ieio m , i balowi u Xiężniczki. D rugi odpoczynkowi. Trzeci widowiskom publicznym , balowi i fajerwerkowi u Xięcia Boiosława. Czwarty spoczynkowi. Piąty gonitwom i konnym ćwiczeniom. T egoż dnia bal u d w o ru , uczta dla lu d u ; zam ku, i wszystkich budowów publicznych ilłuminacya. Jest to zwyczaiem w C iem nogrodzie iak bywało w W enecyi i w ró żnych m iastach włoskich w czasie k arn aw ału , iż wielka liczba masek snuie się od rana po ulicach , a po obiedzie w ystępuią rozmaitć maskarady, co w tey okoliczności zapowiedzianem zostało w Ciemnogrodzie, i miasto napełniło nadzwyczayna wesołości| i ruchem. Turnieie dnia pierwszego odbyły się na podługowatym drewnianym amfiteatrze , w gradusy porządnie urządzonym , wgłębi którego panowała, pokryta dla dworu i znakomitszych osób galerya suto kobiercami przybrana. Wznosił się ten Amfiteatr na wielkim placu ćwiczeń za zamkiem leżącym i m ógł mieścić kilka tysięcy widzów. Nad czem tak dobrze czuwała nowa Ciemnogrodzka Policya iż to się stało bez naymnieyszego nieporządku. Latwo sobie wystawić piękność takiego widoku, przypominaiącego dawne tu rnieie i rzymskie igrzyska , ile że tam przystępu niemiały tylko maski porządne i ludzie dobrze u b ran i, a galeria sklniła się bogatem i d w o ru , Baronów , Arcykapłanów i ludzi zamożnych stroiami. W ystąpiła na te Turnieie nayzacnieysza m łodzież Ciem nogrodzka na dzielnych koniach sutem i z azyatycka okrytych rzędami i m ożna powiedzieć że ie z niepospolitą odbywała zręcznością. Naywięcey wszakże uderzyli nią wszystkich , dway m łodzieńcy piękney u - rody nam dotąd n iezn an i, którzy a zniemi W . Koniuszy otrzym ali dniowi tem u przeznaczone nad,grody z rąk .Królowey, Xiężniczki, i Wandy. T ra f zd a rzy ł, że na Wandę przypadło oddać ią drugiem u z m łodzieńców , co iakby zachwycony iey pięknością przykląkł? i u nog iey złożył wawrzyny uwieńczaiące puhar złoty który mu oddała. Toż za iego przykładem uczynił względem Xiężniczki W. Koniuszy. Brat zaś starszy młodzieńca, bo bracią oni b y li, rzucił wawrzyny swoie nie pod nogi młodey Królowey ale iey sza- nownego oyca czemu, Król i wszy- scy po trzykroć przyklasnęli widzo-t wie. Xa balu u Xiężniczki gdzie się znowu ci z iawili młodzieńcy, iuż niespokoyny Wacław, zapytał Wandy , ktoby oni byli ? ona na t o : pierwszy raz ich widzę lecz wiem że są bliskiemi krewnemi po kobien tach Królewskiey rodziny, a starszy naymoźnieyszym Kraiu tego Baronem. Obay się Dobromirami zowia. Stracili oni oyca w małoletności. Stad równie wychowani od szanowney matki nigdy iey dotąd nieodstąpili, takie zas iest ich wzaiemne ku sobie przywiązanie , że gdy doszli pełn o letn o ści, starszy m łodszem u znaczną część m aiątku o d stą p ił, k tó ry przecież wspólnie dzierżał. P ie rwszy raz odwiedzaiących Ciemnogród by oddali hołd nowemu Królow i spuzniła nieco słabość m a tk i, tak iz tu dopiero dzisieyszego przybyli poranku. W iem to wszystko od X ięcia Boiosław a, który nad innych Baronów ceni i przenosi tych dwóch szlachetnych młodzieńców. Na te słowa nie ukoiła lecz pom nożyła się niespokoynośó Wacław a, iakoż gdyśmy się dość późno z balów w rócili, obudził Proboszcza, sm ętnie m u opowiedaiąc iak niespodzianie znalazł rywala , niebezpieczniejszego od Czarnostaia. Ten mu nayprzód przedstawił ze mniemana zalotność m łodzieńca ku Wandzie mogła bydź tylko z strony lego grzecznością. Na co Wacław , dobrzeby to było gdybym niewidział źe na balu niemiał iak tylko dla niey oczów, brał ią często w taniec , i o niey z bratem żywo rozmawiać zdawał się. Na co Proboszcz: uspokóy się kochany Wacławie , albo się mocno m ylę, albo iesteś od Wandy kochanym ; lecz ieszcze nie tak prędko o tern od niey dowiesz się. Wreście wierzay m i, nie takie iak Wandy serce da się uwieść nowey zalotności a nawet blaskowi i korzyściom któreby iey tak świetne w tym kraiu zamęście przynieść m ogło; przecież miey się na straży , bo to zaszkodzić nie może. — Tym czasem , spiy ieśli możesz spokoynie, a mnie day spo - czywać. INazaiutrz rano Proboszcz poszedłszy do Wandy na zwykłą naukę, gdy ia znalazł nieco zamyśloną a prawie sm utną, niby tego niedostrzegaiąc, zaczął mówić o wczorayszych turnieiach i o dwóch młodych Ciemnogrodzkich K aw alerach, chwaląc ich zręczność i dostoyną postawę ; ta go zapytała: czy się równie nam iak iemu podobali ? o czem gdy ią zapewnił, spokoynieyszą mu się zdała. Przecież nieco roztargniona odbyła z nim zwykłą naukę. Doniósł on o tern Wacławowi mówiąc : W idzisz ze nie sam niespokoyny iesteś, bo ten nowy konkurrent, ieśli nim iest, m o/e w prawić Wandę w wielki ambaras , czego ona obawiać zdaie się. Przyznałem źe rozumowanie Proboszcza sprawiedliwem było i przystać na t o , ( meco nim pocieszony) Wacław musiał. Zaczął tedy zaprzątać się dnia ostatniego turnieiem ćwiczyć się w woltiżowan iu , w którym był bardzo zręczny i docierać darowanego sobie od Xię- cia Boiosława konia, którego iu i od kilku tygodni ku temu sposobił, w odludnym pólku za ogrodem naszym lezącym , co mu za maneż służyło. W dzień drugiego festynu przyznam się iz nas naywięcey, iak lud Ciemnogrodzki, zabawiły ćwiczenia i wielki taniec niedźwiedzi, w idowisko dane w całćy swoiey okazało śc i, a na które iak mniemam wszystkich niedźwiedzi i niedźwied ziarzy Ciem nogrodzkich spędzono ; tak wielka była ich liczba. Nakoniec C hiński faierw erk Xięcia Boiosława przekonał m nie, ile Chińczykowie są wyższemi od nas w tey sztuce ; m ianowicie gdy z iedney puszki ognistey rozw inęła się na pow ietrzu niezliczona liczba latarni różnokolorow ych naktztałt niezm iernego lustra do którego iakby zawdeszone były. R ozwiiały się one w rozm aite inne kształty , a naywięcey uderzaiącym był kiedy formowały pas szeroki do tę czy p o d o b n y ; lecz wśród nocnych cieni żywszego daleko od nich blasku. N adszedł nakoniec dzień ostatni efstynu w którym po niezmiernym na zam ku obiedzie pow tórzyły się praw ie też same co dnia pierw szego tu rn ie ie , z tą różnicą że na końcu , przy odgłosie Europeyskiey fanfa ry , w którey z niem ałą biedą w yuczyliśmy Ciem nogrodzkich trębaczów w ystąpił Król z Wacław em , czego się bynaym niey niespodziew ano; siedzieli na owych rączych koniach co im do ucieczki służyły. S tróy ich b y ł bogaty ale lekki i dobrze do ćw iczeń konnych przystosowany. W reszcie żadney w nim niebyło ró ż n icy , iakoteż w rzędach a nawret w maści koni. R ów nie także zręcznie gonitwy i inne swoie z dzirydą i pałaszem ćwiczenia odbyli, a naw et dawnych Europeyskich Kawalerów sposobem , skruszyli kilka kopii. Gdy się ich ćwiczenia z powszechnym ukończyły poklaskiem, Król stanąwszy w środku Amfiteatru kazał w prowadzić konia Wacława po Europeysku gładko osiodłanego i niemaiącego żadney inney ozdoby iak fontaiie ze wstążek u grzywy i ogona. Z rzuciwszy z siebie stróy b o gaty, skoczył na niego Wacław w katankę na kształt Hiszpańskiey i w opięte przywdziany pantalony, przepasany szarfą białą ze złotem , maiąc głowę nakrytą czarną toką białem piórem przyozdobioną. Uderzył wszystkich kształt piękney iego fig u ry , mianowicie gdy godny uczeń Astlei a , stanąwszy na koniu ubiegł plac strzelaiąc złu k u i niechybiaiąc przedm iotów do których godził. D rugą on kursę odprawił stoiąc na iedney nodze, i strzelaiac z pistoletu do ro- złożonych w pewney odległości sieb inych m onet, z których żadney niechybił. N akoniec za trzecim obiegiem , koleyno stoiąc na koniu i siadaiąc, przeskoczył szczęśliwie dwie baryery. Tłieśzczęściem o tiz e c ią zaw adził tylnem i nogam i koń iego , a padaiąc, Wacław a p rzy tło czy ł, k tó ry m ocno o ziemie uderzyw szy g ło w ą , leżał pod nim bez zmysłów. Zm ieniły się poklaski w krzyk okropny widzów. Skoczył Król z k o n ia, ia z dwoma m łodem i Baronam i z g an k u , co niebył w ysokim , i wraz p o biegliśmy na ratu n ek Wacław a, którego bez zmysłów odniesiono do nam iotu co w tyle ganku był rozstaw iony. Tam gdyśmy go na próżno trz e źwili, przybiegł z Proboszczem nasz felczer, co się wśród widzów znayduiąc z trudnością tłumy ich przebyli. Puszczeniem krwi felczer przyw rócił Wacława do zm ysłów , który iakby’ z letargu obudzony pytał n as, gdzie iest i co się znim dzieie. Był on krwią zbroczony lecz szczęściem końską. W reście k o n tu - zie iego tak lekkiemi znalazły s ię , źe ieszcze tego wieczora przenieśliśmy go do dom u i noc przy nim z felczerem i proboszczem spędzili, co dla gorączki niespokoyną była. Zasnąwszy przecież ku porankow i, i przespawszy się godzin kilka, tak dobrze przyszedł do siebie , iż dnia trzeciego pozwolił mu felczer wyiśe z dom u. Król, Xiężniczka , X iąże Boiosław i co tylko było znakom itych w Ciemnogrodzie osób , przysyłali wypytywać się o zdrowie iego. Dway zaś Bracia często go uprzeym ie odw iedzając, nie tylko się zaznali ale i zaprzyjaźnili z nami. O d gospodyni naszey dow iedzieliśmy się źe zatrw o/ona Wanda przypadkiem Wacław a, zem dlała; lecz szczęściem nie sama bo się X iężniczce słabo z ro b iło , a za iey przykładem kilku innym damom. L edw ie się skończyły festyny , zaczęły się kw asy, bo mimo w zględów z którem i się obchodzono z X ięzniczką przykro iey było przemieszkiwać w mieyscu gdzie sam owolnie rządzić przestała. Nie brakło i na ludziach co ią podbudzali, bo prócz pasibrzuehów i tnalpiarzy , oddalonych od d w o ru , a których niby jako sług w iernych oyca wzięła Xiężniczka pod swoią opiekę, poduszezab li ią liczni stronnicy Smorgońskiego zakonu ile ze Król przez nowego Kanclerza zgromadzoney Kapitule oświadezył, ze przyimuiąc urząd. W. Mistrza , zrzeka się na zawsze za siebie i następców swoich tytułu Nayciemnieyszego Pana , iako też order wy i ą wszy , wszystkich innych godeł zakonu. Piorunować zaczęli przeciwko tey deklaracyi zagorzali stronnicy Smorgońskiego zakonu, iako zwiastuiacey iego ruinę, a Xiężniczka próżno usiłowawszy odwieść od niey brata wróciła do klasztoru swego w sercu rozjątrzona, choć się na pozór uprzeymie z bratem pożegnała , zapraszaiąc go i Królową by ią na dni kilka w iey ustron i u poduCale odwiedzić raczyli; co iey przyrzeczonein zostało. Wyiechała znią Wancla, chcąc się znać na czas uchylić ambarasowi w iaki ią podwóyna konkurrencya wprawiła. Bo miłość młodszego D obromira ku Wandzie przestała bydz taynikiem. Brat bowiem starszy iego udawszy się do Xięcia Boiosława proponował mu małżeństwo iego z W an d ą, mówiąc: że ieśli taką pozyska bratow ą, sam się nieożeni. Oświadczył mu Xiąże Boiosław iako opiekun Wandy, tle takową propozycyą poczytywał za zaszczytną i podchlebną dla niey , lecz d o d a ł: uprzedzić cię kochany kuzynie muss , że się obawiam by niewczesną była , bo od dawna , mam i drugą podobną do uczynienia którą dotąd z w le k a łe m , a to z strony przyiaciela waszego Wacława. D opełnił on wszystk ic h warunków o dem nie żądanych, nierrogę więc iak tylko obydw óch tych zacnych m łodzieńców wraz Wandzie proponować i zostawić i ą , Panią wyboru. N a co gdy się z wielką szlachetnością zgodził starszy Dobromir, mówiąc, że brat iego niemyśli inaczey ręki Wandy otrzymać, jak z iey sercem , dopełnił niezwłocznie Xiąże danego mu słowa ; przekładając wszakże Wandzie wielkie korzyści iey zamęścia z kuzynem iego , mianowicie zaś , że się z nim i z swoiemi na całe nie rozłączy życie : potem prosząc ią , by się z wyborem swoim niespieszyła, dał iey do nam ysłu dwa miesiące czasu. Z łzam i w oczach powierzyła tę rozmowę mianowicie ostatnie iey słowa Wanda gospodyni naszey , co o niey niezwłocznie uwiadomiła Wacława. Właśnie gdyśmy nad tem czynili wnioski n asze, oznaymiono Wacławowi ; że człowiek iakiś , który pięknego przyprowadził konia żąda z nim mówić. Gdy wybiegł na pod w o rz e , nieznaiomy rzekł do niego. Przyprowadziłem W ć P a n u klaczkę nad którą lepszey nic ma Ciemnogród. Jest ona w prawdzie nie co droga bo od trzechset czerwo: złotych dać iey niem ogę, lecz sprobuy ią W ćPan , a tanią znaydziesz. Uderzony Wacław Arabskim klaczy tokiem , w siadł na nią i nieco po podwórzu pokrążyw szy, oświadczył mniemanemu właścicielowi, że rad iey niebędzie byle z sceny spuścił. Nie mogę odpowie ani szęląga , lecz sprobuy ią po swoiemu iia placu ćwiczeń , a pewnie za nią radl tę kwotę zapłacisz. W rócił z przeiażdżki Wacław tak z klaczy konte n t, że przygotował pieniądze za nią zadane. Lecz nie wrócił dnia tego mniemany właściciel, następnego zaś taki Wacław odebrał bilet. Zacny młodzieńcze, chciey przyiąe w dowód naszey wdzięczności, za dochowany nam tak wiernie sekret, klaczkę co nie iednemu z nas rączością swoią zachowała życie. Już nam nie iest potrzebna bo strachami bydź przestaliśmy. Równie przestała bydź nam potrzebną zaręczona nam przez ciebie taiemnica, na którą dane wracamy ci słowo, Podpisano : ,, strachy zamkowe. „ Tegoż ieszczednia, wyiawił Wacław Królowi i Xięciu Boiosławowi taymk strachów zamkowych. Ostatni zapytał g o , czyby m u nie mógł sprowadzić ich naczelnika. W idząc że się Wacław w zdrygnął na tę p rop o zy c y ą, niebóy się W e P a n , rzecze o n ie g o , żyć on sobie spokoynie wśród C iem nogrodu m o ż e , bo Król za przychyleniem się Naywyższego Kapłana , z powodu małżeństwa i koronacyi swoiey, ułaskaw ił wszystkie przeszłe zbrodnie , ( zabóystwa , i podpalania wyiąwszy ) ; Co do mnie maiąe zamysł zaprowadzenia porządney mennicy, nie widzę sposobnieyszych do tego ludzi, iak tych co się dość zrecznie od dawna podobnem nieco bawili rzem iosłem . Jakoż znalazła się w folwarku gdzieśmy śniadali znaczna część fałszerzy. W net ich Naczelnik został przełożonym nad nową m ennicą, a towarzysze iego w niey użyci. I tak fałszerzom winna została Ciemnogrodzka kraina, bicie dobrey monety wszelkiego gatunku, którey dotąd prócz miedzianey i to licb ey , niemiała. Od początku administracyi swoiey, wziął się iak nayusilniey Xiaze Bojosław do ulepszenia stanu skarbu i woyska, poczytuiąc ie za naymocnieysze rządu podpory. Jakoż zapewnił nas nowy Podskarbi, że za przyięciem odrzuconych dawniey planów iego, w tym roku ieszcze przychody skarbowe przewyższą wydatki, mimo znacznego powiększenia pensyi dotąd zbyt zle płatnych urzędników, by bez kradzieży wyżyć mogli. Dodaf: że dla wprowadzenia reformy osobliwie na dwóch wielkich Komorach, sam się tam udać musi; co w krotce uczyni towarzysząc Xięciu Bojosławowi, który także naocznie chce się przekonać o komplecie woyska i nowo w prowadzonym do niego porządku. Ze ta podróż co do Xięcia Bojosława dwóch tygodniową będzie, co się zaś iego tycze może dłuższą. Zapylany, przy kim rządy zostaną w niebytności Xięcia? odpowiedział: przy Królu, bo go do nich nieznacznie chce przyzwyczaić Xiąże, co twierdzi, że mu do tego brak tylko nieco doświadczenia i większego zaufania w sobie. — Jakoż w dni kilka wyiechał XiążeBojosławna swoią obiażdżkę. Tym czasem pozostali z Królem w Ciemnogrodzie, zgromadzaliśmy się wieczorami u młodey Królowey, iak niegdyś u Xiężniczki , tęsknił Wacław w oddaleniu od Wandy i losu Proboszcza zazdrościł, którego ona z sobą zabrała: tęsknił równie i rywal iego. Ten iednego poran k u , przyszedłszy do nas , tak rzecz do Wacława uczynił: przyjacielu, n ikomu to nie iest w Ciemnogrodzie taynym ze obay Wandę kochamy i ubiegamy się o iey rękę. Za cóż my to sobie taiemy? a raczey czemuż nie przyrzekamy , że iey wybór nie nadweręży przyiaźni naszey i że zgodny nas otwartością starać się o niego będziemy? tak myśląc kiedy dłużey znieść iey nieprzytomności nie mogę a mniemaiąc, że i tobie, iest równie tęskno , proponuię ci byśmy się wraz do klasztoru Xiężniczki udali, Na ter gdy -uściskawszy szlachetnego m łodzieńca Wacław chętnie p rz y sta ł, wraz następnego poiechah tam poianku. W n et Król z Królow ą przedsięwzięli rtę podróż a myśmy się z starszym D obrom irem za niemi tam udali. W tem zdarzeniu ostrożność Xięcia Boiosiawa w ybaw iła Króla z wielkiego niebezpieczeństwa. N iedufaiąc on bowiem przyjacielskim zapiosinom X iężm czki , pod pozorem rozkwaterow ania woyska , tak dobize obsaczył okolice klasztoru , że go nieznacznie zamknął. Poczem poradził Królów ey , by się podług siostry żądania u d ał do niey w małym poczcie i bez żadney straży. Co widząc Xiężniczka którey wrzeczy było zamysłem , porwać Króla i Krolowę i uwieść ich w południowe strony Państwa, gdzie iuz z Baronami miała tayne związki swoie , musiała się zrzec swego przedsięwzięcia. Klasztor Xiężniczki leży o cztery mile do Ciemnogrodu na wzgórku niepodai spławney rzeki , gaiami i winnicami otoczony. Pałac iey od klasztoru oddzielny, ale długą galeryą z nim połączony iest obszerny i na kształt Ciemnogrodzkiego iey pałacu pełny niesmakownego przepychu. Ten ogrom budowów śklniący się zdała złocistemi i różnofarbnemi z azyatycka dachami, powiększa świątynia , w stylu Świętogrodzkiey, w prawdzie przez p ó ł m nieysza, lecz m oże ieszcze b o g atsza, bo pysznemi kobiercami wysłana , pełna takichże solów które zaymuią Xiężniczka i damy zakonne , zgoła gdyby nie poezwarne bożyszcza, wiącey do okazałey sali niż do świątyni podobna. Króla i Królową u - mieściła Xiężniczka z sobą w pałac u , nas z dworna Dobromirami w bliskim pawilonie, który zaymował W . Koniuszy, w całym blasku faworyta Xizniczki i samowolnego rządcy iey dworu. Tam iuz zamieszkali , Wacław z towarzyszem swoim , uwiadomili nas , że zaraz za ich do klasztoru przyiazdęm przybiegł do nich Proboszcz i ostrzegł o mespo-» koyności w iaką Wandą w prawiło, przybycie dwóch rywalów i zamieszkanie pod iednym dachem. Uwiadomiony od nich o wszystkiem, wnet ukoił iey troskliwość, doniósłszy o szlachetney ich umowie; a ona odtąd równie dla iednego iak dla drugiego uprzeym a i grzeczna niedała naym nieysźey poszlaki coby sekret iey serca zdradzić mogfa. Koiąc Proboszcz niespokoyność Wacława śmieiący się m ów ił, że Wanda maiąe słuszne przyczyny tak sobie z m łodem i rywalami postępować , tym czasem do niego starca urnizga się i co dzień z iaki kwadrans w ędruie znim pozaciszy; czyta i pisze w polskim ięzyku z wielką pilnością, ćwiczy się w hisloryi i m oralności, zgoła gotuie się do ucieczki z nim z Ciemnogrodzkiey ziemi. Pan B óg, rzek ł raz do mnie WacławT, przysłał mi t u , tego nieoszacowanego człowieka bez którego wściekłbym się b y ł z m oią szaloną miłością. W ięcey przyiem nym , niz okazałym b y ł, trzechdniow y Króla pobyt u X ięż n ic zk i, nieliczna kom pania, bo tylko z dwóch dam dworskich , małey liczby urzędników , nas czterech, W. Koniuszego, i frauencymera Xiężniczki złożona. Co dzień nowa iaka rozrywka dawała powód do przeiażdźki w przyiernnych okolicach klasztoru , pierwszego dnia tvlko w zamku obiadowaliśmy, w dwóch następnych w zwierzyńcowych pawilonach. Wieczory iak zwykle u Xiężniczki o d bywały się, dodawała im wdzięku wesołość młodey Królowey i szczęście iey małżonka, Xiężniczka także mimo nieudania się iey zam ysłu, dość kontentą zdawała się , ile że iey Król nieodmówił żadney łaski o która go tylko prosiła, mianowicie dla faworytów i błaznów oyca z których się do rozpuku śmiałą młoda Królowa ; a gdy z tego powodu proponowała Xiężniczka powrót ich do d w o r u , ona na to odpowiedziała: lepiey siostro, że nas u ciebie b a wić b ę d ą , gdzie naymilsza iest dla nas zabawa. I tak się grzecznie oflary Xiężniczki pozbyła. Czułe było Króla i Królewey z obłudna Xięźniczką pożegnanie, Królowi nawet iakby przez iakieś prze czucie łzy z oczów wycisnęło, który chcąc coś nadzwyczaynie przyicmnego zrobić dla siostry zdiął z szyi order W ° Niedźwiadka i oddał i e y , by nim przyozdobiła W ° K oniuszego , co lubo było przeciwko ustawom Smorgońskiego zakonu, bo na wielk ey tylko Kapitule rozdawały się tikowe ozdoby, przecież dnia ieszcze tego zaiaśniał w niey W. Koniuszy , a myśmy się dla przyiaźni iego pozostać i dzień następny m u sieli , który on wielką ucztą z tego powodu obchodził, wszystkich W a salów X iężniczki i całe na nią zaprosiwszy okolice. W ystąpiło na te uroczystość i dość nierządne W oysko Xiężniczki z iakich trzystu głów z ło żo n e, bo W . Przeorysza iak W . K apłan ma swóy stan u d zieln y , którego stołeczne m iasteczko, z iakich pięciu tysięcy mieszkańców złożone, leży w dolinie niepodal od klasztoru , i na Ciem nogrodzkie iest dosyć porządne. W róciłem nakoniec z starszym D obrom irem do C iem nogrodu , a b rat iego i Wacław u Xiężniczki z Wandą pozostali. Szczególnieyszy dla towarzysza podróży moiey powziąłem szacunek , do przyiemności bowiem dostoyney i można powiedzieć regularnie piękney urody , ł ą czy on wielką słodycz obyczaiów i doskonały rozsądek. Szczęśliwe dary n a tu ry , które w nim rozw inęło dobre wychowanie co iest rzeczą nader rzadką w tym kraiu , powierzone Europeyczykowi który osobliwszym trafem dostawszy się do nieg o , osiadł w d o m u , D obrom irów i obydwóch sposobem Europeyskim wychował. M niey regularnie pięknym lecz przyiemnieyszym ieszcze i daleko weselszym b y ł b rat m łodszy , a przy miotami serca wr niczem nieustępow ał starszem u , zgoła ieden zimnieyszy m iał więcey w sobie p o w ag i, drugi żywszy w dzięku, a oba m ożna pow iedzieć, byli zaszczytem Ciem nogrodzkiey młodzieży. — Tym czasem Xiężniczka rozważaiac z iedney strony powolność ku sobie b r a ta , z drugiey uprzeym ość Królow ey, przekonała się tym więcey iżby iey łatw o niem i rządzić b y ło , gdyby się pozbyć X ięcia Boiosława mogła. Nie kryła ona wr sobie trudności przedsięwzięcia tego , ile uchybiwszy zręczności mienia ich w ręku swoim ; lecz p rz e m o g ła , w rodzona iey dum a i chęc panowania , mianowicie gdy Czarnostay w krotce po nas do niey przybywszy , a srodze za nas przeciw X ięciu Boiosławowi u ra ż o n y , zaczął iey przekładać , powszechne Baronow , D uchow nych , i Sm orgonskiogo zakonu , z rządów Xięcia Boiosława nieukoutentowanie, dodaiąc że gdyby tylko Xiężniezka chciała stanąć na ich czele, wnetby wszyscy powstali przeciw niemu. Opierał się zrazu zamysłowi takiemu W. Koniuszy co czuł iego niebezpieczeństwo , lecz gdy mu Xiężniczka, za poradą Czarnostaia, naywyzsze dowództwo nad utworzyć się maiącym ofiarowała związkiem, dał się skusić próżności i przystał na wszystko. Wyrachowali oni iż ogromnieysze daleko siły zgromadzić będą mogli , niż Xiąże Boiosław, a może i część woyska Królewskiego do siebie przyciągnąć. Skrycie tedy czyniąc, intrygować wszędy zaczęli. Jeździł Czarnostay ieździli i insi powiernicy Xiężniczki. po całym k ra iu , mianowicie zaś w południowych częściach iego od iednego do drugiego Barona, by ich do powstania zachęcać , przedstawiaiąc im niechybny ich upadek, ieśłi się dłuzey w rządzie Xięciu Boiosławowi znanemu ich prześladowcy zakorzenić dozwolą , i że przeciw temu niebyło innego lekarstwa , iak tylko gwałtownie przez niego wydartą opiekę Xiężniczce przywrócić. Skutkowafy te namowy i mało który z Baronów i innych ludzi mespokoynych um iał się im oprzeć. Wyjawiła wprawdzie taynik nieroztropność W° Koniuszego,, który obietnicą ręki W an d y , usiłował wciągnąć w ten spisek młodszego Dobromira , nietaiąc mu nawet uchybionego zamysłu porwania Króla. Wzdrygnęło się na takową propozycyą szlachetne serce iego, czego wszakże poznać niedał, mówiąc. ze mu trzeba nieco czasu do narady z bratem bez którego uczestnictwa nic skutecznie przedsięwziąść niebył w stanie iakążkolwiek zgroza Dobromira była , dawszy słowo na sekret, wyiawie go niemógł. Przestał więc na t y m , iż prosił Wacława żeby dla przyczyny którey mu powiedzieć niemoże; lecz co równie się ich tycze, niezwłocznie do Ciemnogrodu wrócili. Na co gdy tenże choć niebardzo chętnie zezwolił, dodał pierwszy: trzebaby z tąd i Wandę wyciągnąć. W tym udali się na wieczór do Xiężniczki która im oznaymiła , że się Xiąże Boiosław wrócił do Ciemnogrodu, i że się ona za iego przykładem na obiażdżkę kobiecych po kraiu klasztorów wybiera, kochana siostro, dodała, ohracaiąc mowę do Wandy , podróż ta tęskną będzie , dla tego niewzywam cię byś iey towarzyszką była. P rzepędź ten czas przy Królow ey, k tó ra mnie prosiła bym cię iey iak nayrychley odesłała : w net wszyscy się roziedziem y. Zadziwiła tak nagła rezolucya Wandę , ile że o tey podróży nigdy dotąd wzmianki niebyło. Chciała naw et o tein z X iężniczką pom ów ić, lecz odłożyła to do iutrzeyszego poranku a tym czasem Xiężniczka przed świtem w yiechała pożegnawszy się z nią biletem. O durzył nas ten w yiazd, do u - cieczki podobny niemniey zadziwił on dwór i miasto całe. Konie o nim rozumowano. — Lecz nie pomylił się na iego prawdziwym c e lu Xiaze Boiosław , który zawoławszy do siebie, świeżo przybyłą Wandę i dwóch iey kochanków , rzekł do nich : powiedźcie mi proszę, dzieci moie , co myślicie o tak nagłym Xiężniezki wyieździe? na co D o b ro m ir; ieśli W. X. Mose chcesz, bym temu rozkazowi zadosye uczynił, racz wprzód wy lawie co sam mniemasz o wyiezdzie Xiężniczki. L ay B o/e odpowie , bym się na tern mylił , lecz prawie pewny iestem , bo mam tego dowody, że ten wyiazd, srogą burzą kraiowi zagraza. Xiąż e , odpowie Dobromir , kiedy tak dalece o tern uwiadowionym iestes, tego co wiem zataić mi się dłuzey nie godzi; i wyiawił mu W° Koniuszego namowy. Wzniósłszy ręce i oczy do nieba, westchnął głęboko Xiąże Boiosław mówiąc: duma Xiężniczki drogo ten kray kosztować będzie a ią pewnie zgubi. Na te słowa Wanda rzewnie płakać zaczęła, a on zamyślony udał się do Króla. — Rokosz, woyna domowa. Zwycięstwo Xięcia Boiosława, Porwanie Wandy. Jey oswobodzenie. Pokóy. N iezdało się Xięciu Boiosławowi zatrważać publiczność obawą domowey wovny; rozgłoszono więc po całem mieście , źe Xiężniczka za wiedzą Królewską puściła się w podróż. Tym czasem gotował on się z zwykłą sobie czynnością do woyn y , zgromadzał znaczne magazyny żywności w okolicach Ciemnogrod u , i całe tam woysko ściągnął; czego tak zręcznie dokonał, ze gdy z pewnością dowiedziano o wszczętych w południowey części kraiu rozruchach, i prawic powszeehnem powstaniu Baronów, Xiaze Boiosław do ich poskromienia iuź był gototowy. W net ziawił się w Ciemnogrodzie manifest Xiężniczki iako opiekunki Króla i akt związkowy B aronów , którzy się w nim Stanami Państwa m ianowali, znać dla tego , że w ciągnęli do niego znaczną częsc szlachty a przymusili wielu duchownych. Jedno iak drugie z tych pism były wypowiedzeniem woyny Xięciu Boiosławowi , gwałcicielowi praw boskich i ludzkich , który niegodziwym podstępem , opanowawszy osobę Królewską , gwałtownie oddalił naylepszą siostrę, a raczey m atkę od opieki, wraz brata i syna , powierzoney sobie przez o y ca, i sam naywyźszą opanował w ładzę, którey tyrańsko nadużywa trzymaiąc Króla i naród pod iarzmem. Imieniem więc w iary , praw a i Króla wzywała Xiężniczka kray cały do oswobodzenia się z tak srogiey niewoli , do wybawienia Króla z rąk uciemięrzyciela ie g o , a Baronowie w tym celu koiarzyli związek przy wierze 1 Królu pod ley opieką. T aka treść była tych gwałtownych m anifestów , do naszych dawnych konfederackich podobnych. — Śmieiąc się czytał znarni Xiąże Boiosław te oszczerstwa , którem i gard ził, i na które odpowiedzie nie ra czył ; zywiey one ubodły Króla , co mimo iego przełożeń spalić ie publicznie kazał. Z tego pow odu, rzekł Xią/,e do niego; w tey mało co znaczącey okoliczności, acz iestem ro żnego od W . K. Mości zdania, rad widzę i winszuię m u źe masz własne ; chciey mu tylko więcey iak dotąd zawierzać. O ióź móy tyran zawołał Król , porwawszy rękę Xięcia Boiosława którą pocałował; i iabym dał czernić sławę takiego dobroczyńcy i oyca ? Co się tycze sławy moiey , odpowiedział Xiąze Boiosław , ( ieźlun sobie na nią zasłuży ł ) iest ona wre mnie nie w pismach i mowach ludzi widocznie n amiętnością uwiedzionych ; między niemi a mną nie ślepe zdarzenie , choć o pomyślnym przy dobrey W , K. Mości sprawie nie w ą tp ię , lecz nieuprzedzona potomność sądzić będzie i właściwe nam mieysce naznaczy. Rzecz t e , opowiadając kanclerz, d o d a ł : Król się co dzień więcey form u ie , i nabiera słabości iakby sobie natchniony od X it cia Boiosława, który się sta ra , by nie o n , ale Król waznieysze roztrzygał spraw y, i niekiedy tylko, z wielką słodyczy a naw et uszanow aniem , prostuie zdania ieg o , co się rzadko trafia przy wyśmienitym Króla rozsądku. __ Tymczasem wyszło Królewskie wezwanie powołuiące obywatelów wszystkich stanów , by stawali na p owsżehną obronę pod dowództwem Xięcia Boiosława , wodza wsławionego tylu zw ycięstwam i, którem u Król poi uczył obronę sprawy oyczyzny i tronu. N a to wezwanie , u d a ł się starszy D obrom ir do d o m u , i w krótkim czasu p rz eciąg u , stanął pod Ciem nogrodem z pocztem tysiąca dwoeliset ludzi ; na których rewia gdyśmy wyiechali z Xięciem Boiosiaw em , ich Europeyskie ćwiczenie zadziwiło X iążęcia który się ciekawie m łodzieńców z a p y ta ł; z kądby w zór iego m ieli? O to odpow iedział starszy , zkąd i nasze w ychow anie, od Europeyskiego nauczyciela, k tó ry pono lak ci P anow ie, lest P olakiem. W zbudziły te słowa ciekawość n a sz a ; lecz niebyła to pora iey zaspokoienia. W net i W . K apłan p rz y sła ł, równy co do liczby poczet ż o łn ie rz a , nie źle w yćw iczonego, pod okiem dwóch officerow , których mu ku tein u dostarczył Xiąze Boiosław. Przybyło także , z takich parę tysięcy szlachty ochotników , z pomiędzy wassalow Królewskich i Xięeia Boiosław a; lecz większą ich połowę , pochwaliwszy gorliw ość, odesłał Xiaze do d o m u , bo widział iżby m u tylko ciężarem byli. Resztę na kształt kozaków ku straży obozowey urządził. Tych tedy nielicząc wynosiło woysko iego regularne, iakiego nigdy Ciemnogrodzka niewidziała kraina do 14,ooo głów, których 9,000 piechoty, 5,000 iazdy b y ło , opatrzonych czterema bateryami dwunasto działowemi, czterech funtowego kalibru. W tern woysku 8,000. tylko było żołnierzy Królewskich bo resztę Xiąże to iest l,000 po osadach i rezerwach zostawił, nie widząc potrzeby większey zgromadzać siły , a raczey myśląc by woysku iego na niczem nie zbywało i by ciężarem dla kraiu nie było. Czemu zapobiegając awansował podskarbiemu, pod którego doświadczony dozór rzecz tę oddał, znaczne summy a conto iak mówił posagu córki. Woysko w okolicach Ciemnogrodu zebrane, w ogułowych i szczególnych manewrach codziennie ćwiczyło się. Zostawił Xiąże Dobromirów na czele ich własnych żołnierzy , dodawszy im przysłanych od W° K apłana, to ie s t: na czele piechoty starszego, na czele iazdy młodszego. Wacława przybrał sobie za Adjutanta Jeneralnego, mnie dozorcę Artyleryi m ianow ał, i z tego pow odu, dobrym koniem iakoteż Król obdarzył, do których starszy D obrom ir, może ieszcze lepszego dołączył. M iał ich więcey niż ia , Wacław , mianowicie sławnę fałszerów klaczkę, która ręczościę przechodziła wszystkie obozowe konie. Lubo zamysłów swoich, co do tey woyny Xiąże Boiosław nie wyiiawiał iasną rzecezą b y ło , po iego dyspozycyach iż niem yślał oddalać się od C iem n o g ro d u , gdzie iakoteż w zamku swoim wszystkie zgrom adzał zapasy, m ałą tylko liczbę p rz ewozowych zebrawszy wozów. D o ta kiego sposobu postępow ania, iak nam późniey w yiaw ił, te go ważne skłoniły przyczyny: nayprzód że niecliciałdługim pochodem , po górach i bezdrożach tru d zie woyska swego, a kray ru y n o w a ć; p o w tó re, iż niebezpiecznem było rozpędzać B aronów i eząstkowicie uganiać się za n ie m i, bo by się byli po zamykali w zamkach sw oich, gdziebyich oblegać było tru d n ą i nieskończoną p racą , kiedy on tę woynę w krótkim czasie przeciągu ukończyć zamyślał. W olał tedy dać się im skupić i czekac na nich w równinach Ciemnog ro d zk ich , otw arty im do nich zostaw uiąc przy stęp ; w różył bowiem , iż ufni w kawaleryi swoiey , w tróynasób nad iego licznieyszey, uderzyć tam na niego nieomieszkaią. Czego sobie ż y c z y ł, pewny że ich pokona. N ie pom ylił się w rachubie swoiey X iąże Boiosław; Baronowie bowiem i Xiężniczka , nieznayduiąc ku tem u żadney przeszkody, a biorąc t o , za iakaś trwożliwośe lub niemoc X iążęcia, skupili wszystkie siły swoie i spiesznym pochodem u - dali się różnem i drogam i ku C iem nogrodow i, w liczbie dwudziestu kilku tysięcy w oyska, w trzech częściach z kawaleryi złożonego za którym w lekła się przew yższaiąca go ilość służalców , ciurów i niezmierny tabor bagażów , więcey zbytkowych niż potrzeb n y ch ; bo w tym obozie o przepych walczyli z sobą B aronow ie, napełniając go kosterstw em , piiatyką i burdam i. N ierządne to w oysko, wiele ucierpiało w w pochodzie dla braku żyw ności, o których zawczasu nie m y ślan o : więcey ieszcze okolice przez które przechodziło, dla zupełney niekarności żołnierza i nieposłuszeństwa wodzów. Bo lubo związkowego woyska teg o , X ię/niczka naczelnikiem ogłoszoną została, a pod iey.im ieniem był nim W. Koniuszy iako iey Namiestnik , każdy z Baronów m iał się za sam owolnego Pana swego żołnierza i nim działał iak mu się pod o bało, bynaymniey nie bacząc na rozkazy w odza, a nawet otwarcie m u się sprzeciwiano, bo iego wyb ór powszechną przeciw faworytow i, wzbudził zazdrość. Cożkolwiek o tern bądź , przebyło to woysko, góry , doliny, w ąw ozy, bez żadney inney przeszkody iakiey się spodziew ać m ogło, prócz tey którą w bezdrożach i w początkach dżdżystey iesien i, znalazło. Z stąpiwszy więc z gór ku Ciemnogrodzkim równinom bez żadnego o p o ru , zaięli Swiętogród z którego się W . Lama usun ął , wyprzątnąwszy w przód to mieysce z bogatych ozdób iego. Dozwoliła tam Xiężniczka trzechtygodniowego odpoczynku znużonemu woysku, podczas których dał mu się uczuć niedostatek furażu i żywności, bo o kilka mil w koło Ciemnogrodu , Xiążę Boiosław wszystko posprzątał. Złożono więc tam ra d ę , którey zdaniem byłoby niedaiąc się ogłodzić tchórzom , co tak korzystnych położeń iak były górn e, bronie przeciwko niezwyciężonemu konfederatów woyska nieśmieli, uderzyć na nich iak nayryehley. Zatwierdził konfederatów w ich zarozumiałości niespodziany przyiazd Wandy, o którym rozgłoszono po całym obozie , iż przyiechała, imieniem Króla i Xięcia Boiosława żebrać pokoiu u Xiężniczki. W rzeczy wyprawił ią do niey Xiąże Boiosław z propozycyami ugody , przekładaiąc iey próżny wylew krwi braterskiey; o zemstę do Boga wołaiący : lecz iedynie ofiaruiący imieniem Króla zupełne dla Xiężniczki i Baronów przebaczenie, i puszczenie w niepamięć ich powstania ieśli broń złożą. Więcey urażona niż uięta takowemi propozycyami Xiężniczka, zatrzymała mimowolnie Wandę przy sobie , którey towarzyszył nasz Proboszcz , a przez trębacza groźną i szyderską przesłała odpowiedź. Mocniey ona ieszcze obraziła Króla , niż Xięcia Boiosława , co takiey się spodziewał i chciał tylko dowieść jże niebyło środka któregoby nieuz y ł, ku oszczędzeniu wylewu krwi braterskiey. Odpowiedź ta rozgłoszona po obozie Królewkim , natężyła iego odwagę i chęć dowiedzenia konfederatom że niebył tchórzów schronieniem. Rabunek Swiętogrodu był hasłem wyruszenia z niego konfederatów. Xieprzebaczyli oni Pałacowi W° Lamy, skoro go tylko opuściła Xiężniczka, i byliby obdarli srebrzyste słupy świątyni gdyby im tego sowicie wynadgrodzić niebyła przyrzekła. Lubo cały ich pochód był kraiu rabunkiem , z większa przecież zaiadłością niszczczyli do szczętu znayduiące się na iey drodze włości Xięcia Boiosława i D obrom irów , których nie przyiaciołmi kraiu ogłosiwszy, wywołali iako banitów , konfiskując ich m aiątek, ku wynadgrodzeniu sobie kosztów wyprawy. W yrok który nie tylko Król spalić po placach Ciemnogrodzkich kazał, ale dnia tegoż mianował obudwóch Dobromirów , Kawalerami pierwszey klassy orderu niedźwiadka, co w tak młodych łatach niesłychanem dotąd był. Gdy to przekładano Xięciu Boiosławowi, odpowiedział; że ich przysługi dla Króla lat im dodały. — Tym czasem , gdy się posuwało ku Ciemnogrodowi woysko związkowe , Wanda co w iednym poieździe z Xię2niczką iechała, upatrzywszy ku temu sposobnieyszą chwilę , zaczęła iey przedstawiać nie iuź iako negociatorka , lecz iako szczerze do niey przywiązana, widoczne niebezpieczeństwo , na które siebie, i wszystkich swoich narażała stronników , a okazuiąc iey iaka była siła , porządek, i karność woyska Królewskiego, i porównywaiąc z widocznym związkowego nieładem , odkryła wraz pow ody, które dotąd Xięcia Boiosława do nieczynności skłoniły ! nakoniec dodała , iz pewną prawie iest, że związkowych do równin Ciemnogrodzkich przyciągnął, by ich zamknął iak w matni i ze nieznaydą tey łatwości do odwodu iaką do przybycia znaleźli. Ostatnie to twierdzenie tym mocniey uderzyło Xiężniczkę, że pozostała w tyle część znaczna bagażów nie przybyw ała, od dwóch dni czekana, bo dowodziło że Xiążę Boiosław ukrywszy po górach mocne żołnierzy oddziały, zamknął niemi wszystkie drogi, któremi woysko związkowe na równiny Ciemnogrodzkie w kroł o , a w przypadku przegraney odiął m u wszelką wycofania się sposobność. Tę bowiem równinę iakby w półkole okrążały góry, których o n , po przeyściu przez nie konfederatów wszystkie opanował przystępy, kiedy z drugiey strony rzeka którey także był Panem , zamykała ią iakby cięciwa łuku , a zanią leżący Ciemnogród, był wielkim składem i magazynem wszystkiego mu dostarczającym ; podczas kiedy wyprzątniona równina w którey był nieprzyiaciel zamknięty odmawiała mu nietylko dla ludzi żyw ności, ale nawet paszy dla koni. Poczuła Xiężniczka niebezpieczeństwo, takowego położenia, i zaczęła żałować porywczey odpowiedzi swoiey; lecz poniewczasie, ile gdy ią W. Koniuszy ostrzegł, iż naymnieysza propozycya o zgodę za zdradę wziętą by była od rozuchwalonych Baronów , i o niebezpieczeństwo życia przyprawićby mogła nietylko Wandę i iego, ale nawet samą Xiężniczkę. Co w rzeczy bardzo do wiary podobnem się zdawało a zatem iż niezostawało innego śrzodka, iak nazaiutrz mężnie uderzyć na woysko Królewskie, które w równinach wytrwać nie zdoła, skupionćy sde tak przemożney kawaleryi. Resztę dnia tego i noc spędzono w obozie związkowych, poczęści na przechwałkach i ucztach, w większey zaś o strachu i głodzie, a od świtu gotować się do boiu zaczęto. Równo zdniem o milę przed rzeką uszykował Xiąże Boiosław Woysko Królewskie , we trzy czworogran y , każdy z 3,000 piechoty złożony , naieżone bagnetami, a w przestworach między kwadratami i na dwócli rogach , umieścił baterye ar mat. Za tym groźnym frontem , postawił cztery tysiące kawaleryi, iakby w rezerwie zostawać m aiącey, tak iż po skrzydłach przechodziła linią czworogranu, przed któremi iakby przednią straż tylko iooo. iazdy i kozaków wystawił, z zleceniem szarmyclowania z nieprzyiacielem 5 lecz za iego, atakiem cofnienia się po za czworograny. Tak uszykowane woysko obiechał z Królem , co ich wszędy radośnemi powitało okrzykami, potem gdy mu kazał spona mieyscu cząc , roznoszono po wszystkich iego rzędach, cbleb, wódkę a nawret i mięsiwa, z takim po - rządkiem iakby się to na uczcie żołnierskiey w czasie pokoiu dziać Dopełniło tego pod dozorem polieyi , część gwardyi Ciemnogrodzkiey świeżo ku porządkowi m iasta tego ustanowionćy. Postawił on Króla z m ocnym oddziałem kawaleryi i kilku sztukam i arm at na bliskim w zgórku, zkąd Wszystko bezpiecznie m ógł iak na dłoni w idzie, i sam przy nich stanął. Jak tylko forpoezty nieprzyjacielskie zbliżać się zaczęły , d ał rozkaz Wacław ow i, by pobiegł do m łodszego D o b ro m ira, co się w przedniey straży znaycjował, i na nie z nim uderzył. Co tenże natychm iast dokonał i oneż rozpędził; lecz nieszczęściem późno spostrzegł, że D obrom ir który m iał wzrok krótki biorąc oddział nieprzyiaciela za własny , by go odwołać w lewo się za nim zapędziwszy w padł wśród niego , on trzeci, a zewsząd obskoczony poddać się n iech cąc, bronił do ostatniego. J u ż poległo dwóch iego tow arzyszów , kiedy Wacław przyp ad ł m u na pom oc z kilkunastu ochotnikam i, i długo m ężnie walcząc przecie go o d b ił, lecz tak rannego, źe się w niebezpieczeństwie życia bydź zdawał. Srodze strapiony Wacław odnieść go kazał na wzgórek Królew ski, gdzie się nasz felczer znaydował. Zkąd on po pierwszem opatrzeniu ran nader niebezpiecznych, l wielkim żalem Króla i Xięeia Boiosława do C iem nogrodu odesłanym z o sta ł, a ten sm utny przypadek bratu iego i woysku utaiono. W zastępstwie iego Wacław , szarmyelowaf dość długo z forpocztam i i przednią strażą nieprzyiacielską. Lecz widząc że się on do jeneralnego zabierał ataku , i ze iuż arm aty iego grać zaczynały, cofnął się podług rozkazu Xięcia Bojo sława, i front woy~ ska ze wszystkiem odkryty zostawił. W net zbliżył się o w ystrzał arm aty nieprzyiaciel, i całą przeszło dwudziesto-tysięczną kawaleryą swoją z okropnym wrzaskiem j d rż eniem pod tylu końmi ziemi na woysko Królewskie czwałem uderzy ł , iakby półmiesiąca form uiąe zwyczaiem Turków , których m ężna lecz nierządna jazda utrzym ać linii prostey nie iest w stanie. Nie zraził go w tym ataku kilkokrotny wystrzał 48m iu arm at , co Szyki iego nieco p rzerzad ził, iakoteż rę - czney b roni, mimo czego o p arł się prawie o naieźone bagnety ; lecz niezdoławszy przełamać żadnego z czworogranów, z znaczny stratą cofnął s ię , a kilka żelaznych armat iego w polu uwiązło. D ał mu czas Xiąże Bojosław uformowania się do drugiego ataku, nie pomyślnieyszego iak pierw szy, lecz za trzecim od dwócli pierwszych mniey dzielnym, widząc nieprzyiaciela znacznie osłabionym i znużonym , kazał się puścić za nim dwóm polowym bateryom i całey świeżey swoiey ieżdzie, które wnet cofaiące się w zamieszaniu nieprzyiaciela tłum y, rozbiły, i na wszystkie rozpędziły strony , ta k , iż rozsypka powszechną stała się , a każdy z Baronów iak m ógł i gdzie m ógł uciekał. W net poddała się cała piechota, z kilku tysięcy biedaków zło żo n a, a obóz którego strzegła artylerya z kilkunastu sztuk żelaznych różnego kalibru złożona , w zw ycięzkie dostał się ręce. Próżnie szukali zbawienia w ucieczce Baronowie i ich lu dzie ; raz, że ich konie znużonemi były, a zewsząd ścigała ich świeża ja z d a , lekką artylerya poparta; pow tóre, że nie mieli naw et schronienia, bo wszystkie pasy przecięte i zamknięte dla siebie znaleźli. M ało tedy który z nich uszedł z tey o - kropney porażki. Blisko 2000 na placu p o leg ło , a reszta dostała się w niewolę. S trata z strony Królew - skiey w zabitych nie przeniosła 100 lu d z i, a rannych mało więcey niż 200 znalazło się. JNakoniec ku wieczorowi ścigać nieprzyiacielą przestano , niem niey iednak pozostałe iego szczątki w padły w ręce zw ycięzców dnia n astęp n eg o , bo sarni sie poddali, noc całą o głodzie b łądziwszy. W tey powszećhney klęsce chytry tylko zdrayca Czarnostay ocalał. K iedy bowiem X ię/niczka przed bitwą wsiadła na konia , by przytom nością swoią zachęcała w oysko, a za nią ruszyła przyboczna iey gw ard y a , on niby dla strzeżenia kwatery X iężm czki i bogatszych iey sprzętów , osadził ią stu ludźm i konnicy swoiey , z resztą zaś dwóm pierwszym tow arzyszył atakom ; lecz nie czekaiąc trz e c ie g o , um knął z placu , i w rócił do kw atery X ięzm czki, a porwawszy pozostałą tam Wandę , jakoteż kłeynoty, kassę i papiery X iężniczki, (tw ie rd z ą c , że to czynił za iey rozkazem ) udał się spiesznie z ludźm i swemi i łu pem do odludnego zam eczku, który o cztery mile ztam tąd w górach posiadał, dokąd acz żadna nie p io - wadziła droga, dobrze znanem i sobie iako myśliwemu pospieszył m anowcami. W łaśnie gdy tego dopełn iał gw ałtu Wanda klęcząc z P ro boszczem w oknie, z ktorego bitwę widzie m ożna było, gorąco się z nim m o d liła, to za Króla , to za X ięŻniczkę , to za X ięeia Bojosław a, nakoniec przykładem Proboszcza za Wacław a i wszystkich swoich rodaków. G dy odurzony tern zdarzeniem przyszedł do siebie P roboszcz, pozostały z kobietam i i służącem i X iężniczki, poczuł całą okropność położenia Wandy, a nie wiele myśląc , wsiadł na konia, co się tam przypadkiem z placu bitwy za wałęsał , i z niebespieczeństwem życia przebiwszy się przez kilka tłumów nciekaięcych, dostał się do koramendy Królewskiey, co go odesłała do Xięcia Bojosława. Porwał się on za głowę na doniesienie Proboszcza , mówiąc do Wacława : Z tym srogim łotrem niemasz i chwili do stracenia. Lecz gdzie go szukać, odpowie z rospaczą Wacław. Na co Xiąże . Wiem , gdzie on m ógł uwieśe Wandę ; jest to zameczek w okolicach którego nie raz z oycem iego polowałem : a potem spoyrzawszy na przytomnych tam officerow , rzekł do iednego z nich ; Panie Nikuta , wrszak tam ze ran byw ałeś ? Czybyś niem ógł służyć za przewodnika ? na co gdy ten przysta ł, kazał m u natychm iast ruszyć z Wacławem na czele 3 oo w yborowey swoiey ja z d y , a dobywszy zegarka, rzekł do Wacław a : spiesz się , a staniesz w nocy w bliskiey smoczego zamku wioseczce, tam zo staw konie i day w ytchnąć ludziom . P rzed północą zaszturm uycie znienacka tę lichą zam czynę, iedni z wielkim trzaskiem od m ostu i bram y , by tam nieprzyiaciela przyciąg n ąć , podczas kiedy drudzy milczkiem ze strony wioski wydrapawszy się na sk ałę, przebędą zaniedbane z taintey strony m ury iego. Tym sposobem opanuiesz zam ek: spiesz i bądź dobrey nadziei. Ale doda, odwołuiąc odchodzącego Wacława, zapom niałem ci pow iedzieć, żebyś kleynoty, pieniądze i papiery Xięzniczki oddał iey w iey klasztorze, gdzie ią iuż przewieść kazałem. Nie wiele ci to będzie z d ro g i; do te go dobrzeć by Wanda przy niey pozostała , bo ona jedna pocieszyć ią potrafi , ile przy w rażeniu iakie na niey sprawi śm ierć okropna iey przyjaciela, W . K oniuszego, na k to reg o , jak mi w tey właśnie donoszą ch w ili, napadłszy w ucieczce rozsiekali związkowi , mszcząc się na w odzu klęski swoiey. P u ścił się natychm iast Wacław w zam ierzoną d ro g ę , kazawszy się żołnierzom w podwóyne racye i am unicyą opatrzyć. Szczęśliwie m u się. udała przykra iego przepraw a, mianowicie za pom ocą pastucha, co go tak dobrze poprowadził do wioski pod zamkiem leżącey, źe tam nie postrzeżono , gdy ią około iotey w nocy opanował. Towarzyszył mu wierny Proboszcz, co uczniów swoich w tak smutnem zdarzeniu opuście niechciał. Lecz czas wrócić do Wandy, którą Czarnostay gwałtem na swego wsadziwszy konia, i na wpół ią trzymaiac, rączo umykać zaczął, a widząc drżącą i zapłakaną , zachęcał słodkiemi słowy, by się niczego nie obawiała, że to , co uczynił, było za rozkazem Xiężniezki i jedynie dla iey bespieczeństwa. Wreszcie , ze się ma za szczęśliwego, że iey mógł tę wyświadczyć przysługę, w nadgrodę którey spodziewa się, że mu swoićy nie odmówi rę k i, iako to dawniey uczyniła fila cudzoziemskiego awanturnika , iedynie pono z natchnienia Xięcia Bojosława. Przerażona mowa taką Wanda, mocniey ieszcze płakać zaczęła, nie odpowiadając i słowa. Czem obrażony zuchwały C zarnostay: Znajdzie się, powie, na taki upór w zamku moim lekarstwo , i rada nie rada dziś ieszcze żoną moią będziesz. Zem dlała ona na tak srogą g roźbę, lecz otrzeźwioną kazał Czarnostay położyć na nosze, bagażowych mułach Xiężniczki, co nie pomału pochód iego spóźniło, tak, iż ledwie godziną dostał się do zamku, nim Wacław przybył do wioski. Zamknął się w nim natychmiast, odesławszy konie , a z niemi kilku ludzi do wioski, których gdy zabrał Wacław od nich się o tem wszystkiem dowiedział. Czarnostay kazawszy zanieść Wandę do staroświeckiego pok o iu , i położył na ło ż u , co się naprzeciw ogrom nego komina znaydowało , rzekł do niey , uderzaiąc ręką o swóy p u g in a ł: G otuy s ię , pyszna Pani , bydz ieszcze tey nocy żoną moią , lub czem gorzey , jeśli tego zaszczytu cenić nie będziesz umiała. W tym wyszedł, drzwi na klucz zamknąwszy. Niepodobna wystawić, w iakie pomieszanie ostatnie siowa srogiego tyrana wprawiły Wandę , przecież wezwawszy Boga, przywołała całą moc duszy swoiey, siadła na łóżku , i rozmyślać zaczęła , czyby iey nie zostawał iaki sposób ratunku. Lecz gdy na próżnie nad tein duinaw szy, iako w ostatniey swey ucieczcę wzywać o pieki Boga Chrześcian zaczęła, uderzył ią w idok, iakby ku niey posuwaiącyeh się figur staroświeckiego obicia, a wnet widmo poważnego starca z długą siwą brodą, grubym okrytego płaszczem. Widziała to dobrze Wanda przy świetle kominowego ognia. W każdym innvm razie ziawisko takowe byłoby ią śmiertelnym uderzyło strachem ; lecz w okropnym stanie, w którym się znaydowała, przeciwny one sprawiło skutek. Udał się starzec prosto do komina, a siadłszy przed nim , rzekł mocnym głosem: Wielcy Bogowie! ten pokrzepiaiący ogień iest darem waszym, którego od lat trzech nie używam w lochu, gdzie mnie zimno gnębi. Jąkaz iest zbrodnia m o ia, bym tak okropnego doznawał losu ? Potym nieco ogrzawszy się, rzucił okiem na łóżko, na którym się Wanda iak mogła ukryła. O tó ż, rzecze, wygodne łoże moie, które się dla mnie w smrodliwa zmieniło słomę. Spoczniymy na nim choć chwilę. Poczerń przybliżył się do łóżka, i obok Wandy się p o ło ży ł, a gdy się ta mimowolnie wzdrygnęła, zaw ołał starzec : Ktokolwiek jesteś , nie obawiay się naynieszczęśliwszego z ludzi, ale raczey lituy się nad nim. Ośmielona słowy temi Wanda badać go zaczęła, ktoby był i coby robił w tym okropnym zamku ? Na co on, spóyrzawszy na Wandę : Aniele nie kobieto! rzecze, nie siebie ia , którego dogorywa życie, lecz ciebie ż a łu ię , że się w nim znayduiesz, gdzie nie iedna z twoich poprzedniczek nędzne dokonała życie. Potym iey w yiaw ił, iż b y ł oycem Czarnostaia, co przyciągnąwszy go do tego zamku , którego m u był o d s tą p ił, a pod różnem i pozoram i oddaliwszy iego służących, rozgłosił nagłą śm ierć iego, a tym czasem za pom ocą dwóch złoczyńców schwytawszy go uśpionego , w trącił do w ieowego lochu, w którym go od lat trzech pod ich dozorem zamkniętego trz y m a ; że przypadkiem w zamieszaniu , iakie tego wieczora panować w zamku zdaie się, ieden z nich przyniósłszy lichą straw ę iego , zapom niał zamknąć drzwi więzienia, którem i wyszedłszy gdy zastał zamkniętą kratę podziemnej szyi, co z wieży na podwórze prowadzi, przypomniał sobie schodki, które z niey do tego pokoiu przystęp daią drzwiami ukrytemi obiciem, i temi się do niego dostał. Na te słowa gdy Wanda rzewnie płakać zaczęła, rzekł starzec : łzy tu nie pomogą, ratuymy się : wstał, a drzwi pokoiu zawaliwszy krzesłam i, udał się do stoiącey w kacie szafy, gdzie szczęściem znalazłszy złożoną iak za swoich czasów b ro ń , porwał pałasz ogrom ny, i błysknąwszy nim dzielną ieszcze praw icą, rzekł do Wandy: Nie trać nadziei, tym ia ciebie do śmierci bronić będę. Poczem dobywszy z szafy puginału , uzbroił nim Wandę. W tym dał się słyszeć rzęsisty z ręczney broni ogień, a wnet wielki zgiełk w zamku. Bogowie nas ra tu ią , zawołał sta rz e c , bo iak widzę c ó rk o , znać wybawiciele twoi szturm uią do zam - kowey bram y. Poprow adził starzec Wandę do o k n a , które na zamkow e daw ało p o d w ó rz e , tam rozpalone ognie i krzątających się żołnierzy widzieli, których C zarnostay do obrony z a c h ę c a ł, i ku zam kowey w ió d ł bram ie. Przy tey gdy się żywa zawzięła wralka i z obu stron rzęsiste strzelanie, wpadła znienacka z wielkim w rzaskiem , z d ru - giey strony podwórza przeznaczona ku tem u ko m m en d a, i ty ł wzięła C zarnostaiow i, co widząc się zgubionym , ile ze w teyże chwili sztu rm ujący wysadzili bram ę zam kow ą, porzucił walkę , i wściekły u d ał się. do pokoiu , w którym się Wanda znaydowała. Skrył ią starzec za obicie, a sam stanął przed łóżkiem z pałaszem. Nie długo do zatarasowanych drzwi dobiiał się Czarnostay, które w net za pomocą łotrów swoich w yw alił, i wpadł do pokoiu z puginałem w ręku, wołaiąc głosem okropnym : Wando pyszna, wybiła twoia ostatnia godzina ! Struchlał przecież na niespodziany widok oyca, i stanął iak wryty. Lecz w chwilę przyszedłszy do siebie, rzucił się na niego , puginałem godząc, ale mężny starzec, dobywaiąc sił ostatnich, uciął mu rękę, którą go trzym ał, a ta u nóg oyca padła. Chciał go podnieść drugą wściekły ten zabóyca, nie dozwolił mu tego W a cław , co w padł w tym momencie do pokoiu, a z tyłu pochwyciwszy, natychmiast go żołnierzom wyprowadzić kazał. W ybiegł za nim oyeiec, wołaiąc, by ratowano syna i ranę iego opatrzono , co iak m ógł i umiał, uczynił Proboszcz. Wszelako tyle on krwi stracił, i taką była iego zapalczywosć, że tey nocy ieszcze wściekły wśród okropnych umarł konwulsyi, złorzecząc oycu, co mu zbrodnie iego przebaczał, i Proboszczowi , co go do skruchy zachęcał. Tym czasem zemdlała Wanda, a otrzeźwiona wpadła w gorączkę , wśród którey obłąkana wzywała Wacława , by ią z rąk Czarnostaia wybawił. Przyszła do siebie ku dniowi, i iakby ze snu obudzona, z wiełkiem zadziwieniem wlepiła oczy na siedzącego przy niey Proboszcza. Kakoniec przerywaiąc milczenie: Powiedz mi, rzekła, oycze, co się zem ną stało. Zdarzenia tey nocy sąż praw dą , czyli snem okropnym ? Wando , odpowie Proboszcz , Bóg cię litościwy Chrześcian z nich wyb aw ił, podziękuy mu i nie pytay się o więcey , iesteśmy tu z Wacławem i woyskiem Królewskim. Niemasz iuż C zarnostaia, porzuć, ieśli rnozesz, ten okropny zam ek, a zapomniey o tem wszystkiem , co się w nim stało. Roziaśniła się na te słowa piękna tw arz Wandy, ile gdy w szedł Wacław do pokoiu i podał iey czarkę bulionu , k tó rą Proboszcz do posilenia wypić zalecił. Sporządzono dla niey nosze, naksztait lektyki , bo zbyt słabą b y ła , by ina- czey podróżow ać m o g ła, a dłuzey baw ić w tym okropnym zamku niechciała. Porzucaiąc g o , zażądała pożegnać się z starcem. Zbliżył się on do iey lektyki i pobłogosławił iey, mówiąc : Straciłem niegodnego syna, lecz ty żyiesz, piękna Wando , niech się dzieie wola Bogów. Porzuć ten bezbożny zamek, i żyi szczęśliwa. Rozczulona temi słowy Wanda, pocałowała kray szaty iego, bo iey brakło na wymowie. Trzy mile z zamku tego było do klasztoru Xiężniczki. Rada dowiedziała się Wanda , że się tam iey udać radził Xiąże Boiosław. Nieśli ią koleyno żołnierze , a Wacław z Proboszczem szli przy niey pieszo, usiłuiąc rozerwać myśl iey nie pomału stroskaną, co się im naylepiey udawało, mówiąc iakby między sobą o Zaciszy. Stanęli nakoniec wieczorem w klasztorze , gdzie znowu smutne czekało ich widowisko ; iuż się bowiem o okropnem zabóystwie faworyta swego była dowiedziała Xiężniczka. Niespodziane przybycie Wandy i słodkie pocieszenie ulżyły nieco iey żalu. W tym przynieść Wacław kazał nietknięte iey kleynoty, pieniądze, papiery, i oddał ie imieniem Xięcia Bojosława, ezem ona zdumiona , zawołała : Dwa razy mnie w iednym dniu zwyciężył ten wielki człowiek, żałuię że się zbyt późno na nim poznaię! » Poczerń nieco spokoynieyszą bydź zdawała się , chciała wszakże, by Wanda noc tę w iednym z nią spędziła pokoiu. Porzucił nazaiutrz rano Wacław klasztor, dobrze obsadzony woyskiem Królewskiem , co przecież za straż tylko honorową służyć zdawało się Xięzniczce. O ddała ona odiezdzaiącem u list uprzeymy do Xięcia Bojosława, którego odtąd stała się wielbicielką. W n et stanął Wacław w Ciem nogrodzie, gdzie iego wyprawa zw róciła na chwilę ciekawość publiczności ku sobie. P rzybył tam w k ro tce i stary Czarnostay , który acz dawny Xięcia Bojosława przyiaciel, nie łatw o otrzym ał za wdaniem się iego do Króla, by nie przedsiębrano sądowych kroków zhańbić pamięć syna iego maiącyeh. Po czem ten d o bry oyciec m aiątek, źrzódło swev niedoli, odstąpiwszy m łodszem u synowi, zam knął się w klasztorze. P ospieszył Wacław odwiedzić przyiaciela swego D o b ro m ira, którego Stan inaio co się dotąd polepszył, przecież gdy ciekawemu wiedzieć Wandy zdarzenie, opowiedział Wacław , dodaiąc, ile wśród własnego czułą była na iego nieszczęście, westch n ął, i słabą dłonią ścisnął rękę Wacława. W gorszym prawie od młodszego stanie, zdawał się starszy Dobromir, tak stroskany i zatrwożony tym, którym brata widział, a nieodstępuiąc go na chwilę, stał się wraz stróżem i sługą iego. Tym czasem Ciemnogród osobliwszy wystawiał widok, bo kiedy woysko Królewskie obozowało wkoło miasta, one się napełniało jeńcami, których liczba większą niż woyska zwycięzkiego b y ła , przecież wielu tułaiąc się po okolicach z niedostatku i głodu umierało. Co się zaś rannych nieprzviaciela tycze, tych z równem staraniem iak własnem opatrywano w Ciemnogrodzie, rozlokowawszy ich po klasztorach. Sprowadził ku temu Missyonarzy naszych Xiąże Bojosław, iakoti ż szare siostry od nich zaprowadzone, i tym sposobem dał uczuć Ciemnogrodzianom korzyści szpitalów publicznych, w które wnet dwa klasztorne zamieniono gmachy. Pełne było miasto bagażów i łupów na nieprzyiacielu zdobytych, koni, wozów, a nawet sreber i bogatych sprzętów , któremi próżność Baronów obóz ich napełniła, iakby do godów nie do woyny przysposobiony. Cały ten łup nic z niego niewyłączaiąc , prócz sprzętów woiennych, Król przeznaczył w nadgrodę z wy ciężkiemu woysku. Pozbyło się iak nayrychley posługaczów i ciurów , których tysiącami było i poodsyłano do domu, toż uczyniono i z żołnierzam i, wybrawszy z parę tysięcy naydorodnieyszych , by niemi woysko Królewskie zapełnić, resztę jako i officeró w , którym Król konie ich oddać kazał, rozpuszczono za danem sło w em , iż nigdy przeciwko Królowi broni nie podniosą. Zostawała się liczna związkowa szlachta i przynaymniey trzy czwarte części Baronów, uwięzionych po Ciemnogrodzkich klasztorach , a nawet okolicznych zamkach. Dumni Baronowie wnader upokarzaiącyrn znaydowali się stanie, ogołoceni zrazu ze wszystkiego, a nawet z swoich służących, maiąc sobie wyznaczoną tylko racyą prostego żołnierza , żyli z miłosierdzia Bonzów , a nieco póżniey, gdy im tego d o zw olono, za pomocą Ciemnogród zkich lichwiarzy. C hcąc ich Xiąże Bojosław , a więcey ieszcze Król, którego harakter codzień tęgości nabierał, zatrw ożyć surowem z niemi o b chodzeniem się, puszczono w ieść po mieście, że wet za wet sądzeni bydź m aią, tym trybem , którym oni dwóch braci Dobrom irów i innych stronników Królewskich osądzili. P rzerażała ich ta groźba , a połączona z upokorzeniem i niedostatkiem , w którym się znaydowali, uczyniła ła twemi do przyięcia wszelkich w aru n k ó w , pod iakiemi by się podobało Królowi pokruszyć ich więzy. W śród takowey obawy, napisała Xiężniczka do Króla list błagalny za niemi , w którym się równie iak oni winna wyznawała: na co Król iey odpowiedział, iź siostrze iedney, co mu długo za matkę służyła, m ógł przebaczyć tak sroga maiestatu urazę i kraiu klęskę , zechce przecież dla niey więcey uczynić, i na iey proźbę przebaczyć Baronom i szlachcie , ieżeli ich powolność zaręczy m u, że się staną w przyszłości godnemi tey łaski. Rozgłoszone drukiem oba te listy, sprawiły spodziewany skutek ; przystali Baronowie i szlachta na wszystko, co się zdało Królow i; to iest : zobowiązali się n a jp r z ó d , za koszta i szkody woyn y , których wynadgrodzenie wziął skarb na siebie, przyznać tem uż własnością dziesiątą część nieruchoych maiątków swoich, i płacić od nich wiecznemi czasy temuż dziesiąta część ciągnionych z nich dochodów. Powtóre. Nie trzymać żołnierza nadwornego , iak tylko liczbę od Rządu sobie dozwoloną i w kształcie przepisanym. Dostawiać tegoż rok rocznie własnym kosztem na rewią , nie więcey iak dwa tygodnie trwać maiącą, i trzymać go zawsze gotowym no zawołanie Rządu. Po trzecie zrzekli się niewoli poddanych , to iest : przedawania ich iak bydło na głowy. Nakoniec poddali się sądowym ulepszeniom i policyjnym urządzeniom iakieby się zdało dla lepszego wymiaru sprawiedliwości i porządku kraiu wprowadzić Rządowi. Raronowie zaś i szlachta, co nie podnieśli broni przeciw Królowi, dobrowolnie do takowego przystąpili układu za przykładem Xięcia Bojosława i Dobromirów. Czego im Król wdzięczen wszystkich imiona, inko dobrze zasłu/onycli oyczyznie, wyryć kazał na ogromnym marmurowym pomniku, wśród Ciemnogrodu wzniesionym, co po innych znacznieyszych miastach krain równie z woli iego dopełnionein także zostało. Trudnióy było do takowego układu skłonić się duchowieństwu oboiey płci ; przecież za usilnem wdaniem się W. Kapłana i Xiężniczki a czynną zręcznością dawnego Kanclerza , co żądał poiednać się z dworem , przystali na wszystko , wyiąwszy, że iak zwykle przyrzeczoną opłatę dziesiątego grosza, ochrzcili imieniem dobrowolnego daru. Gdy to wszystko ułożonem zostało, otworzył Król nayprzód szlachcie, potym Baronom niewygodne ich klatki, a nawet dopomógł im z Xięciem Bojosławem do przystoynego ich siedlisk powrotu, zgromadzonych przed wyiazdem na pół surową na pół łagodną skarciwszy mową, i odebrawszy od nich wierności przysięgę. Matka Dobromirów. Spotkanie sią Proboszcza z bratem. Morowa zaraza w klasztorze, na którą Xieczniczka umiera. Jak się skończyta śmiertelna choroba Wandy. Trwały dwa tygodnie i więcćy pomyślne dla Rządu z możnowładcami Ciemnogrodzkiemi układy, które ich potędze i nadużyciom pewne położyły granice , i klęsek kraiu nie pom ału ulżyły. W tym czasu przeciągu odbył nie iedną podróż Wacław do klasztoru X iężniczki, zawsze do niey zachęcany od szlachetnego D obrom ira , który sam wiele cierpiąc na nieprzytomności Wandy, niecheiał.by przyiaciel lego przez delikatność ku niemu był uczestnikiem iego cierpienia: a gdy się Wacław wezwaniom iego opierał, prosił go by mu nie odmawiał ie~ dyney w stanie, w którym się znaydywał pociechy wiedzenia z pewnością, co się z Wandą dzieie. Zbyt szlachetnym z swoiey strony był Wacław, by o takiem postępowaniu przyiaciela milczał przed nią, choć czuł, że iey broń przeciw sobie podawał. Wybrała się ona nakoniec do Ciemnogrodu, zwierzywszy się Proboszczowi , że to mianowicie czyniła dla odwiedzenia chorego. Gdy iey Proboszcz przypomniał, że nie odwiedziła Wacława w podobnym zdarzeniu : Widzę, odpowiedziała z żywością, iakby dotknięta tą wymówką , że się nie rozumiemy ; na co Proboszcz : Mówmy więc o czem inszem , a dobywszy z puliaresu listu , oddaiąc go Wandzie, rzekł: Zaczniymy dzisieyszą lekcyą od tega iak mniemam wzoru dobrey polszczyzny, dawno go noszę przy sobie, lecz czekałem p o ry , w którey byłabyś Pani w stanie, równie dobrze odpisać na niego. Był to ów list matki i wuia Wacława, którym go zalecali Wandzie, a właśnie w tedy upłynął dwóchmiesięczny termin zwłoki, do wyboru męża od Xięcia Bojosława Wandzie założony. Płoniąc się , przeczytała go uważnie : potem z przyiemnym uśmiechem , spoyrzawszy na Proboszcza, złożyła go w szkatułce , w którey opisanie Ciemnogrodzkiego spoczywało Wezuwiusza, Co widząc Proboszcz, rz ek ł: Czyby nie należało dodać do tych aktów i opisanie Smoczego zamku ? Bynaymniey, odpowie Wanda , te nigdy nie w yidzie z pamięci moiey ! Co się listu tycze, nie czuię się ieszcze dość mocną w polskim ięzyku , bym się na niego odpisać odważyła. Wróćmy więc do książek naszych, i popracuymy, bym to uczynić iak nayrychley mogła. Nazaiutrz przybycia swego do Ciemnogrodu udała się Wanda z Proboszczem do chorego, przy którym siedzącą została iuż nieco sędziwą kobietę, lecz ieśzcze świeżą i przyiemną. Zadziwiony tą wizytą Dobromir chciał wstać z sofy, na którey leżał, ale mu słabość tego nie dozwalała. Piękna Wando, rzecze do niey, zapewne szczęścia widzenia cię winienem drugiemu to iest przybyciu tey dobrey matki którą tu przywiodła troskliwość o zdrowie moie. Tłiewiedziałem o niem odpowie Wanda , lecz rada bardzo iestem wraz tak godna poznać matkę, i tak zacnego odwiedzić syna W tym wszedł sędziwy męsżcżyżna otoż rzecze do Wandy Dobromir drugi nasz oyciec bo ten co nas wychował. Winszuię inu odpowie Wanda takich uczniów. W tym gdy usiadł przy Proboszczu, uderzyło nas osobliwsze ich do siebie podobieństwo. Dobyła Wanda zwierciadłka i prosiła ich by się w nim przey rzyć chcieli. Co uczyniwszy przez chwile patrzeli z zadziwieniem na siebie, nakoniec iakby natchniony rzekł Proboszcz : cudownemi są drogi twoie o Boże ! miałem brata młodszego, imieniem Jana który będzie lat l\o temu, Dom rodzicielski porzuciwszy, poszedł w obcą służbę; tyle tylko odtąd o nim dowiedzieć się mogłem, iż w kilka miesięcy potem puścił się z Hamburga do Ameryki i tam pono zginął, walcząc pod Wasingtonem za sprawę wolności. Tła te słowa rzucił mu się do szyi Guwerner Dobromirów mówiąc: tym bratem kochany Stanisławie ia iestem. Poczem radosnemi łzami zroszony, ukląkł Proboszcz, a brat za iego przykładem , i podziękowali Bogu za tak cudowne siebie połączenie. Ciekawiśmy wszyscy byli wiedzieć, iakiem zdarzeniem z Ameryki dostał się do Ciemnogrodzkiey krainy brat Proboszcza , który tak ciekawości naszey zadosyć uczynił. Po ukończoney Amerykańskiey w oynie, zostawszy bez służby, lecz w ynadgrodzony, użyłem kapitaliku iaki miałem na zakupienie to w arów, które pomyślnie przehandlowawszy w Brezylii, nabyłem Dyamentów , Topazów i innych drogich kamieni z którem i popłynąłem do Indyi w schodnich; szczęśliwie przebyłem nayogromnieysze świata m orze i lat kilka w Indyach handlowałem po dworach kraiowych X lat i Europeyskich osadach. Tym sposobem znaczny nabyłem maiątek; lecz posiadała mnie zawsze chęć w rócenia do oyczyzny do którey tęskniłem , ile że łubom wszelkich ku temu użył środków , nigdy mnie i słowo z Polski nie doszło, Zakupiwszy tedy znaczna dlość Indyiskicli towarów których się pozbyć korzystnie w Europie pewny byłem, puściłem się do niey napowrot. Podroż ta z razu pomyśln a , nakoniec fatalną stała się, bo gwałtowna burza zapędziwszy nasz okręt ku brzegom iak mniemam nowey Zelandyi rozbiła go o skały. Straciłem wszystko, życie przecież uniosłem z iednym holenderskim maytkiem na szczątku rozbitego okrętu. Przybywszy do lądu znaleźliśmy przed nami same tylko pustynie iak nam się zdawało nogą ludzką nietknięte, lecz że niebyło innego ratunku iak szukać w nich żywności i ludzi, puścić się w nie musieliśmy. Podróżowaliśm y ku północy przez dni 30 za gwiazd przewodnictwem . Przebywając z niemałym trudem bagna, odwieczne i zarosłe lasy , pełne niebezpiecznych zw ierząt obrzydłych gadów i r o bactw a, od których co dzień śm iercią z a g ro ż e n i, żyliśmy tylko korzeniami , ziołami i leśnemi frachtam i. N akoniec dostawszy się do dość znacz ney rzeki i idąc dni kilka iey brzegiem z oczyliśmy w w oddalem u łó d kę , za którą raczey biegnąc niż idąc trafiliśmy na mieszkanie dzikich ludzi miedzianego koloru z kilkunastu chat złożone. Ci na migi z nam i tłom acząc się, na pozór ludzko a n aw et gościnnie z nami obeszh s ię , mianowicie szafuiąc nam aż do zbytku ia d ła , to lest niaisowego ziarna z którego nakształt chleba robili, ryb suszonych, a naw et niekiedy mięsiwa. W n et podeyrzana stała mi się ta uprzeym o śe , ile gdym w idział źe nas m acali iak rzeźnicy b y d ło , na bicie przeznaczone , dop ełn ian e tego z złośliwym uśm iechem względem tłu stego towarzysza m ego, a ku mnie co zawsze chudy byłem z oboiętnością i prawie pogardą. Nie chcąc iednak napróżno zatrw ożyć go, nic m u o tein nie mówiłem. Z n ik n ął on pewney nocy, a gospodarze n asi niby z żalem oznaymili mi źe przypadkiem utonął. Od przybycia naszego iedna z ich kobiet w ich zwierzęcem życiu iak inne wspólna wszystkich żona , łaskawym na m nie poglądała okiem od niey więc dowiedzieć się prawdy przedsięwziąłem , i w net tak iey dobrze dociekłem , żem się przekonał, iż ci dzicy ludzie w obchodach wielkich świat swoich, pożerali ludzką ofiarę poświęconą piekielnym Bogom swoim. O strzegła mnie także m oia kochanka że za ośmiu zmianami Xiężyca los mnie czeka podobny, chyba że się zdarzy dzikim wtymże czasu przeciągu złowić iaką smacznieyszą odemnie ofiarę. Proponow ała mi ratować m nie ucieczką, byłem ią chciał przyiąć za iey towarzyszkę. W parę więc potym tygodni gdy się cała osada a nawet kobiety, na kilkodniowy do wysp wybrali połów , a mnie z samemi tylko starcam i i dziećmi zostaw ili, i kochankę moią niby niemocą zło żoną , wymknęliśmy się nocą i w pustynie ku zachodowi puścili. Powtórny ten móy pochód dłuższym ieszcze i przykrzeyszym był niż pierwszy, bośmy przebywać musieli przez dni kilka góry śniegami o k ry te, na w ierzchołkach których małośmy z zimna i głodu nie pomarli. W strzym ały nas także dwie dość bystre rzeki któreśmy z niem ałym trudem i niebezpieczeństwem przebyli, częścią pływaiąc częścią na sporządzonych od nas tratewkach. Szczęściem towarzyszka moia odemnie w ytrw alsza, posiadała w naywyższym stopniu zręczność właściwą dzikim ludziom. Drapała się iak wiewiórka na naywyższe drzewa , i na nich to owoce zbierała, to iaia zagnieżdżonego na nich ptastw a a często i same łowiła p ta k i, co nam potem za pokarm służyły. Lecz właśnie gdy w ostatnim stopniu znużony i stęskniony upadać na siłach i umyśle zacząłem , i przykrzeć sobie ży c ie, usłyszeliśmy zdała psów szczekanie, w net i głosy ludzkie, a co mnie naywięćey ucieszyło iakby słowiańskim mówiących ięzykiem. Byli to poluiący rozbóynicy, których ta pograniczna z Państwem Ciemnogrodzkiem pustynia iest pełna. Przywłaszczył sobie bez ceremonii ich naczelnik moią towarzyszkę, mnie zaś kazawszy dać konia, broń i kradzione szaty, iako słowiańskiego współziomka, w poczet swoich złodziei umieścił. Napadaliśmy czasami na Ciemnogrodzkie granice, grabiąc cośmy mogli a naw et porywaiąc dzieci i kobiety, co w tey haydamackiey rozbóyników Rzeczypospolitey wspólnemi wszystkim były. Znieść dłużey niem ogąe tak obmierzłego życia, w iednym z tych napadów uciekłem puszczaiąc się na oślep w Ciemnogrodzką krainę. Kiedym się tam wałęsał po granicy , poznano w dobrach oyca Dobromirów kradzionego konia a nawet szaty moie, a okutego w kaydany odesłano o mil kilkadziesiąt do Dobromirskiego Zamku. Gdy na pal, podług prawa, iako rozbóynik wbity bydź miałem , odwołałem się od sądu Zamkowego, do samego Pana o którego sprawiedliwości wiele dobrego słyszałem. Ten gdy się. z indagacyi dowiedział, a nawet sam ludzki bardzo mówiąc ze mną przekonał, żem był raczey nieszczęśliwy niż winny, skruszył więzy moie i zatrzymał przy sobie. Wnet słabe moie przysługi tyle mi u niego z iednały względów , źe umieraiąc powierzył mi wychowanie dwóch małoletnich synów sw oich, a ich dobra matka hoynem i obsypała mnie darami. Tak goszczę przeszło od lat 3o w Zamku Dobrom irskim gdzie pod iego Panów opieką ż,yię bezpieczny, nawet od Inkwizycyi Świętey. Zye nim W ePan odtąd będziesz, doda Wanda, ieśli zechcesz nawet i w C iem nogrodzie: dość ku tem u by Król i Xiąźe Bojosław uwiadomieni byli żeś wychował zacnych D obrom irów , byś w tym K raiu gdzie tylko zechcesz przemieszkiwał szanow anym gościem Króla. Znalazłem on odpow ie, kochanego b ra ta , lecż niech wybaczy że nie opuszczę dla niego , tey dobrey Pani i kochanych uczniów moich. N a te słow a, podała m u rękę matka , a syn do którego się zb liży ł, serdecznie uściskał. — Gdyśm y się a mianowicie Wanda zadumiewali nad tak osobliwszem spotkaniem się dwóch b ra c i, rzekła do niey matka D o b ro m iró w , pogladaiąc na nią tkliwem ok iem ; có rko m o ia , niczem u się na tym święcie zbyt dziwie nie n ależy , któż wie czy ciebie i nas dziwnieysze ieszeze nieczekaią trafy ? zclaie się t o , odpowie ona , rzeczą niepodobną. N a co matka: przecież nią nie iest. U d erzyły mnie m ocno te iey ostatnie słowa wyrzeczone , z nieiaką pewnością, niem niey iak Wacława. B awiła z nam i aż do obiadu Wanda , a gdy ią prosiła staruszka by na nim została, wymówiła się mówiąc iż obiadować z Królem i Królową przyrzekła. Lecz obiecała w rócić do niey iak tylko będzie m ogła, a wychodząc powiedziała odprowadzaiącerau ią Wacławow i, ieźli się to W ćPanu zdaie, uwiadom matlę D obrom irów że dziś u niey w ieczór przepędziem y, bo ma ona dla mnie pociąg którem u się oprzeć niem ogę. Nie podobała się ta propozycya Wacławowi co na nią tylko kiwnął g ło w ą , a Wanda spoyrzawszy na niego z uśmiechem i podniósłszy ram iona do poiazdu wsiadła. Zadodosyć przecież uczynił Wacław iey zleceniowi, co mocno uradowało staruszkę , ile gdy iey powtórzył ostatnie Wandy słowa. Hieprzestała ona przez cały obiad , gadać o niey i wypytywać się o naymnieyszych co do niey szczegółach, i toż samo uczyniła po ohiedzie, siadłszy przy sofie na którey syn leżał, lecz zawsze do Wacława nie do niego mowę obracaiąc. Po obiedzie wrócił się pierwszy ze mną do domu ; a Proboszcz z bratem pozostał. Na próżnie usiłowałem rozerwać Wacław a, pomyślne z tego, com widział i słyszał ciągnąć dla niego wnroski. Wszystko się tak czarno w oezach iego malowało, że niechciał nawet wrócić do Dobromirów tego wieczora; do czego przecież zm usiliśmy go z Proboszczem, który mu pow iedział, iż b rat iego niew ątpił, że Wacław rękę Wandy otrzyma. Na co ten : cóż on z m atką i u - czniem swoim zrobi ? Co się będzie Bogu podobało, odpowie m u P ro boszcz, lecz ile ia m iark u ię, po m istycznym tonie brata m e g o , zachodzi iakaś taiem nica iem u znana którey na próżno starałem się od niego wybadać. Pocieszony Wacław z wielkiem u b rał się staran iem , i cały wieczór z Wandą i m atką przegadał, podczas kiedy ia z starszym D obrom irem bawiliśmy chorego. Przy bliżyła się z parę razy do nas Wanda podaiąc m u lekarstwa które zapraw iała matka. Osobliwsza rzecz powie do m nie wracaiąc do dom u Wacław , m atka D obrom ira zdaie się sprzyiae moiey m iłości, co iak widziałem nie pom ału i Wandę zadziw iło , zgoła iestem iak w m atni i niepoym uię kogo tu oszukuią? Rozum iem , odpowiedziałem , że nikogo; mamy do czynienia z szlachetneini lu d ź m i; bądź cierpliw ym , wszystko to krótki przeciąg czasu wyświecić musi. —- Nie spokoynieyszą, niż Wacław spędziła noc Wanda , brała bowiem postępowanie z nią matki D obrom irów, iedynie za skutek szlachetnego iey ch arak teru , i chęci przekonania się o iey uczuciach dla syna. W idziała ona dobrze że z iedney strony nieprzystało daw ać iey nadzieię oboiętnem m ilczeniem , z drugiey wyiawić iey stanu serca swego nie śm iała; przecież długo się passowawszy z sobą, górę nad nieśmiałością wzięła otw artość. Nazaiutrz rano mocno ią poraięszaną zastał Proboszcz. M uszę powie m u , niezwłocznie uclać się do m atki Dobromirów , z którą mam do mówienia. Gdy zaś w dom u ióy stanęli rz e k ła : póydz oycze do brata i módl się za mnie. S pał ieszcze c lio ry , więc iak sobie tego życzyła Wanda , matka ią u siebie przyięła. Uściskawszy ią serd eczn ie; cóż cię do mnie rzekła kochana córko tak ra no sprow adza? a widząc że się Wanda mięszać zaczę ła, d o d a ła , chcę ci córko moia ochronić przykrey iak mylnie mniemasz dla mnie odpowiedzi , i sama ią sobie za ciebie u - czynić. O to przyszła do mnie piękna Wanda , by mi w yiaw ić, że serca innym przedm iotem godnym siebie zaiętego oddać synowi m em u nie m oże, zapłoniła się na te słowa Wanda a nic nie odpowiedaiąc, porwawszy iey ręk ę, całować ia zaczęła, na co m atk a, kochana córko m o ia , Twoie wre mnie zaufanie więcey mnie ieszcze przywiązuie do C iebie, zaiste życzyłabym sobie mieć taką iak ty synową lecz to bydż nie m o ż e , takie iest Nieba zrządzenie, którego ci bynaym niey nie mam za złe. Kochay mnie zawsze iak m atkę a ia nigdy dla ciebie bydź nią nieprzestanę. O iedną cię tylko proszę łaskę; nie chciey wyboru tw ego oświadczyć D obrom irow i; gdy przyidzie do zdrowia, ia tę rzecz biorę na siebie. Tym czasem obchodź się znim iak dotąd, unikaiąc wszakże tego wszystkiego coby Wacława zmartwić mogło. Uklękła przed m a Wanda mówiąc : prawdziwie dobra P a n i, matką mi iesteś, i zawsze we m nie przywiązanie wdzięczney córki znaydziesz. Tego ia tylko odpowie o n a, po tobie zadam , a podniósłszy ią i uściskawszy rzekła : byway zdrowa córko k o ch an a, w róć do nas iak zw ykle: po czem Wanda kazawszy zawołać Proboszcza wsiadaiąc znim do poiazdu, rzekła, przeiedźm y się za m iasto, odetchnąć nieco m uszę. W idząc ią w olnieyszey nie co m yśli, zapytał Proboszcz czy skutkowały m odły iego ? W ielk i, ściskaiąc m u rę k ę , odpow ie; zdięły mi z serca ciężar. W tym stanęli przed cm entarzem , gdzie iey mniem any oyciec był pochow any; tam klęknąwszy przed grobem ieP o d r ó ż go, dość długo się po clirześciiańsku modliła. Poczem zaiechać kazawszy do Xięcia Bojosława, pożegnała się z Proboszczem, mówiąc: pozdrów odemnie kochanego ucznia twego, a radź mu by był cierpliwym i spokoynym. Gdy Wacławowi o tern wszystkiem w przytomności moiey i - naszev gospodyni uradowany doniósł Proboszcz; m uszę, powie o n a , bydź u W an d y , może się czego więcey od niey dowiem. Lecz na tem się skończyło, że iey powiedziała Wanda; nie troszcz się o mnie dobra przyiaciołko, spokoyna iestem. Nadaremnie i Wacław usiłował coś więcey z niey wyczerpać, głuchą na wszystko b y ła, lecz bardzo iak i matka Dobromirów wesołą, ile że się zdrowie iey syna polepszało t a k , iż m ógł się iuż nieco po pokoiu przechodzić. W tym stanie rzeczy upłynęło dni kilka któreśm y przyiem nie spędzili gdy iednego wieczora bawiąc z nami u Królowey odebrała Wanda list od Xiężniczki, który przeczytawszy zbladła i natychm iast oddała Królowi. L edwie go ten przebiegł, rzekł do niey kochana Wando, ieźli możesz iedź ieszcze tey nocy do siostry naszey, a innie iak nayrychley uwiadom o stanie iey zdrow ia; poczem do nas mowę obracaiąc, d o d a ł, pozwólcie W ćPaństw o by ich felczer towarzyszył W a n d zie, musi bydź mocno słabą siostra m o ia , kiedy się do tego przyznaie, o n a, co chorować nie lubi. Pożegnała się natychm iast z nami Wanda , i oddała nam list z pożegnaniem do matki Dobromira , który iak uważałem ze łzami w oczach na stoliku u Królowey pisała. Poczem udawszy się do siebie, ieszcze przed północą, z Proboszczem i felczerem do klasztoru ruszyła. — Zatrważaiącym był list Proboszcza któryśmy nazaiutrz przed obiadem odebrali, wystawiał on Xiężniczkę dotkniętą febrą nerwową którą klasztor, osada tameczna, i okolice zarażone iakby powietrzem były, tak dalece iż co dzień kilkanaście osob wymierało. Nagłe rozszerzenie się tey morowey choroby , prawie zawsze iednego z gorzkich owoców w oyny, przypisywał on fatalnosci która pędziła Xiężniczkę do iey zguby. Litość iey mówił, nad tułaiącemi się od czasu przegraney bitwy stronnikam i sw em i, którym , w okolicach klasztoru i blizkiem miasteczku wolny otw orzyła przytułek, tyle ich tam i w tak opłakanym nagrom adziła stanie, źe się wnet m iędzy niemi z iawiła nader zaraźliwa choroba febrą nerwową zw ana. Xiężniczka gorliwa stronniczka fatalizmu; nie tylko żadney przeciwko niey u - żywać nie kazała ostrożności; ale iey sama nie biorąc, zarazą dotkniętą została. Zadrżeliśm y o Wandę , czytaiąc list Proboszcza , ile ze d o nosił iż nieuważaiąc na żadne przeło żen ia, odstąpię Xiężnicziu niechciała i gorliwiey nad iey służące tru dniła się iey posługą. N a tę wiadom ość iakby obłąkany Wacław , pobiegł’ do sta y n i, a na pierwszym którego dopadł kom u, wlot się puścił do klasztoru. Po niewczasie spostrzegłszy się o iego że tak powiem ucieczce, wyprawiłem za nim Icmana , z potrzebnem i m u do użycia sprzętam i, bo w pośpiechu swoim o wszystkiem zapomniał. Napisałem także do niego iż proszę by dw a razy na d z ie ń , czy o n , czy P ro boszcz uwiadamiali nas o stanie klasztoru. Gdym doniósł o tey sm utney wiadomości Królow i, Xięciu Eojosławowi i D obrom irom z truchleli na nią: matka zaś D obrom irów a v niespokoyności swoiey o Wandę młodszego naw et przechodziła syna. N azaiutrz rano zatw ierdził list W a cława , to co b y ł doniósł Proboszcz z tym dodatkiem , że się stan rzeczy co raz p o g o rszał, a choroba zewsząd wzm agała. M ów ił on wraz z zadziwieniem i rozpaczy o heroicznym poświęceniu się Wandy dla Xiężniczki. Tym czasem Xiąże Bojosław co podobneż od woyskowyeh, których iuż wielu wy m aiło odeb rał rapporta, opasać kazał zarażoną okolicę wszelką między nią a Ciem nogrodem przeciął kom m unikacyą, prócz litstów które nam pokłute i wykadzone odsyłano. T rw ał ten stan rzeczy co raz się pogorszaiąc przez dni cztery. N akoniec piątego odebrałem te krótkie Wacława słowa. Ju ż niemasz przyjacielu X iężniczki, proście Boga za W an d ę, którey pewnie nie przeżyję. — Struchlałem na nie, lecz ezekuiąe dokładnieyszego uwiadomienia pod pretcxtein słabości nie wychyliłem się dnia tego z domu , doniósłszy Xięciu Bojosławowi i Dobrom irom , iż rzeczy, w iednym były stanie; ku wieczorowi odebrałem list od Proboszcza, zamykaiący w sobie następuiące szczegóły, źe gdy się co dzień wzmagała cboroba Xięźniczki a żadne nie pomagały lekarstw a; ósmego iey dnia który był krytycznym czuiąc się zupełnie osłabiona i bliską końca swego , zawołała Wandę , a czule się z nią pożegnawszy oddała iey zapieczętowany testam en t, z zleceniem by go złożyła wręce Xięcia Bojosława. Poczem niechcąc iuż brać żadnego lekarstw a ani żadnego słuchać pocieszenia , po krótkiey do Bogów swoich modlitwie usnęła. Było to ku porankowi, zmorzył także sen Wand ę, co przez dwie ostatnie nocy oka nie zamknęła. Około siódmey zrana gdy w szedł pocichu felczer i zbliżył się do łóżka Xiężniczki by iey puls pom acał, znalazł ią wiecznym snem uśpiona. Natychmiast wyszedłszy z pokoiu przechodząc przez garderobę, zalecił iey służącym by nieprzerywali snu Xiężniczk i , a Wacława i mnie natychmiast uwiadomił o tem smutnem zdarzeniu. Wróciliśmy z nim do pokoiu Xiężniczki drzwiami które do niego z stycznego apartam entu Wandy przystęp dawały, a widząc ią głęboko uśpioną, przenieśliśmy ią do niego na sofie na którey spoczywała. Gdy się obudziła nie dostrzegłszy zmiany mieysca w którym się znaydowała pobiegła do łóżka swego biorąc go za łóżko Xiężniczki, lecz gdy go próżnym znalazła p a dła na nim om dlała; niełatwo otrzeźwiona rzuciła na pół obłąkanem i na nas oczym a, a wlepiwszy ie w Wacław a, rzewnie płakać zaczęła. Nieba wnie m ocna ia porw ała gorączka nieszczęsna w różba morowćy febry. Słow a nie mówiąc brać ona niecbciała przepisanego od felczera lekarstwa , dopóki go iey uklęknąw szy przed iey łóżkiem i z łzam i w oczach nie podał Wacław . Na tym się k o ń czył fatalny list Proboszcza, po którym śmierć Xiężniczki sekretem w Ciem nogrodzie bydź przestała. Strapiła ona niepomału Xięcia Bojosław a , więcey ieszcze Króla co b y ł szczerze do siostry przyw iązany, i mimo iey zapędów kochał ią iak matkę. W ystaw ić sobie łatw o niespokoyność w iaką mnie i młodszego Dobromira list ten w praw ił, lecz nie podobna rozpaczy matki ieg o , tak dalece żeśmy ia z synem cieszyć m usieli, i udawać przed nią spokoyność od którey byliśmy dalecy. — Oddałem Xięciu Bojosfawowi przesłany mi z zlecenia Wandy testament X iężniczki, iako iego exekutorowi; zapisała ona bratu cały swóy ru chomy i nieruchomy m aiątek, w yiąwszy perły kilkanaście tysięcy i więcey czerwonych złotych w artuiące, prosząc Wandę by ie iako naylepsza iey przyiaciółka i siostra przyiąć, i na iey pamiątkę nosić chciała; zalecała szczególniey b ratu , by iak dotąd po wodował się w przyszłości mądremi radami Xięcia Bojosława, oświadcza;ąc żal szczery, że im sama nieum iaia ulegać. Spalono niezwłocznie zwłoki Xiężniczki w klasztorze, a popioły z rów ną iak oyca okazałością do doliny grobowey odprow adzone zostały. — W iekiem cierpienia dla mnie były kilka dni następnych, zw iasluiąe e , co raz gorsze wiadomości o zdrowiu Wandy i rospaczy Wacława. Iłakoniec list następuiący Proboszcza do naywyższego stopnia posunął niespokoynośc rooią Dzisieyszego poranku , m ówił o n , który icst dniem ósmym choroby Wandy , a zatem dniem kryzy dawszy ona mnie i Wacławowi znak byśmy się zbliżyli do iey łó żk a, tak do nas rzecz uczyniła. » K ochani Przyjaciele, w k ró tkim moim spoczynku nocy dzisieyszey, śniło mi się żem widziała nieboszczyka Króla i X iężm ezkę w dobnie grobowey, wołaiących mnie do siebie. Chciałam iśdź do nich, gdy mnie zatrzym ał Wacław i w inną stronę doliny zaprow adził, gdziem w g łę bi uyrzała piękny kościół nad którym w znosił się gwiaździsty krzyż, nad słońce iaśnieyszy. Tam gdyśmy w eszli, zachwyciła mnie niebios godna melody a , w śród którey słyszeć mi się zdało te słowa : szczęśliwy kto w wierze C hrystusa żyie i um iera. Wando dopełniy powoła.- nia tw ego! P rzebudziły mnie one, takie ich było na m nie wrażenie. Mam ie za niebios p rzestro g ę, bym w wierze tego zakończyła życie (m ó wiła to patrząc na Wacława ) z któ- k rym przepędzie go iedynem od dawna było serca m ego życzeniem. D obrzy Przyiaciele, do ty i u dowodow przywiązania ku mnie waszeg o , dodaycie dziś dla mnie nayważnieysze i uczyńcie iżby kiedy żyć szczęśliwą z wami utraciłam nadziei ę , m ogłam sobie tu sz y ć , że się w lepszym połąezem y życiu, oycze, powie potem do m n ie , ieśb m n ie, dosc przygotow aną do przy ięcia ch rztu Świętego znayduiesz, pospiesz zd a n ie m mi g o , bo czuię że z każdą chwilą ubiega życie moie. Bądź dobrey Wando , odpowiedziałem nadziei , Chrzest Święty nowym cie i na tym iak na tam tym święcie , obdarzy życiem. — Poczem zdiąw szy z siebie krzyż który zawsze n o s z ę , położyłem go przed Wandą i z wody ją ochrzciłem , w przytom ności klęczących przy iey łó ż k u Wacława felczera i dwóch służących kobiet. Anielskim b y ł wyraz Chrześciańskiey radości co się podczas ch rztu przebiiała na twarzy Wandy iakby wśród mgły iasny p ro mień słońca. Gdy się Chrzest skońc zy ł, pocałowawszy krzyż z wielkim zapałem i gorąco się pomodliwszy, rzekła : kochany Wacław ie! przyodziałam ślubną szatę i teraz dopiero się godną czuię bydź tw oią m ałżonką ; niech ten przynaym niey zaszczyt do grobu poniosę. P ad ł iey do nóg W a cław , m ów iąc: bożka W a n d o , niewstąpisz do niego bezemnie ! Porzućcie , rzekłem , tak sm ętne myśli w tym dniu godowym, Bóg Chrześcian czuwa nad wami! Poczem małżeńskie dałem im błogosiawieństwo, zamawiaiąc sobie ponowie przed obliczem kościoła ten akt ślubny. Tymczasem Wanda to na krzyż przed nią le ż ą c y , to na Wacław a poglądaiąc, z niebieskim , co raz pobożności i miłości w yrazem , usnęła. Bogdayby tylko nie snem do Xiężniczki podobnym Zlituy się nad nią miłościwy Boże! Na tym się kończył list Proboszcza, k tó ry m iotany między obawą i nadzielą, m atce D obrom irów zaniosłem. — W yiawienie rodu Wandy, iey wesele z Wacławem. Pobyt w Ciemnogrodzie. Zmiany w Rządzie. Upadek Smorgońskiego zakonu, wyiazd i powrót do Polski. Z n a la z łe m m atkę D obrom irów w naywyższym stopniu niespokoyności, wyrwała mi z ręku list Proboszcza, gdyin go czytać z a c z ą ł, iak gdyby się obawiała bym iey czegoś niezata ił; przecież skończywszy iego czytanie , zawołała łzam i o b la n a : kochana c ó rk o ! spełniły się przeznaczenia tw oie, Wielki Bóg Chrześcian , wziął cię pod swoią opiekę, on nam ciebie zachow a! Poczerń rozmówiwszy się po cichu z bratem Proboszcza, dobyła z szkatółki pisma które wraz z listem proboszcza położyła przed so b ą , a kazawszy zawołać synów , tak do nich m ów iła: zaspokóycie obaw ę waszą o Wandę, która się pod nieochybną opiekę Boga Chrześcian oddała. Słusznie ią kochacie, i kochać powinniście, bo ona iest siostrą waszą. — Co mówisz m atk o , zawołał m łodszy czy to bydź m oże ? — Tak to iest zapewne , odpowiedziała wraz z bratem proboszcza, słuchaycie mie tylko Utraciw szy w pierwszych latach m ałżeństw a mego z oycem waszym trzy córek od was starszych, gdy się urodziła Wanda , niespokoyni o nią a naw et okropnemi snami ostrz e ż e n i, byśmy myśleli o przyszłym iey losie , radzie zaczęliśmy się o nim Astrologów, Bonzów, Pustelników, i Wróźbiarek. Dość zgodnem icli zdanie w tem b y ło , ze się Wanda iak iey starsze siostry w oycowskim nieuchowa domu. Do tego, dodał, pobożny pustelnik, któremu móy mąż naywięcey zawierzał , poradę iak mówił z niebios sobie natchnioną, to iest: by Wanda nieznała rodziców, do czasu zamęścia swoiego, a ci naymnieyszego na nie niemieii wpływu. Gdy zaś tayne losy w Świątyni rzucone zatwierdziły ten wyrok, wykonaliśmy go acz z wielkim żalem, iak wyraźną wolą Bogów. Przyiaciel męża mego zawołany męstwem, lecz niemaiętny szlachcie, towarzysz świetnych czynów Xięcia Bojosława, był naszym sąsiadem w folwarku który od nas trzymał. Miał on córką iedynaezkę tegoż prawie wieku co nasza Wanda , którąśmy mu oddali by wraz z nią pod imieniem iey siostry wychowaną była. Nie mogliśmy ią w pewnieysze powierzyć ręce, ile źe żona jego była krewną i naylepszą inoią przyiaciołką. Ona tedy Wandą do lat czterech iey wieku iak własną opiekowała się córką : lecz nieszczęściem zapadłszy na ospę wraz z własną córką na nią u - m a rła , pod czas kiedy ią Wanda bez uszkodzenia odbyła. Po takiey stracie, zamyślił nasz przyjaciel porzucić zbyt smętne dla siebie okolice n asze, i osiąść przy Xięeiu Bojosławie , co od dawna oto na niego nalegał. Niezdoławszy odwród cić go od tego przedsięwzięcia, zaczęliśmy przed nim ubolewać nad dalszym losem Wandy , na co on nam odpowiedział; źe kochaiąc to cudne dziecie. ile kochał własna c ó rk ę , rad się z nim nierozstanie, a ieśli się na to zgodziem y, odda ia na wychowanie Xiężney Bojosławowey. Chętnieśmy na to przystali, znaiac rzadkie przymioty tey P a n i , a móy maż złożył w ręce przyjaciela, ile miał pieniędzy, to iest trzydzieści tysięcy dukatów z warunkiem , by t e , z nagromadzonym od nich procentem aż do podwojenia tey summy za posag Wandzie służyły , gdy doydzie lat ośmnaście i sama sobie męża wybierze, coby p o s z u k u je iey r ę k i, niebył świadom y m , ani iey m a ią tk u , ani praw dziwego urodzenia. Podpisaliśmy lakowy układ , dodała matka wskazując na leżący przed nią papier, wraz z mniemanym oycem Wandy i przytom nym tu świadkiem Guwernerem waszym, przysiągłszy na ścisłe zachowanie sekretu aż do zamęścia Wandy. Reszta zdarzeń siostry waszey iest wam wiadoma , prócz tego co len list w sobie zamyka. To mówiąc, podała list Proboszcza młodszemu synow i, pismo zaś rozwiązujące ten taynik starszemu. Gdy ie przeczytali, rzucili się koleyno matce i sobie do sz y i, iey takiey córki i zięcia, sobie takiey siostry i szwagra, iakiemi byli W a n da i Wacław winszuiąc. Lecz gdy nieco z pierwszey ochłonęli radości. wprawiły ich w tym większą niespokoynośe ostatnie słowa listu Proboszcza , im większe ich chwilowe uniesienie było. Naymniey niespokoyną matka zdawała się , którą dotąd naytroskliwszą o Wandę widziałem. Nie przestała ona synów cieszyć temi słow y: bądźcie dobrey nadziei, litościwy Bóg Chrześcian wziął Wandę pod swoią opiekę. Spóźniono obiad, w oczekiwaniu o niey wiadomości, która nakoniec nadeszła. Otworzyłem drżąc list Proboszcza; lecz pokrzepiły mnie pierwsze iego słowa: dzięki Bogu , mówił o n, pełni iesteśmy dobrey nadziei. Po dwóch godzinnym spoczynku , obudziła się Wanda mocno spocona, co felczer poczytuie za początek pomyślney kryzy. Łatwo sobie wyobrazić, iaką między nami radość list ten sprawił. Matka zacząwszy od synów, wszystkich nas uściskała, mówiąc: niepomyliłam się w moiem zadufaniu, Bóg Chrześcian iest naylepszym z Bogów , szczęśliwieś mu córko zawierzyła. — Gruchnęła niezwłocznie po mieście wieść tak pomyślna z wszystkiemi szczegółami swemi. Zbiegli się do domu Dobromirów ich przyiaciele, a między niemi przybył X iążę Bojosław , winszuiąc inatce i braciom , takiego iak Wanda do ich rodziny doboru. Kie przepomniał wszak/e i Wacława, o którym mówił z niepospolitym szacunkiem. Polem dobywszy opieczętowanego pisma z tym adresem. Do córki mo~ iey Wandy p o iey zam ęściu, złoży ł go w ręce m atki co ledwie rz u ciła na niego okiem , poznała rękę męża. Pismo to , dodał Xiążę , zło ży ł w ręce moie wraz z posagiem Wandy m niem any iey oyciec. Zd ziwił mię posag, bo wiedziałem , że niebył m aiętny, dla tego zawsze mi się rzecz ta zdawała zamykać iakąś taiem nicę, która się nakoniec dziś wyświeciła szczęśliwie. Oświadczyli obay D obrom irow ie chęć udania się z tern pismem do siostry, ale im tego niedozwoliła ostrożność m atki i Xięcia Bojosława. P raw d a, m ów ił o n , że od dni kilku co nastały zim na, morowa choroba w tam tych okolicach znacznie zmnieyszać się zaczyna , mam więc nadzieię iż w net ze wszystkiem u sta n ie , m ieycie więc kuzynowie nieco cierpliwość, za tydzień bo taki jest bieg tey choroby gdy ią przem oże natu ra , Wanda będzie m ogła bydź przeniesioną do zam ku, niedotknię tego zarazą, który w tam tych posiadacie okolicach. Każcie go niezwłocznie wyporządzić , a gdy tam bez poszlaki zarazy przybędzie, ia się udam do n iego, iako Wandy krewmy i opiekun i w nim się odbędzie iey wesele. Przystali na tak rozsądną radę D obrom irow ie , a iam się spiesznie do dom u powrócił, bym doniósł Wacławowi o szczęśliwych dnia tego zdarzeniach. D ołączyła czuły list m atka do niego i córki, toż uczynili bracia. — N ie będę się rozw odził nad zadziwieniem i radością iakie listy n asze w klasztorze s p r a w iły k tó r e się ink mniemam nie m ało przyłożyły clo wydobrzenia Wandy , eo w zam ierzonym od Xięcia Boiosława czasie przenieść się m ogła do iuż wyporządzonego na iey przyięcie zam ku , gdzieśmy się w dwadzieścia cztery godzin po iey przybyciu udali. Są rzeczy których prawie opisać niepodobna, takiem było pierwsze powitanie się Wandy z matką i braćm i, co przytom nych widzów do łez rozczuliło. Potem nastąpiły setne zapytania i odpow iedzi, k tó remi widząc felczer zbyt w zruszoną Wandę, co ieszcze osłabioną była spocząć iey nieco zalecił, została więc przy niey m atka, a myśmy się na zwiedzenie zamku udali bogatemi przybranego sprzętam i sprow adzonemi z Ciemnogrodu. Tam młodszy D obrom ir uściskawszy Wacław a, tak do niego rzecz uczynił: P rzebacz mi przyiacielu pomyłkę moią; lecz p rz y zn ay , że Wanda m ogłaby nietylko b ra tu ale i oycow i głowę zawrócić nieświadomemu iey z sobą związków. Bądź co b ą d ź , w yznaię żebym się nigdy nie pocieszył, iż bydź moią nie m oże, gdyby tw oią niebyła. — Obszedłszy zamek i nieco przyiem nych iego okolic, wróciliśmy się do pokoiu Wandy , która spocząwszy , świeższą nam się i pięknieyszą iak nigdy wydała. Rozchodząc się w ieczorem przyznaliśm y wszyscy, żeśmy nigdy w życiu dnia szczęśliwszego nad ten nie przepędzili. Córka z m atką pozostała , ia z Wacławem i Proboszczem w iednym nocowaliśmy pokoiu, i część nocy przepędzili, rozmawiaiac o osobliwszych naszych zdarzeniach. Wacław co się nieposiadał z radości, znienacka zasępił s ię , mówiąc : przyiacielu , myśl mnie iedna dręczyć zaczy n a, obawiam się zbytku szczęścia rao ie g o ; nie bądź dzieckiem, odpowie P ro b o szc z, dość ie drogo k u p iłe ś, byś n iew ą tp ił, a za pokutę nieufności twoiey zmów zem ną kilka pacierzy. — N azaiutrz iak się tylko obudziła Wanda , ieszcze nieco niespokoyny Wacław , pobiegł wywiadywać się o iey zdrow ie, a wnet zaspokoiony iak naylepsze przyniósł nam o niem wiadomości. Niebawnie pzybyh dway starsi missyonarze nasi, a za ich pom ocą, cześć tego poranku strawili Wacław i Wanda, na m odłach i przyjęciu świętych sakram entów , czemu rodzina D obrom irów z wielkiem uszanowaniem przytom ną była. Ledwie się te ukończyły, przyiechał X iąźę Boiosław z małą liczbą przyiaciół, między którem i znaydow ał się Podskarbi, i K anclerz z dobrą zoną swoią , k tó rą Wanda iak naylepszą p o witała przyiaciółkę. Oddawszy X iążę list Króla i Królowey Wandzie, w którym pisząc iak do siostry, wynurzali ż a l, że na iey weselu bydź nie mogą z przyczyny grubey żałoby po Xiężniczce ; nie traćm y , rzek ł, drogiego czasu. O tóż kontrakt ślub n y , którego spisanie iako Wandy opiekun nieprawnikom , lecz wspólnym powierzyłem przyiaciołom , (w skazuiąc Kanclerza i Podskarbiego ) . Idzie iu ż tylko o oznaczenie kw oty p o s a g u , bo co o iego zabezp ie c z e n ie , pew ny iestem , iż żadna nie zaydzie tru d n o ś ć z stro n y W a cława , i dw ó ch iego przyjaciół plenip otentów inatki i wuja. M a W a n da zapew nionych pod m oią opieką 60,000. d ukatów iak to przezn aczy ł iey oycjec. Podskarbi odpowiada za ao,ooo z zapisu nieboszczyka Króla. INa to m atk a: by do 100 zaokrąglić posag kochaney naszćy Wandy , ofiaruię iey z synami m em i w ślub n y m p o d a ru n k u 20,000. dukatów . Chciała iey Wanda upaść do n ó g , ale iey tego niedozwołiła, m ó w iąc: b ą d ź szczęśliwą i uszczęśliwiamy m ę ża tw o ie g o , ta iest wdzięczność ktorey iedynie po tobie żądam . P otem przeczytano i podpisano k o n trak t , na którego um iarkowane w arunki, chętnieśm y z Proboszczem imieniem rodziny Wacław a przystali. W tym kazał X iążę Bojosław przynieść kuferek z perłam i zapisanemi od X iężniczki Wandzie, na którego widok rzewnie ona płakać zaczęła. — Córko m oia, rzek ł do niey X ią ż e , zrób gwałt czułości twoićy i na iey pam iątkę w dzień wesela tw ego przyozdób się ulubionym iey stroiem. P o - czem podawszy iey rękę poprow adził ią do stołu i siadł między nią a matką. Xie więcey iak 20. osób u niego było a znaydow ał się zastawiony drogiem i naczyniami i srebrem złocistem rów nie okazale iak sm aczno, bo od dawna do dom u D obrom irów w p ro w ad ził ich Guwerner angielski i hollenderski sposób życia i w nim ich wychował. — Po obiedzie oddaliła się Wanda z matką by zmieniła ubiór, bo ranny , b y ł tylko iak zwykle skromnie smakowanym. Gdy wieczorem oświecono p o k o ie, wróciła Wanda tak św ietna pięknością i stroiem ,że wszystkich w zadziwienie wprawiła. Szata iey była biała złotem haftow ana , iedna z tych k tó rą iey przesiała m atka Wacław a, śklmły się na niey wśród licznych p ereł X iężniczki piękne brylanty które iey dopiero dnia tego podarow ał Wacław , to ie s t, wielki krzyż dyamentowy na takim że przezroczystym zawieszony ła ń c u c h u , naszyinik z solilerów złożony , takoż k u lczyki, u których wisiały dwie ogrom ne gruszki naypięknieysze z pomiędzy pereł Xiężniczki, nakoniec bogaty grzebień. Głowa iey z czesana Europeyskim sposobem, girlandą tylko z kwiatów przyozdobioną było, suknia zaś pospinana sznurami z pereł i kilkunastu strażowetni r ó ż a m i, które nieświadomi ich Ciemnogrodzanie iak się to i u nas trafia, za brylanty brali. Patrząc na nią rzekł do mnie m łodszy Dobromir. Chętnie bym świat cały obiechał, żebym drugą Wandę znalazł, byle znow u nie siostrę. Muszę iey przyiacielu, prę.dzey czy późniey po Europie p oszukać, bo w tym kraiu pewnie nieznaydę , ile gdy pomnę że przymioty iey serca równaią się wdziękom ciała. Lecz i to przyznać muszę (patrząc na Wacława ) żebym pono próżno szukał po świecie lepiey dobraney pary. Tym czasem Xiązę Bojosław podawszy rękę Wandzie, zaprowadził ią do sali, a iey matka Wacława gdzie przed przygotowanym ku temu ołtarzem czekał na nich z missy onarzami Proboszcz i dał im ślub w przytomności gości i licznych widzów. W dobra godzinę potem zastawiono kollacya, na którey za zdrowie nowożeńców nawet Xiązę Bojosław nieco sobie podchmielił. — W krótce po niey pożegnał się znam i, a gdyśmy go odprowadzili zniknęła matka z Wandą i Wacławem, i tak się ten świetny dzień dla nas zakończył. — - Tłader przyiemnie i wesoło trzy dni ieszcze spędziliśmy w tym zamku by niemiano w Ciemnogrodzie naymnieyszey obawy zarazy, ża naszym tam powrotem. Spędziła ie z nami i dobra gospodyni nasza, co mocno nad tern ubolew ała, źe nas podczas iey niebytności z iey domu do pałacu Dobromirów przeniesiono, gdzieśmy prosto zaiechali powraca i ac z zamku. —- W tym ogromnym g m a c h u , W a cław mieszkał z ż o n a , Proboszcz z bratem ia obok Dobromirów wygodniey ieszcze niż w domu Kanclerza, Już przybyła z Dobromirskiego zamku liczna służba Panów iego poczęści z ubogiey szlachty złożona. Prócz M arszałka, Koniuszego , Podkonius z y c h , Kassyera, Sekretarzów, miała matka sześciu dworzan i tyleż panien , a dwunastu pokoiowców na kształt paziów synom i matce służyli. Na podobney stopie była i reszta dworu tego przypominającego dawny byt wielkich panów naszych. Oprócz tego kilku przyjaciół i wysłużonych domowników gościło ciągle w domu Dobromirów. Stół rćh co dzień bvt na trzydzieści osób zastawiony. W stayniach blizko dwieście naliczyłem koni, wszystko to w iak naylepszym porządku było trzymanepod zwierzchnym exguwernera dozorem , co właściwie całym rządził domem. Niechcieli oni mieć wła sney w Ciemnogrodzie straży, przez poszanowanie dla Króla, i kilku tylko oddźwiernych, strzegło ich domu. Wszystko to się wysypało przecnv przyieźdzaiącey Wandzie, nieznaney im córce i siostrze dobrych swoich panów, i wszyscy ią błogosławili wielbiąc iey p ięk n o ść, gdy ich z kolei bracia przedstawili siostrze. Po takim sposobie ży cia, m ożna m iarkować iaką była fortuna D obrom iró w , którym przeszło 100,000. duk: rocznego dochodu liczono , bez szeląga d łu g u , czego oni i X iążę B ojo sław iedynym w Cicm nogrodzkiey krainie byli przykładem . W tak tedy rządnym i zam ożnym dom u iakby w własnym spędziliśmy resztę pobytu naszego w C iem nogrodzie, ieden z naypięknieyszych czasów życia moiego bo u p ły n ął w śród lu dzi prawdziwie szczęśliwych. U szczęśliwiała Wanda Wacław a, a on ią na w zaiesn, oboie m atkę; co dzień się do nich więcey przywięzywali bracia 1 zgoła widok tey rodziny b y łby wystawiał obraz doskonałego szczęścia, gdyby go niezaehm tirzała mysi, ze się wnet rostać muszę. Tak to m aw iał P roboszcz, nie masz szczęścia doskonalszego na świecie ; i ia ledwiem znalazł b ra ta , w krotce go na zawsze po rzu cę, bośmy obay starz y , podczas kiedy ta młodzież nie raz ieszcze w życiu widzie się z sobą m oże, i tą się cieszyć nadzieią. Lecz w róćm y do C iem nogrodu i do tego co się w nun działo. G ru ba po X iężniczce żałoba dała nowożeńcom powód do odmówienia wszelkich obchodzeń ich m ałżeństw a, które im zewsząd proponowano. Ż y liśmy więc w dom u z przyiaciołmu Bywaliśmy często u dw oru, bo Król i Królowa kochali Wandę iak sio strę, a nas i D obrom irów za krew nych i domowników swoich uważali. Młody Król, mimo wielolicznych zatru d n ień , bo Xiążę Bojosław chciał by wiedział o wszystkiem , nie spędził prawie żadnego poranku, w który mby mnie lub Wacława nie przywołał do siebie, a czasem Proboszcza, z którym lubił o moralności rozmawiać, i z godzinę znami nie spędził na obeznaniu się z tern wszystkiem, co na wzór europeyski mniemał módz stać się kraiowi swemu użytecznym. W idać było iż o wielu wnim zamyślał zmianach, i byłby ie niezwłocznie przedsięwziął , gdyby Xięcia Bojosława doświadczona roztropność niedoradzała mu spieszyć się zwolna, i wiele rzeczy czasowi zostawić; mówiąc; iż niemało zdziała , ieśli w pierwszym roku skarb i woysko urządzić zdoła, i nieco ponicy inego w prowadzić porządku; ze na tey gruntownćy zasadzie, bezpiecznie potem wszystko co zechce będzie m ógł budować. P oczuł ten rozsądny młodzieniec ważność tey p rz estro g i, i temi iedynie się zaprzątał przedmiotami, około których pracuiąc, nieraz nam powiedział; nieszlo by to wszystko tak ł a t w o , iak idzie gdyby trafem na pozór nieszczęsnym lecz w rzeczy szczęśliwym nie byli sami Baronowie przymusili X.ięcia Bojosława do obalenia ich potęgi, którey niedać się podnieść, nayusilnieyszem odtąd b ędzie moiein staraniem. Jakoż zruyn owa ni woyną ostatnią Baronowie , a do płacenia dość znacznego podatku z obowiązani własnern słow em , żyć skromniey i zwiiać żołnierzy swoa ich zaczęli, podaiąc ich iak naymnieyszą mogli liczbę, do woyskowego zapisu; któreyby odtąd niepomnay. ali, czuwał nad tern Xiążę Bojosław. Pierwszy on dał im tego przykład, wcieliwszy woyska swoie do woyska Królewskiego, prócz 600 ludzi. Dobromirowie zaś 300. ich tylko zachowali tak dalece iż po ogólnym spisie żołnierzy wszystkich Baronów ledwie 4000 piechoty, a 2,000. iazdy w ogóle im pozostało, ale za to w dobrym porządku stanąć na rewiach gotowych, podczas kiedy Xiążę Bojosław do 10,000 podniósł woysko Królewskie. Nieoszczędzaiąc na to w początkach zamożnego skarbu swego, a pewny iż w dalszym czasie ulepszenia poczynione w Królewskim dostarczą wszystkiemu. Odkupił on dość drogo od żydów przywiley wydany im na loteryą a paląc go w oczach Króla, powiedział: w zastępstwie Inkwizycyi Świętey palę podżegacza do zbrodni iedynie godnego, Królu, byś zgonowi iego był przytomnym; iakoż zawiązane miała ręcę Inkwizycya Święta, bo iey Król z Wielkim Kapłanem oznaymili, iż odtąd, żaden iey wyrok śmierci bez ich zezwolenia wykonanym bydż niemożne. Tym sposobem zamieniła się ona w Naywyższy sąd kryminalny od Rządu zawisły. Między innemi projektami myślał Król o rozszerzeniu wolności druku, lecz przestał i w tym na zdania Xięcia Bojosława, to iest; iż dozwolono każdemu w Drukarni Rządowey, wydawać pisma i dzieła, któreby on użytecznem i osądzi!, i tak w net z pod prassy wyszło dzieło Podskarbiego o ulepszeniu gospodarstw a kraiow ego, dotąd zakazane. Naywiększa klęska padła na Astrologów i Zakon Smorgoński, który ostatnią swoią podporę stracił w Xiężniczce. Pierwszych tak okrzesano, iż przestali bydź ciężarem skarbow i, drugi niestety ru n ą ł ze wszystkiem. Jednego bowiem poranku Król kazawszy znienacka zwołać kapitułę iego , i przyiąwszy ią w gabinecie swoim bez zwykłych iey godeł zwiastował iey nową ustawę, mocą którey zmienił ią w kapitułę pierwszego kraiowego orderu przeżnaczonego za nadgrodę zasług, w których rozbiorze i przedstawieniu Królowi , zam knąć się odtąd m iała iey czynność. Popieczętować kazai dawne zakonu akta , a wszelkie ustawy za niebyłe deklarował. Co dnia tegoż ogłoszonein zostało. Tak upadł sławny ten zakon, iuż w zasadach swoich zachw iany, od śmierci nieodżałowaney dla niego pamięci Mieczysława V. co by ł wzniósł sławę iego do naywyższego sto p n ia : tak pozbawieniśmy zostali pożądanego widoku w spaniałych obrzędów iego których pono iuż iedyny ślad został w Świstkowych opisach. — W nich się nauczyć możesz czytelniku iak znakomitem i dla nieoświecenia prace zakonu byfy. — Lecz szczęściem snuią się ieszcze cienia iego wśród europeyskiey oświaty, a Smorgońska i Pacanowska Akademie maią u nas gorliwych stronników. — Podczas kiedy się to działo, odebraliśmy po trzeci raz listy z Polski. Na zapewnienia Proboszcza nie w ątpiono w Zaciszy o pom yślnym skutku konkurencyi Wacław a; w wszelkim wszakże przypadku odwoływano nas iak ńayrychley do dom u. Pokazał Wacław te listy Wandzie, która go usilnie prosiła byśmy tę rzecz na nią spuścili, do sześciu ieszcze miesięcy spóźniając nasz w y jazd. Ten więc term in odpisuiąc do Zaciszy wyznaczyliśmy na nasz pow ró t, zwłokę tę osładzało uw iadom ienie o szczęśliwem i korzystnćm Wacław a ożenieniu z przyłączeniem obszernego z dziennika mego wypisu: właśnie wtedy kończyła się żałoba po X ięz n ie zce, a zatem otw orzył się iuż na w pół prawie ubiegły k a r naw ał , ktorego zabaw opisywać nie b ęd ę , choć świetnemi mianowicie u flwroru b y ły , bo Królowa lubiła w esołość , a rnąz w mey zakochany , lu b ił to wszystko co ona lubiła. JNayprzyjem nieysze w szak/e nasze zabawy w dom u b y ły , w którym rzadka panowała iedność i szczęście. Przyszedłszy zupełnie do zdrowia Wanda , dzieliła m ęża i brata m łodszego wesołość. Matka mimo swey powagi dosc skłonną do nićy b y ła , a syn starszy szedł za ich przykładem. Zw lekała dość długo Wanda mowę o w yieździe, choć często od nas o to naglona. W spom niała n a koniec o tern b ratu starszem u , który ićy doradził bv z młodszym o tem mówiła, co zręczniey niż on lak przykra rzecz mianowicie dla maiki wnieść potrafi. Ten się zrazu na nią ofuknął ; lecz widząc ile to zmartwiło Wandę przeprosił ią mówiąc : iuż ci ia od dawna czuię tę fatalną konieczność, którą rad w zapomnienie ile m o g łe m , p u szczałem , niech no o tem zbyfym guwernerem naszym pomówię. W y m awiał sobie wszakże rok ieszcze czas u , po długich targach na sześciu miesiącach stanęło. Proboszcz także z swey strony podiał się negocyo- Wać o tem z bratem. Po nieiakiern z strony tego oporze, wym ógł na nim z młodszym Dobromirem że się podiał mówić z matką. Rozsądna staruszka, rzecz tę spokoynićy niz mniemał przyięła ile gdy wyiazdl Wandy wystawiwszy iak dosyć nagły przyrzekł ić y , że go za wda nieiu się brata przewlec do sześciu spodziewa się miesięcy. Sm utną ona przez dni kilka była; lecz tym więcey dla niey pom nażali względów Wacław z żoną i rozerw ać ią starali się. Tłakoniee sama z niemi w prawdzie z łzami W oczach mówić o ich odieździe zaczęła, śm iertelny, rz e c z e, ten cios dla mnie bądzie; lecz dzieci moie poddam się woli Boga, dozwólcie mi tylko sześciu miesięc y , bym poWoli do tak sm utney n a wykła myśli Co gdy ićy przyrzekli , uspokoiła się zew szystkiem , a naw et sama z synam i; przygotow aniam i do naszego wyiazdu tru d n ie Się zaczęła. Od tey chwili żyliśmy ile mogli zamknięci z niem i w dom u , szczerze żałuiąc każdego dnia co nam upływ ał. __ Tym czasem gdy Królowa powiła syna i przyszła do zdrow ia, m ianow aną została za dyspensa A rcv- K apłana W ielką X ienią na mieyscu zm arłey X iężniczki, Lo ta iest zwykle Królowow Ciem nogrodzkich bogata oprawa. Świetnie obchodzono urodzenie następcy tr o n u , lecz te sm utnem i dla nas i dla Dobromirów były ; dochodziła bowiem godzina odiazdu naszeg o , która w net po ich ukończeniu wybiła. Król, Królowa, Xiążę Bojosław i Dobromirowie, Wandę i nas obdarowali kobiercam i, makatami, szalami i innemi oryentalnem i sprzętam i. W y wiązaliśmy się im ciekawemi dla nich europeyskiemi błyskotkami które nam Proboszcz przywiózł z Zaciszy. Czułem nader było Wandy i nasze zniemi rozstanie się , iako tez z dobra zoną Kanclerza. Osładzały le nieco nadzieia odwiedzin które im Wacław i Wanda naydaley za trzy lata przyrzekli. Tym się i rodzina D obrom irów iedynie cieszyła, co się znami w towarzystwie W ° Podskarbiego Wodą do oślego p o rtu puściła na kilku statkach wygodnie przyrządzonych do tey podroży. Płynęliśm y dni cztery bez żadnego przypadku, bo iuż nowa policya oczyściła tę handlow ą rzek ę, z wszelkich iey zawad ; piątego w o - ślim stanęliśmy porcie. Tam nas Kanclerz w Arcy-Kapłana zmieniony, przez trzy dni okazale podeymował w swoim pałacu , gdzie on z swoia Arcykapłan ią błogosławione bogatego próżniaka prowadzać życie, wzdychał przecież do dworskiego i nieustannie n a m , to nieboszczyka Króla , to Xiężniezkę przypom inał. N ieła tw o otrzym aliśm y od n i e g o , iakoteż od G u b e rn a to ra u k tórego opuścił Podskarbi, by nas od wszelkich cerem onialnych uwolnili o b c h o d ó w , i te ostatnie chwile p o b y tu naszego poświęcić dozwolili związkom krwi i przyiaźni. — Rzućmy raz ostatni okiem na Ciemnogrodzkie państwo ; znaleźliśmy w oślim porcie znaczne zm iany a n a w et iego im ienia, bo gdy go Król dla handlu obcego portem wolnym ogłosił, takie mu wzamian pierwszego nadano imie. Do tego osły przestały iuż bydź iedynym środkiem lądowego transportu;, używ anie albowiem koni , wszystkim dozwolone zostało. J u ż kilka obcych r o dzin w wolnym porcie osiadło pod tem iż warunkami, pod któremi przepisy Chińskie pozwalaią cudzoziemcom gościć w Kantonie. Zupełna w adm inistracyi celney nastąpiła odmiana, którey zruynowany zniknął rozrzutny naczelnik, a lubo bogaty Gubernator , wielbił zaszłe zmiany, widać wszakże było , ze iak Arcykapłan żałował korzystnych sobie nadużyciów. Garnizon kompletnym wyćwiczonym i uzbroionym znaleźliśmy; wytrącił bowiem Xiążę Bojosław kiie z rąk Żołnierzy, a dał im w zamian karabiny. Marynarka także nieco wzrostu wziyła, pokazuiąc nam to wszystko Podskarbi, rzekł do nas: żal mi Panowie, nie pomału ze ten kray porzucacie a ia w nim zostaię : lecz winienem mu był z długu obywatelstwa wypłacić się. W ystarcza mi d w a lata na urządzenie skarbu , po których mam na to słowo Króla i Xięcia Bojosława, że mi wolno będzie przenieść się do Europy. O tey także porze i Xiąże myśli się od rzedli oddalić, i ulubione wieyskie sooie prowadzić życie, bo iak m niem a, Król w tedy bez niego obeyść się będzie w stanie. Nakoniec ten wyśmienity przyiaciel, urządziwszy wszystko co się do żeglugi naszey ściągało, wziął na siebie intcressa Wandy w Ciemnogrodzie. — Próżniebym wyobrazić usiłow ał, iak smętnym był wieczór któregośmy na okręt wsiedli, miała nas ieszcze zrana odwiedzie na mm ro dzina D obrom irów , ale kapitan korzystaiąc w pogodney nocy z pomyślnego w iatru , odbił od Jadu i przez bak mniey daleko tru d n y do przebycia okrętem wychodzącym z portu niż przybywającym do n ie g o , przepraw ił nas szczęśliwie. N azaiu trz gdyśmy się obudzili dostrzedz i u ż Ciem nogrodzkiego nie mogliśm y lądu. O kropnym by ł ten dzień dla Wandy a nader dla nas sm utnym . Cieszyliśm y ńj iak m o g li, mianowicie przyrzecźeniem brata m łodszego, którem u się bardzo popłynąć z nami do Europy chciało, i co iedynie przez wzgląd dla m atki , az nadto iuż strapioney odiazdem córki, odstąpił tego zam ysłu, waruiąc sobie wszakże, że naydaley za dwa lata uda się po siostrę do Europy. Szczera zaś było iego chęcią skrócie ten termin. TJkoił się powoli smutek Wandy, a żegluga nasza na nowo zbudowanym z Europeyska okręcie, Wandą zwanym, i pod kierunkiem hollenderskiego sternika pomyślną przez dni kilka b yła; po których przeciwne wiatry , zapędziły nas ku barbaryiskim Afryki brzegom. Tam ścigani od Algierskiego korsarza w ostatniem byliśmy niebezpieczeństwie, gdy się ten niemal o wystrzał harmaty do nas zbliżył. Zachęcaliśmy z Wacławem „Ciemnogrodzan do dzielney obrony, iako iedynego iuż dla nas ratunku. Nabiiąc pistolety, James wyrzekał że dla naszey miłości, porzucił w Ciemnogrodzie korzystne lekarza rzemiosło, podczas kiedy szczęśliwszy nasz felczer pozostał u dworu. Proboszcz modląc się dziękował B ogu, że się brat iego niedał namówić do powrotu z nam i, a Jćman co się iuż widział w iUgierskicli okowach, polecaiąc się świętym modłom iego, ślubował że się ochrzci ieśli go z nich wybawią. Nad spodziewanie nasze odważna Wanda przywoławszy Proboszcza zamknęła się z nim i dawną swoią służącą, mówiąc do Wacława brońcie nas, my się za was modlić będziemy : nie troskay się o mnie kochany mężu, w naygorszym przypadku ( pokazuiąc puginał) to innie żelazo obroni, a był to ten sam sztylet który iey w Smoczym Zamku podał starzec. Szczęściem nie długo trwało okropne położenie nasze, bo gdy nas korsarz iuż dosiągał, zoczył angielska fregattę krążącą w Maltańskich w odach, co z rozpiętemi żaglami ku niemu pędziła. Na ten widok tył podawszy uciekać zaczął ku Afrykańskim brzegom z taką rąezością, że go fregatta dognać niem ogła, a myśmy pod iey opieką , dostali się do Malty iakby odrodzeni tym nowym opatrzności cudem , bośmy się iuż za zgubionych mieli. Tam zmieniwszy okręt bo nasz długą podróżą skołatany, potrzebował znacznej naprawy , a zostawiwszy listy w ręku kapitana do rodziny Dobrom irów i w szystkich naszych Ciem nogrodzkich przyiaciół, puściliśmy się do Neapolu na kupiecko-angielskim okręcie, dla którego żartem było przebyć straszliwy dla dawnych Marynarzów Scyllę i Charybdę. — P rzed łu ży ł kilku miesiącami powrot nasz do Polski ten nowy kierunek nadany podróży naszey, i zadosyć uczynienie ciekawości Wandy , co się nie poym owała na widok przyiemności położenia N eap o lu , liczby m ieszkańców , ruchu i wspaniałości ie g o , i co patrząc z okien swoich na Wezuwiusz, co dzień przypominała Wacławowi przedsięwzięta podroż dla iey miłości na Ciemnogrodzki Wulkan. Uderzyły ia gmachy, a mianowicie zwaliska Rzymu takiem poszanowaniem dla iego dawnych mieszkańców, iż wątpiła czy ludźmi byli, przecież porównywalne ie z Świętym Piotrem, poczuła że ludzkiem dziełem bydz mogły ile Panów świata. Szczegółnieyszą była iey pobożność w stolicy Chrześciaństwa, mianowicie w wielki tydzień, którego z zadziwieniem widziała święte i wspaniałe obrządki: w tedy ona pieszo z Proboszczem o d była długą podróż siedmiu Bazylik. Ten się tylko na to skarżył’, że w niey miał niebezpieczną towarzyszkę którey piękność zbyt po kościołach pobożnych ku sobie zwracała oczy. Nierada ona po trzy blisko miesięczne m pobyciu Rzym porzuciła, lecz prócz tego żeśmy się do dom u spieszyli gdzie nas oczekiwano nie c ie rpliwie , zaszła ona wciąży leszcze w Ciemnogrodzie z czym się tam taiła , by niedac powodu do nowey zwłoki odiazdu naszego. Osobliwszym był dła Wandy powab sztuk pięknych, m ianowicie, cudów rzeźby starożytney i pędzla Rafaela i tych wielkich m istrzów co się w tym z nim ubiegali zawodzie. Smak zaś iey przyrodzony nie mylnym w wyborze. Dogadzaiąc tak szlachetnem u iey uczuciu, nabył Wacław w Rzymie wiele pięknych rzeczy, p o zostałem! za solitery pieniędzm i, bo nas pobyt w Ciem nogrodzie mało co kosztował. Cieszyła się Wanda , że zamiast tych błyskotków pomnikami sztuki przyozdobi Zaciszę. Nie długo zabawiliśmy się w Florencyi, tey kolebce sztuk i nauk, w którey ie wykarmili Medyceuszowie a smutnem tylko okiem rzuciliśmy na Wenecią, tę pływaiącą niegdyś na morzu iego potężną panią , a dzis na oschłym prawie lądzie pod obcym niszczeiącą Rządem. Niedługo nas Wideń zatrzymał, co po Włoszech, nieodpowiedział spodziewaniu Wandy, ile iako stolica tak wielkiego państwa. Zgoła podobały się iey tylko piękne przechadzki i okolice iego. — Stanęliśmy nakoniec w Krakowie i z rozczuleniem odwiedzili oyczystą ziemię, wraz narodowe pom niki, te szanowne szczątki niegdyś wielkiego , dziś przecież wolnego miasta. Od czasu zamęścia sw ego, była się do - brze przećwiczyła Wanda pod nauką m ęża, w francuzkim ięzyku; tak dalece że była w stanie czytania z nami rozmaitych podróży kraiów któreśmy przebyli, co wieczorami przyiemną naszą bywało zabawą. — ‘Latwiey sobie czytelnik w yobrazić potrafi, niżbym zdołał opisać, iaką sprawił radość w Zaciszy dfugo oczekiwany nasz pow rót, popraw ie dwóchletniey niebytności, co sześcio miesięczną bydź miała; jak się wszystkim podobała Wanda, i iak na wzaiem upodobała sobie Zaciszę i iey mieszkańców, mianowicie iak od pierwszego poznania z przywiązaniem córki z matką i wuiem Wacława obcować zaczęła. Nie posiadał się z radości starszy brat ie g o , mówiąc do matki i wuia , nie m am że przyczyny niechcieć się żenić , ile że mi Bóg dał taką bratowę? Dzieci ie y , moiemi będą. To iego życz enie wkrótce się spełniło, gdy Wanda szczęśliwie powiła syna. Pysznił się Proboszcz nawróceniem tak iey Chrześcianki, twierdząc że niebyło apostoła, któryby zdziałał pięknieysze. Widziała Wanda w całey swoiey ozdobie Zaciszę bośmy tam przed końcem maja stanęli, a sposób w niey życia i zabawy tkliwie przypomniały iey szczęśliwie dzieciństwa lata, które w Bojosławicach spędziła. Minęło dla nas lato ile iest w olno ludziom szczęśliwie; bliscy zimy iesteśmy, ale się nieobawiaymy iey tęsknoty, nikt z nas nawet o mieyskich niepom yślał zabawach. Szczęśliwi wieśniacy! o bodayby dla was i dla nas stale sprawdzało się to dawne przysłowie: wszędy dobrze w domu naylepiey.